Specyfikacja


  • słuchawki zamknięte
  • materiały: stal nierdzewna, ABS
  • konstrukcja hybrydowa (50 mm dynamik CCAW i armatura)
  • skuteczność 105 dB/mW
  • impedancja 8 Ohm
  • długość przewodu 150 cm

Od początku martwiła mnie bardzo niska impedancja słuchawek. Nie podoba mi się ta tendencja, zwłaszcza w pełnowymiarowych i stacjonarnych słuchawkach. Utrudnia to korzystanie ze wzmacniaczy – słuchawki są skuteczne, więc wzmacniacze produkują dużo mocy i trzeba ściszać źródło. Do tego przy tak niskiej impedancji słuchawek lepiej korzystać ze źródeł o niskiej impedancji wyjściowej. Trzymając się reguły, że impedancja słuchawek musi być przynajmniej 8 razy wyższa od impedancji wyjścia słuchawkowego potrzebne są więc źródła o maksymalnej impedancji wynoszącej 1 Ohm, a to nie zdarza się często. Zazwyczaj producenci trzymają się 2 Ohm, mając w domyśle słuchawki 16 ohmów. Wiele stacjonarnych wzmacniaczy ma do 20 Ohm impedancji, a lampowce jeszcze więcej. Sporo odtwarzaczy również nie oferuje niskiej impedancji na wyjściu, jeśli więc zastosowano 8 Ohm mając w domyśle używanie Hope VI np. iPodami (w zestawie w sumie nie ma adaptera na duży jack) to nie był to dobry pomysł. Jeśli nawet słuchawki nie są podatne na efekt dampingu, to jednak 8 Ohm i skuteczność 105 dB wyciągną ze źródła śmieci – szumy i zakłócenia. Tak też się dzieje – w przypadku Hope VI konieczne jest ściszanie źródeł, by wygodnie operować pokrętłami wzmacniaczy. Szkoda że słuchawki nie mają impedancji na poziomie 50–120 Ohm, ale może nie jest to możliwe przy zastosowaniu dodatkowego przetwornika armaturowego.

REKLAMA
final

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: AKG Q701, Beyerdynamic T70, AKG K551, AKG K845, Focal Spirit Professional
  • DAC/AMP: Burson Conductor SL, ODAC i O2, Projekt Nostromo X1, Heed Canamp II, NuForce HA200, Vorzüge VorzAMP DUO, Leckerton UHA760
  • DAP: iBasso DX90 (FW 2.1.0), Astell&Kern AK240 (FW 1.15)
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym baza WiMP HiFi oraz nagrania binauralne

Słuchawki są specyficzne, nieźle zrównoważone i oferują bardzo dobry poziom. Od początku wydawały mi się być pewnym miksem wielu słuchawek, które miałem okazję testować. Na myśl przychodziła kombinacja brzmienia ze stajni AKG pomieszana z Beyerdynamikiem i Sennheiserem. Słychać też charakterystyczny trzon Final Audio Design – szerokość, przystępny odbiór, gładkość i raczej ciepło. Określiłbym Hope VI jako lekko ocieplone, minimalnie zmiękczone, gładkie i płynne, chociaż z wyjątkami. Dużo zależy od sprzętu, gdyż wyższa średnica i sopran lekko falują, słychać tam pewne pobicia, które mimo przystępnego brzmienia mogą spowodować lekką sybilizację.

zdjecie
zdjecie
Hope VI to jedne z tych słuchawek, które zamiast faktury, barwy, światła, zwracają uwagę słuchacza na przestrzeń i nie sposób od niej nie zacząć. Nie na każdym źródle efekt jest tak samo silny, ale na tych przestrzennych połączeniach Hope VI pokazują bardzo szeroką scenę, duże napowietrzenie i pewien dystans wobec pierwszego planu. Stereo jest mocne, mocniejsze niż głębia i wysokość. Najlepiej przekazują to nagrania binauralne – scena jest lekko cofnięta i mocno rozciągnięta na boki. Pogłosy wybrzmiewają gdzieś daleko, pierwszy plan ląduje na linii twarzy, głębia rozbrzmiewa za tył głowy. Słychać jednak faworyzację szerokości, mocne rozdzielenie sceny na płaszczyźnie lewa-prawa, ale bez jej rozerwania – balans jest dobrze zapełniony, ale słuchawki i tak brzmią poza głową, właśnie przez ten lekki dystans wobec pierwszego planu. Słuchawki radzą sobie bardzo dobrze z pozycjonowaniem w szerokości i wysokości, gorzej w głębi. Testy binauralne pokazały, że Hope VI wyraźnie pokazują zmiany lokalizacji instrumentu w wysokości i szerokości, ale mniej w głębi. Słuchawki tworzą elipsę sceny, wyciągniętą na boki i węższą w centrum. Tło sceny jest przyjemnie przyciemnione, co w połączeniu ze swobodną przestrzenią, sporą ilością powietrza, daje bardzo przyjemny efekt. Instrumenty eksponowane są w ciekawy sposób, są duże, mają swój kształt, zajmują więcej miejsca w scenie niż na przykład w scenie AKG Q701 lub Beyerdynamic T70.

Niskie tony trochę faworyzują swój środek, czyli midbas. Subbas jest obecny, dociąża przekaz, ale nie jest podbity. Ustępuje raczej miękkiemu midbasowi, który jest trochę uwydatniony, gładki, miękki i zaokrąglony. Wyższy bas z kolei lekko ustępuje środkowemu, ale to właściwie detale – bas jest i tak nieźle wyważony, nie zaakcentowany, ale i nie wycofany. Występuje w „wiernych ilościach”, nie jest sztucznie podbity gdzie nie trzeba i nie brakuje go tam, gdzie być powinien. W efekcie brzmienie kontrabasu jest satysfakcjonujące, gitara basowa przyjemnie pulsuje, cyfrowe sample nie są wyjątkowo tłuste i wibrujące, ale również sprawiają przyjemność. To właściwie słowo klucz Hope VI, nie są to słuchawki analityczne czy bezwzględnie szczegółowe. Bas przekazuje sporo detali, ale jest raczej muzykalny, łagodny i prosty w odbiorze. Nie ma efektu szkicowania dołu, bezwzględnej precyzji, jest pewne zmiękczenie i płynność.

Średnica jest równa po wyższe średnie, lekko ciepła, zagęszczona, ponownie gładka, płynna i lekko zaokrąglona. Można ją określić jako lekko słodką, nie ma mocnego rysowania dźwięku, twardych kresek, krawędzi, jest za to łagodnie i przystępnie. Mimo wygładzenia charakter środka jest całkiem naturalny. Wokale są bezpośrednie, gitary akustyczne wyraźne, instrumenty dęte wibrują i mają pewną ziarnistość, ale raczej nie można mówić o zabrudzeniu średnicy. Wydaje się ją spowijać lekka mgiełka, jej brzmienie nie jest tak bezpośrednie jak na przykład w niektórych modelach AKG. Środek nie jest jednocześnie wyjątkowo barwny, wydaje się być lekko zmatowiały, trochę przygaszony, ale znów dużo zależy od sprzętu, bo słuchawki są na to wyjątkowo czułe. Wyższa średnica jest trochę bardziej zagmatwana niż niższa, słychać mocne podbicia w paśmie 3–5 kHz, brzmienie średnicy jest lekko spłycone, co słychać np. w dźwięku werbla, nie powoduje to jednak szorstkości i ostrości brzmienia.

Soprany są złagodzone, a jednocześnie… ostre. Nie są równe, stąd taki efekt. Słychać pewien peak przy 6 kHz i 8 kHz, który łagodnieje do 10 kHz. Pandora Hope VI to nie słuchawki, które wyjątkowo akcentują sykliwość, sybilizację nagrań, ale ta występuje. Nie jest to też sybilizacja typowa, nie jest tak wyciągana jak w brzmieniu Beyerów z serii Tesla. Nie jest też nieprzyjemna, słychać ją, ale nie kłuje. Góra ustępuje ilościowo niższej średnicy i niskim tonom, ale nie nazwałbym tego przyciemnieniem. Jest obecna, czytelna, ale łagodna i (znowu) gładka. Szybko i krótko przekazuje pracę talerzy, dobrze separuje poszczególne uderzenia, odróżnia brzmienia cyfrowe od instrumentów. Nie jest to jednak prezentacja analityczna, a ponownie muzykalna z klasą, lekko podkoloryzowana.

Opisywane słuchawki są dla mnie mieszkanką brzmienia Sennheiserów HD600, Beyerów T70 i AKG Q701. Z pierwszymi łączy je charakterystyczna mgiełka, pewna łagodność, z drugimi budowanie sceny w szerokości, a z trzecimi pewien dystans do pierwszego planu. T70 są jednak bardziej analityczne, ostrzej zarysowane, bardziej bezpośrednie, bez efektu przymglenia, wygładzenia, posłodzenia. AKG Q701 brzmią sceną bardziej od przodu, są bardziej precyzyjne w pozycjonowaniu, wierniejsze, mają w sobie coś bardziej studyjnego, ale są chudsze, mniej dociążone i ponownie mniej gładkie. Właściwie do tej słuchawkowej zupy brzmieniowej przydałoby się dodać jeszcze Beyerdynamic DT990 250 Ohm, co dodałoby słodyczy i gładkości. Pandora Hope VI przypominają mi mocno DT990 250 Ohm, mają jednak wyższą rozdzielczość, większy format instrumentów, szerszą scenę i trochę mocniej rysują brzmienie.

Pandory są bardzo czułe na charakter sprzętu, a jednocześnie czułe na moc wzmacniacza i jego impedancję. Wysokoohmowe źródła nie przekreślają ich, ale może być słyszalne lekkie przytkanie basu – im niższa impedancja, tym lepiej. Na ODAC i O2 brzmiały bezpośrednio, ale bliżej niż na innych źródłach. Burson Conductor SL pozwolił słuchawkom rozwinąć skrzydła w scenie, dodał głębi i wysokości, ale jego lekko łagodny charakter nie do końca zgrywał się z barwą słuchawek – lepsza byłaby pewnie wersja na Sabre, zamiast Burr-Brown. Ciekawe wypadło połączenie z Astell&Kern AK240, było mocniej zarysowane i bardzo szerokie w scenie – zdecydowanie najlepsza scena ze wszystkich połączeń. Hope VI zabrzmiały z dystansu, ale czytelnie, precyzyjnie w lokalizacji i z dużą ilością powietrza. Scena na iBasso DX90 była węższa i bardziej ciasna, ale brzmienie bardziej bezpośrednie, mniej słodkie i wygładzone, jakby częściowo zniknęła mgiełka. Słuchawki są więc czułe na charakter źródła, ale niespecjalnie wymagające w kwestii synergii – trzymają poziom na wielu sprzętach, ale jeśli lepiej dobierze się pod nie poszczególne elementu lub odtwarzacz, odwdzięczą się.

Podsumowanie



zdjecie
Pandora Hope VI to kolejny bardzo dobry produkt Final Audio Design. To intrygujące słuchawki, zarówno wizualnie jak i sonicznie. Mają ciekawy charakter, gładki i przyjemny w odbiorze – są audiofilskie, a nie studyjne. Spodobają się fanom przystępnego brzmienia, szerokiej sceny, napowietrzenia, niezłej szczegółowości, ale z pewnym czarowaniem, muzykalnością, obłością dźwięku. Testowało mi się je przyjemnie, chociaż nie przepadam za brzmieniem w tym stylu. Osobiście dodałbym trochę więcej góry, zrównał wyższą średnicę – wolę brzmienie mocniej i wyraźniej rysowane. Ciekawie było jednak szukać w charakterze Hope VI cech innych słuchawek, bo tworzą one ładnie skomponowaną mieszankę, ale jest w nich jeszcze coś specyficznego.


power
dla Final Audio Design Pandora Hope VI


Zalety:
+ solidne wykonanie
+ wyjątkowy design
+ szeroka scena, sporo powietrza, duży format instrumentów
+ niezłe wyważenie brzmienia, obły bas w optymalnej ilości, ciepła średnica, gładkie soprany – muzykalność przede wszystkim


Wady:
– trochę za ciężki pałąk
– niski opór systemu regulacji
– słodkość brzmienia i podbicia wyższej średnicy i niskiego sopranu

Sprzęt dostarczył:


SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
fiio

3 KOMENTARZE

  1. witam,
    czy móglby Pan zdobyć do testów nowe słuchawki Final Audio Sonorous 3-jki i porównac je bezpośrednio z pandorami 6-tkami ?

    3-jki sonorousy są podobno rewelacykne w swojej cenie (ok. 1700 zł)

  2. Witam,
    czy jest duza roznica miedyz wygrzanymi oraz bez tego procesu?
    Nie ukrywam iz niewygrzane, podlaczone pod burson conductor SL były wspaniałe z wyjątkiem 2 elementów:
    ubogiego basu – bardzo spłycony
    sykliwości
    dużej analityczności

    Burson na kości sabre9018

    zastanawiam się czy zmienić kość na Burr-Brown aby odzyskac muzykalność i bas ( mam możliwość promocyjnie zakupić dac Burr-Brown do bursona SL za ~400 PLN tylko nie wiem czy warto, stąd torche brak czasu na wygrzewanie bo decyzja musi być szybka).

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj