Specyfikacja



KEF M500 to:

  • przetwornik 40 mm,
  • pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 kHz,
  • skuteczność 103 dB,
  • impedancja 32 Ohm,
  • maksymalny pobór mocy 30 mW,
  • tłumienie -20 dB,
  • długość kabli 130 cm,
  • waga 208 gramów.

    Brzmienie



    Odsłuchów KEF M500 dokonałem na kilku zestawach stacjonarnych i przenośnych, między innymi ODAC+O2, Astell&Kern AK120, FireStone Audio Custom Cute oraz wariacje ze wzmacniaczami JDSLabs C5 oraz FiiO E12. Wszelkimi kablami połączeniowymi były przewody Forza AudioWorks z serii Copper.

    m500
    Jestem zachwycony ich brzmieniem, mimo że… to nie to czego szukam. M500 to świetne zrównoważenie pomiędzy muzykalnością a analitycznością, wiernością i rozrywką, funem a naturalnością. Są niezwykle muzykalne, bez braków w rozdzielczości i techniczności brzmienia. To dojrzałe, ale nie surowe granie. Całość ma ocieplony i delikatnie przyciemniony charakter z lekko złagodzonym sopranem, bardzo uniwersalny i niezwykle angażujący.

    Niskie tony radzą sobie we wszystkich pasmach, ze wszystkimi instrumentami. Bas ma przyjemną fakturę, jest minimalnie zaakcentowany w midbasie, ale radzi sobie świetnie z niskim zejściem oraz wyższym basem – nie jest serwowany w dawce dla bassheadów. Jest bliski naturalności i szczegółowy, świetnie przekazuje detale pracy gitar basowych lub kontrabasów, równie dobrze oddając charakter cyfrowych sampli. To bas minimalnie napompowany, lekko obły, faworyzowany w porównaniu do reszty spektrum. Jest szybki, soczysty, masywny, ale potrafi być również lekki i punktowy oraz zwolnić tam, gdzie jest to wymagane. Jest bliski wierności, ale nadaje brzmieniu swojego charakteru, akcentu, bez sterylności, z lekkim zadziorem, zabrudzeniem – robi na mnie największe wrażenie w porównaniu do reszty pasm.

    Średnica nie jest ani wycofana, ani wypchnięta do przodu. Wydaje się być bardzo równa, jest szczegółowa i bezpośrednia. Wokaliści obu płci brzmią świetnie – ich głosy są naturalne, szczegółowe i pełne, czyste i czytelne – nie dominują nad muzyką, ani nie chowają się za instrumentami. Jedynie niskie głosy męskie robią się czasami trochę zbyt obłe i miękkie, lecz nie tracą na czytelności, a dostają jedynie większej masy. Średnica pięknie współpracuje z gitarami elektrycznymi, akustycznymi, dęciakami, instrumentami perkusyjnymi, czyniąc brzmienie bardzo uniwersalnym. Nie ma jednak co liczyć na V-kę czy neutralność.

    Tony wysokie są lekko złagodzone, ale wciąż naturalne i szczegółowe. Wydają się być minimalnie wycofane względem średnicy, potrafią być szumiące lub piaszczyste, ale nie sterylne – nie ma tutaj sykliwości i cyfrowości góry, jest gładko, równo i nieostro. Talerze perkusyjne są oddawane ze szczegółami – słychać, że to nie sample, czuć ich ciężar i rozmiar danego talerza. Nie ma efektu lekkości lub przesadnej masy, chociaż minimalne rozjaśnienie nie zaszkodziłoby przekazowi. Nie jest to pasmo efektowne na dzisiejszy standard – ostre i czytelne, a serwowane właśnie z umiarem i grzecznością, dzięki czemu nawet w ostrych realizacjach muzyka nie męczy. Talerze nie zlewają się, są szybkie i dobrze odseparowane, ale też nie za krótkie – wybrzmiewają tak jak trzeba.

    Instrumenty są świetnie odseparowane, scena dźwiękowa optymalnie napowietrzona, ale raczej całościowa i zwarta. Całość eksponowana jest w efektownej szerokości i niezłej głębi, blisko od słuchacza – większy dystans również nie zaszkodziłby brzmieniu. Słuchawki potrafią zabrzmieć przed twarzą, z tyłu lub ponad głową, ale przekaz wydaje się otaczać słuchacza głównie łukiem od uszu w górę i w przód. Głębia akcentowana jest warstwowo, zarówno w głowę i od uszu – echa, pogłosy i detale przestrzeni nie są pierwszoplanowe, nie analityczne – nie równają się z pierwszym planem, ale pozostają słyszalne i dopełniają przekaz. Czasami trudno je wyłapać, mogą zginąć przytłumione bezpośrednim pierwszym planem. Efekty stereofoniczne są zaakcentowane, bez przesadnego kontrastu, ale oba kanały tworzą jednolitą i spójną scenę, wspólnie bez rozrywania. Efekt precyzyjny, ale jednocześnie angażujący i muzykalny. Scena nie jest duża, ale poprzez warstwową głębię i szerokość nie sprawia wrażenia ciasnoty, nie męczy i nie osacza.

    Świetnie słuchało mi się KEF M500 w większości gatunków od lekkiego jazzu z dawnych lat, przez rock, aż po metal. Słuchawki zawsze serwowały muzykalne, dojrzałe i pełne brzmienie z niezłą szczegółowością. Czasami brakowało bardziej bezpośrednich sopranów – nowszym brzmieniom elektronicznym lub metalowym przydałoby się więcej jasności i ostrości w górze, chociaż bas współpracuje z nimi świetnie, więc pewnie wiele można skorygować charakterem źródła lub korektorem. M500 to brzmienie muzykalne, serwowane z klasą i lekkim zabarwieniem przekazu. Nie jest to jednak dźwięk dla osób szukających analityczności, wierności i wyjątkowej szczegółowości.

    KEF M500 vs Phiaton Bridge MS500

    Uważam M500 za lepsze słuchawki od MS500 we wszystkich kwestiach – od konstrukcji, przez ergonomię, aż po brzmienie. MS500 w porównaniu do M500 brzmią V-ką z ostrzejszą górą i dołem faworyzowanym w subbasie. Phiatony brzmią sztucznie, bardziej cyfrowo i mniej szczegółowo, a brzmienie rozłożone jest w mniej precyzyjnej scenie, powolniejsze. KEF-y są bardziej wierne, pełniejsze i bardziej dojrzałe w brzmieniu, wyrafinowane – stawiają na pasmo średnicy i lżejszy, lecz bardziej uniwersalny bas. Z drugiej strony to MS500 lepiej sprawdzą się w nowych brzmieniach. M500 wolą gatunki instrumentalne, zaś MS500 dzięki bardziej bezpośredniej i wyrazistej górze wydają się lepiej zgrywać z sample’ami.

    KEF M500 vs Sennheiser Momentum

    Niestety nie miałem bezpośredniego porównania, ale z Momentum spędziłem sporo czasu i bardzo mi się podobały. Wydaje mi się, że M500 bardziej faworyzują mid-bass, ale ogólna barwa słuchawek jest podobna. KEF-y odbieram jako lekko cieplejsze niż Momentum, z podobnym charakterem średnicy i sopranów. M500 wydają mi się również bardziej szczegółowe niż Momentum, a do tego żywsze i bardziej angażujące. Sennheisery pamiętam jako lekko stonowane, mniej emocjonalnie, dojrzalsze brzmieniowo, ale jakby bardziej surowe i sztywniejsze. Niskie tony Momentum są mniej zaakcentowane i równiejsze, M500 wydają się nadawać instrumentom basowym pewnego akcentu – w midbasie – pewnego „drajwu”. Trudno byłoby mi podjąć decyzję, które są lepsze – według mnie M500 bardziej odpowiadają dzisiejszemu audiofilskiemu standardowi muzykalności, są bardziej żywiołowe. Momentum mają w sobie jakby więcej klasy i lekkości, są bliższe neutralności, ale mogą wydać się też nudne.

    REKLAMA
    final

    Podsumowanie



    m500
    M500 to rozrywkowe brzmienie o ciepłym i lekko przyciemnionym charakterze, ze świetną sceną i niezłą szczegółowością. Są bliskie naturalności, ale jednak muzykalnie podkoloryzowane, bardzo żywe i uniwersalne w gatunkach instrumentalnych, chociaż mogą się spodobać także w innych brzmieniach. To także wygodna konstrukcja, przemyślana i wykonana precyzyjnie z wysokiej jakości komponentów. Futurystyczna i minimalistyczna stylistyka dopełnia całość, chociaż słuchawki wyglądają zimniej i bardziej surowo niż brzmią. Zdecydowanie zasłużyły na rekomendację, nie są to jednak słuchawki dla fanów analityczności, jak największej wierności, jasności, neutralności i przejrzystości. To niezły, muzykalny kompromis brzmieniowy wielu elementów, który sprawdzi się w wielu zastosowaniach. KEF M500 to, jak już pisałem, brzmienie dalekie mojemu gustowi, niemniej używałem ich z wielką przyjemnością, poniekąd odkrywając muzykę na nowo.


    rek
    dla KEF M500

    Zalety:
    + świetne i muzykalne brzmienie, ciepłe, trochę złagodzone w sopranie, bas z wykopem i precyzyjna scena
    + wzorowe wykonanie
    + rewelacyjna ergonomia
    + bardzo dobre wyposażenie


    Wady:
    – jakby minimalnie za ciepło, za gładko w sopranie
    – przeciętnie wyglądający kabel i przyciski pilota z niewyczuwalnym skokiem

    Sprzęt dostarczył:


    Sprawdź aktualne ceny

    REKLAMA
    hifiman

6 KOMENTARZE

  1. Bezpośredniego porównania nie miałem. Wydaje mi się, że M500 mają większy nacisk na midbas, L1 miały bas bardziej subowy, zwarty i „tłustszy”. M500 brzmią w basie (i nie tylko) bardziej naturalnie z większym zróżnicowaniem. Stawiam na większą ilość basu w L1, ale mogę się mylić.

  2. Pytanie do redaktora,
    Właśnie zdecydowałem się kupić powyższe słuchawki do zestawu przenośnego, puki co będą używane z Iphonem 6, będą grane pliki flac. Wiadomo że telefon to nie szczyt marzeń jeśli chodzi o źródło nawet na wynos, stąd moje pytanie z jakim przenośnym grajkiem najlepiej spiąć kefy? Myślałem nad Astell kern ak jr, ale z tego co piszą ludzię którzy mieli styczność z tym modelem że gra ciepławo, co w połączeniu z kefami może być już za wiele, czyż nie? Jeżeli się mylę proszę o komentarz, inne sugestie bardzo mile widziane.
    Pozdrawiam Mateusz

  3. Posiadam zarówno Momentum Over-ear jak i KEFy w połączeniu z AIM SC808 i 2xlme49990 1x OPA1612. Pierwsze Grają bardzo dobrze na co dziezń. Jednak ednak KEFy są o wiele bardziej uniwersalne, nie gubią się tak szybko jak Momentum. Testowałem kilkanaście połączeń słuchawek z moją kartą i KEFy są na dzień dzisiejszy moimi ulubionymi słuchawkami, bez wątpienia wartymi wydanych pieniędzy. Moim zdaniem jest to klasa wyżej od Momentum, może nie ma dużej różnicy co do sopranów ale jeżeli chodzi o kontrole niskich częstotliwości KEFy są o niebo lepsze. Z czystym sumieniem mogę polecić zarówno jedne jak i drugie jednak jeżeli miałbym wybierać – bez chwili zawahania wole KEFy.

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj