Mikros 90 to zagraniczny hit, a w Polsce mało znane słuchawki. Producent jest kojarzony z głośnikami elektrostatycznymi, więc czy słuchawki jego produkcji mogą być równie dobre? Cena (około 500 zł) wydaje się atrakcyjna.

Opakowanie i akcesoria



Opakowanie jest luksusowe – to gruby i sztywny karton o głębokiej czerni z tajemniczymi grafikami słuchawek oraz wysokiej jakości czcionkami. Pudełko skrywa foremkę w której znajduje się duży usztywniany futerał, a w nim akcesoria w postaci przewodu słuchawkowego, adaptera 6,3 mm oraz instrukcji obsługi.

Futerał jest zamykany na zamek, płaski i zaokrąglony. Na zewnątrz wyłożony został sztuczną skórą o gęstej fakturze, a w środku miękkim materiałem, ma też siatkowatą kieszonkę na akcesoria. Wygląda solidnie i jest praktyczny. Adapter ma obudowę z tworzywa sztucznego, ale jest pozłacany. Przewód słuchawkowy wyposażony został w pilota. Instrukcja obsługi ma mały format, ale jest czytelna. Producent zaleca wygrzewanie słuchawek przez 15-20 godzin przed krytycznymi odsłuchami – racjonalne podejście. W wielu słuchawkach przenośnych z wyższej półki nie ma nawet woreczka, a co dopiero futerału tej jakości. Miły początek.

zdjecie
zdjecie

Konstrukcja i stylistyka



Mikrosy 90 to słuchawki z gatunku tych odważnych i nietuzinkowych. Mimo że to niewielka zamknięta konstrukcja nauszna, to wyglądają ponadprzeciętnie, elegancko, a nawet trochę zabawnie.

Kopułki w kształcie elipsy zamocowano lekko pod kątem w stosunku do pałąka. Są pokryte sztuczną skórą ze szwem w górnej części, mają pękaty kształt i kojarzą mi się z główką kija golfowego. Na środku umieszczono logo producenta, a na krawędziach przy nausznikach widać metalowe pierścienie.

zdjecie
zdjecie
Wtyk przewodu umieszczono w lewej słuchawce, jest on walcowaty, przypomną obudowę słuchawek Etymotic – mocno odstaje od kopułki. Nie ma mechanizmu blokady, ale trzyma się pewnie. Przewód jest dosyć cienki, ma trójprzyciskowy pilot, jest ogumowany z metalową pokrywą z jednej strony, a zakończony kątowym wtykiem mini-jack o obudowie niczym paletka do tenisa stołowego.

zdjecie
zdjecie
Wykonane ze sztucznej skóry pady to konstrukcja nauszna, dookoła wypełnione są gąbką, a w centralnej części mocno dziurkowane. Kopułki nie mają widełek lub ramion. Tuż przy pałąku widać metalowe kołnierze z logo producenta. Pałąk jest rozsuwany, a regulacja oparto na stopniowym systemie o mocnym oporze. Rdzeń mechanizmu stanowi metalowy pręt, gładki i masywny oraz lekko wygięty w dolnej części. Mocowanie pozwala także na złożenie słuchawek na płasko i dostosowanie ich do płaszczyzny uszu.

Pałąk jest w całości obszyty skórą, a na krawędziach widać wyraźny szew z założonym materiałem. Z obu stron wypełniono go gąbką – wygląda jakby spuchł. W miejscy stuku z głową materiał jest dziurkowany.

zdjecie
zdjecie
Słuchawki wykonane są bardzo solidnie, nie ma niedoróbek. Są masywne i sprawiają wrażenie mocnych, nie trzeba się z nimi starannie obchodzić, a do tego nie są ciężkie.

Mikrosy mają swój urok i mimo dominującej skórzanej czerni wyglądają sympatycznie oraz lekko retro – aż chce się je szybko założyć na głowę. Jestem pod wrażeniem, według mnie wcale nie odstają od designu KEF-ów M500 czy Bang & Olufsen H6. Powiedziałbym nawet, że są bardzo ładne, choć na swój nietypowy sposób.

REKLAMA
fiio

REKLAMA
hifiman

2 KOMENTARZE

  1. Nie miałem bezpośredniego porównania, ale gdy odsłuchiwałem MOE na DX50 miałem wrażenie lekkiej V-ki, podbitego basu i jaśniejszej góry. Tutaj więcej jest średnicy, przekaz jest trochę ciemniejszy, a niskie tony nie tak tłuste, bardziej naturalne i wyrównane, ale również ich nie brakuje. Mikrosy są moim zdaniem ogólnie bardziej naturalne, wyważone, mniej efektowne w brzmieniu, trochę bardziej retro. Mogę się mylić, bo to tak z głowy 🙂 MOE jednak mi się nie spodobały, a Mikrosy tak.

Skomentuj Kamil Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj