MEE M6 Pro to słuchawki stworzone z myślą o muzykach. To dokanałowe monitory z przetwornikami dynamicznymi, a nie – jak zazwyczaj – armaturowymi. Od innych profesjonalnych sprzętów odróżnia je także cena – 169 zł.
Wyposażenie
Przy pierwszym kontakcie ze słuchawkami musiałem upewnić się czy na pewno dobrze sprawdziłem ich cenę. Są bowiem, jak na ten pułap cenowy, pakowane i wyposażone nadzwyczajnie. Nie chodzi tylko o ilość akcesoriów, ale także o ich jakość oraz same pakowanie. Słuchawki dostarczone są w biało-szarym, solidnym opakowaniu z estetycznymi grafikami oraz czcionkami, które przyciągają uwagę. Samo opakowanie nie nie jest też typowe – pudełko ma z boku okienko, pełno w nim przegródek, ma też listek do wyciągnięcia zawartości. Pozwala szybko dostać się do sprzętu, a w środku jest tego sporo:
- usztywniany futerał;
- dwa przewody słuchawkowe;
- 12 nakładek silikonowych (2 pary triflange, para biflange, 3 pary pojedynczych);
- para pianek Comply T-200;
- dwa klipsy do ubrania;
- adapter 6,3 mm;
- instrukcja obsługi.
Futerał jest podłużny i pojemny, większy niż zazwyczaj, a w środku ma podwójną kieszonkę na akcesoria. Przewody słuchawkowe wyglądają świetnie, oba mają przezroczystą izolację. Pierwszy skrywa srebrne żyły przewodu i jest wyposażony w przezroczystego pilota z mikrofonem i regulacją głośności. Drugi przewód ma białe żyły – to wersja bez pilota. Tipsy są półprzezroczyste, grube i gładkie w dotyku, a pianki Comply to klasyczne nakładki z serii T. Klips do ubrania posiada delikatne ząbki i jest dosyć delikatny. Adapter 6,3 mm wygląda solidnie, a instrukcja obsługi to zgrabna książeczka z wysokiej jakości grafikami.
Wyposażenie jest rewelacyjne – MEElectronics wyprzedziło w tym względzie Brainwavz. To prawie poziom akcesoriów dodawanych przez Westone lub Shure.
Konstrukcja
Nie tylko akcesoria przypominają produkty z wysokiej półki Westone’a lub Shure’a, same słuchawki to również podobny design, choć trochę inny kształt. To konstrukcja z kablem nad uchem (Over The Ear), ale oparta na przetworniku dynamicznym – pewnie dlatego nie są tak podłużne, jak armaturowe słuchawki, a bardziej okrągłe. Wykonanie jest niezłe – widać pewne niedoróbki, jakość tworzyw jest niższa, ale dalej jest dobrze.
Słuchawki są przezroczyste i z obu stron odsłaniają przetwornik i jego wewnętrzne okablowanie. M6 są niewielkie i bardzo zgrabne. Tulejka jest dosyć szeroka i krótka, ma cienki, siateczkowy filtr.
Przewody wykonano z różnych izolacji: srebrny z mikrofonem jest gładki i lekko sztywny, a ten bez mikrofonu – gumowany i bardziej elastyczny. Oba to jednak podobna, dobra jakość. W odcinkach dousznych mają odcinki z efektem pamięciowym, giętkie, łatwo kształtowalne. Wtyki do słuchawek mają podłużne piny, a cały przewód zakończony jest wtykiem 3,5 mm, kątowym, pozłoconym o niewielkiej obudowie.
Da się dojrzeć klejenie słuchawek, niektóre tworzywa nie są precyzyjnie obrobione, ale to jednak tańsze słuchawki. Całość wygląda bardzo dobrze – to ciekawy, przyciągający oko design. To nie poziom Westone lub Shure, wykonanych bardziej precyzyjnie i z grubszych tworzyw sztucznych, ale w tej cenie jest dobrze. M6 Pro to całkiem ładne maleństwa, nieco surowe, ale na swój sposób atrakcyjne.
Ergonomia
Prowadnice są odpowiednio giętkie i nie zmieniają samodzielnie kształtu. Po pierwszym założeniu trzeba je ukształtować, przy następnym wystarczy je lekko docisnąć i trzymają się uszu świetnie, nie cisną, nie gniotą małżowiny.
Rozmiar słuchawek jest bardzo dobry. Są obrobione gładko i dobrze wypełniają małżowinę. Trzymają się w niej pewnie, nie wypadają. Są krótsze niż armaturowe odpowiedniki, więc nie wypychają małżowiny w tylnej części.
Słuchawki są też bardzo lekkie i chowają się w uszach. Wydawać by się mogło, że to ergonomiczny ideał, ale niestety słabo tłumią dźwięki otoczenia i nawet konstrukcja typu OTE nie rozwiązała problemu efektu mikrofonowego. Potrójne tipsy są za miękkie, by dało się je wsunąć głębiej w kanał, poprawiając tłumienie. Pojedyncze są już grubsze, ale tulejki są krótkie, więc trzeba wybierać większe nakładki, by wypełnić otwór kanału słuchowego. W efekcie dźwięki otoczenia są słyszalne – hałas może przeszkadzać. Zausznice są chyba za sztywne i przenoszą wszystkie odgłosy w odcinku od klipsa do ubrania po uszy.
Przewody dobrze układają się na ciele. Oba zostały dodatkowo wyposażone w suwaki, więc można ustabilizować ich pozycję na uszach. Pilot i splitter w jednym jest dosyć długi, regulacja głośności to suwak, ale stawia konkretny opór.