Rock Jaw to młoda brytyjska firma zajmująca się projektowaniem słuchawek. W Polsce praktycznie nieznana, ale gdy trafił w moje ręce model Alfa Genus V2, szybko przekonałem się, że warto dać im szansę.

Nieczęsto za niespełna 70 dolarów można nabyć dokanałówki z wymiennymi filtrami modyfikującymi brzmienie. Mnie Alfa Genusy od razu przywiodły na myśl wyceniane bardzo podobnie Macawy GT100s, w których zastosowano podobne rozwiązanie.

 

REKLAMA
fiio

Wyposażenie



Opisywane słuchawki pakowane są w nieduże tekturowe pudełko z okienkami podglądowymi na spodzie oraz górze. Zawiera ono nadruk podstawowych danych technicznych oraz opis filtrów – srebrne (fabrycznie nałożone), oferujące najwięcej basu, czarne, nastawione na tony wysokie oraz złote, mające zapewnić zrównoważone brzmienie.
Dołączone akcesoria to:

  • silikonowe, solidne nakładki w rozmiarach S, M oraz L,
  • para podwójnych tipsów,
  • dwie pary piankowych nakładek, które przypominają Comply z serii T,
  • klips do ubrania,
  • materiałowy woreczek.

 

rockjaw
rockjaw

Jest więc w czym wybierać – zdecydowana większość osób nie powinna mieć problemów z dopasowaniem tipsów. Klips również jest przydatny, gdyż pozwala przypiąć kabel do ubrania. Brak sztywnego etui przy tej cenie to już za to błąd – dołączony woreczek chroni głównie przed kurzem, ale wydając 66-69 dolarów na słuchawki (zależnie od wersji: z mikrofonem lub bez), dobrze je zabezpieczyć również przed uszkodzeniami mechanicznymi.

 

Konstrukcja



Alfa Genus V2 są dość małe, o całkiem ładnych kopułkach wykonanych z aluminium. Wykonanie jest dobre – słuchawki zarówno w dotyku, jak i wzrokowo sprawiają wrażenie solidnych i długowiecznych. W środku umieszczono mocne magnesy przetworników – obie strony Alfa Genus V2 lubią się ze sobą złączyć, jeśli leżą jedna przy drugiej.

Najważniejszą cechą opisywanych Rock Jaw są wymienne tulejki. Są one wkręcane na gwint, przez co solidnie “siedzą” na swoim miejscu i nie trzeba się martwić o ich przypadkowe zgubienie. Chętnie widziałbym jednak jeszcze gumową uszczelkę, znaną z Macawów GT100s – izoluje ona lepiej niż sam metalowy gwint filtra. Na pierwszy rzut oka tulejki wydają się identyczne (pomijając kolor), lecz po dokładniejszych oględzinach można dostrzec różnice, z których wynikają zmiany w brzmieniu. O ile w Macawach po prostu zastosowano różnej grubości metalowe siatki, to w Rock Jawach są one takie same, a całość odbywa się przez modyfikację filtra basowego. W czarnych (nastawionych na tony wysokie) dodano z boku po małym otworze wentylacyjnym, natomiast w złotych (neutralnych) prócz owych dziurek w środku tulejki znajduje się materiał tłumiący przypominający gąbkę. To bardziej złożone rozwiązanie, ale również i bardziej efektywne, o czym w dalszej części recenzji.

rockjaw

 

Na końcach korpusów słuchawek umieszczono wgłębienia z otworami wentylacyjnymi pełniącymi rolę bass-reflexów. Na spodzie z kolei wypuszczono aluminiowe tulejki z nadrukowanymi oznaczeniami stron (można je rozpoznać tylko w dobrym oświetleniu), z których wychodzą przewody. Szkoda, że owe tulejki nie zostały wykonane z bardziej elastycznego materiału, by zwiększyć ochronę kabla przed złamaniem.

 

rockjaw
rockjaw

 

Sam przewód jest gruby i dość sztywny. Z jednej strony powinno zapewnić mu to dłuższy żywot, z drugiej nieco traci na tym wygoda oraz wyraźnie wzmaga się efekt mikrofonowy. W walce z tym ostatnim może pomóc dołączony klips do ubrania, jednak dobrze by było, gdyby dodatkowo producent umieścił na kablu slider skracający wolno wiszące odcinki pomiędzy słuchawkami a splitterem.

Kabel zakończony jest kątowym (90 stopni) wtykiem jack 3,5mm z trzema pinami o pozłacanej powierzchni. Całość wygląda solidnie, ochronnik przewodu przed złamaniem ma odpowiednią elastyczność, a obudowa wtyku jest smukła, dzięki czemu bez problemów można podpiąć słuchawki do telefonów zamkniętych w przeróżnych etui.

rockjaw

 

Ergonomia



Komfort użytkowania Alfa Genusów V2 można rozpatrywać dwojako: z jednej strony słuchawki są małe i dobrze wyprofilowane, mogą trochę przypominać HIFIMAN-y RE-400. Pewnie “siedzą” w kanałach, nie ma problemów z noszeniem ich z kablem puszczonym w dół lub za uchem, a standardowe nakładki są przyjazne w użytkowaniu. Z drugiej strony, sztywny przewód przenosi odgłosy ocierania się o ubranie, co może przeszkadzać, szczególnie gdy ktoś lubi nosić go na ubraniu, a nie pod nim. Ogólnie plusów jest jednak więcej.
Pod względem izolacji Rock Jawy nie błyszczą. Ze względu na wentylację z tyłu przetwornika, niemożliwe jest całkowite odcięcie się od dźwięków z zewnątrz – na ulicy słychać przejeżdżające samochody czy stłumione głosy przechodniów. Nie jest to oczywiście poziom słuchawek dousznych lub otwartych, jednak w głośniejszych miejscach może to wymuszać podbijanie głośności o kolejne decybele.

 

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj