VSonic to producent słuchawek dokanałowych ze wschodu, którego produkty zwykle są chwalone. My na warsztat wzięliśmy dokanałówki VSD1S, wyceniane na 169 zł.
Opakowanie i akcesoria
Słuchawki pakowane są oryginalnie, w duże, jak na słuchawki dokanałowe, opakowanie. Jest ono też dosyć enigmatyczne wizualnie – na froncie widnieje tylko duże logo producenta oraz malutkie okienko odsłaniające słuchawki.
W wyposażeniu VSD1S znajdują się:
- pokrowiec (niewielki, ze sztucznego materiału, zaciskany na sznurek)
- zausznice (gumowe, elastyczne, o kształcie znanym ze słuchawek SoundMAGIC),
- para tipsów bi-flange (niewielkie)
- trzy pary tipsów pojedynczych (S, M, L, grube i elastyczne, gładkie w dotyku),
- instrukcja obsługi ze specyfikacją.
W porównaniu do oferty Brainwavz wyposażenie jest średnie, ale ogólnie nieźłe jak na tę półkę cenową.
Konstrukcja
Słuchawki wyglądają bardzo ciekawie – zastosowano nietypowy kształt obudowy oraz oryginalne udogodnienia, znane z wyższych modeli VSonic. Obudowy przypominają kamyczki, które zostały ścięte na płasko od zewnętrznej strony, ale tylko częściowo. To miejsce na logo modelu, wypisane szarą czcionką o dosyć łagodnym konturze (przypomina trochę znienawidzony Comic Sans…). Obok logo znajduje się także oznaczenie kanału, a w dolnej części sterczy długi gumowany wtyk przewodu.
Najlepiej prezentują się tulejki: metalowe (w przeciwieństwie do obudów), zakończone metalowymi siateczkami. Zamocowano je na mechanizmach kulkowych, są więc ruchome i można swobodnie dopasować ich kąt – świetny pomysł.
Przewód jest zwyczajny, w kolorze grafitowym. To cienkie żyłki, miniaturowy splitter i kątowy wtyk 3,5 mm ze spłaszczoną obudową oraz niewielkim logo producenta. Izolacja jest okrągła, gładka i elastyczna. Kabel wygląda tak sobie, ale w środku zastosowano posrebrzana miedź o wysokiej czystości.
Ogółem wykonanie słuchawek jest bardzo dobre – nie ma niedoróbek i, mimo cienkiego przewodu, VSD1S wyglądają całkiem solidnie. Obudowy wykonane są z tworzyw sztucznych i na oko sprawiają wrażenie delikatnych, ale są twarde i gładkie. Wrażenie robi także jakość tipsów, które nie są „papierowe”, jak w wielu tańszych słuchawkach dokanałowych.
Ergonomia
Ruchome tulejki sprawdzają się bardzo dobrze, szczególnie że opisywane VSoniki można nosić typowo i metodą Over The Ear, ale wiąże się z tym jeden haczyk, o czym za chwilę.
Kamykowa obudowa nietypowo leży w uchu – słuchawki są płaskie, więc praktycznie chowają się w uszach, ale umieszcza się je dosyć nisko, przez co lekko zaczepiają się o ucho. Trzeba też odpowiednio ustawić wylot przewodu, by nie uciskał małżowiny. Należy poświęcić chwilę na zakładanie słuchawek, ale potem już nie sprawiają problemu – są lekkie i bardzo dobrze trzymają się w uszach.
Słuchawki oferują dostateczną izolację. Nie odcinają w pełni od świata, w głośnych warunkach mogą się nie sprawdzić, ale w typowym zastosowaniu: na spacerze lub w środkach transportu miejskiego, izolacja powinna wystarczyć.
Przy klasycznym zakładaniu słychać lekko efekt mikrofonowy, ale nie należy on do wyjątkowo uporczywych. Zakładanie metodą OTE nie jest najwygodniejsze, chyba że zamieni się słuchawki stronami, wydaje się zresztą, że taki był zamysł producenta. Psuje to jednak realizację muzyki, a odtwarzacze muzyki rzadko pozwalają na zamianę kanałów stronami (chyba że komuś to nie przeszkadza). Przy zakładaniu OTE z pasującymi kanałami słuchawki niestety mocno sterczą z uszu – po zamianie stron i ustawieniu pozycji tulejek jest już bardzo wygodnie.