IE 300 to podstawowe, audiofilskie dokanałówki w ofercie niemieckiego producenta. Posiadają przetworniki dynamiczne, wypinany kabel z wtyczkami MMCX i mają zapewnić muzykalne brzmienie wysokiej klasy.

Sennheisery IE 300 to słuchawki, które wielu melomanów przekreśliłoby na starcie. Stosunkowo wysoka cena (ok. 1400 zł) i pojedyncze przetworniki dynamiczne o średnicy 7 mm rzeczywiście nie napawają optymizmem. Jednak z doświadczenia wiem, że z pojedynczych dynamików można wyciągnąć naprawdę dużo, że tego typu konfiguracje potrafią bez problemu konkurować z hybrydami lub multiarmaturami. Ostatnio wrażenie zrobiły na mnie np. drogie Campfire Vega 2020, tanie Moondrop SSR i SSP, jak i średniopółkowe FiiO FD5.

REKLAMA
fiio

Ten ostatni model stanowi właśnie bezpośredniego konkurenta IE 300, ponieważ FD5 są podobnie wycenione, również posiadają kabel MMCX i cechują się konstrukcją Over The Ear. Różnic jest jednak więcej niż podobieństw, ponieważ FD5 wyposażono w wymienne filtry akustyczne oraz kabel z modularnymi wtyczkami. Z kolei IE 300 cechują się mniejszymi i lżejszymi obudowami, mają specjalne komory i wzmacniany kabel, więc również intrygują. Nie pozostało mi więc nic innego, jak przetestować model IE 300 i porównać go z FiiO FD5.

Wyposażenie

W zestawie są:

  • trzy pary tipsów silikonowych (S, M, L);
  • trzy pary pianek termoaktywnych (S, M, L);
  • kabel MMCX > 3,5 mm (125 cm);
  • futerał;
  • przyrząd do czyszczenia;
  • instrukcja obsługi.

Nakładki zwracają uwagę, ponieważ zarówno tipsy silikonowe, jak i piankowe wyposażono w dodatkowe przegrody oraz filtry. Wprawdzie silikon sprawia wrażenie cienkiego i delikatnego, ale w dotyku czuć, że zastosowano materiał wysokiej jakości, bo jest on matowy i gładki. Pianki mają zaś gęstą, bardziej plastelinową niż gąbkową konsystencję, więc rozprężają się odpowiednio powoli. Usztywniony futerał z kieszonką wewnątrz, jak i „czyścik” to także pożądane dodatki.

Konstrukcja

Sennheiser IE 300 prezentują się oryginalnie. Po pierwsze słuchawki są bardzo małe, jak na konstrukcję typu OTE. Po drugie sam kształt jest ciekawy, ponieważ obudowy są obłe, efektownie wyprofilowane i jednocześnie ścięte na pokrywach, gdzie znajdują się znaczki producenta. Po trzecie zastosowane tworzywa sztuczne są matowe i charakterystycznie nakrapiane, przez co sprawiają wrażenie, jakby były pokryte brokatem. Wzornictwo jest jednak nadal uniwersalne, słuchawki ciągle wyglądają dyskretnie. Trudno też narzekać na samo wykonanie, bo wykończenie powierzchni czy zespolenie elementów są bez zarzutu.

Wspominane logo producenta mienią się metalicznie i są wytłoczone w obudowach, a tuż obok nich można dostrzec niewielkie odpowietrzniki przetworników. Gniazda MMCX znajdują się na górze, są odchylone, pozłocone i otoczone dodatkowymi pierścieniami – czarnym na lewej i ciemnoczerwonym na prawej słuchawce. Na lewym gnieździe MMCX naniesiono także prawie niewidoczne, tylko lekko połyskujące oznaczenie modelu w postaci napisu IE 300. Krótkie tulejki wychodzą pod kątem i są zwieńczone sitkami, takimi samymi, jak tipsy z zestawu.

Kabel jest pozornie zwyczajny – ma grubą, ciemnoszarą izolację i zausznice. Przewód rozpoczyna kątowa wtyczka 3,5 mm, a rozdziela go spłaszczony splitter z aluminium, któremu towarzyszy suwak. Na krańcach kabla są z kolei zausznice, w których znajdują się giętkie druciki. Wtyczki MMCX nie zaskakują, są pozłocone i zamknięte w smukłych obudowach z wytłoczonymi literami L i R. Co jest zatem takiego specjalnego w zastosowanym kablu? Wzmocniono go aramidem, czyli niezwykle trwałym tworzywem, które ma znacznie przedłużyć jego żywotność.

Ergonomia i użytkowanie

IE 300 są zaskakujące lekkie – pojedyncza słuchawka bez tipsa waży jedynie 1,6 grama! Musiałem upewnić się, czy moja waga jubilerska jest sprawna, ale słuchawki rzeczywiście są lekkie jak piórko – w dłoni prawie nie czuć ich ciężaru. Wprawdzie IE 300 nie robią może takiego wrażenia, jak np. metalowe FiiO FD5, ale tworzywa sztuczne pozytywnie wpływają na ergonomię – model IE 300 wręcz „znika” w uszach. Noszeniu słuchawek nie towarzyszy też najmniejszy dyskomfort, ponieważ obudowy są gładkie, obłe i ciepłe w dotyku, czego nie można powiedzieć o słuchawkach stalowych lub aluminiowych.

Kształt słuchawek jest także udany – IE 300 chowały się w moich małżowinach usznych, w ogóle z nich nie wystawały, nie irytowały skóry i nie uciskały. Nie było jednak idealnie, bo musiałem wyczuć aplikację – tulejki są dość krótkie, więc okazało się, że musiałem skorzystać z największych nakładek silikonowych i zakładać słuchawki trochę płycej niż zazwyczaj, czyli nie dociskać ich „do dna”. Zakładanie słuchawek nie było jednak problematyczne – po kilku użyciach opanowałem aplikację, mogłem zakładać IE 300 szybko i nie musiałem dostosowywać ich pozycji w trakcie słuchania.

Tipsy silikonowe poprawnie wypełniały moje kanały słuchowe, nie traciłem uszczelnienia, ale nie przekładało się to na wybitną izolację – słyszałem otoczenie, nie byłem zupełnie odcięty od dźwięków z zewnątrz. Dużo lepiej jest z piankami, które pozwalają założyć słuchawki głębiej i wyeliminować więcej hałasów otoczenia. Z piankami ciągle byłem w kontakcie ze światem zewnętrznym, ale łatwiej było mi skupić się na muzyce. Świetnie, że pianki w ogóle są w zestawie i to w różnych rozmiarach, bo dzięki temu IE 300 są bardziej uniwersalne.

Niestety kabel zasługuje na krytykę. Odzwyczaiłem się już od „drucianych” zausznic, ale te są całe szczęście dość elastyczne, więc nie trzeba ich wielokrotnie doginać, szukając optymalnego kształtu. W moim przypadku zausznice nie wisiały na małżowinach, więc nie uciskały i nie drażniły skóry. Niestety we znaki daje się efekt mikrofonowy, co dziwi, ponieważ konstrukcja typu Over The Ear powinna eliminować odgłosy szurania lub stukania przewodu. To zapewne skutek lekko sprężynującej izolacji i właśnie drucików w zausznicach, przez które słychać odgłos kabla ocierającego się o ubranie. Nie jest to najgorsze mikrofonowanie, jakie znam, ale i tak potrafi przeszkadzać.

Specyfikacja

  • przetworniki: dynamiczne 7 mm
  • pasmo przenoszenia: 6 Hz-20 kHz
  • impedancja: 16 Ω
  • THD+N: <0,08%
  • czułość: 124 dB
  • kabel: MMCX > 3,5 mm, 125 cm
  • masa: 1,6 g (pojedyncza słuchawka); 20 g (obie słuchawki z kablem i tipsami)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Andromeda, Ara, Dorado 2020, Solaris 2020, Vega 2020, FiiO FA9, FD3, FD5, FH3, FH5s, FH7, Meze Rai Solo, Moondrop Starfield, BQEYZ Spring II, TinHiFi P1
  • DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila II, Playmate Everest, FiiO Q5s, FiiO BTR5 i BTR3K, EarStudio ES100, Oriolus 1795, Qudelix-5K
  • DAP: Cayin N3Pro, FiiO M15 i M11 Plus LTD, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), Google Pixel 4a 5G

Sennheiser IE 300 nie są słuchawkami, z którymi trzeba spędzić mnóstwo czasu, by przeanalizować ich brzmienie, określić charakter. Od pierwszych chwil od razu wiadomo co jest grane – IE 300 są bez wątpienia muzykalne, brzmią ciepło i z podkreślonym basem. Sygnatura dźwiękowa jest rozrywkowa, a dźwięk angażuje. Daleko słuchawkom do neutralności, idealnej równowagi czy liniowości – IE 300 nie brzmią w sposób wierny, koloryzują muzykę i z pewnością nie są chude czy techniczne. I bardzo dobrze, bo czy wszystko musi dzisiaj dążyć do równowagi i jak największej wierności? Dzięki temu IE 300 sprawiają frajdę z muzyki, co nie zawsze jest takie oczywiste. Słuchawki mają więc sporo atutów, ale też kilka wad, o czym za chwilę.

Zacznijmy od zalety, czyli mocnych, gęstych, głębokich i wibrujących niskich tonów. Nie spodziewałem się takiego dociążenia w słuchawkach ze stosunkowo niewielkimi przetwornikami, bo IE 300 mogą pochwalić się naprawdę konkretnym zejściem w subbas i masywnym midbasem. Dół jest obfity, miękki, ale jeszcze nie jest generowany w niestrawnych ilościach. Mimo gładkiego i nasyconego charakteru basu, dobrze słychać też zróżnicowanie instrumentów. Fakturowość nie jest co prawda priorytetowa, słuchawki nie brzmią analitycznie, ale mimo zaakcentowanych niskich rejestrów, nie są one zlaną papką. Bas nie należy może do najszybszych, ale nie muli – uderza szybko i mocno, trzyma tempo, więc nogi zaczynają mimowolnie wystukiwać rytm utworów. Nie wychwyciłem też problemów z kontrolą niskich tonów, nawet w mocno basowych i szybkich numerach dół się nie zlewał i nie dudnił. Ponadto repertuar nie ogranicza się jedynie do muzyki rozrywkowej, nadal nieźle słucha się żywych instrumentów w spokojniejszych gatunkach, ale moim zdaniem słuchawki rozwijają skrzydła w elektronice, rapie, muzyce popularnej itd.

Pasmo średnie nie jest zupełnie wycięte. Bas nie przytłacza środka, ale słychać, że to niższy zakres pasma jest mocniejszy, bo wyższa średnica jest lekko złagodzona. Z tego powodu słuchawki brzmią miękko, gładko i przede wszystkim ciepło. Nie ma mowy o agresji czy wyostrzeniu – IE 300 są nadzwyczajnie przyjemne w odbiorze. To słuchawki „bezpieczne”, które raczej nikogo nie zmęczą. Muszę przyznać, że wolę jaśniejsze, bardziej zarysowane, twardsze i konturowe brzmienie, ale nie odebrałem jeszcze IE 300 jako słuchawek zamulonych, przesadnie wygładzonych czy zgaszonych. Pasmo średnie było nadal bezpośrednie, wokale nie ginęły zupełnie w tle. Można już jednak mówić o pewnym woalu, malutkiej mgiełce przykrywającej dźwięk. W tym przypadku nie uważam tego za wadę, bo dzięki temu słuchawki są muzykalne, relaksujące lub angażujące, w zależności od muzyki. Traci na tym trochę szczegółowość, bo mimo że rozdzielczość jest wysoka, to IE 300 nie pozwolą raczej na wychwycenie najdrobniejszych smaczków, ale w końcu nie o to w ich przypadku chodzi.

O ile bas robi wrażenie, a średnica nie zawodzi, to góra pasma mogłaby być lepsza. To moim zdaniem pięta achillesowa opisywanych słuchawek, bo sopran nie jest tak rozciągnięty, jakby się chciało i ma dość cyfrowy charakter. Szkoda, że góra nie pnie się wyżej, nie brzmi klarowniej i bardziej metalicznie. Mamy do czynienia z sytuacją, gdy talerze perkusyjne czy smyczki są trochę za miękkie, lekko szeleszczące lub skrzące się. Góra nie jest ostra, bo mowa jednak o roll-offie w najwyższych oktawach, ale jej kontrola mogłaby być lepsza. Wysokie tony nadal nieźle kontrują bas, ciągle przyzwoicie doświetlają muzykę, więc brzmienie nie jest jeszcze przyciemnione. Przekaz budzi jednak uzasadnione wątpliwości. W mojej ocenie bas oraz średnica brzmią jak przystało na słuchawki z wyższej półki, ale góra jest raczej konsumencka – tego typu brzmienie kojarzy mi się ze słuchawkami mobilnymi Sennheisera i nie tylko. To nowocześnie brzmiące, łagodne i efektowne wysokie tony, które pewnie nie zawiodą fana muzyki popularnej, elektroniki lub rapu, ale mogą rozczarować gustujących w spokojniejszych gatunkach muzycznych, osób szukających naturalnej góry.

Scena dźwiękowa jest szeroka. Korzystałem z kabla 3,5 mm z zestawu, a i tak byłem pod wrażeniem separacji kanałów, bo muzyka jest mocno rozciągnięta na boki. Dobre wrażenie robi też wysokość sceny, bo instrumenty są pozycjonowane zarówno poniżej, jak i powyżej linii uszu. Gorzej wypada głębia, bo mniej dzieje się w płaszczyźnie przód-tył – niektóre dźwięki pojawiają się w okolicach ramion, ale nie ma wrażenia, jakby muzyka otaczała słuchacza. W skrócie scenę można więc określić jako poziomą elipsoidę. Co ciekawe, mimo basu wypełniającego jej zakamarki, separacja dźwięków jest bardzo dobra – nic się ze sobą nie zlewa, a pomiędzy instrumentami słychać sporo swobody, czyli napowietrzenie jest całkiem niezłe. Holografia także robi wrażenie – instrumenty nie są tak trójwymiarowe, jak w multiarmaturach lub hybrydach, ale nie sprawiają wrażenia zupełnie płaskich lub punktowych. Przestrzeń jest więc znakomita, jak na małe słuchawki z pojedynczymi i niewielkimi przetwornikami dynamicznymi.

Sennheiser IE 300 – porównanie z FiiO FD5 i innymi modelami
FiiO FD5 brzmią inaczej od IE 300. Wprawdzie oba modele są efektowne i muzykalne, ale jest to realizowane na dwa sposoby. Gdy IE 300 są basowe i zagęszczone, a przy tym ocieplone, to FD5 są klarowniejsze, chłodniejsze i bardziej V-kują. Moim zdaniem IE 300 generują więcej basu, który jest masywniejszy i wolniejszy, a także bliżej prezentują pasmo średnie, szczególnie jego niski zakres. Z kolei FD5 mają bardziej neutralną średnicę, ale prezentują ją bardziej z dystansu, bo więcej do powiedzenia mają skraje pasma. Słychać też, że górne rejestry w FD5 są mocniejsze, sopran jest rozciągnięty, klarowny i bardziej precyzyjny – moim zdaniem pod tym względem FD5 wygrywają z IE 300. Z kolei Sennheisery brzmią szerszej, podczas gdy FD5 stawiają na głębię przekazu. Warto pamiętać, że FD5 posiadają wymienne filtry, a te alternatywne są cieplejsze i bardziej średnicowe, ale moim zdaniem model FD5 brzmi lepiej w domyślnej konfiguracji.

Które słuchawki są lepsze? To zależy. Jeśli wolimy łagodniejszą górę, więcej ciepła, masywniejszy subbas i średni bas, to gładko, soczyście i miękko brzmiące IE 300 wyjdą na prowadzenie. Fani podkreślonych skrajów pasma, trochę spokojniejszego basu i klarowniejszej góry pasma postawiają jednak znak wyższości przy FD5. Sam nie wiem, które słuchawki wolę – podoba mi się zarówno gęsty i ciepły charakterek IE 300, jak i bardziej wyrazisty i krystaliczny dźwięk FD5. Oba modele nie rozczarowują też ergonomią, ale FD5 wygrywają funkcjonalnie. Przyznaję jednak, że dobre wysokie tony są dla mnie ważne, stąd w ostatecznej konfrontacji prawdopodobnie wybrałbym model FD5. Dokanałówki FiiO wymagają jednak konkretnej synergii, może zdarzyć się, że góra pasma będzie za ostra, trochę się pogubi. IE 300 są pod tym względem mniej wymagające, bo po prostu generują mniej wysokich tonów.

Nowsze FiiO FH5s trudno porównać ze względu na to, że można je przestrajać wbudowanym korektorem, który pozwala uzyskać mniej lub bardziej masywne czy też jasne brzmienie. Jednak sumarycznie FH5s to słuchawki mniej basowe i brzmiące jaśniej, bo to jednak konstrukcja hybrydowa. Słychać to po mocniejszym zarysowaniu wyższej średnicy i góry pasma – tutaj nie ma krzty woalu, brzmienie jest wyraziste i bezpośrednie. IE 300 przy FH5s brzmią ciemniej, cieplej, bardziej gładko i miękko. Nie uważam wprawdzie, że FH5s to słuchawki ostre, ale w górze pasma tego modelu słychać pewne braki w kontroli, niemniej całościowo sopran jest i tak lepszy od tego z IE 300. Nie można też zapomnieć, że FH5s mają modularne wtyczki, wbudowane suwaki do przestrajania słuchawek, a są przy tym trochę tańsze od IE 300. Znowu najważniejsze jest jednak brzmienie – głęboki bas i spokojny przekaz zagwarantują IE 300, a FD5 będą bardziej neutralne, uniwersalne i bezpośrednie.

Tańsze Meze Rai Solo także brzmią ciepło i dość masywnie, ale generują mniej dołu i nie wyciągają takiego subbasu, ale za to brzmią twardziej, bardziej konturowo od gładkich i stosunkowo miękkich IE 300. Pod względem sceny dźwiękowej słychać dużą przewagę Sennheiserów, brzmiących wyraźnie szerszej i z większym napowietrzeniem. W bezpośrednim porównaniu Rai Solo brzmią mocniej w głowie, gdy IE 300 wyciągają muzykę jakby poza nią. Z kolei dużo tańsze Moondrop Starfield to także ciepłe, soczyste i muzykalne słuchawki, ale w tym porównaniu IE 300 także generują większy bas, brzmią bardziej energicznie i efektownie. Moim zdaniem słychać, że IE 300 to słuchawki z wyższej półki.

Z kolei w konfrontacjach z Campfire Audio Dorado 2020 i Vega 2020 można wychwycić przewagę jakościową dokanałówek amerykańskiego producenta – oba modele mogą pochwalić się lepszą górą pasma, bardziej zróżnicowanym basem i ogólnie mniej wygładzonym charakterem. Dlaczego w ogóle porównuję ze sobą tak różnice wycenione modele? Ponieważ IE 300 to jednak jakby tańsza alternatywa dla Dorado 2020 czy Vega 2020 – założenia są podobne, prym również wiedzie rozrywka, a IE 300 cechują się korzystniejszą relacją jakości do ceny. IE 300 kosztują przecież 1400 zł, gdy słuchawki Campfire Audio to koszt kolejno 5000 zł i 4000 zł. W takim kontekście okazuje się, że IE 300 wcale nie są takie drogie. Nie, to jeszcze nie „to”, ale bawiłem się dobrze zarówno z Dorado 2020 w uszach, jak i Sennheiserami IE300.

Sennheiser IE 300 – synergia
IE 300 mogą wymagać pewnej synergii, ale nie są pod tym względem wybiórcze. Moim zdaniem łączenie ich z mocno ciepłymi, basowymi źródłami mija się z celem – słuchawkom nie brakuje niskich tonów czy ciepła, ale może przydać się im trochę więcej góry. Z tego powodu wolałem je z FiiO M11 Plus LTD niż z FiiO M15, preferowałem adapter FiiO BTR5 zamiast Qudeliksa-5K, a Cayin N3Pro brzmiał lepiej z IE 300 w jaśniejszych konfiguracjach, czyli z wyjścia 4,4 mm lub w trybie Ultra Linear.

Z drugiej strony warto wiedzieć, że neutralne lub jasne źródło potęguje cyfrowość góry, co nie każdemu może się spodobać. Stąd np. syntetyczny charakter sopranu był mniej ewidentny w połączeniu z adapterem Qudelix-5K, a łatwiej było go wychwycić w przypadku FiiO BTR5. Same słuchawki nie są też wyjątkowo czułe na charakter źródła i brzmią podobnie na różnych sprzętach, więc jeśli nie zależy nam na mocniejszym sopranie, to nie trzeba się tym przejmować.

Nie trzeba też martwić się o moc. W adapterach oraz odtwarzaczach muzyki czy przenośnych DAC/AMP-ach wystarczył niski poziom podbicia, a słuchawki brzmiały mocno i donośnie. Na szczęście szum także nie dawał się we znaki. To kolejny atut IE 300 i przy okazji argument za wyborem słuchawek dynamicznych, bo multiarmatury oraz hybrydy są często dużo bardziej wybiórcze pod względem czystości sygnału, gdy IE 300 to w praktyce słuchawki typu „podłącz i słuchaj”.

Sennheiser IE 300 – okablowanie
Po przesłuchaniu słuchawek na standardowym kablu, postanowiłem sprawdzić alternatywne przewody. Uznałem, że kable hybrydowe, srebrne czy posrebrzone mogą dać ciekawe efekty – np. rozciągnąć sopran, mocniej zarysować brzmienie czy spłycić bas, wedle potrzeby. Niestety okazało się, że… kabla nie da się wymienić na inny. Gniazda MMCX są po prostu za głęboko w obudowach, nie udało mi się w nie wpiąć żadnego innego przewodu. Z tego powodu nie mogłem sprawdzić jak słuchawki brzmią w połączeniach zbalansowanych.

Może to nie nowość, bo nie miałem wcześniej kontaktu ze dokanałówkami Sennheisera wyposażonymi w gniazda MMCX, ale uważam, że coś takiego absolutnie nie powinno mieć miejsca. Niemiecki producent spowodował, że popularny standard przestał być uniwersalny, zmuszając do zakupu dedykowanych kabli lub przewodu stworzonego specjalnie z myślą o opisywanych słuchawkach. Z tego powodu nie da się też łatwo rozwiązać opisywanego wcześniej problemu efektu mikrofonowego.

Podsumowanie

Sennheiser IE 300 mają sporo zalet. Mimo tworzyw sztucznych, wykonanie jest bez zarzutu, a podoba mi się także wzornictwo. Konstrukcja przekłada się też na świetną ergonomię, bo słuchawki są drobne i ciepłe w dotyku. Podobać mogą się także zausznice z drucikami. Wrażenie zrobiło na mnie także muzykalne brzmienie – soczysty, gęsty i energiczny bas to atut modelu IE 300. Doceniłem też fakt, że środek nie jest zupełnie wycięty, ma gładki, barwny i miękki charakter. Na pochwałę zasłużyła także nadzwyczajnie szeroka scena dźwiękowa.

Słuchawki mogły jednak być lepsze – góra brzmi cyfrowo i nie jest tak rozciągnięta, jak powinna. Kabel niestety mikrofonuje, a do tego nie można go łatwo wymienić. Zastosowano standardowe gniazda MMCX, które mają dodatkowe kołnierze, co uniemożliwia wymianę kabla na inny niż oryginalny lub dedykowany. Jest szansa, że to wypadek przy pracy, ale obawiam się, że dokonano tego celowo. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim i nie ukrywam, że jestem bardzo niezadowolony – IE 300 niepotrzebnie ograniczają użytkownika.

W chwili pisania tego testu Sennheiser IE 300 kosztują 1369 zł. Dobrze mi się z nich korzystało i z przyjemnością słuchało – jeśli szukamy basowych, muzykalnych dokanałówek, to powinniśmy być zadowoleni. Gdy jednak selektywna, rozbudowana i precyzyjna góra ma dla nas duże znaczenie, to IE 300 mogą nie sprostać zadaniu. Gdyby słuchawki były trochę tańsze, nie kręciłbym nosem. Z drugiej strony wyższa cena jest typowa dla Sennheisera, a słuchawki i tak nie są skandalicznie drogie, więc gdy lubimy basowe brzmienie, zakup może być udany. W innym wypadku lepiej zainteresować się FiiO FD5.

Zalety:
+ niezłe wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ estetyczne wzornictwo
+ dobra ergonomia
+ przyzwoite tłumienie
+ łatwe w napędzeniu i synergiczne
+ wzmacniany kabel
+ basowe, soczyste, ciepłe i muzykalne brzmienie
+ mocna separacja kanałów

Wady:
– utrudniona lub niemożliwa wymiana kabla
– efekt mikrofonowy
– sztucznie brzmiąca i nierówna góra pasma

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj