Shanlinga nie raz już gościliśmy na naszych łamach, ale do tej pory były to testy odtwarzaczy. Tym razem, dzięki uprzejmości firmy Audeos, przyszedł czas na słuchawki dokanałowe, a dokładnie na flagowy model ME700, wyceniany na 2749 złotych.

To konstrukcja hybrydowa, w której wykorzystano aż po pięć przetworników na każdą słuchawkę – cztery armaturowe, po dwa odpowiadające za tony średnie i wysokie, oraz jeden dynamiczny, którego membrana została pokryta złotem w celu minimalizacji zniekształceń. Czy wejście na rynek słuchawek i starcie z konkurencją okazało się dla Shanlinga udane?

Wyposażenie


Shanling ME700 docierają do nas w bardzo dużym kartonie jak na słuchawki dokanałowe. Z wierzchu znajduje się nasuwka w niebieskim kolorze, który zmienia swój odcień w zależności od kąta padania światła. W połączeniu z umieszczoną na środku nazwą modelu oraz logiem producenta, prezentuje się to bardzo przyjemnie dla oka i od razu mówi, że kupiliśmy produkt z wyższej półki.

REKLAMA
final

Po jej ściągnięciu zostaje nam w rękach już właściwe pudełko pokryte wzorem przypominającym skórę oraz ze złotym logiem Shanlinga, czyli ciągle klasowo. Po uchyleniu wieczka, widzimy słuchawki wpasowane w zabezpieczającą piankę i odchodzący od nich kabel, który kryje się specjalnej wnęce przykrytej stonowanym kartonikiem, co jest dość powszechną praktyką w tym budżecie, gdyż pomaga to w prezentacji słuchawek. Jednak w przeciwieństwie do wielu konkurentów, tu nie podnosimy pianki ochronnej, by dostać się do akcesoriów. Te są umieszczone w bocznej wysuwanej szufladce, co wyraźnie wywołuje efekt „wow”. Wszystko jest ładnie wpasowane w swoje miejsce i opisane, tak że od razu człowiek myśli dlaczego inni nie robią tego w ten sam sposób. W skład wyposażenia wchodzą:

  • cztery rodzaje silikonowych nakładek w rozmiarach S, M oraz L – Vocal, Sound Stage, Bass, Balanced,
  • przejściówka z balansu 2.5 mm na 4.4 mm,
  • przejściówka z balansu 2.5 mm na standardowe złącze słuchawkowe 3.5 mm,
  • czyścik do słuchawek,
  • skórzane etui.

Jak widać, jest bogato – dwanaście nakładek w różnym stopniu wpływających na brzmienie plus jedna od razu założona na słuchawki (wersja Balanced), do tego przejściówki na wszystkie potrzebne formaty wykorzystywane przy dokanałówkach. Wskazują one, że kabel jaki znajduje się we wnęce, ma zbalansowany wtyk o rozmiarze 2.5 mm. Etui jest oczywiście bardzo dobrze wykonane, z równymi przeszyciami i nie rzucające się w oczy.

Przy takim zestawie dobrze byłoby jednak zobaczyć może także i jakieś pianki, by mieć pełne obłożenie wszelkich możliwych opcji, ale i tak ciężko tu znaleźć cokolwiek, co by mogło budzić wątpliwości czy wywoływać poczucie niedostatku. No, może przejściówki mogłyby być nieco bardziej elastyczne, ale to tyle.

Wykonanie


Kopułki Shanlingów ME700 są wykonane z medycznej żywicy, a ich kształt jest nadawany w procesie druku 3D. Jest on ergonomiczny i przeznaczony do noszenia słuchawek z kablem prowadzonym za uchem. Mimo zastosowania aż pięciu przetworników na stronę, jest to bardzo smukła konstrukcja, lekko leżąca w uchu i bardzo dobrze wyprofilowana, z przyjemnymi zaobleniami zapewniającymi komfort przy dłuższych sesjach odsłuchowych. Co prawda kopułki nie są nadzwyczaj płaskie i nieco wystają z uszu, ale są na tyle dobrze wpasowane w małżowinę ucha, że można w nich leżeć na boku bez uczucia dyskomfortu. Nie znajdziemy tu również żadnych otworów, jedynie w górnej części gniazdo MMCX do podpinania kabla, ale i ono zostało gładko wpasowane w powierzchnię słuchawek, by nie zaburzać ich linii.

Tulejki są pozłacane, podobnie jak membrana przetwornika, ale zdecydowanie najwięcej uwagi przykuwa zewnętrzna część obudowy. Przypomina ona czarny marmur ze srebrnymi żyłami i nadrukowanym złotym logo producenta, co wygląda nie tylko świetnie, ale jest też indywidualnie wykonane dla każdej jednej kopułki, więc nie znajdziemy dwóch identycznych wizualnie par ME700.

Przewód to czarna, elastyczna i miła w dotyku skrętka, na którą składa się osiem żył srebra dostarczanego przez Neotech. Całość jest zapleciona w sposób równy, bez żadnych uchybień, co w połączeniu z dobrze dobraną izolacją sprawia, że kabel niechętnie się plącze, ale dobrze układa, i nie przenosi efektu mikrofonowego w trakcie normalnego użytkowania. Od wtyków MMCX, wyraźnie oznaczonych literami wskazującymi stronę, na przewodzie jest kilkucentymetrowej długości prowadnica zakończona drobnymi metalowymi klamrami, dzięki czemu całość dobrze trzyma się za uchem i wygląda estetycznie. Od splitera ze stali nierdzewnej odchodzi dopasowany suwak do skracania luźnych odcinków kabla, a oba te elementy dobrze komponują się estetycznie z wtykiem zbalansowanym 2.5 mm.

Pod względem tłumienia dźwięków otoczenia, jest dobrze, ale nie wybitnie. Dobrze dlatego, że kopułki są ergonomicznie dopasowane do ucha, dzięki czemu skutecznie uszczelniają od zewnętrznych hałasów, a nie wybitnie z powodu niezbyt długich tulejek, przez co unikamy głębokiej penetracji ucha. I choć ogranicza to izolację, to bardzo pozytywnie wpływa na komfort, szczególe że Shanling nie poszedł za daleko, gdyż za krótkie tulejki powodują problemy z właściwym dopasowaniem do ucha, a tutaj długość dobrana jest praktycznie idealnie.

Brzmienie


Źródła wykorzystane podczas testów: AudioQuest DragonFly Red, iBasso DX160, Qudelix-5K, Samsung Galaxy S10e, Shanling M0, Shanling Q1, Shanling M6, xDuoo X3 II, xDuoo XD05 Plus.

Tony niskie są bardzo dynamiczne, z wyraźnym akcentem na subbasie, a podbicie rozciąga się do 50-60 Hz, po czym zaczyna łagodnie opadać, nie przytłaczając swoją obecnością. Mamy więc wyraźne uderzenie i dobre nasycenie niskich dźwięków, ale przy tym muzyka zachowuje czystość oraz naturalność, dodatkowo pogłębioną dzięki prawidłowej barwie instrumentów. Shanling bardzo dobrze oddaje wielopoziomowość basu, którego kolejne warstwy są wyraźnie odseparowane od siebie nawzajem, bez problemu pozwalając śledzić każdą ścieżkę osobno, a przy tym nie odrywając ich od siebie, dzięki czemu słuchawki zachowują wysoką muzykalność. Wybrzmiewanie dźwięków nie jest przy tym nadzwyczaj długie, ME700 bardziej stawiają na żywiołowość, dodając muzyce energii, ale nie jest to dół przesadnie ściśnięty czy kliniczny w swojej szybkości. Cechuje się on dużą uniwersalnością, sprawnie wpasowując się właściwie w każdą muzykę. Czy będzie to klasyka, pop czy metal, za każdym razem ME700 wciągają w odsłuchy swoim strojeniem.

Tony średnie zostały delikatnie ocieplone, o nieco dłuższym wybrzmiewaniu i spokojniejszym charakterze niż bas. Mają w sobie dużo gładkości oraz naturalności, ale bez przesadnego rozciągania dźwięków. Dzięki temu znów mamy dużą uniwersalność, gdyż bardzo sprawnie oddają one zarówno żywe instrumenty, ich fakturę i wibracje niesione przez trącanie strun czy akustykę samych instrumentów, jak i brzmienia syntetyczne, generowane na syntezatorach. Ze względu na delikatne cofnięcie średnicy, można dostrzec drobny ubytek na głębi dźwięków z tej części pasma. O ile poszczególne tony są oddane w sposób pełny i angażujący, to gdy pojawia się ich więcej, zdają się one operować trochę zbyt blisko siebie. Co prawda nie zlewają się, ale też nie ma tu takiej swobody jak na basie, co jest równoważone lekkim czarowaniem dźwiękami w tej części pasma. Podbarwienie nie jest duże, ale słyszalne i przyjemne dla ucha.

Wokale są nieco słodkie, niemęczące, a przy tym wyraziste. Postawione są nieco przed linią instrumentów, odpowiednio intymne, ale nie próbują grać w głowie, trzymając się jednak blisko ucha. Zachowują dużą naturalność, ale z lekkim wskazaniem na wokale wyżej prowadzone, szczególnie kobiece, które są przekazywane z odpowiednią dawką blasku, aczkolwiek z dala od nadmiarowych sybilantów, sprawnie balansując pomiędzy przyjemnością z odsłuchów a przejrzystością. Z kolei niskie głosy męskie są poprowadzone trochę za grzecznie – za dużo w nich gładkości by mogły przekazać całą drzemiącą w nich siłę, choć zachowują prawidłową barwę i są bardzo czytelne.

Tony wysokie, podobnie jak średnica, są gładkie, wręcz delikatnie stonowane, ale nie pozbawione blasku i dynamiki, co jest dość standardowym strojeniem u Shanlinga, czy to w słuchawkach, czy w ich odtwarzaczach. Soprany ciągną się wysoko i bez nerwowości, sprawnie przekazując niuanse instrumentów. Nie jest to przy tym składowa pasma, która w jakikolwiek sposób próbuje dominować nad resztą dźwięków. Częściej stanowi dopełnienie reszty muzyki niż wychodzi do przodu jako główna gwiazda. Nawet w przypadku koncertów skrzypcowych pojawienie się w tle wiolonczeli od razu przygasza główny instrument. Podobnie ma się sprawa z talerzami perkusji, które są żywe, z dobrą teksturą oraz wybrzmiewaniem, ale z reguły chowają się nieco w tle za gitarami czy bębnami, swoją prawdziwą twarz pokazując głównie w solówkach. To zdecydowanie dobre strojenie do długich odsłuchów, bo te praktycznie nie męczą, ale jednak czasami chciałoby się czegoś bardziej wyeksponowanego.

Szczegółowość jest bardzo dobra, ale nie nachalna. Choć dźwięki są nieco wygładzone, to ciągle pozostają bardzo czytelne, a wyłapywanie mikrodetali z muzyki nie stanowi wielkiego wyzwania, gdyż wszystko mamy w zasięgu ręki. Szczegóły są sprawnie wtopione w dźwięki, nigdy nie wybijają się na pierwszy plan, ale zawsze są obecne. Przy czym podobnie jak w przypadku odtwarzacza Shanling M6, tak i przy słuchawkach ME700 ta gładkość, szczególnie w połączeniu z żywiołowym basem, odciąga słuchacza od analitycznych odsłuchów.

Scena jest dobrze poukładana i odpowiednio rozbudowana. Sięga na tyle daleko, by czuć swobodę i powietrze pomiędzy instrumentami, ale nie sprawia wrażenia nadmiernie rozdmuchanej. Pierwszy plan jest lekko odsunięty od centrum głowy, co od razu dodaje do muzyki większej ilości powietrza, a kolejne warstwy są wyraźnie rysowane, ale nie mamy wrażenia ich oderwania od siebie nawzajem, dzięki czemu całość jest spójna i wsparta przez wyczuwalną głębię. Pozorne źródła dźwięku są duże i pulsujące, ale taka efektowność delikatnie rozmywa holografię. O ile nie ma problemu z rozłożeniem lokalizacji na strony lewą i prawą, to już bardziej precyzyjne umieszczenie instrumentów jest trochę trudniejsze w porównaniu do niektórych konkurentów z tego budżetu.

Warto również wspomnieć o wpływie dołączonych do zestawu nakładek na brzmienie ME700. Zmiany są zauważalne, ale nie zrobią z Shanlingów innych słuchawek, pozostawiając ich główne cechy na miejscu.

Tipsy w wersji Vocal, zgodnie ze swoją nazwą eksponują wokale, przy czym głównie dotyczy to głosów prowadzonych wyżej, a więc nie tych, gdzie pomoc by się przydała. Będzie to jednak ciekawy wybór na cieplejszych odtwarzaczach, by doświetlić wyższą średnicę. Dodatkowo można również zauważyć lekkie podbicie basu, więc to dobra opcja dla osób lubiących granie skrajami.

Nakładki Sound Stage z kolei powiększają wrażenie napowietrzenie sceny, co jest uzyskiwane przez mocniejsze zaakcentowanie tonów wyższych. Co prawda rozjaśnia to brzmienie i nieco zuboży bas, ale dobrze spisuje się w elektronice.

Silikony z grupy Bass dają natomiast dokładnie odwrotny efekt. Nie tylko zwiększają ilość dolnych tonów i lekko tonują górę, ale również rośnie nasycenie dźwięków i ilość ciepła. Nie jest to nachalne, ale podnosi rozrywkowość samych słuchawek, mocniej akcentując uderzenia na dole i wydłużając czas ich wybrzmiewania.

Ostatnie w kolejce nakładki Balanced są oczywiście najbardziej zbalansowane i starają się równo rozłożyć akcenty w całej długości pasma. Z tego względu to właśnie na nich odbywały się odsłuchy podczas pisania niniejszego tekstu.

Synergia ze źródłami jest dość łatwa, ale ME700 są wrażliwe na wszelki szum wydobywający się ze źródła, co przy cichych odsłuchach potrafi skutecznie popsuć zabawę. Lubią one także dostać więcej prądu, gdyż z telefonu wyraźnie rozmywa się bas, a to przez źle wysterowany przetwornik dynamiczny. Natomiast pod względem strojenia opisywane Shanlingi są bardzo mało wymagające – od ciepłego Shanlinga M0, po zwarte granie xDuoo XD-05 Plus, ME700 nie sprawiały żadnych problemów, a jedyna niedogodność pojawia się przy słabszych źródłach, gdy właśnie zmniejsza się kontrola w niskich rejestrach.

Wśród odtwarzaczy, które zapewne najczęściej będą docelowymi “grajkami” dla tych słuchawek, czyli Shanling M6 czy iBasso DX160, to M6 okazał się lepszym towarzyszem. Mimo pozornie słabszego dopasowania przez wygładzony dźwięk z obu stron, wysoka dynamika skutecznie eliminowała wszelkie potencjalne niedogodności, a głębia oferowana przez odtwarzacz dobrze komponowała się ze sceną ME700. To właśnie braki w przekazaniu głębokości sceny na DX160 sprawiły, że nie można było ze słuchawek wycisnąć wszystkich soków.

Ze względu na szybki, nieco jaśniejszy dźwięk xDuoo XD-05 Plus i AudioQuesta Dragonfly Red, oba złapały bardzo dobrą synergię z ME700. Ich strojenie w udany sposób przeplata się z Shanlingami, tworząc angażujący i naturalny dźwięk o dużej przestrzeni. I choć na popularnym Redzie jest ona nieco mniejsza, to ciągle czuć w niej swobodę oraz lekkość.

Za nimi był Qudelix-5K ze swoim nieco bardziej neutralnym graniem z lekką nutą ciepła. Tutaj nie ma już aż takiej ekscytacji w brzmieniu jak w wyżej wymienionych DAP-ach i przenośnych przetwornikach, ale wnosił on nieco spokoju do muzyki, przez co Shanlingi grały w sposób mniej żywiołowy, a bardziej emocjonalny, ciągle oferując jednak dużą przyjemność z odsłuchów.

Co ciekawe, pod względem dopasowania brzmienia i mocy, lepiej z tanich odtwarzaczy wypadł xDuoo X3 II niż Shanling M0 i Q1, ale za mocą xDuoo poszedł też wyraźny szum z sekcji wzmacniającej.

Pod względem konkurencji, od razu do głowy przyszły mi Dunu DK-2001. Oczywiście, są one tańsze o połowę w porównaniu do Shanlingów, ale obie pary mają ze sobą wiele wspólnych cech i gdyby wyszły spod ręki jednego producenta, byłbym przekonany, że ME700, to po prostu wyższy model. Ot, bardziej zwiewne i gładsze DK-2001 z mocniej rozbudowaną przestrzenią.

Campfire Audio Polaris 2 to z kolei brzmienie bardziej nastawione na rozrywkę, z mocniej podbitym basem i wycofaną średnicą. Granie ME700 jest znacznie gładsze, zrównoważone, co jest szczególnie odczuwalne w wyższych partiach, gdzie Polarisy może nie są ostre, ale dają więcej blasku, który czasami może nieprzyjemnie zaskoczyć.

Jeszcze więcej do powiedzenia w kwestii basu mają Empire Ears Bravado. Jeśli ktoś lubi poczuć niskie tony w trzewiach, to zdecydowanie lepiej sprawdzą się one niż Shanlingi. Przy czym jest to brzmienie bardzo efektowne, uciekające od naturalności – więcej góry, o wiele więcej basu, a mniej średnicy. O ile ME700 są do wszystkiego, to Bravado wymagają odpowiedniego doboru muzyki, ale gdy to się już stanie, mogą okazać się niezastąpione, więc jeśli ktoś dysponuje odpowiednią gotówką, warto mieć oba modele.

Natomiast granie równiejsze niż Shanlingi oferują Shozy Star II. Z mniej podkreślonym basem, nieco większą ilością blasku na sopranach, ale podobnie jak ME700 potrafią one dodać do tego dużą gładkość, nie atakując słuchacza klinicznym brzmieniem. Nie są jednak aż tak żywiołowe i wciągające, bardziej stawiając na realność przekazu.

Jeśli jednak szukamy czegoś typowo analitycznego, oczywiście zostają Etymotic ER-4S: równe, szybkie, bardzo szczegółowe. Nie znajdziemy w nich za to wesołego basu czy rozbudowanej sceny – tu liczy się dokładność. Tak jak Bravado względem ME700 dawały czystą rozrywkę, tak ER-4S dają czysty detal.

Podsumowanie


Shanling ME700 to jedne z najbardziej uniwersalnych pod względem strojenia i wygody słuchawek dokanałowych, z jakich miałem przyjemność korzystać. Wszystko zagrają co najmniej poprawnie, oferując zarówno rozrywkowe brzmienie, jak i dużą naturalność oraz przejrzystość. Ponadto świetnie leżą w uszach oraz są bardzo dobrze wyposażone. Jednocześnie dzięki temu, że to już półka cenowa, gdzie bardziej zaczyna się żonglować strojeniem, a mniej jakością, to nie zabraknie tu ani detali, ani sceny, więc o aspekt techniczny nie musimy się martwić. Jeśli więc ktoś nie ma specyficznych wymagań co do dźwięku, Shanling ME700 są świetnym wyborem w tym budżecie.

Zalety:
+ brzmienie żywe, rozbudowane, a przy tym gładkie i uniwersalne,
+ granie na planie U, z lekko podkreślonymi skrajami, co nie męczy w długich odsłuchach,
+ wysoka szczegółowość sprawnie wtopiona w muzykalność,
+ dobrze poukładana scena,
+ niewymagające tonalnie co do źródła,
+ wygodne,
+ ciekawe estetycznie,
+ świetnie wyposażone.

Wady:
– wyciągają szumy ze źródła,
– ogólna gładkość nie zawsze musi się podobać,
– trochę zbyt stonowane soprany.

Sprzęt dostarczył:

Kod rabatowy kropka5 umożliwia zakup produktów ze sklepu Audeos ze zniżką w wysokości 5%.

REKLAMA
fiio

4 KOMENTARZE

  1. Pytanie spoza tematu, czy radio internetowe (np. teufel 3sixty) może być dobrym źródłem napędzjącym hi endowe słuchawki?

  2. Jeżeli ma dobry układ wzmacniający oraz DAC, to tak, ale najpewniej trzeba by było wyjść na zewnętrzny wzmacniacz przez wyjście liniowe, bo radia nie są projektowane jako klasowe tory pod słuchawki.

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj