Kiedy otrzymujemy do recenzji sprzęt od producenta, z którym nie mieliśmy wcześniej do czynienia, nawet mimo dużego doświadczenia z urządzeniami audio, zawsze pojawia się iskra ciekawości. Jak wypadnie ten model? Czym się wyróżni? Jak będzie się plasował w swoim przedziale cenowym? To tylko część pytań, które naturalnie nasuwają się w takich momentach, tworząc margines niepewności.
Inaczej jest, gdy do naszych rąk trafia produkt od marki, którą znamy już na wylot. Takiej, która nie zawodzi, a jej sprzęty, mimo różnic technologicznych, wyraźnie zawierają to samo DNA. Obcowanie z nimi przypomina czytanie kolejnego tomu powieści ulubionego autora – wiemy, czego możemy się spodziewać, ale wciąż jesteśmy ciekawi kolejnych rozdziałów.
Jedną z takich marek jest bez wątpienia Sivga. Dzięki uprzejmości producenta z Państwa Środka mieliśmy już okazję przetestować cztery modele pełnowymiarowych słuchawek wokółusznych, które doceniliśmy za jakość wykonania, ergonomię oraz muzykalność. Czy najnowszy model, Sivga Anser, podtrzyma dobrą passę swoich poprzedników? Czy odnajdziemy w nim te same cechy, które tak często chwaliliśmy? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć w naszym te(k)ście!
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- kabel 3,5mm > 2x 3,5mm;
- przejściówkę 3,5mm > 6,3mm;
- worek na słuchawki.
Już pobieżny rzut oka na zawartość zestawu pozwala zauważyć, że producent postawił na absolutne minimum, tj. wyłącznie niezbędne akcesoria. Ma to jednak swoje uzasadnienie, ponieważ Anser to jeden z najtańszych modeli w ofercie Sivga, a różnica cenowa w stosunku do droższych konstrukcji jest wyraźna. Dla porównania: SV023 kosztuje około 600 USD, P2 Pro – 550 USD, Luan – 450 USD, natomiast recenzowany Anser jest dostępny za 250 USD. Jego cena pokrywa się z modelem Oriole, co nie jest przypadkiem – oba modele są bliźniacze, z tą różnicą, że Anser to konstrukcja otwarta, a Oriole – zamknięta. W podobnej półce cenowej znajdziemy jeszcze nowy model Robin, wyceniany na około 200 USD.
Widać więc, że Sivga konsekwentnie rozwija ofertę w bardziej przystępnym segmencie cenowym, zwiększając dostępność swoich produktów. Strategia ta tłumaczy pewne oszczędności w liczbie akcesoriów. Nie jest to zaskoczenie – zawartość zestawu Ansera jest praktycznie identyczna jak w przypadku jego zamkniętego odpowiednika, czyli modelu Oriole.
Choć zawartość zestawu nie jest szczególnie bogata, to akcesoria, które otrzymujemy, są solidnej jakości. Sztywne, teksturowane pudełko sprawia wrażenie trwałego, a dodatkowo widać proekologiczne podejście producenta, który ogranicza użycie plastiku. Woreczek ochronny to standardowy dodatek od Sivga – trudno mu cokolwiek zarzucić, choć warto pamiętać, że nie zapewni on słuchawkom ochrony w bardziej wymagających warunkach, np. podczas transportu w podróży.
Dołączony kabel również zasługuje na pochwałę. Jest on dobrze wykonany, miękki i ma przyjemną materiałową fakturę, co przekłada się na komfort użytkowania. Połączenie z wtykiem jest elastyczne i odpowiednio zabezpieczone. Jedynym elementem, którego mi faktycznie brakuje, jest kabel zbalansowany. Rozumiem jednak, że producent kieruje ten model do innej grupy docelowej – użytkowników, którzy mogą nie dysponować źródłem z odpowiednim wyjściem.
Konstrukcja
Jakość wykonania i zastosowane materiały w modelu Anser to dokładnie to, do czego Sivga zdążyła nas przyzwyczaić w swoich wcześniejszych produktach. Mamy tu klasyczne połączenie drewna i metalu, a poszczególne elementy są doskonale spasowane. Trzymając słuchawki w rękach, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że obcuje się z produktem znacznie przewyższającym swoją półkę cenową.
Podobnie jak w przypadku akcesoriów, także sama konstrukcja stoi na wysokim poziomie. Nie znajdziemy tu nierówności, ostrych krawędzi ani niedokładnych łączeń. Muszle są duże i przestronne, dzięki czemu nawet osoby z większymi uszami nie powinny mieć problemu z ich komfortowym umiejscowieniem. Na szczególną uwagę zasługują pady – miękkie, przyjemne w dotyku i dobrze dopasowane, choć ich długoterminowa trwałość pozostaje kwestią otwartą. W czasie dwutygodniowych odsłuchów nie pojawiły się jednak żadne oznaki potencjalnych problemów.
Jakość wykończenia jest imponująca – drewno, metalowa siateczka maskownic oraz pady tworzą spójną, estetyczną całość. Wszystkie elementy wykończono w satynowym półpołysku, z wyjątkiem maskownic, które subtelnie odbijają światło. Muszle poruszają się płynnie na widełkach pałąka, choć przy obracaniu można usłyszeć delikatny dźwięk tarcia. Mechanizm mocowania wydaje się solidny i trwały. Słuchawki można obracać o 90 stopni w przód i w tył, choć osobiście preferuję konstrukcje, które dodatkowo pozwalają na ich składanie, co zwiększa mobilność.
Regulacja pałąka również zasługuje na pochwałę. Metalowe, półmatowe widełki wysuwają się z odpowiednim oporem, a zakres regulacji jest szeroki. W moim przypadku, ze względu na proporcje głowy, ustawienie na minimum było wystarczające. W czasie testów widełki nie zmieniały pozycji samoczynnie, co świadczy o solidnym mechanizmie blokującym. Pałąk wykończono tym samym materiałem co pady, dzięki czemu pozostaje równie komfortowy w użytkowaniu.
Na spodzie muszli umieszczono dwa gniazda 3,5 mm. Są one perfekcyjnie zlicowane z drewnianą powierzchnią i zapewniają pewne, stabilne połączenie – wtyki wchodzą z satysfakcjonującym kliknięciem i nie ma obawy, że przypadkowo się poluzują.
Podsumowując, Sivga dopracowała jakość wykonania swoich wokółusznych modeli niemal do perfekcji. Anser prezentują się elegancko, są solidne i wygodne w użytkowaniu. Można argumentować, że latem miękkie pady mogą powodować pewien dyskomfort termiczny, ale to cecha większości słuchawek wokółusznych, a nie wada opisywanego modelu. Widać, że obniżenie ceny zestawu odbyło się kosztem akcesoriów – brakuje przewodu zbalansowanego i twardego futerału, ale na szczęście nie wpłynęło to na jakość samej konstrukcji.
Specyfikacja
- przetworniki: 1 przetwornik dynamiczny 50 mm
- pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz
- impedancja: 38 Ω
- kabel: 2x 3,5 mm > 3,5 mm, 200 cm
- masa: ok. 390 g
Brzmienie
Przed rozpoczęciem testów słuchawki przeszły proces wygrzewania trwający co najmniej 100 godzin, a dodatkowo były dalej „dogrywane” przez kilkanaście godzin w trakcie pisania recenzji. Opis brzmienia został opracowany na podstawie odsłuchów z użyciem standardowego kabla znajdującego się w zestawie. Głównym źródłem dźwięku podczas testów były DAP-y Cayin N6 III oraz HiBy R6 2020.
Bas
Już od pierwszych utworów słychać, że Sivga Anser zostały zestrojone w kierunku ciepłego, naturalnego i muzykalnego brzmienia, które jednocześnie zachowuje sporą dawkę energii i angażu.
Dolne pasmo jest wyraźnie podbite, ale nie w sposób, który przesuwałby charakterystykę dźwięku w stronę mocno basowego, dominującego grania. Przetwornik działa responsywnie i sprężyście reaguje na zmiany w utworach, dzięki czemu bas pozostaje kontrolowany – nie zalewa innych pasm ani nie zamula dźwięku. Podbicie ma raczej charakter akcentujący i delikatnie koloryzuje brzmienie, nadając mu muzykalności, ale bez przesady, która mogłaby zaburzyć balans tonalny. Warto też pamiętać, że mamy tu do czynienia ze słuchawkami otwartymi, gdzie uzyskanie mocnej podstawy basowej jest trudniejsze, zatem tym bardziej należy docenić jakość tego zakresu w Anser. Całościowo bas można określić jako bezpieczny, ale jednocześnie nienudny i lekko podkoloryzowany.
W większości gatunków dodatkowy akcent w dole pasma przekłada się na przyjemniejszy odbiór muzyki, ale nie odbiera słuchawkom uniwersalności. Najlepiej sprawdzają się one w muzyce popularnej, która często nastawiona jest na rozrywkowy charakter brzmienia, a w takim repertuarze lekkie podbicie basu działa wyjątkowo dobrze. Jednocześnie trudno mi wskazać gatunek, w którym Anser sprawdziłyby się wyraźnie gorzej. Jeśli miałbym wybierać, zapewne byłyby to mocno basowe odmiany muzyki elektronicznej, takie jak dubstep czy trap, gdzie klasyczne strojenie w kształcie litery “V” często przynosi lepsze efekty. W tych przypadkach może brakować głębszego, bardziej masywnego dołu, ale to już naturalna cecha konstrukcji otwartej – fani potężnych subbasów powinni raczej skierować się w stronę słuchawek zamkniętych.
Podczas odsłuchów testowałem nie tylko muzykę popularną, ale także hip-hop, rap, rock, metal i R&B. Bez większych niespodzianek – w każdym z tych gatunków Anser sprawdziły się dobrze.
Jeśli chodzi o rozkład akcentów w basie, największy nacisk położono na środkowy zakres dolnych częstotliwości, czyli midbass. Zejście w stronę subbasu jest dobre i nie ma tu drastycznych braków, jednak przez otwartą konstrukcję siłą rzeczy tracimy nieco jego masy, co przekłada się na lżejszy, bardziej naturalny charakter brzmienia. Było to dla mnie bardziej odczuwalne w muzyce elektronicznej niż w dubstepie czy trapie, ale wpływ na to miał konkretny utwór – im bardziej oparty na subbasie, tym mocniej można odczuć jego niedobór, chociaż dzieje się to raczej w bezpośrednim zestawieniu z subbasowymi słuchawkami zamkniętymi. Bez takiego bezpośredniego porównania na owy brak mógłbym nie zwrócić uwagi.
Średnica
Dolna i środkowa średnica w Sivga Anser są wycofane względem tonów niskich, co jest wyraźnie słyszalne. Zaskakujące jest jednak to, że nie stanowi to jednoznacznej wady – ani dla samej średnicy, ani dla ogólnego charakteru brzmienia. Po pierwsze, bas ma dość twardy charakter, dzięki czemu nie ma tendencji do przykrywania tego zakresu. Po drugie, samo wycofanie średnicy działa wręcz korzystnie, ograniczając potencjalne niepożądane ingerencje niskich tonów.
Co więcej, średnica nie jest skompresowana. Wręcz przeciwnie, jest dobrze rozciągnięta i ma przestrzeń, by w pełni wybrzmieć. To jeden z mocnych atutów opisywanych słuchawek. Nawet w przypadku cofniętych męskich wokali łatwo wychwycić bogactwo faktur i detali. Średnica nie jest może tak intensywna jak w bardziej neutralnych lub analitycznych strojach, ale jej ogólna jakość pozostaje na bardzo dobrym poziomie.
Im wyżej w paśmie, tym więcej światła i przejrzystości. W utworach takich jak Colorblind Chroma Key czy Miami Counting Crows cofnięcie wokali męskich jest wyraźnie słyszalne, jednak wysokie wokale męskie oraz żeńskie mogą momentami zrównać się ilościowo z basem, tworząc z nim kontrapunkt. Oczywiście, balans pasm w dużej mierze zależy od konkretnego masteringu, ale jedno pozostaje niezmienne – średnica brzmi naturalnie i gładko. Nie ma tu krzykliwości ani nierówności w reprodukcji, a instrumenty, choć lekko ocieplone i może delikatnie pogrubione, wciąż zachowują naturalny charakter.
Brzmienie tego zakresu jest też melodyjne, z przyjemną dozą energetyczności. W In Praise of Dreams Jana Garbarka średnica rzeczywiście nabiera pewnego „miedzianego” odcienia, ale jest to rodzaj barwy, który osobiście bardzo mi odpowiada – tym bardziej, że słuchawki dobrze oddają faktury dźwięków. Podobnie świetnie sprawdziły się w muzyce Nilsa Pettera Molværa, zwłaszcza w utworze On Stream, gdzie podbita podstawa basowa doskonale dopełniała charakterystyczny, wyraźnie zaznaczony dźwięk trąbki.
Pianino również brzmi cieplej, z lekkim stłumieniem i charakterystycznym „miedzianym” nalotem. Ma to swój urok, zwłaszcza gdy instrument wybrzmiewa melodyjnie i płynnie, bez sztucznej sterylności. Pięknie udało się to uchwycić w utworze Poland Ólafura Arnaldsa – klawisze brzmią tam niezwykle przekonująco, a towarzyszące im skrzypce, choć również pokryte wspomnianym ciepłym nalotem, pozostają pełne emocji i naturalnej ekspresji.
Tony wysokie
Tony wysokie kontynuują charakterystykę wyznaczoną przez średnicę. Są nieco pogrubione i mają wielokrotnie przywoływany „miedziany” nalot, jednak nie są nadmiernie stłumione ani przygaszone. Sprawdziłem ich charakter w dwóch testowych utworach – Virus Björk oraz Windowlicker Aphex Twin. W obu przypadkach góra była raczej jasna, czysta, klarowna i dobrze zaznaczona, ale jednocześnie delikatnie ciepła i subtelnie zmatowiona w porównaniu z bardziej referencyjnym sprzętem. Jednocześnie pozostawała dobrze napowietrzona i nieagresywna – nie odnotowałem sybilacji ani ostrych, męczących akcentów.
Szczególną uwagę zwróciłem na utwór Hunter Björk, który często ujawnia nadmierną ekspozycję wysokich tonów, mogącą powodować dyskomfort. Tutaj jednak brzmienie pozostało kontrolowane, muzykalne i przyjemne, nie wywołując zmęczenia nawet podczas dłuższych odsłuchów. Wysokie tony dobrze równoważą się z podbitym dołem, co sprawia, że słuchawki nie brzmią ciemno – określiłbym je raczej jako neutralno-ciepłe.
Podobnie jak cyfrowe sample, talerze perkusyjne czy gitary elektryczne mają nieco wygładzony charakter, ale wciąż wpisują się w ogólny styl strojenia i zapewniają satysfakcjonujące wrażenia z odsłuchu. Mimo że nie są nastawione na maksymalną szczegółowość czy analityczność, to ich prezentacja pozostaje czytelna i dobrze komponuje się z resztą pasma.
Technikalia i synergiczność
Pod względem technicznym Sivga Anser prezentują dobry poziom. Sprawnie oddają zróżnicowane faktury i cechują się dobrą mikrodynamiką. Przetwornik radzi sobie bez problemu z wiernym odwzorowaniem materiału źródłowego, choć wszystkie dźwięki są delikatnie pogrubione, co podkreślałem już wcześniej. Nieco cierpi na tym napowietrzenie, które w pełni ujawnia się dopiero w zakresie tonów wysokich.
Słuchawki dobrze różnicują wielkość źródeł pozornych – potrafią brzmieć zarówno obszernie i obło, jak i punktowo i precyzyjnie. Holografia i budowanie sceny stoją na dobrym poziomie, a ich charakter można określić jako kameralny, co dobrze współgra z ogólną sygnaturą dźwięku. Scena budowana jest głównie w szerokości, a dźwięki rozmieszczone są na dwóch, maksymalnie trzech planach. Najbliższy z nich znajduje się tuż przy uszach słuchacza (często to właśnie tam umiejscowione są wokale, choć zależy to od masteringu utworu), a najdalszy sięga mniej więcej do poziomu ramion. Słuchawki dobrze separują poszczególne warstwy, choć scena w osiach góra-dół oraz przód-tył jest mniej rozbudowana.
Jeśli chodzi o zapotrzebowanie na moc, Sivga Anser nie są wymagające. Testowałem je na Cayin N6 III, zmieniając stopnie wzmocnienia, i nie zauważyłem znaczących różnic w brzmieniu poza oczywistym wzrostem głośności. Biorąc pod uwagę ich przedział cenowy, sprawdziłem je także bezpośrednio na wyjściu audio MacBooka. Nie było problemów z uzyskaniem satysfakcjonującej głośności przy około 70% mocy, a co ciekawsze – brzmienie pozostawało całkiem poprawne. Straciło nieco na szczegółowości, a charakter stał się bardziej V-kowy, ale nadal było dość przyjemne i słuchalne. Myślę, że w sytuacji, gdybym nie miał dostępu do dedykowanego źródła, bez większego problemu mógłbym używać takiego zestawu.
Ze względu na pełnowymiarową konstrukcję słuchawek, postanowiłem sprawdzić je także w torze stacjonarnym, podłączając je do Bursona Playmate Everest. Pierwsze, co usłyszałem, to niestety szum – słuchawki są na tyle czułe, że wyłapują go bez trudu. Dla porównania, na Cayin N6 III często słuchałem na około połowie dostępnej mocy przy średnim wzmocnieniu, natomiast w torze stacjonarnym musiałem ograniczyć się do zaledwie 10–20%. Mimo to brzmienie okazało się całkiem udane – obawiałem się, że podobny charakter obu urządzeń sprawi, że dźwięk stanie się zbyt gładki, ale efekt końcowy był przyjemny, melodyjny i relaksujący.
Sivga Anser vs Quad ERA-1
Quad ERA-1 to również słuchawki otwarte, jednak wykorzystujące przetworniki planarne, w przeciwieństwie do Sivga Anser, gdzie zastosowano dynamiczne. Na tym się jednak różnice nie kończą – kluczowym aspektem jest rozłożenie akcentów w średnicy. W Quadach ciężar brzmienia skupia się w okolicach przełomu dolnej i środkowej średnicy, co sprawia, że męskie wokale nabierają dodatkowej masy, natomiast kobiece stają się bardziej eteryczne i zwiewne.
Quady mają też ogólnie chłodniejsze brzmienie (choć same w sobie nie są zimne, raczej lekko ocieplone) i wyraźnie bardziej napowietrzoną scenę. Sivga Anser prezentują muzykę w sposób gęstszy, bardziej analogowy. Jeśli chodzi o bas, natężenie jest podobne w obu modelach, ale Sivga Anser ukazują go w bardziej nasycony, żywy sposób. Quad ERA-1 schodzą niżej, lecz brzmią chłodniej, twardziej, lepiej separują dźwięki i oferują nieco więcej szczegółowości. Góra w obu modelach jest zbliżona, choć w Anser ma charakterystyczny miedziany nalot.
Mimo że Quady są droższym modelem, nie traktowałbym ich jako rozwinięcie czy naturalnych następców Anser. To dwa różne podejścia do reprodukcji muzyki – Quady są technicznie lepsze, ale to właśnie Anser mogą okazać się bardziej przystępne i relaksujące w odbiorze.
Podsumowanie
Sivga Anser to słuchawki wyjątkowe pod wieloma względami i zdecydowanie warte polecenia. Z pewnością zasługują na uznanie za świetne wykonanie, użycie materiałów kojarzących się z klasą premium oraz bardzo wysoki komfort użytkowania. To model, po który sięga się z przyjemnością – nie tylko do odsłuchu, ale także dla samego kontaktu z ich dopracowaną konstrukcją.
Dodatkową zaletą jest niskie zapotrzebowanie na moc oraz dobre skalowanie wraz ze wzrostem jakości źródła. Pod względem brzmienia oferują one ciepły, analogowy charakter z miedzianym nalotem, dobrze podkreślony (choć umiarkowany) bas, przestrzenną, choć nieco cofniętą średnicę oraz klarowną, ale nie agresywną górę, dzięki czemu całość nie brzmi zbyt ciemno. Jeśli ktoś rozważa wejście w świat słuchawek Sivga, to model Anser może być świetnym punktem startowym.
Sprzęt dostarczył:
Słuchałem Phoenixów i Luany, ale w obu czegoś mi brakowało. Kupiłem teraz Sivga Anser, czyli gęś 🙂
Mam nadzieje, że się nie zawiodę. Mój gust muzyczny wychował się na Somicach v2, Audiotechnica ath-500x oraz r70x.
Zobaczymy jak wypadną, bo spodziewam się, że trafią w mój gust.
Brakuje mi odniesień do innych słuchawek sivgi oraz konkurentów fiio ft1 np.