Oriole to przenośne słuchawki od Sivga z zamkniętymi komorami przetworników. Cechują się drewniano-metalową konstrukcją, zostały wyposażone w 50-mm przetworniki dynamiczne i mają brzmieć w sposób naturalny, zrównoważony i precyzyjny.
Otwarte Sivga SV023 zachwyciły mnie niemal w każdym aspekcie, więc z przyjemnością zabrałem się za test nowego modelu, czyli tytułowych Oriole – słuchawek mobilnych, ale na przekór trendom przewodowych. Wszystko wskazuje jednak na to, że Oriole to niejako 2w1, bo słuchawki powinny sprawdzić się także w zastosowaniach stacjonarnych. Mowa w końcu o modelu wokółusznym z dużymi, 32-omowymi przetwornikami. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by używać ich zarówno z odtwarzaczami, jak i stacjonarnymi torami. Czy Oriole są warte zakupu?
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- kabel 2x 2,5 mm > 3,5 mm (długość 200 cm);
- adapter 6,35 mm;
- woreczek.
Akcesoria są wysokiej jakości, ale wyposażenie jest skromniejsze od tego z modelu SV023 – kabel nie jest zbalansowany, zabrakło też futerału. Należy jednak wziąć pod uwagę, że Oriole są o połowę tańsze od SV023 (999 zł vs 1989 zł), więc to zrozumiałe. Podoba mi się, że producent stara się ograniczyć ilość tworzyw sztucznych – woreczek z zestawu jest konopny, a nie syntetyczny.
Konstrukcja
Nawet gdyby na muszlach zabrakło logo, to i tak łatwo byłoby się domyślić, kto wyprodukował słuchawki. Jak przystało na Sivga konstrukcja jest metalowo-drewniana, a wzornictwo to mieszanka klasycznej stylistyki z nowoczesną. Podoba mi się to, co widzę – Oriole wyglądają elegancko, ale są nadal w miarę uniwersalne dzięki stonowanej kolorystyce. Jeśli jednak preferujemy odważniejsze wzornictwo, to do wyboru jest także jaśniejszy, brązowo-srebrny wariant z muszlami wykończonymi na wysoki połysk.
Muszle są z palisandru, drewna stosowanego w instrumentach muzycznych, z którego wykonuje się na przykład podstrunnice gitar. Ich kolor jest głęboki, a słoje łagodne. Wrażenie robi też nietuzinkowy, romboidalny kształt muszli. Wykonano je precyzyjnie za pomocą pięcioosiowej frezarki, co pozwoliło uzyskać obłe krawędzie. Z kolei logo na muszlach wypalono laserowo, głęboko w surowcu. Na obu muszlach można dostrzec także pozłocone gniazda 2,5 mm oraz potrójne otwory wentylujące.
Nauszniki zszyto w całości ze sztucznej skóry, która jest gruba, zaskakująco elastyczna oraz przyjemna w dotyku. Pady zostały wypełnione grubą i sprężystą gąbką wysokiej jakości – materiał mocno się kompresuje i szybko rozpręża. Wewnątrz nauszników nie zabrakło siateczek, które zabezpieczają przetworniki dynamiczne o średnicy 50 mm. Szkoda tylko, że nie ma na nich oznaczeń kanałów, bo litery L i R znajdują się jedynie na pałąku, od jego zewnętrznej strony.
Widełki oraz rdzeń pałąka są aluminiowe i mają grafitowy kolor. Materiał jest gładki w dotyku i dość śliski, wygląda jakby został czymś powleczony. Pałąk jest rozsuwany, a na każdą stronę przypada jedenaście łatwo wyczuwalnych i równych skoków. Opaska pałąka nie odstaje jakościowo od nauszników, wypełniono ją cienką warstwą gąbki od spodu oraz zszyto białą nicią od szczytu. Warto wiedzieć, że elementy, którymi spięto opaskę po obu stronach są również aluminiowe i skręcone śrubami typu Torx.
Jakość wykonania jest rewelacyjna! Nie zauważyłem jakichkolwiek wad na drewnianych muszlach, elementach skóropodobnych oraz tych metalowych. Początkowo myślałem wręcz, że konstrukcja jest w dużej mierze plastikowa, bo aluminium wygląda perfekcyjnie. Ponadto spasowanie konstrukcji jest wzorowe, elementy ruchome nienaganne, a gniazda solidne. Uważam, że Oriole wyglądają na zdecydowanie droższe, niż są faktycznie.
Ergonomia i użytkowanie
Ergonomia nie rozczarowuje. Widełki umożliwiają muszlom swobodny ruch w pionie oraz na boki, w tym składanie na płasko w obu kierunkach. Regulacja rozmiaru jest szeroka – musiałem rozsunąć muszle na pozycję czwartą z jedenastu, więc słuchawki powinny pasować zarówno na mniejsze, jak i większe głowy. Ponadto mechanizm regulacji stawia na tyle duży opór, że przez cały okres testów rozmiar ani razu się nie rozregulował.
Nauszniki nie są wybitnie pojemne, więc mogą stykać się z małżowinami usznymi, ale nie powinno to powodować dyskomfortu. Jak dla mnie pady były też optymalnie głębokie – moje uszy nie były miażdżone przez klatki przetworników. Jeśli dodamy do tego optymalny nacisk pałąka i niską masę (280 g), to otrzymujemy słuchawki, z którymi można spędzić długie godziny. Do perfekcji zabrakło jednak ciut miększej opaski pałąka – co prawda jest ona szeroka, więc nie wrzyna się w skórę, ale jej wypełnienie mogło być obfitsze.
Oriole to słuchawki zamknięte nie tylko z nazwy, bo izolacja akustyczna jest znakomita. Podczas odsłuchów czy grania czułem się wręcz odcięty od świata, absolutnie nic mi nie przeszkadzało. W cichszych partiach muzycznych lub w wyjątkowym hałasie dźwięki otoczenia mogą dotrzeć do naszych uszu, ale raczej nas nie rozproszą – z Oriole na głowie mogłem skupić się na pracy. Słuchawki nikogo też nie zirytują, bo dźwięk „nie wycieka”, czyli niemal nie słychać muzyki na zewnątrz. Nie należy więc przejmować się otworami wentylującymi na drewnianych muszlach.
Nie podpadł mi również elastyczny i lejący się kabel z niewielkim rozdzielaczem oraz prostą wtyczką, wyposażoną w dodatkową sprężynę zabezpieczającą. Na wspomnienie zasługują też gniazda 2,5 mm – wtyczki wpina się w nie z satysfakcjonującym klikiem i na tyle dużym oporem, że nie ma szans na przypadkowe wypięcie. Przewód mógłby być jednak krótszy, bo 2 metry to za dużo do zastosowań mobilnych. Z drugiej strony dzięki temu słuchawki świetnie sprawdzają się w użytku stacjonarnym. Kabel można jednak zwinąć, bo jest na nim opaska z rzepu. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by go wymienić – gniazda 2,5 mm są uniwersalne.
Specyfikacja
- konstrukcja: zamknięta, wokółuszna
- przetworniki: dynamiczne 50 mm
- pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz
- czułość: 108 dB
- impedancja: 32 Ω
- kabel: 2x 2,5 mm > 3,5 mm + adapter 6,35 mm (ok. 180 cm)
- masa: 280 g
Brzmienie
Oriole nie tylko wyglądają na droższe, ale też brzmią lepiej, niż sugeruje to ich cena. Brzmienie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło – rozdzielczość jest wysoka, a sygnatura dźwiękowa bliska równowagi. Słychać pewne akcenty w średnim basie oraz górze pasma, ale na tyle delikatne, że nie cierpi na tym średnica. Nie brakuje też nasycenia, a przekaz wysokich tonów jest nadal w miarę przystępny, więc mamy do czynienia z muzykalnymi słuchawkami dla wymagających. Mnie Oriole momentalnie przekonały, podobnie jak SV023, z którymi mają sporo wspólnego. Zanim jednak przejdziemy do porównań, rozłóżmy dźwięk na czynniki pierwsze.
Bas jest lekko wzmocniony w średnim zakresie, ale do strojenia konsumenckiego daleko – nie ma mowy o zalewaniu pozostałych pasm czy maskowaniu detali. Niskie tony są gęste, świetnie dociążone i ciepłe, ale Oriole potrafią też osiągnąć rejestry subbasowe, więc repertuar nie jest ograniczony jedynie do żywych instrumentów. Bas jest ponadto gładki, ale się nie zlewa, więc faktura instrumentów jest nadal zróżnicowana. Dynamika także nie rozczarowuje – bas punktowo uderza, dość sprawnie wygasa lub jest podtrzymywany, gdy wymaga tego materiał muzyczny. Jak na mój gust niskie tony mogłyby być kapkę szybsze, ale to szukanie dziury w całym.
Pasmo średnie nie jest ani wycofane, ani wypchnięte. Średnicy blisko do neutralności, ale nie jest ona pozbawiona barw – słuchawki potrafią zabrzmieć ciepło i naturalnie. Nie wycięto jednak wyższej średnicy, więc mimo gładkości, kontur jest nadal zarysowany i precyzyjny. Wokale są blisko, mają naturalny tembr, co dotyczy także instrumentów gitarowych, smyczkowych i dętych. Z kolei w elektronice brzmienie staje się bardziej syntetyczne i efektowne, więc słuchawki nie ograniczają repertuaru. Jedynie ciężki rock lub metal mogą brzmieć trochę za ostro, niedostatecznie masywnie, bo Oriole oscylują jednak wokół równowagi i nie mają wyciętej wyższej średnicy. Dużo będzie jednak zależało od realizacji muzyki oraz synergii, ale o tym za chwilę.
Wysokie tony to również mocne pasmo. Góra jest swobodna, rozciągnięta i mocno doświetla pozostałe pasma. Oriole są dość jasne, ale nie nazwałbym ich ostrymi – słuchawki nie syczą same w sobie, nie brzmią żyletkowo, bo pasmo jest selektywne i wzorowo kontrolowane. Fani krystalicznie czystego przekazu, lubiący wysoko pnące się wokale, mocne solówki i nieograniczone smyczki będą pod wrażeniem. Mnie świetnie słuchało się także instrumentów dętych, które były wibrujące i wyraziste. Nie każdy będzie jednak zadowolony, bo wrażliwi na wysokie tony mogą kręcić nosem. Nie należy jednak skreślać słuchawek – synergia to słowo klucz.
Scena dźwiękowa jest przede wszystkim szeroka, czyli kanały zostały mocno odseparowane, ale nie kosztem głębi czy wysokości. Instrumenty są więc pozycjonowane na różnych płaszczyznach. Nie brakuje też powietrza, więc każdy instrument wybrzmiewa swobodnie, poszczególne dźwięki nie nakładają się na siebie. Jedynie holografia nie jest wybitna, bo instrumenty zajmują raczej punkty, a nie większe obszary, co jest jednak do wybaczenia, zważywszy na dość kompaktową, zamkniętą konstrukcję modelu Oriole. Warto wiedzieć, że słuchawki pozytywnie reagują na kabel zbalansowany – w trakcie testów korzystałem także z przewodu od Sivga SV023, wyposażonego we wtyczkę 4,4 mm, co pozwoliło uzyskać masywniejszy, bardziej trójwymiarowy bas i jeszcze szerszą scenę dźwiękową.
Sivga Oriole – porównania
Oriole nie są zamkniętą wersją modelu SV023, ale podobieństwa słychać. Oba modele są blisko równowagi, brzmią klarownie, gładko i precyzyjnie, ale otwarte słuchawki są wierniejsze i lepsze technicznie, co dotyczy zarówno rozdzielczości oraz oczywiście przestrzeni i holografii. W mojej ocenie SV023 generują bliższą średnicę, która jest bardziej naturalna, lepiej różnicują instrumenty basowe oraz średnicowe. W bezpośrednim porównaniu Oriole mają średnicę trochę dalej, brzmią efektowniej i są nieznacznie mniej szczegółowe. Różnice nie są jednak duże, a tańsze Oriole także bronią się możliwościami i nadal nie zawodzą przestrzenią. Zaryzykuję stwierdzenie, że jeśli lubimy SV023, to Oriole również przypadną nam do gustu.
Testowane ostatnio planarne HiFiMAN Sundara Closed-Back brzmią zupełnie inaczej. Zamknięte Sundary faworyzują średnicę, która nie brzmi tak gładko i barwnie, a twardziej oraz bardziej sucho. Podobnie sprawa ma się z basem oraz górą, która jest mniej rozciągnięta niż w przypadku Sundara Closed Back. Oriole są też wyraźnie gładsze, barwniejsze i cieplejsze w przekazie, ale kosztem rozdzielczości. W efekcie zamknięte Sundary brzmią bardziej technicznie, konturowo i mniej przystępnie. Słychać też, że to konfrontacja przetworników planarnych i dynamicznych. Różnica w cenie nie jest jednak aż tak odczuwalna – moim zdaniem rozdzielczość jest po stronie Sundara, ale to jednak dwukrotnie droższe słuchawki od Oriole.
Oriole mają też mało wspólnego z typowymi, konsumenckimi słuchawkami mobilnymi. Sony WH-1000XM5 czy Sennheiser Momentum 4 to słuchawki brzmiące sztuczniej, efektowniej i bardziej gładko. W ich przypadku nie można liczyć na taką dynamikę i zróżnicowanie instrumentów, jak w Oriole. Słuchawki od Sivga zapewniają też zdecydowanie wyższą rozdzielczość, bardziej precyzyjny i naturalny dźwięk, ale kosztem strony praktycznej, bo to jednak słuchawki przewodowe bez ANC. Jeśli więc zależy nam przede wszystkim na jakości dźwięku i mamy już źródło dźwięku, to Oriole zostawią w tyle popularne słuchawki Bluetooth.
W mojej ocenie Oriole wypadają też lepiej od popularnych i już wiekowych Meze 99 Classics, czyli także muzykalnych, ale bardziej basowych oraz mocniej wygładzonych słuchawek. W tej konfrontacji Oriole zdecydowanie wygrywają precyzją, brzmią równiej, klarowniej i lepiej nadają się do analizy muzyki, mimo że także są raczej muzykalne. Jak dla mnie Oriole to duchowy spadkobierca Meze 99 Classic, a przy tym słuchawki tańsze i lepsze technicznie.
Sivga Oriole – synergia
Słuchawki są czułe na charakter źródła i wymagają pewnej synergii. Nie ma jednak niespodzianek – ich klarowne, zwiewne i bliskie równowagi brzmienie idzie w parze ze źródłami brzmiącymi neutralnie, ciepłymi oraz akcentującymi bas. Gorzej za to wypadają sprzęty rozjaśniające, wyostrzające i odchudzające dolne zakresy. Polecam zatem łączyć Oriole ze sprzętem brzmiącym w stylu AKM, Burr-Brown czy Cirrus Logic, a raczej unikać rozwiązań ESS Technology.
Od reguły są jednak wyjątki, bo FiiO Q7 z ES9038PRO fenomenalnie zgrał się z Oriole, a przy tym lepiej od K9 Pro ESS oraz M17, czyli zbliżonych urządzeń, ale ostrzejszych w przekazie sopranu. Z synergicznym źródłem uzyskamy masywniejszy przekaz dołu oraz spokojniejszą górę pasma. Zdecydowanie poprawi to zgranie z gorzej zrealizowaną muzyką, cięższym rockiem lub metalem. W mniej synergicznych zestawieniach Oriole były za ostre do gitarowej muzyki, a w sprzyjających im warunkach zgrywały się właściwie z każdym gatunkiem muzycznym.
Słuchawki skalują się ze sprzętem, ale radzą sobie świetnie także z podstawowymi źródłami. Gdy podłączymy je do odtwarzaczy czy stacjonarnych kombo z wyższej półki, to uzyskamy wyższą rozdzielczość oraz większą scenę dźwiękową. Jeśli wymienimy też kabel na zbalansowany, to kanały zostaną mocniej odseparowane, a bas stanie się głębszy. Nie uważam jednak, aby słuchawki wymagały dodatkowych inwestycji – Oriole w pełni satysfakcjonują już prosto z pudełka.
Podsumowanie
Sivga Oriole testowało mi się z przyjemnością. Słuchawki wyglądają estetycznie, są świetnie wykonane i do tego wygodne. Moim zdaniem sprawdzają się one zarówno w użytku mobilnym, jak i stacjonarnym, a do tego nadają się także do gier komputerowych. Do plusów należy zaliczyć dobrą izolacją akustyczną, elastyczny kabel oraz uniwersalne gniazda 2,5 mm, dzięki czemu łatwo wymienić kabel na krótszy/dłuższy/zbalansowany. Brzmienie jest wysokiej klasy – oscyluje wokół równowagi, ale jest muzykalne i barwne. Scena dźwiękowa jest zaskakująco dobra, jak na dość kompaktowe słuchawki zamknięte.
Wady to czepialstwo. Chciałbym w zestawie futerału i kabla zbalansowanego, a opaska pałąka mogłaby być miększa. Z kolei bas mógłby być kapkę szybszy, a jego atak mocniejszy. Należy jednak wziąć pod uwagę cenę słuchawek.
Sivga Oriole kosztują 999 zł. Gdybym tego nie wiedział, założyłbym, że słuchawki są znacznie droższe. Oriole mogą spokojnie konkurować z droższymi i tym samym większymi modelami, a do tego można ich używać zarówno w drodze, jak i w domu. Mnie korzystało się z nich świetnie i mógłbym korzystać z nich na co dzień. Nie mam więc żadnych wątpliwości, że słuchawki zasługują na rekomendację.
Dla Sivga Oriole
Zalety:
+ niezłe wyposażenie
+ solidna jakość wykonania
+ estetyczne wzornictwo
+ wysoka ergonomia
+ mocna izolacja akustyczna
+ wymienny kabel
+ dość zrównoważone, muzykalne i przestrzenne brzmienie
Wady:
– pewne braki w wyposażeniu
– skromne wypełnienie opaski pałąka
– atak basu mógłby być mocniejszy
Sprzęt dostarczył:
Super recenzje. Ciesze się, że testujesz również takie słuchawki. Zostały jeszcze Sivga Phoenix do zrecenzowania.
Miałem Feniksy, ale zwróciłem, bo chciałem otwarte, a one pomimo nazwy są bardziej jako semi-open. Pewnie to ze względu na konstrukcje okalającą przetwornik bliźniaczą z robinami.
Myślałeś nad dodaniem do swoich recenzji wykresu częstotliwości w porównaniu do krzywej harmana? Lubie wykresy.
Dzięki za pozytywny komentarz. Tak, myślałem nad pomiarami słuchawek, bo również cenię sobie obiektywne metody testowe. Niemniej wymaga to zarówno dużego wydatku finansowego, odpowiednich warunków, jak i ogromnej wiedzy, by pomiary były precyzyjne i miarodajne. Z tego powodu postanowiłem pozostać przy subiektywnych testach.
Zastanawia mnie jak im podejdzie fiio btr7 w muzyce dnb, trance, techno.
Wszystko będzie zależało od zapotrzebowania na bas. Same Oriole nie generują go dużo, akcent jest subtelny. Mnie z przyjemnością słuchało się trance’u czy goa i innej elektroniki, ale w takiej muzyce nie wymagam pierwszoplanowego basu. Jeśli lubisz mocny dół, to Oriole mogą okazać się za równe.
Dziękuję za odpowiedz. Wolę zrównoważony przekaż więc powinny się nadać.
Witam, super recenzja ,a mam małe pytanie , czy będzie to podobny przekaz jak z AUDEZE lcd-2 caribbean rosewood ( połączenie z FIIO M17), oczywiście biorę pod uwagę że LCD są konstrukcją otwartą ( ciekawy jestem czy będzie podobne wydźwięk basu i pasma średniego), pozdrawiam.