Ace to debiutanckie słuchawki ekspertów od nagłośnienia multiroom, które mają zadowolić najbardziej wymagających melomanów. Sonos wyposażył je w 40-milimetrowe przetworniki dynamiczne, interfejs Bluetooth 5.4 z kodekami aptX HD i aptX Adaptive oraz oczywiście zaawansowane ANC. Nie pożałowano także funkcji dodatkowych, zarówno tych konwencjonalnych, jak i nietuzinkowych.
Sonos Ace przynoszą powiew świeżości na przewidywalnym, bo ustabilizowanym rynku słuchawek mobilnych. Nie zrozumcie mnie źle – Sennheisery Momentum 4 czy Sony WH-1000XM5 przyniosły spore zmiany wizualne i są jak najbardziej udane, ale obaj producenci wypracowali już swój styl oraz charakterystyczną sygnaturę dźwiękową. Wiadomo więc mniej więcej, czego można się spodziewać po kolejnych iteracjach ich słuchawek. Nie inaczej jest w przypadku smartfonów czy ultrabooków dużych marek, bo dzisiaj nie ma już miejsca na ryzyko.
Nie dotyczy to Sonosa, bo model Ace to pierwsze słuchawki w ofercie amerykanów. Inżynierowie nie byli więc ograniczeni przez utarty wzorzec, mogli eksperymentować i wytyczać szlak. Nie teoretyzuję, bo widać to już „na papierze” – Ace oferują nie tylko standardowe funkcje, ale także rzadkie lub wręcz niespotykane. Przykładem tego są między innymi trzy tryby działania, suwak zamiast panelu dotykowego oraz integracja z głośnikami Sonosa. Co z tego wynikło? Jedne z najlepszych słuchawek mobilnych, mimo wysokiej ceny.
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- kabel USB-C > USB-C (długość 72 cm);
- kabel USB-C > 3,5 mm (długość 116 cm);
- futerał;
- instrukcję obsługi i dokumentację.
Pierwsze rozpakowanie to przyjemne doświadczenie. Słuchawki zostały zapakowane w ekologiczne pudełko o estetycznej szacie graficznej, a akcesoria wyeksponowano w rozkładanym opakowaniu, przypominającym digipak. Duże wrażenie robi również futerał, wykonany z tworzyw sztucznych pochodzących z recyklingu, który został obszyty filcem. Wewnątrz niego znajdziemy również niewielki, przypinany magnetycznie pojemnik na kable.
Konstrukcja
Sonos Ace mogłyby z powodzeniem obrazować hasło „minimalizm” w encyklopedii, bo mamy do czynienia z prostą wizualnie konstrukcją, niemal jednolitą kolorystyką oraz dyskretnymi ozdobami. Wprawdzie podobne cechy można przypisać konkurentom, ale Ace cechują się łagodniejszymi kształtami od Momentum 4 czy WH-1000XM5 oraz są mniej kosmiczne od AirPodsów Max. W rezultacie Sonosowi udało się uzyskać jednocześnie stonowany i przyciągający wzrok design, co nie jest takie proste.
Pokrywki obu muszli są w zasadzie puste, bo wszelkie elementy rozmieszczono na krawędziach. Na lewej słuchawce dostrzeżemy złącze USB-C, eliptyczny włącznik i niewielką diodę statusową, a na prawej okrągły guzik ANC oraz samoodskakujący suwak, będący jednocześnie przyciskiem. Nie sposób pominąć także czterech, wydłużonych maskownic, które skrywają mikrofony systemu ANC oraz te do obsługi rozmów. Umieszczono je w górnej oraz dolnej części obu muszli.
Ciekawie prezentują się także poduszki, niezwykle elastyczne i wypełnione wysokiej jakości pianką pamięciową, gęstą i powoli rozprężającą się. Wewnątrz nauszników widać odchylone przetworniki, czujniki zbliżeniowe i niewielkie oznaczenia kanałów, które łatwo przegapić. Niemniej właściwie nie są one potrzebne, bo gęsto perforowane siateczki zabezpieczające komory przetworników zostały odróżnione kolorami – wnętrze lewego nausznika wyklejono czarną, a prawego szarą siatką.
Mocowania pałąka umożliwiają odchylanie muszli w obu osiach, a także obracanie na płasko w jednym kierunku. Konstrukcja nie jest więc w pełni składana, ale taki jest trend – Sennheiser czy Sony również z tego zrezygnowali. Sonos odpuścił sobie też stopniową regulację rozmiaru, ale nie sposób narzekać, bo mechanizm jest precyzyjny, pracuje gładko i z dużym oporem. Nie zaskakuje także jednostronna opaska, wyklejona pod pałąkiem i obficie wypełniona gąbką.
Nie mam jakichkolwiek zastrzeżeń odnośnie zastosowanych tworzyw sztucznych czy materiałów skóropodobnych, które są niezwykle przyjemne w dotyku i mistrzowsko spasowane. Obawiałem się matowego wykończenia, ale okazuje się ono niezwykle odporne na smugi – na czarnych muszlach niemal nie widać odcisków palców. Moim zdaniem nie ma wątpliwości, że Sonos Ace są pozycjonowane wyżej od Momentum 4 czy WH-1000MX5 – plastiki konkurentów sprawiają wrażenie bardziej surowych i cieńszych.
Ergonomia
Sonos Ace ważą 312 gramów, czyli są masywniejsze zarówno od Momentum 4 (293 gramy), jak i WH-1000XM5 (250 gramów). Nie ma to jednak specjalnego znaczenia na co dzień, ponieważ masa została proporcjonalnie rozdystrybuowana, a muszle słuchawek są płytkie, więc nie odstają mocno od głowy. Ponadto opaska pałąka spełnia swoje zadanie – jest gruba, miękka i optymalnie szeroka, więc z powodzeniem neutralizuje ucisk i nie wrzyna się w skórę. Dobranie rozmiaru także nie będzie wyzwaniem – zakres regulacji jest szeroki, a mechanizm nie rozregulowuje się samoczynnie.
Ergonomia jest zatem wysoka, ale do perfekcji trochę zabrakło. Problemem może być znaczny nacisk pałąka, ale taki urok słuchawek mobilnych nastawionych na maksymalną redukcję hałasu. Dzięki temu pady idealnie przylegają, więc z powodzeniem uszczelniają małżowiny uszne. Mnie nacisk nie przeszkadzał, bo nauszniki są miękkie i optymalnie pojemne, czyli niemal nie stykają się z małżowinami usznymi, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Niemniej o słuchawkach na głowie raczej nie zapomnimy, raz na jakiś czas konieczna będzie przerwa.
Warto jednak wiedzieć, że muszle należy zsunąć przed umieszczeniem słuchawek w futerale, bo inaczej się do niego nie zmieszczą. Szkoda, że konstrukcja nie jest w pełni składana, dzięki czemu futerał mógłby być znacznie mniejszy. Z drugiej strony akcesorium jest i tak smukłe oraz bardziej poręczne od tych dokładanych do słuchawek Sennheisera czy Sony. Odkładanie słuchawek nie jest jednak trudne, bo nie musimy odpowiednio ich składać i umieszczać w idealnej pozycji, co ma miejsce w przypadku modeli z „przełamywanymi” muszlami.
ANC i tryb transparentny
ANC działa świetnie! Sonos Ace skutecznie redukują niższe, średnie i wyższe częstotliwości, a więc mocno ograniczają nie tylko miejski zgiełk czy ryk silników samochodowych, ale także szum wentylatorów czy rozmowy. W tym aspekcie Sonos Ace mogą bez problemu konkurować z Sony WH-1000XM5. Tłumienie pasywne jest także wysoce satysfakcjonujące – nie ma najmniejszych wątpliwości, że komory przetworników są zamknięte. Na szczęście nie wiąże się to z nieprzyjemnym efektem zasysania kanałów słuchowych, a membrany przetworników nie klikają.
Tryb transparentny jest również znakomity. Mikrofony klarownie nagłaśniają otoczenie – ze słuchawkami na głowie z łatwością porozmawiamy, jak i usłyszymy domofon czy komunikat na peronie. Słuchawki wzorowo przekazują także nasz głos, a przynajmniej ja słyszałem siebie perfekcyjnie, a nie jak spod wody lub ze studni, co nie zawsze ma miejsce. Szkoda tylko, że ani aktywna redukcja hałasu, ani tryb transparentny nie są regulowane, czyli użytkownik nie decyduje o intensywności tłumienia i nasłuchu.
Użytkowanie i funkcjonalność
Początkowo kręciłem nosem na brak panelu dotykowego, ale szybko przestałem, bo dzięki temu obsługa jest mniej problematyczna. Samoodskakujący suwak łatwo wyczuć, a jego działanie zrozumieć – ruch góra-dół reguluje głośność, a kliknięcia pauzują, wznawiają czy zmieniają utwory. Tracimy „bajery” znane ze słuchawek Sony, jak np. aktywowanie nasłuchu zakrywając muszlę dłonią, ale za to możemy śmiało obsługiwać słuchawki w ruchu, co nie jest takie oczywiste w przypadku paneli dotykowych, wymagających pewnej precyzji. Nie pomylimy też przycisków, bo znajdują się one na obu muszlach i mają zupełnie inny kształt.
Funkcjonalność jest wysoka. Interfejs Bluetooth 5.4 wspiera kodeki AAC, aptX Adaptive i HD, nie obyło się bez dźwięku przestrzennego ze śledzeniem ruchu głowy czy szybkiego ładowania. Na swoim miejscu jest również funkcja multipoint. Jakość rozmów również satysfakcjonuje – mikrofony przechwytują klarowny i czytelny głos, o ile nie znajdujemy się w ekstremalnym hałasie. Przygotowano ponadto tryb przewodowy, ale aktywny oraz realizowany za pomocą kabla z wtyczkami USB-C i 3,5 mm, bo zabrakło gniazda minijack. Mimo świeżego standardu Bluetooth, nieobecny jest także kodek LC3.
W zamian otrzymujemy dwie, nieszablonowe funkcje. Po pierwsze Sonos Ace mogą działać także przewodowo po USB-C, czyli są wykrywane przez komputery jako urządzenie audio oraz jednocześnie ładowane. System Microsoft Windows 11 rozpoznał także wbudowany w słuchawki mikrofon, więc słuchawki przydadzą się także do wideorozmów. Drugim ciekawym ficzerem jest funkcja TV Audio Swap, która spodoba się posiadaczom innych produktów Sonosa, a dokładniej soundbarów Beam oraz Ray. Umożliwia ona płynne przełączanie dźwięku z głośnika na słuchawki.
Aplikacja mobilna
Aplikacja Sonos cechuje się estetycznym interfejsem, pozwala łatwo skonfigurować czy przestroić słuchawki, a do tego nie wymusza utworzenia konta. Natrafiłem jednak na problemy ze stabilnością. Za pierwszym razem aplikacja działała bez zarzutu, ale przy próbie sparowania słuchawek z innym smartfonem zaczęły się schody. Musiałem kilkukrotnie resetować słuchawki, by aplikacja je wykryła. Niestety dodanie słuchawek i tak często kończyło się fiaskiem lub przy kolejnym użyciu apka przestawała się z nimi łączyć.
Interfejs nie budzi zastrzeżeń, bo wszystkie, najważniejsze funkcje znajdują się na ekranie głównym. Nie musimy więc szukać ich w kartach, co ma miejsce u Sennheisera czy Sony. Wystarczy więc kilka dotknięć, żeby włączyć tryb kontaktu, śledzenie ruchu głowy czy skorzystać z korektora graficznego. Ten ostatni jest ograniczony, bo pozwala jedynie na regulację basu, soprany i balansu kanałów, a także wyłączenie funkcji normalizującej brzmienie na niskim poziomie głośności (loudness).
W ustawieniach doprecyzujemy działanie przycisku ANC, który domyślnie przełącza pomiędzy aktywną redukcją a trybem kontaktu, ale może także zupełnie wyłączać ANC czy nasłuch. Dlaczego to ważne? Wspominane wielokrotnie Momentum 4 zmuszają nas do korzystania z aktywnej redukcji hałasu, nie umożliwiając jej wyłączenia. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by dezaktywować automatyczne pauzowanie muzyki, jak i aktywować funkcję „załóż, aby odebrać połączenie”.
Czas pracy
Nie udało mi się potwierdzić 30-godzinnego czasu pracy, bo w moim teście słuchawki wytrzymały… dłużej! Ustawiłem głośność na około 75%, korzystałem z kodeka aptX Adaptive i włączyłem ANC, a słuchawki w takim scenariuszu działały 35 godzin. Dla porównania to lepszy wynik od WH-1000XM5 (28 godzin z LDAC), ale słabszy od Momentum 4 (50 godzin z aptX Adaptive).
Zaznaczam jednak, że podczas testów akumulatora słuchawek nie korzystałem z funkcji TV Audio Swap – użytkownicy donoszą, że skraca ona czas pracy, co nie zaskakuje, bo w takim scenariuszu Sonos Ace najpewniej utrzymują połączenie z soundbarem. Na osiągi akumulatora mogą wpłynąć również inne czynniki, w tym jakość odtwarzanego materiału, aktywny kodek czy hałas otoczenia.
Specyfikacja
- interfejsy: Bluetooth 5.4 (z kodekami AAC, aptX Adaptive i aptX HD), USB-C oraz 3,5 mm)
- zasięg: do 10 metrów
- przetworniki: dynamiczne 40 mm
- funkcje: ANC, tryb transparentny, dźwięk przestrzenny Dolby Atmos ze śledzeniem ruchu głowy, aplikacja Sonos, TV Audio Swap, szybkie ładowanie
- akumulator: 1060 mAh
- czas pracy: do 30 godzin z ANC
- masa: 312 g
Brzmienie
Jakość dźwięku jest na wysokim poziomie, a brzmienie takie, jak przystało na słuchawki mobilne klasy premium – angażujące, efektowne i przestrzenne, ale nadal stosunkowo uniwersalne. Możemy więc posłuchać przeróżnych gatunków muzycznych, jak i z powodzeniem oglądać filmy. Zauważyłem jednak, że dźwięk można łatwo poprawić za pomocą aplikacji mobilnej i nie mam na myśli korektora dźwięku. O tym jednak za chwilę, zacznijmy od konfiguracji fabrycznej.
Sonos Ace – brzmienie w konfiguracji fabrycznej
Prosto z pudełka Ace brzmią efektownie, bo zostały zestrojone na planie litery „U” – podkreślono niskie oraz wysokie tony, a średnicę w konsekwencji odsunięto. Sonos jednak dobrze wyważył proporcje między pasmami, więc sygnatura dźwiękowa nie jest ekstremalna, ponieważ bas nie zalewa muzyki, a sopran nie tnie bębenków słuchowych. Nie ma jednak wątpliwości, że priorytet miała muzykalność – muzyka wciąga, relaksuje i sprawia przyjemność.
Sonos Ace faworyzują najniższy i średni zakres basu, potrafią zabrzmieć tłusto, wibrująco i gęsto w niskich tonach, zatem rozwijają skrzydła w elektronice, popie czy rapie. Średniego basu jest również pod dostatkiem, więc brzmienie jest optymalnie gęste i masywne. Mniejszy priorytet ma wyższy bas, niemniej w spokojniejszym repertuarze wciąż nieźle słucha się kontrabasów, fortepianu czy instrumentów perkusyjnych, mimo że ich przekaz nie jest do końca naturalny. Bas ma ponadto sporo energii, uderza mocno i szybko wybrzmiewa oraz nie jest zupełnie zlaną masą, bo faktury instrumentów są różnicowane.
Pasmo średnie ustępuje niskim i wysokim tonom, ale ma neutralny charakter, czyli niższy oraz wyższy zakres współgrają ze sobą. Nie ma więc wrażenia ocieplenia, ale dźwięk nie wydaje się też być chłodny. Średnica rozbrzmiewa jednak w sposób jasny i klarowny, zatem muzyka ma bezpośredni, czysty i wyrazisty charakter. Uniknięto więc zamulenia, zgaszenia czy przyciemnienia dźwięku – Sonos Ace podają instrumenty jak na dłoni, nie generują dystansu do muzyki. Takie strojenie sprzyja także wokalom, które mimo „U-kształtnego” strojenia nie znikają w tle.
Wysokie tony kontrują bas, bo jest ich sporo, ale na szczęście nie przesadzono. Sopran jest zaznaczony w wysokich rejonach, co potęguje nowoczesność i efektowność dźwięku, dlatego świetnie słucha się przede wszystkim współczesnego repertuaru. Mimo tego słuchawki nie męczą sopranem i nie syczą, za co producentowi należy się pochwała, bo dźwięk jest jednocześnie krystaliczny i przystępny. Nie spodziewałem się tego – słuchawki mobilne są zazwyczaj strojone bardzo „bezpiecznie” w sopranie, który bywa wyraźnie ścięty. Nic takiego nie ma w Ace miejsca.
Scena dźwiękowa jest duża i ma kulisty kształt. Sonos Ace zawieszają słuchacza w dużej bańce, bo różnicują instrumenty zarówno wszerz, jak i w płaszczyznach przód-tył i góra-dół. Muzyka wydaje się więc nas otaczać, rozbrzmiewać trójwymiarowo i w sposób mocno odseparowany. Jeśli więc lubimy skupiać się na poszczególnych instrumentach czy liniach melodycznych, to Sonos Ace jak najbardziej sobie z tym poradzą. Gdy to za mało, warto wypróbować także Dolby Atmos ze śledzeniem ruchu głowy – efekt symuluje odsłuch z głośników, co sprawdzi się najlepiej w filmach czy serialach.
Sonos Ace – brzmienie po korekcji dźwięku
Słuchawki łatwo przestroić w aplikacji, mimo dość ograniczonego korektora. Redukcja basu czy sopranu wystarczają jednak, żeby dźwięk wyrównać, przyciemnić czy rozjaśnić. Znalezienie swojego brzmienia nie stanowi więc problemu, w moim przypadku wystarczyło nieznacznie uszczuplić zarówno bas, jak i sopran, by dźwięk stał się bardziej zbalansowany, trochę cieplejszy i bliższy naturalności. Po takim zabiegu przyjemnie słuchało mi się także jazzu czy bluesa, a nie tylko popu czy elektroniki.
Jest inny sposób na wyrównanie dźwięku i nadanie brzmieniu bardziej naturalnego charakteru – wystarczy wyłączyć funkcję loudness („głośność”). Teoretycznie wzmacnia ona ilość basu i sopranu przy niskiej głośności, żeby skompensować brzmienie do czułości słuchu, ale okazuje się, że funkcja wpływa na brzmienie także na średnim lub wyższym poziomie mocy. Po wyłączeniu funkcji uspokaja się subbas, średnica przybliża, a wysokie tony lekko łagodzą. W takiej konfiguracji dźwięk najbardziej przypadł mi do gustu – Sonos Ace zabrzmiały równo, angażująco, przestrzennie i uniwersalnie.
Sonos Ace – brzmienie w trybach przewodowych
W trybie przewodowym słuchawki muszą być włączone, czyli nie mogą działać pasywnie bez zasilania. Brzmienie z kablem 3,5 mm jednak nie rozczarowuje – dźwięk ma podobny charakter do trybu Bluetooth, czyli można liczyć na pełne niskie tony, klarowne średnie i wysokie. Zauważyłem jednak, że z odtwarzaczami muzyki dźwięk był bardziej naturalny, a stereofonia robiła większe wrażenie.
Natomiast z komputerami, czyli po podłączeniu kablem z dwiema wtyczkami USB-C, brzmienie jest efektowne i muzykalne, bo znowu mamy do czynienia z podkreślonym basem oraz sopranem. Dynamiki nie brakuje, dźwięk jest ponownie klarowny i angażujący. W moim przypadku komputery z Windowsem 11 bez problemu wykryły słuchawki oraz ich mikrofon, a opóźnienia nie były problemem. Szkoda tylko, że kabel z zestawu jest tak krótki – ok. 70 cm nie wystarczy do komfortowego korzystania ze słuchawek.
Sonos Ace – porównania z innymi słuchawkami
Sony WH-1000XM5 są często krytykowane za lekko zamulone brzmienie – złagodzoną górę pasma i rozmyty średni bas. Lubię je, ale dla mnie „piątki” od Sony również brzmią trochę za mdło, więc w trakcie testów rozjaśniałem je za pomocą korektora i nieznacznie łagodziłem bas. Z tego powodu preferuję Sonosy, bo Ace brzmią klarowniej, bardziej bezpośrednio i wyraziście od WH-1000XM5 już prosto z pudełka, a po małej korekcji stają się zrównoważone. Odbieram też bas bohatera testu jako głębszy, a scenę dźwiękową większą i bardziej trójwymiarową.
Sonos Ace mają więcej wspólnego z Momentum 4 od Sennheisera, bo to słuchawki o również dojść jasnym i czytelnym charakterze. Moim zdaniem jednak Ace stawiają na subbas i wysoki sopran, a Momentum 4 mocniej akcentują średni bas i niższy sopran. W rezultacie Ace brzmią trochę nowocześniej, a Momentum 4 bardziej naturalnie. Różnice w charakterze maleją, gdy wyłączymy funkcję loudness w Sonosach i lekko ograniczymy niskie tony w Sennheiserach. Sonos Ace mają jednak asa w rękawie w postaci większej, bardziej holograficznej sceny dźwiękowej.
Sięgnąłem jeszcze po Space One Pro marki Soundcore, słuchawki tańsze, ale mogące konkurować z wyżej pozycjonowanymi modelami. W tym przypadku słychać jednak dużą różnicę na korzyść Sonosów, słuchawek brzmiących równiej, zdecydowanie bardziej przestrzennie oraz lepiej separujących dźwięki. Przy nich Space One Pro brzmią ciaśniej i w bardziej zlany sposób, bo generują zdecydowanie więcej basu i mniej góry pasma. Nie ma wstydu, bo Space One Pro kosztują połowę tego, co Ace. Niemniej to Sonosy są górą, brzmią równiej, klarowniej i bardziej szczegółowo.
Podsumowanie
Sonos Ace trafiły do mnie długo po premierze, ale cieszę się, że ich nie przegapiłem. Uważam, że słuchawki wyglądają rewelacyjnie, zostały solidnie wykonane, a do tego zapewniają wysoką ergonomię i komfortową obsługę – prosty suwako-guzik sprawdza się lepiej od panelu dotykowego. ANC w pełni mnie usatysfakcjonowało, tryb kontaktu nie rozczarował, a doceniłem także funkcje dodatkowe. Mam na myśli szczególnie tryb przewodowy po USB-C, którego brakuje u Sennheisera czy Sony. Do plusów zaliczam ponadto osiągi akumulatora oraz brzmienie – efektowne lub zrównoważone w zależności od konfiguracji.
Nie obyło się bez kilku braków. Przydałaby się obsługa kodeka LC3 i technologii Auracast, a aplikacja powinna działać stabilniej. Mile widziane byłoby także regulowane ANC.
Sonos Ace kosztują około 1700 zł. Nie ma więc wątpliwości, że to kosztowne słuchawki dla wymagających. Uważam siebie za takiego i byłbym z nich zadowolony, dlatego zdecydowałem się przyznać im rekomendację. Jeśli cena nie gra roli, a Sennheisery czy Sony nie przypadły nam do gustu, to Sonos Ace mogą być strzałem w dziesiątkę. Warto jednak polować na promocje, bo ostatnio Ace’y były dostępne kilkaset złotych taniej, czyli tylko nieznacznie drożej od Sony WH-1000XM5.
Dla Sonos Ace
Zalety:
+ praktyczne wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ piękne wzornictwo
+ wysoka ergonomia
+ intuicyjna obsługa
+ wysoka funkcjonalność
+ świetne ANC
+ bardzo dobry nasłuch
+ długi czas pracy
+ dwa tryby przewodowe
+ dynamiczne, klarowne i przestrzenne brzmienie
Wady:
– problemy z aplikacją mobilną
– brak obsługi kodeka LC3
– nieregulowane ANC
Sprzęt dostarczył:
Tak pod względem minimalistycznego wiżualu to są na bardzo dobrym poziomie, ale wydaje mi się, że Harman Kardon BT wyglądają trochę lepiej.
Ale nie wiem jak które lepiej grają 🙁
Pozdrawiam Szefa i Wspaniałych Czytelników
W słuchawkach mobilnych z anc bardzi istotny jest aspekt zachowania tego systemu na wietrze, nawet lekki podmuch wiatru potrafi nieprzyjemnie wzbudzić mikrofony odpowiedzialne za redukcję hałasu, tej podstawowej informacji zabrakło w teście. Sony i Sennheiser mają funkcje wind-noise uruchamianą w aplikacji. To jest jedna z podstawowych funkcjonalności systemu anc, brak takiej funkcji dyskfalifikuje słuchawki. Chyba że ktoś che ich używać tylko wewnątrz, jak komunikacja zbiorowa czy samolot.