Status Audio to młoda i praktycznie nieznana w Polsce marka, w której ofercie można aktualnie znaleźć pięć modeli słuchawek, z czego trzy są konstrukcjami bezprzewodowymi. W nasze ręce trafiły Status BT Transfer (BTT-2X), czyli bezprzewodowe słuchawki dokanałowe o hybrydowym układzie przetworników: dynamiczny odpowiada za bas oraz niższą średnicę, natomiast armaturowy za pozostałe częstotliwości. Taka konfiguracja, wraz z odpowiednim strojeniem, ma według producenta zapewnić detaliczny, ekscytujący, a wręcz inspirujący dźwięk. Czy jednak marketingowe pochwały przekładają się na rzeczywistość i czy warto wydawać 69 dolarów amerykańskich? Oczywiście postanowiliśmy to sprawdzić.

Wyposażenie


Status BT Transfer otrzymujemy zapakowane w naprawdę duże, jak na dokanałówki, opakowanie, które bardziej może sugerować skrywanie niewielkich słuchawek nausznych. Czarny karton nie jest nadzwyczaj ekscytujący, zwłaszcza że nadrukowane są na nim tylko logo Status oraz nazwa modelu, ale całość wygląda na tyle ascetycznie i poważnie, że ma swój urok.

REKLAMA
fiio

W środku, włożone w dopasowaną piankę ochronną, spoczywają same słuchawki oraz dodatkowy kartonik. Pod nimi znajdziemy wyposażenie, w skład którego wchodzą:

  • cztery pary silikonowych nakładek w rozmiarach S, M, L oraz XL,
  • osiem par silikonowych zaczepów dousznych w rozmiarach S, M, L oraz XL (po cztery w wersji Comfort, z krótszymi „haczykami” oraz Sport, czyli dłuższe),
  • klips do ubrania,
  • sztywne etui z logiem producenta,
  • kabel micro-USB do ładowania,
  • instrukcja oraz gwarancja.

Patrząc na samą ilość dodatków, słuchawki zostały wyposażone lepiej niż niejeden wielokrotnie droższy model, a w tej cenie jest to rzecz niespotykana. Do tego dodatki są dobrej jakości, bo choć nakładki nie są z najwyższej półki jeśli chodzi o wykończenie, to są wygodne, odpowiednio elastyczne i dobrze izolują od otoczenia, więc większość osób zapewne nawet nie będzie myślała o szukaniu zamienników.

Wykonanie


Status BTT-2X mają duże komory przetworników wykonane z aluminium, połączone z plastikowymi zakończeniami kopułek, z których wychodzą tulejki pod kątem 30°, który ułatwia wygodną aplikację słuchawek w kanałach usznych. Właśnie na tej części znajdziemy dodatkowe wypustki, służące do utrzymywania w miejscu silikonowych zaczepów – to rozwiązanie proste, a przy tym skuteczne. Na końcu kopułek umieszczono dość silne magnesy, pozwalające na szczepienie ze sobą obu słuchawek w czasie gdy ich nie używamy, co jest już standardem w tego typu konstrukcjach. Całość spełnia normy wodoszczelności IPX-5, więc nie ma potrzeby przejmować się słuchawkami, gdy na zewnątrz spotka nas deszcz – Statusy są na niego odporne.

Pod względem estetycznym, Transfery nie wyróżniają się niczym szczególnym prócz wielkości: kopułki są długie, w ciemnogranatowym metalicznym kolorze (dostępna jest również wersja gunmetal), a jedynymi ozdobami są srebrne okręgi wokół magnesów oraz oznaczenie modelu na prawej słuchawce. Jest więc skromnie, ale i w pewien sposób ciepło oraz przyjemnie dla oka.

Z kopułek zostały wyprowadzone dość grube i sztywne odgiętki, na których umieszczono oznaczenia stron, zarówno w formie literowej, jak i przez wskazanie lewej strony za pomocą wypustki. Nie jest ona nadzwyczaj duża, ale jednak wyczuwalna pod palcem.

Kabel łączący obie słuchawki ma długość 60 centymetrów, a za pomocą okrągłego ściągacza można regulować, ile ma on mieć swobody. Przewód jest chroniony silikonową izolacją i nie wyróżnia się niczym szczególnym – ot, po prostu przyzwoita konstrukcja o odpowiedniej elastyczności.

Siedem centymetrów poniżej prawej kopułki umieszczono sporych rozmiarów pilota, który również skrywa baterię zasilającą słuchawki. Znajdziemy na nim przyciski do uruchamiania (odpowiada również za pauzowanie utworów oraz odbieranie połączeń) i do regulacji głośności/zmiany utworów oraz gniazdo micro-USB schowane za gumową uszczelką. O ile same przyciski są duże, bardzo wyraźnie zarysowane i nie ma problemów z ich lokalizacją, to działają one trochę zbyt ciężko. Co prawda niemal wyklucza to przypadkowe wciśnięcie, ale zamieniając inne słuchawki na Transfery, dość często może się okazać, że słuchawki na nasze kliknięcia nie reagują.

Od strony użytkowej, producent deklaruje, że BTT-2X wytrzymują na jednym ładowaniu do 8 godzin, ale w rzeczywistości nie jest już aż tak dobrze – podczas testów pomiędzy ładowaniami energii starczało na jakieś sześć godzin, co jest ledwie przyzwoitym wynikiem. Powyżej przyzwoitości jest za to stabilność połączenia – obsługa protokołu Bluetooth 5.0 i solidna antena nie zawiodły mnie w trakcie testów ani razu i by muzyka zaczęła się rwać potrzeba było kilku ścian pomiędzy źródłem i Statusami.

Pod względem tłumienia otoczenia jest solidnie, ale nie wybitnie i moim zdaniem tak właśnie powinno być, gdyż dzięki temu odcinamy się od większości hałasów zewnętrznych, sprowadzając je do mało znaczącego tła, ale dalej możemy usłyszeć syrenę czy klakson samochodu.

Pochwalić można również mikrofon, który dobrze zbiera głos i nie jest nadzwyczaj wrażliwy na szum wiatru, więc nie ma problemów by w normalnych warunkach bezproblemowo prowadzić rozmowy.

Brzmienie


Źródła wykorzystane podczas testów: iBasso DX150, Samsung Galaxy S10e, Samsung UE32J6300, Shanling M0, xDuoo X3 II.

Bas to gwiazda w brzmieniu Status Transfer BT. O ile podbite niskie tony to w słuchawkach z tego przedziału cenowego norma, to BTT-2X zaskakują one nie tylko ilością dołu, ale również potężnym zejściem do najniższych rejestrów, jakże rzadko spotykanym we względnie tanich słuchawkach bezprzewodowych. W przypadku Statusów, nawet nie ruszając korektora, czuć jak fale dźwięku przechodzą nam przez ciało, a przy utworach nastawionych na bas można bać się o… luźniej zamocowane plomby w zębach. Jednak sama ilość nic nie znaczy, gdy nie idzie za nią jakość. Tu na szczęście również jest dobrze, gdyż przetworniki zapewniają dość dużą dynamikę, choć w porównaniu do modeli z wyższej półki czuć w dole pewną bezwładność, zapewne wynikającą z zastosowanej elektroniki. Jest więc szybko, uderzenia są zazwyczaj w punkt i odpowiednio długo wybrzmiewają, zapewniając odpowiednią wielowarstwowość tego zakresu. Brakuje jednak sprężystości jaką zapewniają słuchawki z wyższej półki, przez co całość wydaje się lekko przybrudzona. Pod względem strojenia, zastosowano chyba najlepszy rozkład w basowych słuchawkach – mocno zaczyna się już na subbasie, trzymając podbicie do 50 Hz i dopiero potem zaczyna się lekki spadek, by przy 100 Hz już mocno schodzić w stronę średnicy. Dzięki temu mamy i wibracje na dole, i mocne uderzenie w środkowej części, ale unikamy wylewania się niskich tonów na średnicę, mimo że wyraźnie na nią one oddziaływają. Oczywiście wpływa to na dobór repertuaru pasującego do opisywanych słuchawek – zdecydowanie są one nastawione na elektronikę, nowoczesny pop czy hip-hop, gdzie potężny dół odgrywa bardzo ważną rolę. Przy gatunkach wykorzystujących żywe instrumenty, te niżej schodzące są wyraźnie sztucznie podbite, tracąc swoją naturalność i zaburzając kompozycje.

Tony średnie są wyraźnie cofnięte do około 1 kHz, przez co instrumenty operujące w tych okolicach są schowane, a ich dźwięki rysowane grubą kreską. Bardzo długo wybrzmiewają, jakby zostały wprawione w dodatkowy rezonans. Nie ma tu co prawda typowo ciemnej barwy, która sprawiałaby, że wszystko brzmiałoby jak zza kotary, ale mocna dominacja basu dodaje sporo ciepła, które dodatkowo przykrywa przejścia pomiędzy strunami gitary czy harfy. Na szczęście ta dziura na średnicy nie trwa długo i już powyżej wspomnianego 1 kHz mocno pnie się do góry, równoważąc ubytki w niższych partiach. Dzięki temu Statusy rozjaśniają się i nabierają dodatkowej energii, nie wpadając przy tym w niepotrzebne sybilanty, choć daje to też poczucie sztuczności dźwięków w tym zakresie, wręcz pewnej plastikowości. Całościowo średnica jest wybaczająca i dość spokojna, mimo dużej fali jaka przez nią przechodzi. Zapewne nie jest to przypadek, gdyż bardzo dobrze współgra to w określonych gatunkach muzycznych, gdzie obok podbitego basu, przybliżono do słuchacza wokale.

Te ostatnie są dość bliskie, choć nie nadzwyczaj intymne, prowadzone gładko i mocno wybaczające wszelkie niedostatki w realizacji czy talencie wykonawcy. Wynika to głównie z kolejnej dużej fali spadkowej, tym razem pomiędzy 4 a 5 kHz. Tak potraktowane wokale można traktować dwoiście: przy naturalnym śpiewie, daje się wyczuć jego sztuczność i pewne wypranie z emocji, a przy nisko schodzących głosach męskich słyszymy jak wycofują się w tło, natomiast bardzo udanie komponuje się to z wokalami mocno przetworzonymi przez Auto-Tune, często spotykanym w popie czy hip-hopie. Dodatkowo podbarwia to wokale, a przy tym pozostawia je czytelnymi, co przekłada się na jeszcze większą porcję rozrywki.

Tony wysokie są obecne, ale poniżej 8 kHz mocno wygaszone. Mimo tego, zamiast przytłumionych i matowych sopranów, mamy zaskakująco naturalną barwę oraz dobrą dynamikę w tym zakresie. Co prawda pasmo to stanowi tylko tło dla reszty, ale gdy wsłuchamy się w utwór skupiony na skrzypcach, tony wysokie dają dużą frajdę ze słuchania – są delikatne, żywe i zrównoważone, mimo swojego wycofania, oczywiście do czasu, aż nie zostaną stłumione przez nisko grający instrument. Zaleta tego jest taka, że nawet słabo nagrane talerze perkusji nie będą nas irytować, a przy tym ciągle będą obecne w tle.

Scena kreowana przez Status Transfer BT jest skupiona na pierwszym planie, który jednak jest odsunięty trochę od słuchacza, co pozwala muzyce złapać trochę powietrza i swobody. Dalsze plany są dość płynne i lekko rozmyte, ale dzięki dobrej stereofonii nie ma problemów ze śledzeniem przejść instrumentów pomiędzy stronami. Brakuje jednak głębi, przez co wszystko gra niemal w jednej linii, co dodatkowo zaburza holografię.

Szczegółowość potrafi zaskoczyć i, poza dolną częścią tonów średnich, jest na zadowalającym poziomie, pozwalając na odbiór większości istotnych detali. Co prawda ze względu na rysowanie dźwięków grubszą linią, drobne szczegóły potrafią się rozmywać, ale mimo tego nie ma wrażenia, że muzyka traci ważne elementy, choć do reklamowanej wysokiej detaliczności jeszcze daleko.

Pod względem konkurencji, na myśl od razu przychodzą mi Snab OverTone EP-101M BT, a to ze względu na zbliżoną konstrukcję kopułek oraz dość bogate wyposażenie. Brzmieniowo to jednak dwie skrajnie różne słuchawki – tam gdzie Statusy błyszczą, tam Snaby niedomagają i odwrotnie. Całościowo jednak trochę wyżej stoją BTT-2X, dzięki ogólnej przejrzystości brzmienia, nawet pomimo jego wycofania w niektórych partiach.

Transfery można również określić jako rozwinięcie Audictus Endorphine. Nastawienie na bas, pewne problemy na średnicy, spokojna góra – to je łączy, z tym że Statusy robią wszystko na wyższym poziomie, a dodatkowo są wygodniejsze, mimo równie dużych kopułek.

Z kolei trochę droższe RHA MA650 Wireless to, podobnie jak Snaby, inna kategoria brzmieniowa – jest jasno, bezpośrednio, bez przesadzonego basu. O ile RHA przewyższają BTT-2X pod względem sceny czy szczegółów, są też trochę mniej przystępne dla przeciętnego słuchacza, a to ze względu na wyraźnie podbitą wyższą średnicę.

Gdy szukamy słuchawek typowo do sportu, można rozważyć np. JBL Reflect Contour, które zapewniają lepsze trzymanie w uchu niż Transfery, nawet przy najlepiej dobranych nakładkach do Statusów. Mimo wyższej ceny, w słuchawkach JBL musimy się jednak pogodzić z gorszą jakością brzmienia, szczególnie niedomagającego w dolnych rejestrach.

Jeśli chodzi o synergię ze źródłami, to podobnie jak większość słuchawek bezprzewodowych, dobranie źródła wydaje się mniej istotną czynnością – Statusy parują się bez problemu ze wszystkim z czym próbowałem je połączyć, nawet ze starym laptopem z protokołem Bluetooth 3.0. Za brzmienie z kolei i tak głównie odpowiada elektronika zaszyta w słuchawkach. Pewną ciekawostką jest natomiast fakt, że sparowanie z Samsungiem Galaxy S10e dawało trochę więcej basu, niż na odtwarzaczach z układami Bluetooth 4.0 oraz 4.1. Biorąc pod uwagę prawidłowość, że z reguły to właśnie dół jest problemem w słuchawkach bezprzewodowych, być może jednak wyższy transfer w nowszej wersji protokołu rozwiązuje również ten problem, choć na innych dokanałówkach nie zauważyłem takiego efektu.

Podsumowanie

Status Transfer BT to momentami zaskakujące słuchawki – od wyposażenia zaczynając, na dźwięku kończąc. Choć nie są pozbawione wad, i to momentami wyraźnych, co pod względem doboru muzyki ogranicza je głównie do typowo rozrywkowej muzyki elektronicznej, popu czy hip-hopu, to słychać, że tak po prostu miało być. Mimo pofalowanego wykresu pasma przenoszenia, całościowo charakter BTT-2X należy uznać za bardzo konsekwentny i sensowny w strojeniu, co niejako wyróżnia je z tłumu mniej lub bardziej podobnie grających słuchawek. Przy okazji Transfery są odporne na deszcz i pot, zapewniają wysoką ergonomię, mają w zestawie masę dodatków oraz nie kosztują zbyt dużo. Jeśli Status Audio będzie trzymało taki kurs, z przyjemnością zobaczę ich produkty na polskim rynku.

Zalety:
+ basowe potwory (jeśli ktoś lubi bas), ale nie zalewają nim pozostałych pasm,
+ wysoka dynamika, jak na niedrogie bezprzewodowe słuchawki dokanałowe,
+ wybaczają słabą jakość nagrań,
+ dobra stereofonia,
+ niespotykanie bogate wyposażenie, jak na ten przedział cenowy,
+ wygodne,
+ magnesy pozwalające sczepić kopułki gdy przerzucimy słuchawki przez szyję.

Wady:
– basowe potwory (jeśli ktoś nie przepada za basem),
– dziura na niskiej oraz wysokiej średnicy, przez którą żywe instrumenty oraz naturalne wokale brzmią dość sztucznie,
– mocno ograniczone pod względem rozbudowania sceny,
– zbyt ciężko działające przyciski pilota,
– przeciętny czas działania na jednym ładowaniu.

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
terra

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj