Questyle M18i to flagowy przetwornik mobilny od marki, która nie wymaga introdukcji. Najnowszy model bazuje na podwójnych przetwornikach ES9219Q, posiada ekran OLED oraz interfejs Bluetooth 5.4 ze wsparciem dla zaawansowanych kodeków audio, w tym LDAC-a. Sprawdziłem, co potrafi M18i i czy powtórzy sukces M15-tki.

Questyle M15 trafił do mnie późno, bo przetestowałem go na początku 2024 roku, czyli niemal dwa lata po premierze. Cieszę się, że go nie przegapiłem, bo M15-tka szybko stała się jednym z moich ulubionych, mobilnych DAC-ów. Wprawdzie krytykowałem urządzenie za brak sprzętowej regulacji głośności czy podatność na zakłócenia, ale byłem w stanie przymknąć oko na wady, bo oczarowało mnie pełne i barwne brzmienie w wysokiej rozdzielczości. O sukcesie M15-tki świadczy też niedawna premiera lekko odświeżonego wariantu, czyli M15i z certyfikatem Apple MFi.

REKLAMA
fiio

Tytułowy M18i wydaje się być turbodoładowanym modelem M15i. Nowość przypomina poprzednika, ale potrafi znacznie więcej – tym razem urządzenie zostało rozbudowane o ekran, dodatkowe złącze USB-C, sprzętową regulację głośności i oczywiście interfejs Bluetooth. Ten ostatni wydaje się być gwoździem programu, bo zaimplementowano układ w wersji 5.4 z obsługą standardu LE Audio i wsparciem dla wielu kodeków, czyli m.in. aptX Adaptive, aptX HD czy LDAC.

Pytania nasuwają się same: Czy M18i jest warty swojej ceny? Jak wypada na tle M15/M15i i FiiO BTR7? Odpowiedzi poniżej.

Wyposażenie

Pudełko zawiera:

  • interkonekt USB-A > USB-C (długość ok. 5 cm);
  • przejściówkę USB-C > USB-A;
  • instrukcję obsługi.

Zestaw jest taki sam, jak w przypadku M15i – otrzymujemy jeden interkonekt z wtyczkami USB-C oraz przejściówkę do USB-A, co pozwala wykorzystać go do współpracy ze smartfonami i komputerami. Dla porównania model M15 posiadał dwa, dedykowane przewody, więc producent poszedł z duchem czasu. Interkonekt z wtyczką Lightning czy etui musimy niestety ewentualnie dokupić – producent oferuje oba akcesoria po 30 dolarów amerykańskich.

Konstrukcja

Nie ma wątpliwości, że M18i to dzieło Questyle’a. Konstrukcja jest ponownie monolityczna, a obudowa ma kanciasty kształt i matowoczarną kolorystykę, więc łatwo zauważyć podobieństwa do M15i. Zrezygnowano jednak z przezroczystej pokrywy, czyli tym razem nie możemy podziwiać wnętrza. Szkoda, ale producent nie miał wyboru – nowość jest w środku upakowana, bo M18i został wyposażony w akumulator i ekran OLED.

Ten ostatni jest monochromatyczny, znajduje się z prawej strony i wyświetla dane horyzontalnie. Za jego pomocą sprawdzimy głośność, poziom wzmocnienia, stan akumulatora oraz aktywny kodek Bluetooth lub częstotliwość próbkowania. Nowościami są także cztery przyciski, trójstopniowy suwak i otwór z mikrofonem, które trafiły na dolną krawędź. Oprócz nich na obudowie dostrzeżemy dwa złącza USB-C – jedno zajmuje lewy bok, drugie wbudowano w górny. Ostatnią, czyli prawą ściankę przeznaczono dla wyjść słuchawkowych, pozłoconych gniazd 3,5 mm oraz 4,4 mm.

Jakość wykonania jest wysoka, ale nie perfekcyjna. Obudowę ponownie wycięto maszynowo z aluminium i wzorowo obrobiono. Producent nie zapomniał też o zaokrągleniu krawędzi i rogów, więc urządzenie jest przyjemne w dotyku. Spasowanie mogło być jednak lepsze – jedna ze szczelin przy szklanym froncie jest nieznacznie szersza, a złącze 4,4 mm nie jest idealnie wyśrodkowane. Jak to zwykle bywa, tego typu wady nie mają znaczenia na co dzień, ale informuję o nich z dziennikarskiego obowiązku.

Ergonomia i użytkowanie

Questyle M18i jest większy od M15i – obudowa została wydłużona o ponad centymetr oraz pogrubiona i poszerzona o kilka milimetrów, co nie zaskakuje, zważywszy na wyższy stopień zaawansowania. Z tego powodu można wybaczyć też prawie dwukrotnie większą masę (50 g vs 27 g). Niemniej M18i to nadal kompaktowy adapter Bluetooth, bo jest mniejszy i lżejszy od popularnego FiiO BTR7 (68 g). Nowość nie rozpycha więc kieszeni, gdy korzystamy z Bluetootha, a w trybie przewodowym przeszkadza tak samo, jak każdy inny przetwornik dyndający z USB-C.

Przyciski łatwo wyczuć, bo wyraźnie odstają i charakteryzują się twardym oraz sprężystym klikiem. Nie miałem też problemów z ich odróżnieniem – trójstopniowy suwak wybiera tryb, przycisk specjalny służy do sterowania muzyką lub regulacji podbicia, a pozostałe to sprzętowa regulacja głośności i włącznik. Obsługę można więc opanować w trymiga. Pewne wątpliwości budzą natomiast złącza USB-C, ale także wystarczy kilka chwil, by zrozumieć ich działanie – to główne złącze odpowiada za transmisję sygnału i ładowanie w przypadku połączenia z komputerem, a dodatkowe służy wyłącznie do zasilania akumulatora.

Niestety natrafiłem na kilka mniej lub bardziej irytujących wad obsługowo-użytkowych. Zacznijmy od tego, że Questyle M18i nie pozwala na jakąkolwiek konfigurację, za wyjątkiem regulacji poziomu wzmocnienia (niskie lub wysokie) czy przyciemnienia ekranu włącznikiem. Tak, ekran się nie wyłącza – jest albo ciemny, albo ciemniejszy. Z kolei przycisk specjalny ma dwie funkcje w zależności od wybranego trybu, czyli GAIN i MFB (Multi-Function Button). Jak to rozumieć? Wybór poziomu wzmocnienia jest więc możliwy tylko w trybach przewodowych, bo w trybie Bluetooth przycisk służy do sterowania muzyką…

Producent nie oferuje też aplikacji mobilnej, co utrudnia wybór kodeka Bluetooth. W tym celu musimy korzystać z „opcji programistycznych”, które na smartfonach z Androidem są domyślnie ukryte. Wiele może zależeć od konkretnego smartfona – niektóre nie ingerują nasz w wybór, inne faworyzują określone standardy (najczęściej aptX Adaptive). Zazwyczaj konieczne będzie wymuszenie LDAC-a, jeśli zależy nam na topowych osiągach. Zatem mimo iż nie jestem fanem wszechobecnie wymaganych aplikacji, to w tym przypadku byłaby ona mile widziana.

Chciałbym na tym poprzestać, ale comeback zaliczyła jedna wada modelu M15, czyli podatność na zakłócenia. Co ciekawe tym razem nie słychać ich w trybie USB, bo występują w trybie adaptera Bluetooth. Nie dotyczy to wszystkich słuchawek, a jedynie tych czułych. Wprawdzie zakłócenia da się wychwycić także na innych adapterach Bluetooth, ale w przypadku M18i są niestety intensywne. Nie mam na myśli szumu – zakłócenia mają formę bzyczenia i rytmicznego tykania.

Osiągi akumulatora

Producent milczy na ten temat i chyba wiem dlaczego. Osiągi akumulatora o pojemności 500 mAh są skandalicznie słabe. Wykonałem dwa testy baterii, wykorzystując do tego słuchawki FiiO FH19, wyjście 4,4 mm oraz niski poziom wzmocnienia. Głośność ustawiłem na pozycję 27 w 60-stopniowej skali, co dało mniej więcej 75 dB w pomiarze sonometrem.

W trybie Bluetooth akumulator rozładował się po… 2 godzinach. Z kolei w trybie przewodowym akumulator wytrzymał całe 20 minut dłużej. Wszystko wskazuje na to, że egzemplarz testowy nie jest uszkodzony, bo podobne wyniki raportują pierwsi nabywcy. Jak widać zawsze włączony ekran nie był dobrym pomysłem, zważywszy na stosunkowo niewielką pojemność akumulatora.

Wspominany wcześniej FiiO BTR7 z akumulatorem 880 mAh i możliwością wyłączenia ekranu wytrzymuje u mnie 7-8 godzin pracy w trybie Bluetooth. Nic więc dziwnego, że Questyle zaimplementował dodatkowe USB-C na boku, które może zostać wykorzystane do ładowania w trakcie słuchania muzyki ze smartfona, co jest jednak marnym pocieszeniem. Nie będzie ono potrzebne we współpracy z komputerem, bo w tym trybie M18i jest na szczęście zasilany z USB.

Specyfikacja

  • interfejsy: Bluetooth 5.4 LE i USB-C
  • kodeki Bluetooth: AAC, SBC, aptX, aptX HD, aptX Adaptive, LDAC, LE Audio
  • ekran: OLED
  • przetwornik: 2x ESS Technology ES9219Q
  • wzmacniacze: 2x SiP Current Mode Amplifier
  • odbiornik: XMOS XU316
  • wejścia: USB-C (sygnał/zasilanie); USB-C (zasilanie)
  • wyjścia: 3,5 mm (niezbalansowane); 4,4 mm (zbalansowane)
  • obsługa: PCM 32 bit/384 kHz, DSD256
  • moc: 28 mW@300 Ω (4,4 mm)
  • THD+N: 0,0002%
  • akumulator: 500 mAh
  • funkcje: przetwornik USB-C, adapter Bluetooth, obsługa rozmów, certyfikat Apple MFi
  • wymiary: 75 x 35 x 14,5 mm
  • masa: 49,9 g

Brzmienie

Słychać, że M18i to spadkobierca modelu M15/M15i – znowu mamy do czynienia z pełnym, naturalnie zrównoważonym i barwnym brzmieniem. Ponownie rozdzielczość dźwięku jest wysoka, ale za sprawą nasyconego i gładkiego charakteru, szala przechyla się w stronę muzykalności, a nie analityczności. Sporo zależy jednak od aktywnego trybu. Zacznijmy od tego bezprzewodowego.

Questyle M18i – tryb Bluetooth
Questyle M18i w trybie Bluetooth brzmi w sposób dociążony, barwny i ciepły, ale jest nadal klarowny. Bas jest pełny i sprężysty, średnica ciepła i gładka, a wysokie tony obecne, jednak nie wyżyłowane. Faktury instrumentów są zróżnicowane, szczegóły nie znikają w tle, a scena dźwiękowa rozpościera się szeroko, jest poukładana i holograficzna. Dzięki temu słuchawki z wyższej półki rozwijają skrzydła. Z powodzeniem posłuchamy przeróżnych gatunków muzycznych, bo brzmienie oscyluje blisko równowagi, jak to zwykle jest ze źródłami dźwięku.

O perfekcji nie ma jednak mowy. Nawet z kodekiem LDAC daje się wychwycić lekkie zmiękczenie brzmienia, dźwięk nie jest tak twardy i konturowy, jakby się chciało. Na kolana nie powala także dynamika – atak jest szybki, wybrzmiewanie gwałtowne, ale timing mógłby być lepszy. Tzw. PRaT (Pace, Rhythm and Timing) to nic specjalnego – hybrydowe dokanałówki z wyższej półki nie brzmiały jeszcze tak angażująco, jak potrafią. Dla przykładu FiiO FH19 czy Craft Ears Aurum sprawiały wrażenie lekko ospałych.

Szybko okazało się, że powyższe wady nie występują w trybach USB.

Questyle M18i – tryby USB
Po podłączeniu M18i za pomocą interkonektu jakość dźwięku wyraźnie wzrasta, a już szczególnie z komputerem. Swoją drogą M18i ma odbiornik XMOS-a, więc po wgraniu sterownika nie będziemy musieli przejmować się opóźnieniami. Jak to zwykle bywa w hi-endowym audio różnica nie jest diametralna, brzmienie nie staje się „kilka klas lepsze”. Niemniej moim zdaniem zmiana na plus jest już ewidentna. Sam bez wahania wolałbym używać M18i jako przetwornika mobilnego, niż adaptera Bluetooth. Co dokładnie dzieje się z dźwiękiem w trybie USB?

Po pierwsze brzmienie staje się bardziej klarowne, mocniej zarysowane i wyraziste, przestaje być tak miękkie i gładkie. Sygnatura wciąż pozostaje muzykalna, ale łatwo wychwycić, że dźwięk staje się bardziej precyzyjny. Po drugie słychać progres w dynamice – muzyka ma więcej werwy i mocniej angażuje, bo po podłączeniu urządzenia kablem zaczynałem mimowolnie wystukiwać rytm stopy perkusyjnej lub kołysać głową, co nie miało miejsca w trybie Bluetooth. Po trzecie scena dźwiękowa staje się szersza za sprawą lepszej separacji kanałów. Znikają też irytujące zakłócenia, obecne w transmisji Bluetooth.

Questyle M18i – porównania z Questyle M15 i FiiO BTR7
Questyle M15 i M18i mają sporo wspólnego. Słychać wspólny trzon w postaci barwnego, lekko ciepłego i dość naturalnego charakteru. Oba przetworniki mają w sobie przyjemne ciepło, brzmią muzykalnie i przystępnie. Każdy jednak wychwyci, że M18i brzmi klarowniej i jest ciut bliżej neutralności oraz równowagi. W bezpośrednim porównaniu M15 wydaje się akcentować średni bas, bo jakby uwypukla midbas, co nie ma miejsca w M18i. Nowszy model ponadto mocniej separuje kanały, co owocuje szerszą, bardziej elipsoidalną sceną dźwiękową.

Czy różnica jest duża? Nie, ale moim zdaniem M18i jest lepszy (w trybie USB). Z drugiej strony wciąż świetnie słuchało mi się M15-tki, a to aktualnie znacznie tańszy sprzęt. Odświeżony M15i kosztuje około 1000 zł, gdy M18i wymaga mniej więcej 800 zł dopłaty, bazując na cennikach zagranicznych sklepów. Tak, nowszy model to jednocześnie adapter Bluetooth ze sprzętową regulacją głośności, ale moim zdaniem M15/M15i mimo wszystko cechuje się lepszym stosunkiem jakości do ceny.

Nie dysponuję nowym FiiO BTR17, więc porównałem M18i z FiiO BTR7, znanym i cenionym adapterem Bluetooth. W trybie bezprzewodowym konkurent od FiiO ma trochę inny charakter, bo bardziej zrównoważony i neutralny. Dźwięk nie jest więc tak barwny, nasycony i gładki, jak w przypadku M18i. Moim zdaniem BTR7 lekko wychodzi na prowadzenie, bo brzmi bardziej precyzyjnie, mniej rozmywa dźwięk i ma więcej energii od M18i, co objawia się mocniejszym atakiem. Niemniej w dużej mierze to kwestia gustu – M18i spodoba się fanom muzykalnego, a BTR7 bardziej technicznego brzmienia. Z kolei w trybie przewodowym różnice jakościowe się zacierają.

Miło słuchało mi się M18i (ok. 1800 zł), ale FiiO BTR7 kosztuje aktualnie około 700 zł, a nowy BTR17 wymaga wydatku rzędu 1100 zł.

Questyle M18i – synergia
Synergia także zależy od aktywnego trybu. W przypadku połączenia Bluetooth lepiej wypadają neutralne lub jasne słuchawki, bo te cieplejsze czy ciemniejsze tracą przez lekko zmiękczony, złagodzony charakter M18i. Tryby USB okazują się być bardziej synergiczne za sprawą klarowniejszego, lepiej zrównoważonego i zarysowanego dźwięku. Dla przykładu tryb Bluetooth niespecjalnie szkodził klarownym Craft Ears Aurum, ale już nie pasował FiiO FH19, bo te ostatnie zabrzmiały zdecydowanie lepiej w trybie USB.

Questyle M18i radzi sobie także ze słuchawkami stacjonarnymi, wokółusznymi dynamikami czy planarami. Dobrze słuchało mi się na przykład FiiO FT5, a już szczególnie w trybie USB, bo to masywnie brzmiące i przystępne planary. Oczywiście o rozdzielczości, dynamice czy scenie rodem ze stacjonarnych kombo nie było jeszcze mowy, ale brzmienie z pewnością satysfakcjonowało. Planary potrafiły nawet efektownie zapulsować i uderzyć basem oraz brzmiały szeroko w scenie, co zazwyczaj świadczy o poprawnym wysterowaniu.

Co z czystością sygnału? W trybie USB czułe dokanałówki brzmią czyściej z M18i, niż z M15. Na niskim poziomie podbicia szum daje się wychwycić, ale jest minimalny, nie uprzykrza odsłuchów. Plusem jest także sprzętowa regulacja głośności, bo M15 wymaga sterowania nią systemowo i tym samym drastycznego ściszania. Korzystając z IEM-ów musiałem ustawiać głośność w zakresie 4-8/100, żeby nie ogłuchnąć, co jest też niebezpieczne, bo mały błąd może spowodować bardzo nieprzyjemne doświadczenie. W przypadku M18i na niskim poziomie pobicia możemy swobodnie operować „pokrętłem”.

Podsumowanie

Questyle M18i to estetyczny, świetnie wykonany i wygodny w obsłudze adapter. Urządzenie punktuje praktycznym ekranem, wygodnymi przyciskami, sprzętową regulacją głośności i wieloma innymi ficzerami, a jest przy tym dość kompaktowe i w miarę lekkie. Byłem pod wrażeniem naturalnego i precyzyjnego brzmienia w trybie USB, doceniłem scenę dźwiękową i dość dużą moc, bo mogłem śmiało korzystać nie tylko z czułych dokanałówek, ale także pełnowymiarowych planarów.

Nie obyło się bez wad. Funkcje przycisku specjalnego wykluczają się wzajemnie w zależności od aktywnego trybu, ekranu nie można wyłączyć, a brakuje też aplikacji mobilnej, co utrudnia wybór kodeka Bluetooth. Dwugodzinny czas pracy na jednym ładowaniu także można ocenić jednoznacznie negatywnie. W trybie adaptera Bluetooth słychać ponadto zakłócenia, a brzmienie jest słabsze, niż przez kabel. Z tego powodu M18i to raczej przetwornik USB z funkcją adaptera Bluetooth, a nie odwrotnie.

Questyle M18i kosztuje 1700-1800 zł w zagranicznych sklepach. Jeśli cena nie jest dla nas zaporowa i jesteśmy w stanie przymknąć oko na problemy, bo zależy nam na muzykalnym, ciepłym i sprężystym brzmieniu, to zakup może być udany. Mnie jednak trudno przełknąć wady, a szczególnie tak krótki czas pracy na jednym ładowaniu, dlatego osobiście wybrałbym M15i. Tak, niższy model nie posiada interfejsu Bluetooth i sprzętowej regulacji głośności, a także lekko ustępuje brzmieniowo „osiemnastce”, ale jest całościowo mniej kompromisowy.

Zalety:
+ estetyczne wzornictwo
+ solidna obudowa
+ świetne przyciski
+ sprzętowa regulacja głośności
+ praktyczny ekranik
+ Bluetooth 5.4 z obsługą wielu kodeków
+ niezależne zasilanie po USB-C ze smartfonami
+ muzykalne, precyzyjne i przestrzenne brzmienie w trybie USB
+ szeroka i trójwymiarowa scena dźwiękowa
+ sporo mocy i dość czysty sygnał

Wady:
– ekran włączony na stałe
– utrudniony wybór wzmocnienia w trybie Bluetooth
– zakłócenia w trybie Bluetooth
– brak aplikacji mobilnej
– słabe osiągi akumulatora
– ograniczona rozdzielczość i dynamika w trybie bezprzewodowym

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
terra

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj