EarStudio ES100 to adapter Bluetooth o imponujących możliwościach. Urządzenie posiada Bluetooth 5.0 z obsługą zaawansowanych kodeków, podwójny DAC AK4375A, a także wyjścia 3,5 mm oraz zbalansowane 2,5 mm. Jak brzmi?
Adaptery Bluetooth stanowią rozwiązanie problemu współczesnego melomana, czyli braku wyjść słuchawkowych w najnowszych smartfonach. Urządzenia tego typu pozwalają zamienić słuchawki przewodowe w częściowo bezprzewodowe, a tym samym oferują wyższy komfort i lepsze brzmienie od przejściówek USB, a nierzadko także od słuchawek Bluetooth. Przyszła pora na test EarStudio ES100, będącego mocnym konkurentem Astell&Kern XB10 oraz FiiO BTR3. To podobnie wyceniony sprzęt (około 400 zł), który może jednak pochwalić się w pełni zbalansowanym układem, rozbudowaną aplikacją i czasem działania wynoszącym nawet 14 godzin.
Wyposażenie
EarStudio ES100 jest zapakowany w niewielkie pudełko i zabezpieczony wewnątrz foremkami z gąbki. Wyposażenie jest skromne – do dyspozycji jest jedynie krótki kabel USB do ładowania (11 cm bez uwzględniania wtyczek), a także skrócona instrukcja obsługi.
Konstrukcja
EarStudio ES100 wygląda jak… adapter Bluetooth, co jest zrozumiałe. Jeśli producenci nie zdecydują się na awangardę w stylu Astell&Kern, to efekt wizualny zawsze będzie podobny. Konstrukcja jest łagodna wizualnie i neutralna kolorystycznie. Połączono ze sobą matową czerń i szarość, więc adapter raczej każdemu będzie pasował, bez względu na garderobę. Mnie wzornictwo w pełni satysfakcjonuje, jest minimalistyczne i estetyczne, więc nie sposób narzekać. Można jednak pokręcić nosem na zastosowane materiały – obudowa jedynie wygląda na metalową, podczas gdy w rzeczywistości została wykonana w większości z tworzywa sztucznego, nie licząc metalowego klipsa. Nie ma problemów z obróbką czy spasowaniem elementów – EarStudio ES100 to nadal solidny produkt, ale do jakości aluminiowo-szklanego FiiO BTR3 sporo brakuje.
Pokrywa urządzenia jest matowa i jednolita, rogi zostały zaokrąglone, a krawędzie zaoblone. W dolnej części frontu można dostrzec diodę statusową, czyli wielokolorowy pierścień schowany bezpośrednio w pokrywie urządzenia. Po przeciwnej stronie obudowy zamocowano szeroki, aluminiowy klips.
Na krawędziach obudowy znajduje się sporo elementów. Lewy bok to miejsce na wyjście 3,5 mm, regulację głośności (analogową) oraz mikrofon, schowany w podziurkowanej części obudowy. Lewą stronę zajmują natomiast: wyjście 2,5 mm, włącznik oraz przyciski zmiany utworów. Na górę trafiło mocowanie na smyczkę (której niestety nie ma w zestawie), a na dole gniazdo micro USB. Szkoda, że nie zastosowano USB C, ale to zrozumiałe, ponieważ EarStudio ES100 został po raz pierwszy zaprezentowany w 2017 roku.
Ergonomia i użytkowanie
Konstrukcja EarStudio ES100 jest wyraźnie szersza od tej znanej z modelu FiiO BTR3, ale za to lżejsza. W praktyce oba modele spisują się podobnie – klips spełnia swoje zadanie, urządzenia nie zajmują dużo miejsca w kieszeni i są łatwe w transporcie. ES100 jest też wygodniejszy w obsłudze od Astell&Kerna AK XB10, który jest mniej praktyczny ze względu na nietypowy rozstaw przycisków i gniazd. EarStudio ES100 punktuje względem konkurentów także regulacją głośności, która jest analogowa i posiada gęstą skalę. Z tego powodu trzeba się czasami trochę „naklikać”, by zwiększyć lub zmniejszyć głośności, ale też dzięki temu regulacja jest precyzyjna. Nie występują sytuacje, gdy dany poziom głośności jest zbyt cichy, a następny już zbyt głośny, co bywa zmorą sprzętu audio z interfejsem Bluetooth. Nie natrafiłem też na jakiekolwiek problemy z zasięgiem oraz stabilnością sygnału.
Podoba mi się, że nie trzeba zapamiętywać kombinacji klawiszy, by zmieniać głośność lub przełączać utwory. Wielofunkcyjny jest głównie włącznik, który odpowiada także za parowanie, pauzowanie oraz wznawianie muzyki i kontrolę rozmów telefonicznych (te są dobrej jakości). Dodatkową funkcję może pełnić także górny przycisk zmiany utworów, który po przytrzymaniu może aktywować nasłuch, dzięki czemu pozostaniemy w kontakcie z otoczeniem bez zdejmowania słuchawek. Funkcję tę trzeba jednak uprzednio włączyć w aplikacji.
Po podłączeniu EarStudio ES100 do komputera, adapter działa jako DAC USB i to bez konieczności wgrywania dodatkowych sterowników. Świetnie, że opóźnienia nie dają się we znaki – EarStudio jako DAC USB może więc służyć nie tylko do muzyki, ale także filmów lub gier. Do dyspozycji pozostają też przyciski, w tym te od zmiany utworów – bez problemu sterowałem muzyką z poziomu adaptera odtwarzaną za pomocą foobara2000.
Mam natomiast dwa zarzuty użytkowe. Szkoda, że przyciski nie odstają mocniej i nie są twardsze oraz że włącznik jest tak mały. Nie sprawia to większego problemu i można się do tego przyzwyczaić, niemniej mogło być lepiej. Drugi problem stanowi dioda na froncie, która jest niestety zbyt ciemna i nie spełnia swojego zadania. Trzeba się dobrze przyjrzeć, by sprawdzić czy urządzenie jest włączone, a łatwo przegapić też alerty o niskim poziomie akumulatora lub jego naładowaniu.
Czas działania wynosi do 14 godzin w przypadku korzystania z interfejsu 3,5 mm. Jeśli jednak sięgniemy po słuchawki zbalansowane, to czas pracy ulegnie skróceniu do 7-8 godzin. To i tak świetne wyniki, lepsze od konkurentów. Szkoda jedynie, że urządzenie włącza się automatycznie po podłączeniu do ładowania oraz po odłączeniu, przez co niepotrzebnie łączy się ze smartfonem. Mam nadzieję, że zostanie to wyeliminowane wraz z kolejną aktualizacją oprogramowania.
Oprogramowanie
Do konfiguracji adaptera przeznaczono aplikację EarStudio, która zaskakuje funkcjonalnością, a także ilością wskazówek – to w dużej mierze praktyczny poradnik. Aplikację warto zainstalować – jej możliwości są rewelacyjne, większe od aplikacji FiiO Music, pomijając brak wbudowanego odtwarzacza plików, co nie jest specjalną stratą. Aplikacja poinformuje też o obecności nowego oprogramowania układowego, ale aktualizacji należy dokonać już ręcznie za pomocą komputera. Nie jest to trudne, bez problemu zaktualizowałem urządzenie do najnowszej – na czas testów – wersji v2.0.2.
Główny ekran wyświetla stan akumulatora, używany kodek oraz aktywne wyjście słuchawkowe, a także dwa suwaki regulacji głośności – interfejsu Bluetooth oraz analogowej adaptera. Wybranie poszczególnych elementów przenosi do zaawansowanej konfiguracji, gdzie można wybrać preferowane kodeki, zwiększyć moc wyjść 2,5 oraz 3,5 mm, ustawić balans kanałów, podbicie, wybrać próbkowanie trybu USB DAC, włączyć parowanie z dwoma urządzeniami jednocześnie i wiele innych.
To nie wszystko. Na dole okna jest belka, która przenosi także do zaawansowanego korektora graficznego, wyboru filtrów cyfrowych, oversamplingu, crossfeedu oraz wspominanego nasłuchu (opcja ambient). Świetnie, że EQ jest aktywne globalnie, czyli jest implementowane w adapterze i do działania nie wymaga aktywnej aplikacji.
Specyfikacja
- interfejs: Bluetoooth 5.0 (Qualcomm CSR8675)
- zasięg: do 10 m
- układ: Dual DAC Asahi Kasei AK4375A
- obsługa kodeków: SBC, AAC, aptX, aptX HD, LDAC
- wyjścia: 2,5 mm (symetryczne) oraz 3,5 mm (niesymetryczne)
- impedancja wyjściowa: 0,5-1 Ω
- moc: 1,1 V @ 16 Ω (3,5 mm); 2,2 V @ 16 Ω (2,5 mm)
- THD+N: 0,0022% (3,5 mm); 0,014% (2,5 mm)
- SNR: 109 dB (3,5 mm); 110 dB (2,5 mm)
- funkcje: DAC USB, zaawansowana aplikacja, EQ, niwelowanie szumów, analogowa regulacja głośności, obsługa rozmów (wbudowany mikrofon)
- czas pracy: do 14 godzin
- wymiary: 52 x 31 x 17 mm
- masa: 22 g
Brzmienie
- Słuchawki: Campfire Audio Solaris, Atlas i Andromeda, FiiO FA7, FH5 i FA1, Symphonium Audio Aurora, Etymotic ER-4PT, Oriveti New Primacy, Brainwavz B400, Aune E1, iBasso IT01, Simgot EN700 PRO
- DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila, Burson Playmate Everest, FiiO Q5 (AM3B), Leckerton UHA-760, Astell&Kern AK XB10, FiiO BTR3
- DAP: Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), FiiO M11 i M9, OnePlus 6T
- Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz, Oriveti Affinity
- Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne
Miałem pewne obawy przerostu formy nad treścią, że te wszystkie wyjścia, funkcje, przetworniki i ustawienia pójdą na marne, jeśli dźwięk nie będzie satysfakcjonował. Całe szczęście okazały się bezpodstawne – brzmienie jest na wysokim poziomie. EarStudio ES100 oferuje granie podobne do FiiO BTR3, ale trochę inaczej zestrojone i bardziej wysublimowane, o czym wkrótce. Adapter Radsone robi wrażenie naturalną równowagą (lekkie ciepło), bliską średnicą, gładkim, ale nadal precyzyjnym i przyzwoicie zarysowanym przekazem, a także obecną, ale nie wyostrzoną górą pasma. Brzmienie jest jednocześnie relaksujące, jak i odpowiednio techniczne za sprawą dobrej szczegółowości i adekwatnej dynamiki. Nie można jeszcze liczyć na rekordy pod względem rozdzielczości dźwięku oraz rozmiarów sceny dźwiękowej, ale poziom jest już w pełni satysfakcjonujący.
Niskie tony są nieźle zrównoważone. Nie słychać podbicia w średnim zakresie, ścięcia w subbasie czy też wypchnięcia wyższego podzakresu niskich tonów. Ogólna głębokość niskich tonów robi wrażenie – słuchawki operujące subbasem mogą rozwinąć skrzydła we współpracy z ES100. Bas jest przekazywany dość gładko i miękko, ale nadal nie zawodzi zróżnicowaniem faktury i konturowością. Nie jest to może przekaz bardzo techniczny i laboratoryjny, ale uzyskano optymalną wypadkową muzykalności i analityczności. Brzmienie dołu jest odpowiednio twarde, bas nie rozmywa się i nie zamula, gdyż ma sporo energii. Dynamicznie brzmiące słuchawki w duecie z EarStudio ES100 potrafią odpowiednio uderzyć basem.
Pasmo średnie jest bliskie. Mam wrażenie, że średnica została lekko zaakcentowana, dzięki czemu brzmienie jest bezpośrednie i czytelne. Słychać lekkie ciepło, ale uzyskane raczej naturalną równowagą, a nie wypchnięciem niższej średnicy czy też zgaszeniem wyższego podzakresu tego pasma. Brzmienie środka nie jest wyostrzone, odchudzone ani pofalowane, dzięki temu przekaz jest gładki i muzykalny, a tym samym przyjemny w odbiorze. Ogólnie średnica kontynuuje tendencję basu, tj. brzmienie nie jest zamulone, zgaszone, przyciemnione czy też przesadnie wygładzone. Dźwięk jest nadal precyzyjnie zarysowany, odpowiednio kontrolowany i szczegółowy. Rozdzielczość, jak na sprzęt bazujący na interfejsie Bluetooth, jest wysoka – jest co podziwiać w przekazie żywych instrumentów, syntezatorów czy instrumentów perkusyjnych.
Wysokie tony nie powodują niespodzianek. Pasmo to jest rozciągnięte, precyzyjnie kontrolowane i zaskakująco naturalne. Wiele urządzeń działających w oparciu o interfejs Bluetooth przekazuje górę w sposób bardzo syntetyczny, cyfrowy i chłodny. EarStudio ES100 oferuje kontrolowaną górę pasma, lekko zaokrągloną i zmiękczoną, ale bez krzty przyciemnienia lub zamulenia. Pasmo nadal odpowiednio doświetla wokale oraz żywe instrumenty i stanowi kontrę w stosunku do niskich tonów. Urządzenie nie wzmaga sybilizacji, ale jednocześnie nie gasi sopranu, pozwalając klarownie brzmiącym słuchawkom pokazać swój potencjał. Podoba mi się takie strojenie – producent nie winduje sztucznie szczegółowości wzmacnianiem góry pasma. W efekcie detali nie brakuje, brzmienie jest bezpośrednie, ale pozostaje przyjemne w odbiorze.
Scena dźwiękowa nie jest duża, ale ma niezłe, kuliste proporcje. Słychać stereofonię, odpowiednią wysokość oraz głębokość, a pozycjonowanie instrumentów jest satysfakcjonująco trójwymiarowe. Nie brakuje także separacji instrumentów i napowietrzenia. Nie można jednak liczyć na mocne rozróżnienie kanałów – ich separacja nie jest kontrastowa nawet podczas korzystania z wyjścia zbalansowanego. Lewy i prawy kanał wydają się zlewać trochę za mocno, co zmniejsza wymiary sceny i tym samym wbija pierwszy plan w środek głowy. EarStudio ES100 nie generuje koncertowej sceny i nie wyciąga przekazu poza głowę, nawet na przestrzennie brzmiących słuchawkach.
EarStudio ES100 vs FiiO BTR3 vs Astell&Kern AK XB10
EarStudio ES100 brzmi podobnie do BTR3, ale nie identycznie. Przy pierwszych, wstępnych odsłuchach różnice wydały mi się pomijalne, ale z po wnikliwych porównaniach okazało się, że strojenie jest inne, a wpływ na różnice brzmieniowe ma też czystość sygnału. FiiO BTR3 jest zestrojony trochę bardziej muzykalnie, ma mocniejsze skraje pasma (np. akcent w średnim basie) i trochę mniej prominentną średnicę. EarStudio ES100 brzmi bardziej naturalnie i bliżej w paśmie średnim, jest strojony bardziej „audiofilsko”, nadal muzykalnie, ale ambitniej. Scena w obu przypadkach jest podobnych rozmiarów, ale przekaz EarStudio ES100 wydaje się być szerszy. Natomiast czystość sygnału ES100 wręcz zdumiewa – nawet wyjątkowo wrażliwe armatury nie szumią, tło jest więc czarniejsze od FiiO BTR3. Instrumenty sprawiają wrażenie zawieszonych w próżni. Jeśli dodamy do tego więcej mocy, bardziej precyzyjną regulację głośności i wyjście niesymetryczne, to moim zdaniem ES100 wychodzi na prowadzenie, gdyż brzmi bardziej kompletnie i rozdzielczo.
Astell&Kern AK XB10, czyli bezpośredni konkurent cenowy EarStudio ES100, również posiada dwa wyjścia, symetryczne 2,5 mm i niesymetryczne 3,5 mm, ale nie ma podwójnego przetwornika. Z wyjścia zbalansowanego adapter od Astell&Kern cechuje się trochę większą sceną dźwiękową, nieznacznie szerszą i z bardziej oddalonym pierwszym planem, tak jakby separacja kanałów była ciut lepsza. Pod względem tonalności AK XB10 zostaje jednak w tyle – subbas jest płytszy, słychać akcent w średnim basie i sopranie, przez co pasmo średnie jest trochę mniej wyraziste niż w ES100. AK XB10 rysuje brzmienie mocniejszą kreską, muzyka rozbrzmiewa mniej gładko, ale za to EarStudio ES100 prezentuje dźwięk bardziej naturalnie. Ponownie czystość sygnału jest po stronie EarStudio ES100, więc tym samym rozdzielczość dźwięku jest wyższa. Adapter marki Radsone wygrywa też precyzją regulacji głośności i mocą, więc moim zdaniem z tej potyczki również wychodzi zwycięsko.
EarStudio ES100 i słuchawki
Mam wrażenie, że adaptery Bluetooth są trochę bardziej wybiórcze synergicznie niż DAP-y. EarStudio ES100 jest dość uniwersalny, ale również niektóre połączenia wypadają lepiej, a inne gorzej. Słychać, że hi-endowe dokanałówki jeszcze nie pokazują pełni możliwości z ES100; nadal oferują niezłe brzmienie, ale najsensowniejszy będzie wybór słuchawek ze średniej lub niższej półki. Jak najbardziej można też sięgnąć po konstrukcje armaturowe o niskiej impedancji i wysokiej skuteczności. „Niwelowanie szumów” nie jest pustym hasłem marketingowym – tak jak wspominałem, sygnał ES100 jest rzeczywiście czysty.
Najpierw w ruch poszły słuchawki FiiO, modele FH7, FH5, FA7 i FA1. FH7 nie zabrzmiały pełnią możliwości, ale satysfakcjonowały. FH5 również potrafią zabrzmieć lepiej jakościowo, ale ich brzmienie z ES100 i tak było dobre, a tym samym bardziej synergiczne od rodzimego BTR3, z którym ten model słuchawek FiiO zgrywa się przeciętnie. W pełni armaturowe FA7 zabrzmiały nieźle – nie brakowało soczystego basu i dynamiki, chociaż na przyciemnienie góry ponownie pomagała wymiana kabla z FiiO LC-B na modele LC-C lub LC-D. Świetne wrażenie zrobiło na mnie zgranie ES100 z FiiO FA1 – połączenie to było dynamiczne, bezpośrednie i zrównoważone.
Słuchawki Campfire Audio także nie pokazały pełnej krasy, ale i tak było nieźle, zważywszy na to, że to drogie konstrukcje ze sporymi wymaganiami. Modele Solaris, Andromeda czy Polaris zabrzmiały trochę zbyt miękko i lekko mdło – nie były to ich wyżyny rozdzielczości. Wrażenie robił jednak czysty sygnał, na co Solaris, a w szczególności Andromedy, są wyjątkowo czułe. Te drugie słuchawki są często niesłuchalne z niektórymi odtwarzaczami ze względu na wysoki poziom szumów.
Byłem zachwycony połączeniem z Aune E1, równym, naturalnym i przestrzennym. Z przyjemnością słuchałem też ES100 z Simgotami EN700 PRO, które również nie zawodziły przestrzenią, dynamiką, a tym samym gładkim i rozdzielczym przekazem. Oriveti New Primacy zabrzmiały zgodnie ze swoim charakterem, a do tego zyskały na muzykalności. Świetnie zgrały się Symphonium Audio Aurora, a bez zarzutu współpracowały iBasso IT01 oraz Brainwavz B400, które zabrzmiały dokładnie tak, jak mają w zwyczaju. Satysfakcjonowało mnie także połączenie z nietuzinkowymi IMR R1 Zenith.
EarStudio ES100 jako DAC USB
FiiO BTR3 po podłączeniu do komputera brzmi inaczej w porównaniu do trybu Bluetooth – równoważy się, spłaszcza i lekko wyostrza. W przypadku EarStudio ES100 nie ma takich zmian, a brzmienie w trybie USB nie odstaje jakościowo i nie różni się od połączenia Bluetooth. Nie będzie więc niespodzianek – nasz mobilny zestaw zabrzmi tak samo stacjonarnie. Ponownie zwracam uwagę na brak opóźnień – ES100 może stanowić nagłośnienie komputera, a nie tylko źródło muzyki dla słuchawek lub głośników. BTR3 wypada w tym temacie podobnie, chociaż w jego przypadku miałem wrażenie nieznacznie wyższej latencji.
Podsumowanie
Czy Radsone EearStudio ES100 to perfekcyjny adapter Bluetooth? Nie, ale do ideału jest blisko. Urządzenie jest wygodne w obsłudze, lekkie i poręczne, a do tego naszpikowane wyjściami i funkcjami. Świetnie, że wewnątrz zastosowano podwójny DAC, że do dyspozycji mamy wyjście zbalansowane, sporo mocy i wydajny akumulator. Kolejne zalety to tryb DAC-a USB, rozbudowana aplikacja i czysty sygnał z obu wyjść. Brzmienie nie zawodzi i w kontekście ceny jest świetne. EarStudio ES100 będzie bardzo dobrym wyborem do „bezdziurkowych” smartfonów, killerem adapterów z portem USB C, a tym samym poważną alternatywą dla przenośnych odtwarzaczy muzyki.
Szkoda jedynie, że w konstrukcji dominują tworzywa sztuczne, które nie robią takiego wrażenia, jak szklano-aluminiowy FiiO BTR3, choć z drugiej strony dzięki temu urządzenie jest lekkie (22 gramy). Można mieć też pewne zarzuty do kliku i rozmiaru przycisków, zachowania odtwarzacza podczas ładowania i starego portu micro USB, ale w ostatecznym rozrachunku te wady to jednak detale.
Uważam ES100 za znakomity wybór, wart swojej ceny – to tym samym mój aktualny faworyt wśród tego typu sprzętu. Wybrałbym adapter EarStudio zamiast identycznie wycenionego Astell&Kerna AK XB10, a uważam też, że warto dopłacić 50 zł względem FiiO BTR3.
Dla Radsone EarStudio ES100
Zalety:
+ dobra jakość wykonania
+ wysoka ergonomia
+ wygodna obsługa
+ dobry czas działania
+ podwójny DAC i dodatkowe wyjście zbalansowane
+ dobry tryb DAC-a USB
+ obsługa rozmów
+ zaawansowana aplikacja
+ czysty sygnał
+ naturalne, zrównoważone brzmienie: bliskie w paśmie średnim, głębokie w basie i kontrolowane w górze pasma, a także poukładane w scenie dźwiękowej
Wady:
– zbudowany głównie z tworzyw sztucznych
– pewne wady przycisków
– ciemna dioda
– scena dźwiękowa mogłaby być większa
Sprzęt dostarczył:
Witam, jak to urządzenie gra na słuchawkach wokółusznych?
Gra bardzo dobrze, konsekwentnie, bez niespodzianek synergicznych, czyli naturalnie, dość równo, blisko w średnicy. Mocy nie brakuje nawet na ciut bardziej wymagające konstrukcje, ale lepiej nie przesadzać pod tym względem – planary raczej bym odpuścił, tak samo niskoskuteczne słuchawki wysokoomowe.
Producent nie podaje mocy urządzenia w mW tak jak wBTR 5… Czy można jakoś ją określić w mW?
Ze 30 mW dla zwykłego wyjścia.
Witam
Muzyki, głównie jazz i muzyka klasyczna, słucham na LG V30. Ostatnio zaopatrzyłem się w słuchawki Vsonic gr07.
Czy po podłączeniu ES100 uzyskam znacząco lepszy dźwięk? Czy warto wydać 350 zł aby usłyszeć więcej i poszerzyć scenę?
Smartfony LG, w tym V30 brzmią już bardzo dobrze, mają niezłego DAC-a i całkiem fajne tryby dźwięku. Ja odebrałem brzmienie LG jako dość neutralne, wręcz jasne lub może nawet trochę chłodne. W efekcie ES100 zabrzmi inaczej, trochę cieplej, łagodniej, bliżej w średnicy – będzie bardziej naturalny, barwniejszy w przekazie. Nie jestem jednak w stanie napisać, czy dźwięk będzie bardziej przestrzenny, bo do tego przydałoby się bezpośrednie porównanie, a nie dysponuję V30-tką. Pamiętam jednak brzmienie smartfona jako dostatecznie przestrzenne, więc nie wiem czy ES100 pomoże. Do tego VSonic nie pozwolą na wykorzystanie wyjścia zbalansowanego w adapterze EarStudio, które mocniej separuje kanały/poszerza scenę. Do takiego ES100 przydałoby się coś z kablem 2,5 mm. W efekcie, moim zdaniem zakup ES100 do V30 i GR07 może nie mieć sensu.
Bardzo dziękuje za odpowiedź.
Z tego co zrozumiałem, mając też na uwadze Pana liczne recenzje i komentarze do nich, żeby znacząco polepszyć dźwięk (mam tu na uwadze głównie rozdzielczość i szerokość sceny) muszę kupić droższy DAC i lepsze słuchawki? Nie będę ukrywał, że GR07 kupiłem niedrogo na promocji, a z tego co przeczytałem, do muzyki której głównie słucham nadają się nieźle.
Czy może Pan podpowiedzieć na jaki pułap cenowy muszę się wznieść aby znacząco polepszyć dźwięk. Może pokusi się Pan o polecenie jakiegoś przykładowego sprzętu.
Cóż. Nawet brałem pod uwagę ale chyba dostanę z kablem.
Chinskie produkty mają oprogramowanie… chińskie właśnie. Tzn. patrząc na program do tego urządzenia ale także dla Fiio – rok bez ani jednej poprawki…
No chyba że jest jakieś oprogramowanie alternatywne.
Oczywiście nie mówię że gdyby to był produkt niemiecki to miał by dynamicznie rozwijany soft i oceny w sklepie Apple więcej niż 1/5.
Ale jest to całkiem prawdopodobne. Bądźmy eco nie kupujmy chińskich elektrosmieci
P.s. Ale żeby nie było mam aune e1. Jest szansa że mimo chińskiego rodowodu pograją choć ze 2 lata
Bardzo cenię recenzje na kropka.audio, między innymi ze względu na próbę obiektywnego porównania dzwięku pomiędzy poszczególnymi modelami i markami.
W powyższej recenzji ES100 nie wspomniano jednak o tym jak zmiana filtru cyfrowego wpływa na odbiór dzwięku. Różnica, wbrew temu co w róznych miejscach jest określane jako 'subtelna’, moim zdaniem jest znaczna, szczególnie o ile słucha się dobrej jakości nagrań, w (możliwie) bezstratnej transmisji (czyli na bluetooth koniecznie LDAC z ustawioną częstotliwością próbkowania równą natywnej odtwarzanego materiału, by uniknąc resamplingu, który znowu w detalach rozmazuje dzwięk).
Standardowo włączony filtr Slow-Rolloff w pewien sposób wygładza i zlewa dzwięk, nie jest tak dokłady jak tradycyjny Sharp-Rolloff, mogący dawać w bezpośrednim porównaniu może 'ostrzejszy’ dzwięk. Moim jednak zdaniem to właśnie Sharp Rolloff jest bardziej neutralny, wydobywa więcej przestrzennie, ma lepszą separację. Nie trzeba więc wcale zmieniać dac-a np. na kości Sabre, jeśli poszukuje się dokładniejszego brzmienia.
Sharp-Rolloff ma złą sławę z dawnych czasów, gdy stosowano zbytnio uproszczone filtry cyfrowe, z mniejszą ilością współczynników, mniejszej precyzyji obliczenia. Tak naprawdę możliwie ostry filtr (tzw brickwall) jest właśnie tym „idealnym” filtrem – który w rzeczywistości do końca nigdy taki nie będzie, jednak wykonanie filtru ma możliwie do niego się zbiżać, i defacto jakość i precyzja filtru może przewyższać precyzję samego przetwornika.
Filtry slow już nawet z założenia są od tego dalsze, są jednak prostsze w realizacji, stąd kiedyś średniej jakości filtr slow mniej psuł dzwięk niż średniej jakości filtr sharp.
Mit o „dzwonieniu” ostrych filtrów nie ma w rzeczywistosci miejsca, ani w teorii ani w praktyce. W przypadku materiału muzycznego, o ile nawet takie transienty były w dzwięku analogowym, to przed nagraniem i konwersją cyfrową i tak musiały zostać przefiltrowane dolnoprzepustowo. Coś takiego jak szpilki i sygnał prostokątny nie będą mieć prawa istnieć w zarejestrowanym już cyfrowym sygnale muzycznym (zakładając próbkowanie 44.1khz, najszybsze zbocze jakie może istnieć po filtracji to zbocze sinusa 22.05 khz) i puszczanie przez filtr prostokąta łamie zasady założonego pasma do ktorego został zaprojektowany – tak jak byśby brali kalkulator i dzielili przez zero mówiąc że źle liczy.
Jeśli chodzi o precyzję i wierność odtworzenia sygnału zapomnieć można o filtrach niesymetrycznych. Nie są liniowe w fazie – dają one efekt wyprzedzania składowych niższych częstotliwości przez wysokiej częstotliwości. Każdy z takich filtrów może mieć inny wpływ na odbiór muzyki. To jak to się oceni może być różne w zależnosci od materiału muzycznego, słuchawek, własnych preferencji. Jeśli jednak komuś zależy na możliwej wierności – to będzie dobrej jakości symetryczny filtr liniowy o stromym zboczu.