Użytkowanie



Urządzenie włącza się automatycznie po wpięciu słuchawek, co jest jednocześnie wygodne i problematyczne dla zapominalskich – zdarzyło mi się kilka razy zapomnieć o odłączeniu słuchawek, przez co bateria się rozładowała. Do opisywanego rozwiązania można jednak łatwo się przyzwyczaić.

Gniazda rozmieszczone są w sensownych odległościach, suwak również. Urządzenie jest bardzo zgrabne i dosyć lekkie, nie przysparza żadnych problemów użytkowych. Co ciekawe, interkonekt jest czwórpinowy, dzięki czemu wzmacniacz może współpracować z zestawami słuchawkowymi smartfonów (działa pilot i mikrofon) – duży plus.

Dodatkowo wzmacniacza można używać w trakcie ładowania, co sygnalizuje czerwona dioda (niebieska odpowiada za pracę wzmacniacza). Brakuje za to zmiany głośności – trzeba regulować ją w źródle dźwięku.

Specyfikacja



Na odwrocie opakowania znajduje się całkiem szczegółowa specyfikacja:

REKLAMA
fiio

  • klasa AB,
  • obsługa słuchawek 32 – 600 Ohm,
  • podbicie basu 3 dB/130 Hz,
  • zabezpieczenie słuchawek i przed przegrzaniem,
  • 12 godzin pracy na baterii, 1,5 h ładowania (1 h do 90%),
  • główny wzmacniacz operacyjny MAX9722A,
  • podbicie 6 dB,
  • poziom szumu -109.2 dB,
  • dynamika 109 dB,
  • THD% 0.0003%.

Opis prezentuje się obiecująco. Dowiedziałem się również, że impedancja wyjścia słuchawkowego wynosi około 0,5 Ohma, a sam wzmacniacz wypada bardzo dobrze w pomiarach. Jego poprzednik miał na wyjściu około 10 Ohm – dobrze, że w mini+ udało się osiągnąć bardzo niską impedancję, a do tego urządzenie nie szumi, potrafi jednak akcentować szum źródła.

Brzmienie



Używałem wzmacniacza bardzo długo, mini+ sprawdził się więc w ostrych warunkach bojowych. Odsłuchiwałem na nim wiele gatunków muzycznych w formatach stratnych i bezstratnych.

Podłączyłem pod Fireye mini+ wiele źródeł, często kontrowersyjnych jeśli chodzi o przedział cenowy: ODAC, FireStone Audio Custom Cute, NuForce Icon DAC, Sanidsk Sansa Clip+, FiiO X3, iBasso DX50 i Astell&Kern AK120. Używałem standardowego interkonektu oraz kilku produkcji Forza AudioWorks z serii Copper.

Do wzmacniacza podłączyłem wiele słuchawek, między innymi: Audio-Technica ATH-AD900X, Brainwavz HM5, Sennheiser PX200-II, Etymotic HF3, Etymotic ER4P i S, HiFiMAN RE-400, JVC HA-S400. Bezpośrednie porównanie stanowiły O2, JDSLabs C5 oraz FiiO E12.


Brzmienie malucha jest zaskakująco dobre, ma też niezłą moc – musiałem mocno ściszać wszystkie źródła. Fireye mini+ rozjaśnia brzmienie, wycofuje i łagodzi niskie tony. Bas w wielu przypadkach traci masę i obłość, zostaje znacznie odchudzony i oddalony. Zyskuje punktowy charakter, nie ma wyjątkowej głębi, staje się bardziej szkicowy, ale całkiem precyzyjny. Najlepiej sprawdza się tam gdzie trzeba dół uspokoić, poprawić jego kontrolę i zmniejszyć ilość, jednak dzięki wbudowanemu bass-boostowi można go zaakcentować – efekt jest dosyć silny, niskie tony stają się bardziej masywne i obłe ; niezłe, jednak bez rewelacji.

Średnica jest jakby zaakcentowana w wyższych pasmach, ma delikatnie ziarnisty charakter, rozjaśnia przekaz, nie wyostrzając brzmienia. Ogółem barwa pozostaje całkiem naturalna, minimalnie ciepła, lekko zabrudzona i średnicowa, muzykalna, nieanalityczna. Podobnie soprany, które wydają się być na równi z wyższą średnicą. Są wyraźne, ale nie wyjątkowo szczegółowe – raczej krótkie, ale czytelne. Nie ma w brzmieniu Fireye mini+ sterylności i efektu WOW.

Brzmienie nie jest swobodne, wydaje się być zdyscyplinowane w poszczególnych pasmach. Nie ma chaosu, efektu rozdmuchania basu lub góry – wszystko jest dobrze kontrolowane, ale jakby kosztem głębi brzmienia.

Wzmacniacz ingeruje również w scenę dźwiękową dodając przestrzeni, głębi i szerokości oraz delikatnie wycofując dźwięk. Barwa nie jest analityczna, ale sama scena już ma takie tendencje – jest przejrzysta i czytelna. Separacja jest bardzo dobra, a scena nieźle napowietrzona.

Wzmacniacz nie sprawdzi się z drogimi źródłami – może zdegradować brzmienie, nasycenie i precyzję. Podłączyłem go do drogich grajków, żeby sprawdzić co potrafi – nie będzie tutaj brzmieniowego killera za 160 zł. Nie sprawdzi się też z jasnymi słuchawkami oraz z tymi z brakami w basie, za to z tymi neutralnymi lub mocno basowymi efekt był bardzo ciekawy. W wielu przypadkach Mini+ dyscyplinował brzmienie, odseparowywał je i poprawiał czytelność. Bardzo podobała mi się jego współpraca z Clip+, którego brzmienie ochładzał, dyscyplinował bas i dodawał przestrzeni.

Podsumowanie



Fireye mini+ miał trudną konkurencję w postaci droższych O2, C5 oraz E12. Wypadł jednak bardzo dobrze i uważam, że to najlepszy wzmacniacz tego typu jaki testowałem. Z tego co pamiętam, jest bardziej przestrzenny i swobodny niż FiiO E06, który zaokrąglał bas i soprany, a wydał mi się kiedyś neutralny. NuForce MMP jest ciemniejszy niż Fireye Mini+, bardziej zbity w brzmieniu i masywny. Fireye gra lżej, bardziej naturalne niż E06 i bardziej czytelnie niż MMP, wybrałbym go też zamiast FiiO E11. Nie każdemu spodoba się jednak pewna ziarnistość brzmienia, spłycenie basu i rozjaśnienie. Nie jest to sygnatura uniwersalna, ale sprawdza się w wielu konfiguracjach, nawet z bardzo drogimi słuchawkami.

Mini+ nie zasłużył jednak na rekomendację z uwagi na ograniczoną funkcjonalność. To wygodny wzmacniacz, ale brakuje mu regulacji głośności oraz włącznika. Dla przykładu FiiO E06 jest dodatkowo wyposażony w korektor, klips i zawieszkę. Brzmieniowo, moim zdaniem, produkt FireStone to jednak wyższa półka, z dosyć wyraźnym własnym charakterkiem średnicy.

Zalety:
+ niezłe brzmienie, jasne i średnicowe
+ niezła ergonomia, długi czas pracy na baterii, krótki czas ładowania
+ praktyczne gabaryty i solidne wykonanie
+ pełna współpraca ze smartfonami


Wady:
– małe funkcjonalne, trochę brakuje regulacji głośności i ewentualnie włącznika

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj