Przyznam się, że marzyłem by przetestować C5, ale dziwnym trafem nie robiłem nic by to zrealizować. Przypadek sprawił, że stało się to możliwe – paczuszka ze świeżutkim C5, prosto z USA, szybko trafiła na moje redakcyjne biurko.

Uradowany biegłem z nią z poczty co sił w nogach, po otwarciu macałem, wąchałem i podłączałem C5 do czego się da. Zaśliniłem przy okazji całe biurko… A teraz poważnie. Czym jest ten C5? To wzmacniacz przenośny produkcji audio-zapaleńców z JDS Labs, dystrybutora i producenta urządzeń o rodowodzie DIY takich jak CMoy i oczywiście Objective 2 (O2) oraz Objective DAC (ODAC). JDS Labs kładzie bardzo duży nacisk na profesjonalne brzmienie, co jest dodatkowo argumentowane szczegółowymi pomiarami. Wyceniony na około 600 zł C5 miał być bardziej przenośną wersją Objective2 – udało się?

Opakowanie i akcesoria



C5 zapakowany jest w zgrabne kartonowe pudełko, czarne, surowe z dużym logo producenta. W środku wzmacniacz spoczywa w torebce antystatycznej, a pod nim znajdują się akcesoria:

  • kabel USB z filtrem i pozłacanymi wtykami (USB – miniUSB) o długości 40 cm,
  • cztery silikonowe nóżki,
  • instrukcja obsługi.

c5
c5
Kabelek jest trochę krótkawy by wygodnie używać go jako zasilacza przy użytku stacjonarnym, no chyba że w połączeniu z laptopem. Wygląda jednak bardzo solidnie, jest ekranowany i ma filtr ferrytowy minimalizujący zakłócenia. Nóżki są z przezroczystego silikonu, niskie, ale z mocnym klejem i spełniają swoje zadanie.

Instrukcja obsługi wyczerpuje temat, zawiera też szczegółową specyfikację, którą pozwoliłem sobie skrócić: THD+N (20-20kHz, 150 Ohm): 0.0009%

REKLAMA
fiio

  • THD+N (20-20kHz, 32 Ohm): 0.0045%
  • Szum: -105 dB
  • Crosstalk @ 150 Ohm: -67 dB
  • Balans kanałów: +/- 0.55 dB, bez względu na pozycję regulacji
  • Moc: 600 Ohm: 4.146 Vrms, 150 Ohm: 3.337 Vrms, 32 Ohm: 1.010 Vrms
  • Zasilacz: 14 V
  • impedancja wyjściowa 2.2 Ohm
  • Czas pracy na baterii: 11-14 godzin
  • Czas ładowania: 2 godziny do 80%, 4 godziny do 100%
  • Wymiary (bez przełączników): 99.5 x 61.5 x 14.0 mm
  • Waga: 119 g

    Jest tego więcej – temperatury i wilgotność w jakich pracuje C5 oraz drobiazgi dotyczące układu. Podejście profesjonalne, a jest się czym chwalić. Wzmacniacz ma sporo mocy, pracuje długo na baterii, jest lekki i zgrabny, a do tego impedancja wyjściowa nie sprawi problemów przy współpracy ze słuchawkami od 16 do 600 Ohmów. Zastosowana bateria ma 3,7 V i 1200 mAh – jest wymienialna. Czego chcieć więcej?

    Konstrukcja i użytkowanie



    Urządzenie dostępne jest w kilku kolorach ścianek i obudowy: czerwone, szare, srebrne. Ja wybrałem najnudniejszy i zarazem najpiękniejszy kolor. Konstrukcja zewnętrzna wzmacniacza jest w sumie banalna – to mała cegiełka, prostopadłościan o kanciastych ścianach. Obudowa w formie wsuwki stabilizuje układ, który zabezpieczony jest czterema śrubkami (po dwie na każdą ściankę). Na górnej części obudowy znajduje się duże białe logo producenta wraz z oznaczeniem modelu, moim zdaniem trochę za duże i mocno kontrastujące z czernią puszki. Całość wygląda bardzo estetycznie i profesjonalnie, ale przyjemny urok DIY jest wciąż obecny.

    c5
    Na froncie C5 od prawej strony znajdują się:

    • regulacja głośności (cyfrowa) w formie kolistego suwaka z odskokiem, jej wciśnięcie zmienia poziom wzmocnienia (2,3x oraz 6,5x),
    • wejście sygnału 3,5 mm,
    • przełącznik podbicia basu (6,5 dB),
    • dioda sygnalizująca (praca – zielony, niski poziom baterii – migający zielony na 20 min przed rozładowaniem, ładowanie – niebieski),
    • wyjście słuchawkowe 3,5 mm.

    c5
    Wszystkie elementy są wyraźnie oznaczone, nie ma żadnych luzów i niedoróbek. Na tylnej ściance umieszczono gniazdo miniUSB oraz włącznik w formie metalowego przełącznika – niczego więcej nie potrzeba.

    Wzmacniacz jest wzorowy pod względem ergonomii, mimo nie najmniejszych wymiarów. Jest trochę krótszy niż FiiO E12, ale wtyki oraz potencjometr głośności wystają bardzo delikatnie, więc w efekcie, pomimo kanciastych ścianek, wydaje się on zdecydowanie zgrabniejszy. Wszystkie gniazda rozmieszczono sensownie w odpowiednich odstępach – nie da się o nie zaczepić, nic samoczynnie nie przełączy się w kieszeni. Nie ma też znaczenia czy operujemy wzmacniaczem połączonym z odtwarzaczem w pozycji normalnej, czy do góry nogami. Sam wybrałem drugą opcję – w takiej konfiguracji silikonowe nóżki opierają się o odtwarzacz.

    Jedynym elementem, który może budzić wątpliwości jest potencjometr głośności. Ten jest cyfrowy, 63-stopniowy (skok co 1 dB oraz funkcja wyciszenia) i zapewnia idealny balans pomiędzy kanałami. Trzeba się jednak nauczyć go używa – przesuwa się go w stronę plusa lub minusa przytrzymując odpowiednio długo. Pierwsze próby kończyły się oczywiście zbyt niskim lub zbyt wysokim natężeniem dźwięku, szybko jednak wyczułem ile ma to trwać, by precyzyjnie dostosować poziom głośności. Po nabraniu wprawy regulacja jest zaskakująco wygodna, sprawdza się zdecydowanie lepiej niż toporne pokrętło w E12, jest bardziej precyzyjna niż skoki w FiiO E17 lub E07K. Dodatkowo wciśnięcie delikatnego wypustka służy za podbicie gainu. Ten jest malutki i nieco kłujący, a trzeba go wcisnąć dosyć mocno. Reguluje się to jednak rzadko, więc problemu nie ma.

    C5 jest praktyczny we wszelkich kanapkach – najważniejsze elementy znajdują się na jednej ściance. W użytku stacjonarnym plusem jest gniazdo miniUSB na tylnej ściance, irytować może za to wejście sygnału na przedniej ściance, ale to w końcu urządzenie o przeznaczeniu przenośnym – możliwość używania z zasilaniem z USB lub adaptera to opcja dodatkowa. Urządzenie, zgodnie z zapowiedziami producenta, nie szumi.

    REKLAMA
    hifiman
  • DODAJ KOMENTARZ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj