Geek Out to zminiaturyzowany przetwornik USB, niewiele większy od pendrive’a. Wersja V2 to jeden z najdroższych mini DAC-ów LHLabs, wyceniany na 299 dolarów.

Zagraniczne fora pełne są pozytywnych opinii odnośnie Geek Outów – tak to zwykle bywa z hitowymi produktami z portali crowdfundingowych. LHLabs odniosło tam sukces aż trzykrotnie, dzięki czemu amerykański producent szybko przekształcił się w większą firmę i rozbudował portfolio. Niedawno do sprzedaży trafiła wersja V2 (299 dolarów) popularnego Geek Outa, który ma zapewniać dużo mocy, obsługiwać zaawansowane formaty i oferować wysoką jakość dźwięku. Opisywane urządzenie jest też dostępne w wersjach Infinity oraz V2+. Ta ostatnia posiada wbudowaną baterię 3100 mAh (do 10 godzin pracy), jest nieco dłuższa i zamiast męskiego wtyku USB typu A ma żeńskie gniazdo microUSB oraz może działać jako wzmacniacz przenośny dla Androida/iOS-a.

 

REKLAMA
hifiman

Wyposażenie



Urządzenie pakowane jest w grubą piankę z wyciętą foremką, umieszczoną w kartonowej nakładce. Na niej zamieszczono podstawowe opisy i skróconą specyfikację. W środku, oprócz przetwornika, znaleźć można tylko instrukcję obsługi.

Konstrukcja


 

Geek Out V2 to właściwie wtyk USB i obudowa o szerokości podwójnego pendrive’a, przy czym wtyk znajduje się przy prawej krawędzi. Całość mierzy 78 mm długości, 37,5 mm szerokości i 13 mm grubości, jest więc większy niż przetworniki Stoner Acoustics, ale posiada też wbudowany wzmacniacz słuchawkowy. Przy wadze 34 gramów to dalej niezbyt poważne wymiary, jak na urządzenie mające oferować dźwięk na wysokim poziomie.

Obudowa to pomalowany na czarno wydruk 3D. Jakość wykonania jest przeciętna, nie robi wrażenia, a wręcz odpycha, biorąc pod uwagę cenę. Kolor jest lekko wypłowiały, krawędzie nierówne, a elementy niezbyt dobrze spasowane. Urządzenie jest gęsto wentylowane, w większej części poprzecinane żebrami z floresowym wzorem, który odsłania czerwoną płytkę PCB.

zdjecie
zdjecie
Na lewym boku znalazły się dwa przyciski – regulacja wzmocnienia oraz przełącznik filtrów. Tuż przy nich, na górnej ściance jest rząd sześciu diod – oznaczają poziom wzmocnienia, jakość odtwarzanej muzyki oraz wybrany filtr.

Tylna krawędź zawiera dwa gniazda 3,5 mm – słuchawkowe niesymetryczne (SE) oraz symetryczne (BAL). To drugie ma dodatkową, silikonową zaślepkę w kolorze czerwonym.

zdjecie
zdjecie

 

Jak na mały przetwornik, sporo tu elementów, co robi wrażenie, w przeciwieństwie do wyglądu urządzenia – Geek Out V2 według mnie jest po prostu brzydki. To nieudany projekt 3D, wzór na pokrywie prezentuje się dosyć tandetnie, lepiej wygląda zwykłe, symetryczne żebrowanie spodu – szkoda, że nie postawiono na prostotę. Urządzenia z wydruku 3D nadal się cenią, ale sam wolałbym zwykłą obudowę z tworzyw sztucznych lub metalową, taką jak w starszych modelach Geek Out 100/450/1000.

Użytkowanie


 

Po wpięciu urządzenia pod port USB komputera z systemem Windows należy zainstalować sterowniki dostępne na stronie producenta (nie są one potrzebne w przypadku Linuxa lub Maca). Włączone diody zasygnalizują pracę urządzenia – ta bliżej wtyku odpowiada za wzmocnienie (niebieskie i białe światło), druga za efekt cyfrowy (zielone i niebieskie). Pozostałe diody informują o częstotliwości próbkowania, a jedna z nich sygnalizuje tryb DSD.

Niestety elementy są podpisane nieczytelnie, mają tylko niewielkie, wytłoczenia w kolorze obudowy i początkowo utrudniają obsługę. Korzystanie z przycisków na krawędzi też nie należy do zbyt wygodnych. Obudowa budzi wątpliwości, ma lekkie luzy i delikatnie odgina się podczas korzystania z przycisków. To dosyć szerokie urządzenie, więc w ultrabooku z pionowymi portami USB może być problem. Trzeba także uważać, to w końcu V2 jest też dosyć długi, mocno odstaje i przez przypadek można go uszkodzić.

Wolałbym rozwiązanie w stylu Stonera UD120, czyli krótki przedłużacz USB wbudowany w przetwornik – to bezpieczniejsze i w wielu przypadkach wygodniejsze, chociaż już nie tak efektowne.

Producent zaleca podłączenie urządzenia na 10 minut przed rozpoczęciem odsłuchów, żeby układ się rozgrzał. Obudowa nagrzewa się wyraźnie i to nawet bez podłączonych słuchawek, ale widząc otwory wentylacyjne, można było się tego spodziewać. To w końcu klasa A i dużo mocy – aż 1 W przy 16 Ohm.

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj