Specyfikacja


  • pasmo przenoszenia: 2 Hz-55 kHz (-0,1 dB)
  • maksymalna moc wyjściowa: 1000 mW przy 16Ω/100 mW przy 16Ω (High, Low Gain)
  • maksymalne napięcie wyjściowe 4 Vrms
  • THD: <0,01%
  • SNR: 108 dB (A-ważony)
  • wejście USB 2.0 (asynchroniczne)
  • wyjścia 3,5 mm – symetryczne i niesymetryczne
  • impedancja wyjściowa: 0,47Ω
  • wzmacniacz operacyjny Texas Instruments TPA6120A2
  • DAC ESS SABRE 9018AQ2M
  • kontroler USB XMOS XS1-SU01A-FB96
  • obsługa DSD
  • próbkowanie 1-32 bit
  • obudowa z wydruku 3D, odporna na temperatury
  • wymiary: 37,5 x 78 x 13 mm
  • waga: 34 g

 

REKLAMA
fiio

Brzmienie


 

Platforma testowa

 

  • Słuchawki: Audeze LCD-2, ZMF Omni, ZMF Master V2, AKG K612 Pro, Shure SRH1440, Focal Spirit Professional, AKG K551, Etymotic ER-4S, Noble Audio 4, Heir Audio 4.ai S, RHA MA-750i, Zero
  • Audio Tenore/Basso, HiFiMAN RE-400
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso, AIM SC808, ODAC i O2, Meier Audio Corda Classic, Little Dot MK II, Bakoon HPA-01M
  • DAP: iBasso DX90, OnePlus 2
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Profigold Sky, Klotz
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne oraz Tidal Hi-Fi

 

Do urządzenia podchodziłem sceptycznie, tymczasem Geek Out V2 oferuje bardzo dobre brzmienie, szczególnie w kontekście jego wymiarów – robi wrażenie! Słychać klasę, to dźwięk godny większych zestawów. Jednocześnie nie jest to brzmienie tego formatu, co ze sprzętu z mocnymi wzmacniaczami i dobrym zasilaniem. To nadal kompromisy brzmieniowe, czemu trudno się dziwić, w końcu Geek Out reklamowany jest jako alternatywa dla zintegrowanych układów dźwiękowych, więc trudno się czepiać, że nie gra jak kilka(naście) razy większe kombo.

Brzmienie malucha odbieram jako ciepłe, naturalne, z dobrym dociążeniem, bliską i wyrazistą średnicą oraz lekko złagodzonym sopranem. Nie jest to dźwięk przestrzenny, ale pozycjonowanie i rozmiar źródeł pozornych robią dobre wrażenie. To dźwięk z charakterkiem, zagęszczeniem pazurem, klasą. Jest „rasowo”, audiofilsko. nie ma wygładzenia, rozmycia, dystansu, przymglenia. To konkretnie i pewnie rysowane brzmienie, dynamiczne, mocne – słychać, że urządzenie stworzono z zamysłem, a nie jako wypadek przy pracy.

Trudno mówić o podbiciu niskich tonów – bas dalej nie wchodzi w paradę średnicy, ale jest w pewien sposób zaakcentowany, rysowany mocno oraz wyraźniejszy w midbasie. Słychać przyjemny drive, zadziorność, pazur. Nie jest to rozmyty, przymglony dół, a zbity, zwarty, szybki i dynamiczny. To sygnatura z detalami, ale rozrywkowa, z dociążeniem i wypełnieniem. Bas nie pełni roli dodatku, szkicu, nie jest analityczny, laboratoryjny. To dla mnie taki rockowo-jazzowy charakter, ale radzi sobie także w elektronice, choć nie rozbudowuje mocno subbasu.

Dół płynnie przechodzi w tony średnie. Te są również rysowane mocną kreską, ciepłe i mocniejsze w niższych rejonach. Nie ma wypchnięcia okolic 1 kHz, wyostrzenia wyższej średnicy. Brzmi to przyjemnie i naturalnie w dęciakach, gitarach, wokalach. Nie jest to sygnatura ostra i wyjątkowo natarczywa, nie męczy, mimo że nie buduje specjalnego dystansu – priorytetem jest muzykalność. Odbieram tony średnie jako klasyczne, nie są jak typowo u Sabre, a bardziej analogowe, naturalne, żywe, trochę podkoloryzowane. Detali jest dużo, ale nie są one wypychane przed szereg. Nie ma efektu chłodu, krystaliczności, szorstkości. Z drugiej strony, to granie nie dla fanów gładkiego, miękkiego i bardzo delikatnego dźwięku – brzmienie jest dosyć twarde.

Sopran odbieram jakby był o mały krok wstecz. Nie akcentuje sykliwości damskich wokali, nie wyostrza smyczków i gitar elektrycznych, nie stawia talerzy perkusyjnych na pierwszym planie. Trudno mówić o przyciemnieniu, gdyż wszystko pozostaje bezpośrednie i czytelne – sopran jest wyrazisty, klarowny. Nie ma jednak agresji i ostrości, góra pozostaje naturalna, dobrze wybrzmiewa, jest czysta.

Scena to moim zdaniem najsłabszy element V2. Jest mała – wąska, bliska, bardzo bezpośrednia. Jest wysoko, słychać akcent w głębi, brzmienie jednak trochę ignoruje stereofonię, kanały zlewają się, co tworzy raczej taką małą bańkę, lekko ponad głowę. Pierwszy plan pozostaje blisko, bez dystansu. Wszystko jest bardzo dobrze odseparowane, ale bez mocnego napowietrzenia. To raczej sprzęt dla osób nie szukających dużej sceny, lecz bezpośredniego, jakby monitorowego dźwięku. Dobre wrażenie robi pozycjonowanie, da się odróżnić warstwy, tło, przesunięcia, ale nie jest to kontrastowe, a tym bardziej efektowne lub zjawiskowe.

Geek Out wyposażony jest w dwa filtry dźwięku – różnice między nimi są słyszalne, ale nie drastyczne. To nie dźwiękowe 2 w 1, a pewien szlif, jak na filtry tego typu przystało. Częściej korzystałem z filtra sygnalizowanego diodą zieloną (slow roll-off) – odbierałem dźwięk jako bardziej dynamiczny, lepiej odseparowany i napowietrzony, a także szybszy, bardziej zwarty w basie i jaśniejszy w sopranie. Filtr niebieski (minimum phase) jest trochę chudszy w basie, ale gęstszy w średnicy, spokojniejszy i trochę ciemniejszy. Za każdym razem filtr ten odbierałem jako ciaśniejszy scenicznie – na slow roll-off mam wrażenie minimalnie większego dystansu do pierwszego planu.

 

Geek Out V2 i słuchawki

 

Geek Out V2 poradził sobie z AKG K612 Pro, słuchawkami z którymi czasami “wysiadają” większe wzmacniacze. Dał przyzwoite dociążenie basu, dynamikę, mocny środek – swobodny, klarowny przekaz, ale niezbyt rozbudowany w szerokości. Było to jednak połączenie synergiczne, bez ostrości czy zbytniego odchudzenia. Lekkie ciepłe i bliskie tony średnie przypasowały słuchawkom. W cichszych realizacjach przydał się natomiast drugi stopień podbicia.

Shure SRH1440 również zgrały się bardzo dobrze – były łagodniejsze, zabrzmiały z większego dystansu. Bas był zaznaczony, dociążony, ale nieprzesadnie. Pomogło lekkie ocieplenie, nie było słychać ochłodzenia ani wyjątkowej szorstkości wyższej średnicy. To całkiem naturalne połączenie, jeszcze bez wygładzenia i rozmycia, a mocne w środku.

Świetnie zabrzmiały AKG K551, trochę inaczej niż zazwyczaj, mniej gładko, mocniej w średnicy – dźwięk rysowany był twardszą kreską, bardziej zadziornie i cieplej w średnicy. Przydałaby się jednak trochę szersza scena – brzmienie było bardzo bliskie.

Trochę mniej satysfakcjonowało połączenie z Focalami Spirit Professional, gdzie góra się wyraźnie złagodziła, średnica podkreśliła i ociepliła. Scena była malutka – wolę słuchawki na jaśniejszych, bardziej przestrzennych „warunkach”.

Nie narzekały za to słuchawki dokanałowe. RHA MA750i ociepliły się, zaakcentowały w średnicy. Pomogło wzmocnienie midbasu, ale wolę je w bardziej subbasowej i klarownej formie – tym razem jednak lepiej brzmiały z żywymi instrumentami. Dobrze spisały się armatury, Etymotic ER-4S zabrzmiały cieplej, bardziej żywo, ale nadal mocno w średnicy i klarownie w sopranie. Podobnie było z Heir Audio 4.ai S oraz Noble 4.

Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie połączenie z Audeze LCD-2 – świetnie brzmiała średnica, ciepły, przyzwoicie dociążony bas, a sopran pozostał czytelny. Wolę jednak, gdy LCD-2 mają bardziej klarowną górę i większą scenę, a Geek im w tym nie pomógł. Dobre wrażenie robiły jednak dynamika, separacja i ilość mocy – nie trzeba było V2 specjalnie „rozkręcać”, oprócz włączenia drugiego stopnia podbicia. Moc sprzętu potwierdziły inne planary, ZMF Omni oraz ZMF Master V2, które nie pokazały swoich możliwości w scenie, ale także dobrze się zgrały i nie przejawiały objawów „niedopędzenia”.

Niestety nie miałem możliwości przetestowania wyjścia zbalansowanego – konieczna jest specjalna przejściówka, z gniazda 3,5 mm. Osobiście wolałbym wyjście liniowe zamiast symetrycznego.

 

Geek Out V2 vs inny sprzęt

 

V2 to brzmienie cieplejsze, bardziej nasycone, mocniejsze w średnicy, gęstsze i bardziej dynamiczne niż O2 i ODAC, lepsza jest też kontrola skrajnych pasm. ODAC i O2 brzmią bardziej surowo, płasko i neutralnie oraz mocniej w sopranie, bez nalotu ciepła, charakterystycznego pomruku w basie, bardziej oble w niskich tonach. To więcej charakteru w Geeku, brzmienie jest bardziej rasowe, klasyczne, angażujące. ODAC i O2 to szersza scena, za to instrumenty są mniej kształtne.

AIM SC808 to większe dociążenie basu i lekko mocniejszy subbas, a także bardziej klarowna góra – więcej energii i dynamiki, sygnatura bliższa neutralności. Scena wydaje się mieć podobny rozmiar, ale AIM SC808 wyraźniej separuje, jest jaśniejszy, bardziej klarowny – nie słychać też ocieplenia, akcentu w średnicy – bliżej mu do dźwięku studyjnego. Osobiście preferuję AIM-a, ale nie ze wszystkim dobrze się zgrywa, a Geek w tym radzi sobie dobrze.

Aune X1S to neutralne kombo, które buduje większą przestrzeń i szerszą scenę. Jest precyzyjny, nie brakuje mu dociążenia, ale nie moduluje dźwięku. Mniej tutaj charakteru, audiofilskiej magii, za to dźwięk jest bardziej uniwersalny. To też dużo wyższa funkcjonalność, a podobny przedział cenowy. Geeka odbieram jako cieplejszego o mocniej zarysowanej średnicy, Aune jest dla mnie bardziej rozdzielczy, klarowniejszy w sopranie i czystszy, bardziej gładki w średnicy.

Burson Audio Conductor Virtuoso to dużo większa przestrzeń, bardziej swobodny, otwarty i klarowny dźwięk. Więcej w nim powietrza, dystansu, dużo bardziej precyzyjne pozycjonowanie we wszystkich płaszczyznach. Geek Out V2 jest bardzo ciasny w brzmieniu przy Bursonie, to jednak zupełnie różne urządzenia oraz półki cenowe.

Moim zdaniem Geek Out V2 nie może bezpośrednio konkurować z dużym audio, ale to w końcu przenośny zamiennik zintegrowanej karty dźwiękowej laptopa. Powyższe porównania mają raczej pomóc nakreślić charakter sprzętu, a trzeba mieć też na względzie przeznaczenie Geeka. Konfiguracje np. AIM-a SC808 z O2 odebrałem jednak jako półkę wyżej jakościowo, w rozdzielczości i przestrzeni, stacjonarnie lepszym wyborem będzie także Aune X1S.

 

Podsumowanie



Przyznaję, że wątpiłem w Geeka, w jego moc, pozytywne opinie i zdolność napędzenia słuchawek planarnych. Od pierwszego kontaktu sprzęt nie przypadł mi do gustu – zawiodła mnie obudowa, mimo że to odporny na temperaturę wydruk 3D. Nie polubiłem też designu, a i brzmienie nie jest „moje” – wolę bardziej klarowne, neutralne i mocniej zaznaczone w szerokości granie.

Stopniowo coraz bardziej doceniałem to maleństwo. Spodobała mi się jego współpraca z AKG K551, K612 Pro lub Shure’ami SRH1440. Armaturowe dokanałówki także wypadły dobrze. Właściwie brakowało mi tylko sceny, gdyż rasowy charakter średnicy, lekkie ciepło, separacja i ilość mocy zdobyły moje uznanie w kontekście wymiarów Geek Outa V2.

Nie jest to jednak tani sprzęt (299 USD w podstawowej wersji) – gdy w grę wchodzą tylko stacjonarne zastosowania, to jego zakup nie ma specjalnie sensu. To jednak urządzenie do laptopa, ewentualnie smartfona, w drogę, podróż, a może nawet do pracy. Do domu lepiej zainwestować w większy, stacjonarny sprzęt.


rek
dla LH Labs Geek Out V2


Zalety:
+ mała konstrukcja
+ prosta obsługa
+ dwa stopnie podbicia
+ dwa filtry cyfrowe
+ dużo mocy, klasa A
+ bardzo dobre brzmienie o wyraźnej średnicy, cieple midbasu, precyzyjnej, wyraźnej, ale nie ostrej górze – klasyczny, rasowy, audiofilski dźwięk
+ dobra separacja, kształtne źródła pozorne


Wady:
– kiepskie wykonanie
– specyficzny design
– w wielu sytuacjach niepraktyczna i wrażliwa konstrukcja (brak przedłużki)
– bez akcesoriów w zestawie (nie ma futerału, przedłużki)
– mała scena dźwiękowa, zwyczajna holografia
– chętnie zamieniłbym wyjście zbalansowane na liniowe

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj