Specyfikacja

 

  • podwójny przetwornik ESS Sabre32 ES9018K2M
  • zbalansowany wzmacniacz klasy AB
  • obsługa materiału 32-bit/384 kHz PCM oraz QUAD DSD
  • wsparcie dla systemów Android, Windows, Mac, iOS, Linux
  • pasmo przenoszenia 20 Hz – 100 kHz
  • THD <0.0018%
  • obsługa słuchawek 8-600Ω
  • moc 300 mW na 16Ω; 28 mW na 300Ω
  • maksymalne napięcie wejściowe: 1,5 Vrms
  • maksymalny pobór mocy: 7,5 W
  • akumulator litowo-jonowy: 4000 mAh; 3,7 V
  • czas pracy: do 10 godzin
  • wymiary: 118 x 73 x 20 mm
  • masa: 233 g

 

REKLAMA
fiio

 

Brzmienie

 

 

  • Słuchawki: Audeze LCD-2 (Double Helix Fusion Complement4, PlusSound X8), MrSpeakers Ether 1.1 (DUM, Forza AudioWorks Noir HPC MK2), Final Sonorus III, AKG K612 Pro, Focal Spirit Professional,
  • AKG K551, Noble Audio Savant i Noble 4, Etymotic ER-4PT, Brainwavz B200
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso (Sabre), AIM SC808, ODAC i O2, Leckerton UHA-760, Zorloo ZuperDAC
  • DAP: FiiO X5 III, iBasso DX200, iBasso DX90
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

 

RHA DACAMP L1 został przetestowany przy użyciu wyjścia słuchawkowego 3,5 mm. W testach trybu DAC i DAC/AMP źródło stanowił komputer z systemem Microsoft Windows 10.
 

RHA DACAMP L1 jako słuchawkowe combo

Urządzenie zaskakuje sygnaturą dźwiękową, oferując ciekawą mieszankę. Pod względem barwy jest neutralnie, to dźwięk bezpośredni, czysty, wręcz krystaliczny. RHA DACAMP L1 nie wydaje się być ciepły lub zimny. Nie jest to jednak brzmienie surowe, idealnie liniowe, studyjne czy w pełni transparentne – analityczność nie ma priorytetu, L1 nie brzmi laboratoryjnie. Wszystko to za sprawą podkreślenia niskich tonów w subbasie i midbasie, jak i wyraźniejszemu zarysowaniu sopranu. Trudno jeszcze mówić o V-ce, a raczej o lekkich akcentach na skrajach pasm.

Basu jest trochę więcej, ale nadal nie jest on serwowany w ekstremalnych dawkach. Dół nie przyćmiewa pozostałych pasm, nie dominuje – nie zaleje muzyki, gdy nie trzeba. Przekaz zrównuje się po ustawieniu korektora na -1 dB, wtedy urządzenie brzmi już bardziej liniowo. W pozycji zero nie przeszkadzał mi jednak ten akcent w dole, a to za sprawą świetnego ataku, szybkości i wysokiej dynamiki niskich tonów. To bas sprężysty, z kopem, energią, który potrafi punktowo uderzyć, szybko wygasnąć, dynamicznie pulsować, i to bez mulenia, zlewania się czy dudnienia. Szczegółowość jest wysoka, faktura instrumentów różnicowana, ale bez ubytków muzykalności. Rytmiczność basu wciąga, muzyka angażuje, noga sama zaczyna wytupywać rytm. Korektor podkreśla głównie midbas, regulacja ma sens do około +3 dB (potem średni bas zaczyna się rozlewać i przymulać przekaz). Sam poruszałem się po skali od -1 dB do +1 dB, unikając wyższych i niższych wartości.

Średnica to sprawa prosta – jest neutralnie, równo, klarownie. Pasmo to nie jest wypchnięte, ale tym samym nie jest wycofane. Nie słychać modulacji, ocieplenia – pod tym względem można mówić o brzmieniu liniowym, transparentnym, studyjnym. Niższa średnica nie wychodzi przed szereg, a wyższy jej zakres się nie chowa. To wyraziste, zarysowane brzmienie o wysokiej szczegółowości, bez wygładzania, rozmywania, zmiękczania przekazu. Jego charakter raczej nie podpasuje fanom mocnej modulacji, ocieplenia przekazu czy podkreślania niektórych zakresów. To też nie brzmienie przyciemnione lub złagodzone – wyższa średnica pozostaje bliska. Jeśli ktoś gustuje w dźwięku podkoloryzowanym, to środek w L1 może odebrać jako zimny i dosyć surowy. To raczej brzmienie dla osób poszukujących bezpośredniego, przejrzystego dźwięku, a nie audiofilskiego upiększania lub idealnej naturalności. Jest neutralnie, więc wiele zależy od słuchawek.

Pasmo sopranu jest stosunkowo mocne. To typowa, jasna góra o precyzyjnym, szybkim charakterze. Jest czysto, selektywnie – góra stawia na klarowność, nie jest szumiąca czy ziarnista. Kontrola jest dobra, soprany nie szeleszczą, chociaż też nie „wyprostują” nagrań lub sybilizujących słuchawek, a mogą wzmacniać sykliwość. Wysokie tony mocno doświetlają średnicę, współpracują z wyższym środkiem, nadają dźwięku czytelności, bezpośredniego charakteru. To nie brzmienie dla osób wrażliwych na sopran, preferujących raczej przyciemnienie, analogowość, zagęszczony i klimatyczny charakter dźwięku. To raczej analityczny przekaz sopranu, mocny, ale nadal nieprzesadzony. Nie nazwałbym góry L1 mianem ostrej. Podobnie jak w przypadku basu, u mnie korektor zazwyczaj pracował jeden skok w dół, rzadziej jeden w górę.

Scenę dźwiękową odbieram jako eliptyczną, rozciągniętą w stereo. Można liczyć na mocną separację kanałów, wyraźną stereofonię, ale jeszcze bez rozerwania przestrzeni na połówki. Kanały nadal ze sobą współpracują oraz, gdy trzeba, przenikają. Głębia i wysokość sceny mają jakby mniejszy priorytet – scena nie jest przez to kulista, ale nadal słychać zróżnicowanie przód-tył i góra-dół. Bas lubi zapełniać obszar poniżej uszu – smyczki, dęciaki, wokale wybijają się powyżej. Scena nie jest wycofana – instrumenty nie są eksponowane z poziomu karku, nie uciekają za głowę, często pojawiają się od frontu. Separacja jest mocna, zaś napowietrzenie dobre – instrumenty nie zlewają się, jest między nimi dystans.
 

RHA DACAMP L1 jako wzmacniacz

Podkreślenie basu, jego sprężystość i wykop to sprawka układu wzmacniacza. Różne źródła połączone z RHA L1 zyskują trochę więcej niskich tonów, energii w basie. Płasko brzmiące wyjścia liniowe dostają muzykalności, ale utrzymują swoją neutralną barwę, nie tracąc na rozdzielczości. Nie jest to mocne podkreślenie dołu, a jedynie tuning, pewien szlif. iBasso DX90 oraz DX200, FiiO X5 III i AIM SC808 zareagowały podobnie – niskie tony dostawały kopa, szczególnie w porównaniu z płaskim Leckertonem UHA760.

Nie uważam tego za wadę, szczególnie że nie ma spadków rozdzielczości, średnica nadal brzmi liniowo, a sopran nie jest kastrowany. Do tego wystarczy korekcja basu na -1 dB, by brzmienie stało się liniowe, bez utraty jakości brzmienia, ale wcale nie jest to konieczne.

Właściwie podobały mi się wszystkie połączenia z odtwarzaczami – najwięcej zyskał FiiO X5 III, który z wyjścia liniowego przenosi brzmienie na wyższy poziom – dźwięk był bardziej zarysowany, dociążony i szybki. DX90 dostał więcej energii i muzykalności, a DX200 nie został okrojony w aspekcie dynamiki i szybkości. L1 to więc kompetentny wzmacniacz, który wykorzysta potencjał niejednego wyjścia liniowego.
 

RHA DACAMP L1 jako przetwornik

Zaskoczenia nie ma – wyjście liniowe L1 podaje dźwięk zrównoważony, gotowy do obróbki (lub nie). Ponownie nie jest to granie skrajnie analityczne, mocno surowe, nie wzmagają się wyższa średnica czy ostrość sopranu. Jako przetwornik RHA L1 przemyca również pewną dozę muzykalności, co raczej nie powinno zaszkodzić wzmacniaczom lub głośnikom o różnej charakterystyce.

Wyjście liniowe wypada bardzo dobrze, ale to jeszcze nie poziom line-outa w iBasso DX200, który cechują wyższa dynamika, szybkość i większa scena. Jakościowo jest podobnie do wyjścia FiiO X5 III lub iBasso DX90, a w przypadku tego ostatniego trudno wychwycić różnice w porównaniu do wyjścia RHA L1.
 

RHA DACAMP L1 vs inne urządzenia

Leckerton UHA760 to przy RHA bardziej surowe, liniowe brzmienie – zarówno jako DAC/AMP, jak i AMP. Nie ma akcentu w basie, brzmienie cechuje się wysoką precyzją, mocnym zarysowaniem i wysoką rozdzielczością. To Leckertona nazwałbym mianem neutralnego i transparentnego, ale nagrodę za muzykalność i energię basu otrzymałby DACAMP L1. Funkcjonalność również stoi po stronie RHA, którego produkt daje większe możliwości.

RHA L1 bardziej przypadł mi do gustu, niż testowany jakiś czas temu Chord Mojo. Ten ostatni robił wrażenie jakością dźwięku, ale nie podpasował mi jego charakter – odebrałem Mojo jako brzmienie ciemniejsze, cieplejsze z mocną średnicą, zagęszczone i stonowane. DACAMP L1 to bardziej klarowna sygnatura, czysty środek bez akcentu, energiczność w basie i mocniej zarysowany sopran. Mojo zabrzmi raczej bardziej naturalnie, DACAMP RHA będzie bardziej neutralny, ale oba serwują muzykalność na dwa różne sposoby.

iBasso D14 to częściowo podobna sygnatura – wzmocniony bas, ale też sopran i trochę mniej promienista średnica. D14 dawkował jednak midbas w większych ilościach i nie brzmiał tak przestrzennie, jak DACAMP L1. Brzmienie D14 było cieplejsze i jakby ciemniejsze, bardziej zagęszczone – L1 pozostaje bardziej neutralny, bezpośredni.

Oppo HA-2 odebrałem jako brzmienie cieplejsze, również masywniejsze i dociążone z bardziej naturalną średnicą. RHA ponownie stanowi bardziej neutralną propozycję, z większą energią w basie, mocniejszą separacją kanałów, z bardziej klarownym i zarysowanym brzmieniem. To znów naturalność kontra neutralność.

W porównaniu do odtwarzaczy, które ostatnio wydają się zastępować urządzenia combo, RHA wypada ciekawie. To lepszy poziom od FiiO X5 III – różnica nie jest kontrastowa, ale produkt RHA cechuje się trochę wyższą rozdzielczością i dynamiką. X5 III brzmi natomiast łagodniej i spokojniej, ogólnie równiej, bez akcentu w basie. DX90 to również podobnie szeroka scena, podobna rozdzielczość, ale delikatniejsze brzmienie w basie oraz mniej muzykalna sygnatura. RHA DACAMP L1 nie dorównuje iBasso DX200, który wygrywa rozdzielczością, szybkością i dynamiką. Najnowszy DX również ma pewien akcent w basie, ale raczej w jego średnich rejonach i stawia bliżej średnicę. Brzmi w sposób zrównoważony, ale bardziej naturalny, podczas gdy RHA trzyma się neutralności.
 

RHA DACAMP L1 i słuchawki

L1 nieźle radzi sobie z MrSpeakers Ether 1.1. To nie jest jeszcze szczyt ich możliwości pod względem rozdzielczości i przestrzeni, ale akcent w basie pomaga słuchawkom, a tym samym średnica jest trochę mniej zaznaczona, co również nie szkodzi Etherom. Jedynie sopran nie brzmi najlepiej – ma gorszą kontrolę niż na DX200 oraz Leckertonie UHA760. Potrafi się zlać, zaszeleścić, ale można to zniwelować odejmując sopranu o jeden stopień.

Lepiej wypada połączenie z Audeze LCD-2 – nie brakuje mocy. Efekt jest jednak już dosyć basowy – tony niskie są gęste, mocne i mają silny atak. Bas Audeze mocno kopie, jest zwarty i zagęszczony. Połączenia L1 z LCD-2 słucha się przyjemniej od kombinacji z Etherami.

Świetnie zgrały się za to AKG K551. RHA wyzwolił w nich bas, dodał głębi niskim tonom i poprawił atak. Słuchawki stały się bardziej energiczne, angażujące, ale nadal bezpośrednie, jasne i czytelne. Wrażenie robiła mocna separacja kanałów, jak i instrumentów, ogólne napowietrzenie i szerokość sceny. To nadal dosyć jasna góra – ponownie -1 dB w korektorze sopranu łagodzi przekaz, ale nie psuje rozdzielczości. Bardzo ciekawie wypadły Focale Spirit Professional, które umuzykalniły się, ale nadal pozostały mocne w średnicy. Scena była szeroka, ale przekaz nadal precyzyjny i monitorowy. To jedno z lepszych połączeń dla tych słuchawek, a Focale bywają dziwnie wybiórcze.

Final Audio Sonorus III brzmią z RHA L1 mocniejszymi skrajami pasma. Dostają trochę więcej werwy w niskich tonach, ale te nadal nie są specjalnie mocne. Średnica ciągle jest odpowiednio bliska, zarysowana. Dobre wrażenie robi szczegółowość i rozdzielczość, mimo charakterystycznego dla Sonorusów zagęszczenia, lekkiego przyciemnienia średnicy. Niestety sopran również staje się minimalnie za ostry – może przydać się korekta.

O dziwo na AKG K612 Pro jest czasami za mało mocy. RHA DACAMP L1 wydaje się być ciut za mocny na doki, jak i niektóre skuteczne słuchawki niskoohmowe, a w przypadku K612 Pro można osiągnąć maksimum skali na wysokim poziomie podbicia, jeśli w grę wchodzą ciche realizacje o wysokim DR. Połączenie jest jednak ciekawe – akcent w basie zdecydowanie pomaga, średnica zostaje równa i rozdzielcza, a sopran klarowny i precyzyjny. Wrażenie robią rozmiary sceny, separacja i napowietrzenie.

W przypadku niskoohmowych armatur trzeba liczyć się z koniecznością ściszania źródeł i dosyć ryzykownym pokrętłem głośności – mały błąd i uszy mogą zaboleć. Słyszalne będą też lekkie szumy. Noble Savant dociążyły się w basie, sopran pozostał łagodny, brzmienie przestrzenne i gładkie, a średnica bliska. Wrażenie robiły rozmiary sceny dźwiękowej, zwłaszcza szerokość. Noble 4 również skorzystały na akcencie w basie, separacji kanałów, chociaż czasami dawała się we znaki sybilizacja (wada tych słuchawek) – ponownie przydał się korektor.

Z L1 ładnie dogadały się Brainwavz B200 – raczej średnicowe, ciemniejsze słuchawki. Góra stała się klarowniejsza, bas bliższy i głębszy, a środek czystszy i trochę równiejszy. Brzmienie B200 było nadal ciepłe i raczej średnicowe, lepsze w lżejszych gatunkach, ale lepiej współpracowało z muzyką rozrywkową.

Etymotic ER-4PT z adapterem do wersji S zareagowały tak samo – mały akcent w basie, klarowna średnica i góra, szeroka scena oraz mocna separacja. To dosyć surowe słuchawki, którym czasami może brakować muzykalności, w czym L1 pomaga. Lepiej słuchało mi się jednak słuchawek bez adaptera – nie było wówczas słychać szumów, a dźwięk był przyjemnie masywny, dociążony i szczegółowy.
 

Podsumowanie

RHA DACAMP L1 to bardzo dobre all-in-one i pozytywne zaskoczenie. Urządzenie trzyma poziom we wszystkich aspektach. Jest dobrze wyposażone, solidnie wykonane, a jego stylistyka robi wrażenie. Z L1 korzysta się wygodnie, a obsługa jest intuicyjna. To dobry wzmacniacz i przetwornik, a także DAC/AMP – serwuje neutralność, rozdzielczość i klarowność o dobrej przestrzeni, ale w muzykalnej formie. Wrażenie robią atak i dociążenie basu, sprężystość i energia niskich tonów – pewne podkreślenie, ale w normie. Średnica pozostaje neutralna i równa, a sopran wyrazisty. Dół oraz górę można dostrajać – lekko wzmocnić lub złagodzić. Funkcja banku energii także nieraz może się przydać. Korzystało mi się z urządzenia przyjemnie – trudno było oderwać się od basu, muzycznej energii. Trzeba jednak uważać na dobór słuchawek – te ostrzejsze i chłodniejsze, jak i ciemniejsze i mocno basowe mogą się nie zgrać.

dacamp

 

Są jednak i wady. Najbardziej drażni regulacja głośności – opór rolki jest zbyt niski, przez co precyzyjna regulacja głośności jest utrudniona. Ogranicza to współpracę ze skutecznymi słuchawkami armaturowymi o niskiej impedancji, a tym samym mocy nie ma tyle, by napędzić wymagające słuchawki nagłowne. Na plus zaliczyć należy korektę basu i sopranu, ale w ograniczonym zakresie – raczej nie przydadzą się wyższe poziomy skali. DACAMP L1 to też duże urządzenie – kanapka z odtwarzaczem lub smartfonem będzie zajmować dużo miejsca i sporo ważyć. Mile widziane byłyby więc mniejsze wersje urządzenia w ofercie RHA, dedykowane słuchawkom dokanałowym.
 


power

dla RHA DACAMP L1

 

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ świetne wykonanie
+ efektowny design
+ prosta obsługa
+ wysoka funkcjonalność
+ neutralny wzmacniacz z delikatnym akcentem w basie
+ neutralny DAC/AMP z lekkim akcentem w basie i sopranie, szybkim i energicznym brzmieniem, klarowną średnicą, wysoką szczegółowością i bezpośredniością
+ szeroka scena dźwiękowa, słyszalna głębia, dobre eksponowanie instrumentów i ich separowanie
+ praktyczna regulacja basu i sopranu, trójstopniowe wzmocnienie

Wady:
– zbyt niski opór obrotu rolki głośności, problemy z precyzyjną regulacją mocy
– za dużo mocy na niskoohmowe armatury (i słyszalny szum) oraz za mało na wymagające nagłowne
– wymaga pewnej synergii (lepiej unikać mocno basowych lub ostrych słuchawek)
– funkcjonalność kosztem wymiarów i masy, ograniczona mobilność

 

Sprzęt dostarczył:

 
SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj