Specyfikacja
- impedancja głośników: 4 – 16 Ohm
- pasmo przenoszenia: 10 – 100 kHz (+0 dB, -3 dB) @ 4 Ohm
- SNR: 100 dB
- moc: 2×23 W
- pobór mocy: 65 W, 0,3 W w trybie czuwania
- wyjście liniowe: 2 V, impedancja 2,2 kOhm, pasmo 2 Hz – 80 kHz (-3 dB)
- wyjście słuchawkowe: 17 mW @ 8 Ohm, 55 mW @ 32 Ohm, 170 mW @ 170 Ohm.
- wymiary: 225 x 262 x 74 mm
Brzmienie
Platforma testowa
- Słuchawki: Final Audio Design Pandora Hope IV, AKG K551, Focal Spirit Professional, Master&Dynamic MH40, Etymotic ER-4S, HiFiMAN RE-400
- Głośniki: Wharfedale Crystal 10
- DAC/AMP i wzmacniacze: iFi Nano iDSD, ODAC i O2, Leckerton UHA760, Heed Canamp II, Schiit Audio Valhalla 2
- DAP: iBasso DX90, Cowon P1 Plenue, HTC One E8, Motorola Moto G (2nd gen)
- Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series
- Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit, DSD oraz nagrania binauralne
Sony UDA-1 to sprzęt stworzony raczej z myślą o głośnikach, ale i wbudowany wzmacniacz słuchawkowy oferuje niezły poziom, chociaż nie do wyjątkowo wymagających słuchawek. Priorytet stanowi jednak pierwsza funkcja i to słychać. Jednocześnie oba układy prezentują trochę odmienne brzmienie – sygnał na głośniki jest trochę cieplejszy oraz mocniej dociążony w basie, podczas gdy na słuchawkach więcej jest chłodu, jasności. W obu przypadkach słychać jednak pewien wspólny mianownik, lekki cyfrowy nalot brzmienia, co nie jest w tym przypadku wadą, a charakterem UDA-1 – wszystko za sprawą prezentacji średnicy i sopranu.
Sony UDA-1 głośnikowo
Wharfedale Crystal 10 zabrzmiały z UDA-1 bardzo gładko i czysto. Lekko ustąpiła średnica, dociążył się midbas oraz wyostrzyła góra. Połączenie było bardzo ciekawe – głośniki zgrały się dobrze, zabrzmiały bardziej nowocześnie, dostały świeżości, pewnej krystaliczności. Góra została mocniej i czyściej zarysowana, rozjaśniła się. Średnica lekko się wyczyściła i nieznacznie wycofała, w efekcie czego głośniki zyskały bardziej cyfrowy charakter, większą precyzję. Brzmienie było bardzo dobrze odseparowane, stereo mocno zarysowane, a głębia odpowiednia – głośniki nie wypychały ani nie wycofywały pierwszego planu. Na rozdzielczość nie można było narzekać, chociaż w rzeczywistości nie jest to sprzęt bardzo szczegółowy, detale wynikają jednak z mocniejszej średnicy, której w UDA-1 brak – efekt przejrzystości to sprawka mocniejszej góry. UDA-1 można określić jako brzmiącego na planie litery U – czyli średnica jest właściwie równa, ale krok za basem i sopranem. Nie jest to jeszcze syntetyczne, sztuczne brzmienie na planie V, bas nie jest mocno podbity, a góra nie syczy, ale na początku i na końcu pasma słychać jednak pewien akcent. Muszę przyznać, że słuchało się tej konfiguracji świetnie, to bardzo przyjemne brzmienie, w trochę inną stronę niż zazwyczaj oferują to urządzenia tego typu.
Pro-Ject MaIA to ciemniejsze, twardsze granie z mocniejszą średnicą. Brzmienie było bardziej masywne, mniej napowietrzone i bardziej zwarte, gęstsze. UDA-1 jest szybszy, chociaż nie ma agresywnego ataku – to dalej lekkie brzmienie, mimo tej nowoczesnej, bardziej efektownej formy, cyfrowego nalotu. Hybrydowa Taga HTA-700B (2015) zapewnia mocniejszy bas, więcej ciepła, twardszą i bliższą średnicę oraz bardziej zarysowane brzmienie z łagodniejszą górą, lekko zaokrąglone. Sony jest przeciwieństwem, to typowe porównanie charakteru lampy z tranzystorem, ale UDA-1 lepiej radzi sobie z dynamicznymi brzmieniami – Taga potrafiła się trochę zgubić przy szybszej elektronice. W ogóle UDA-1 to raczej sprzęt pod brzmienia “na czasie”, bo co prawda radzi sobie także z jazzem, ale nie brzmi wyjątkowo naturalnie – jest za czysto, cyfrowo, a starsze nagrania brzmią jakby ktoś je wyraźnie odświeżył.
Sony UDA-1 słuchawkowo
W tej funkcji sprzęt brzmi właściwie tak jak wygląda, szczególnie w wersji srebrnej. Wzmacniacz słuchawkowy z wbudowanym przetwornikiem dają w efekcie brzmienie na planie litery V, jasne, chłodne, czyste i cyfrowe. Bas nie jest mocno podbity, ale słychać że jest lekko przed średnicą, góra za to jest czysta, krótka i szybka. Nie ma tutaj zabrudzenia średnicy, ziarnistości, piaszczystości. Góra też nie jest specjalnie ostra, ale czuć chłód. Bas jest obły, okrągły i nieźle kontrolowany, za to środek oddala się, także w scenie. Efekt krystalicznego dźwięku, przejrzystości jest silniejszy niż w połączeniu z głośnikami, tak samo jak cyfrowy nalot. To trzeba lubić, ja za tym nie przepadam, ale wielu gatunków słuchało mi się bardzo dobrze, głównie elektroniki i popu. Wszystko co wymagało mocnej średnicy, wypadało gorzej – brakowało naturalności.
Bas UDA-1 akcentuje lekko subbas, mniej midbas. Środek wydaje się być równy, ale przez wycofanie trudno to ocenić, sopran jest mocny w wyższych składowych. W nagraniach jazzowych bas był dalej niż talerze perkusyjne, które wychodziły także przed instrumenty dęte, gitary i wokale, ale nie mocno. Ciemniejsze realizacje brzmiały dużo jaśniej, ale wciąż nieźle.
Scena stawia na głębię, stereo nie jest mocne, dwa kanały pozostają blisko siebie, a balans jest wyraźnie zapełniony. Więcej dzieje się na płaszczyźnie przód-tył, sporo tutaj powietrza, separacja instrumentów jest mocna, a brzmienie czyste i wyraźne. To jednak mała scena – pierwszy plan jest bardzo bliski i bezpośredni, sporo instrumentów trafia w głowę. Pozycjonowanie jest trochę uproszczone, nie tak precyzyjne jak na audiofilskich sprzętach.
AKG K551 to nie partner UDA-1. Efekt jest niezły, ale robi się mocno chłodno, chudo w midbasie, bardzo czysto w średnicy, przybliża się też góra. Dźwięk jest bardzo świeży, krystaliczny, ale pod UDA-1 trzeba szukać czegoś o mocniejszym basie i ciemniejszej górze. Dlatego lepiej zgrały się Focale Professional, które zabrzmiały bliżej charakteru K551. Rozjaśniły się, także ochłodziły i wyczyściły w średnicy. Straciły swój naturalny charakter, na rzecz bardziej neutralnego, ale już w stronę chłodu. To kapryśne słuchawki, ale często brakuje mi w nich góry, a z UDA-1 owy problem został wyeliminowany. Rozdzielczość dalej była niezła, a brzmienie lepiej współpracowało z jazzem, a nie tylko z elektroniką, nowym metalem lub muzyką popularną. Sony UDA-1 to jednak sprzęt wrażliwy na jakość muzyki – łatwo odróżnić dobre i gorsze realizacje, tak z Focalami, jak i AKG. Ciekawie zgrały się Sony MDR-1aDAC po kablu – zabrzmiały mocno w subbasie, efektownie, rozrywkowo, ale także chłodno i dosyć mocno w sopranie. AKG K612 Pro wymagały większej mocy i spokojniejszej góry, oraz większej sceny, z kolei Shure SRH1440 są za jasne na taki sprzęt. Wbudowany wzmacniacz słuchawkowy to raczej sprzęt pod mniej wymagające słuchawki, raczej cieplejsze, średnicowe i ciemniejsze.
Sony UDA-1 jako wzmacniacz i przetwornik
UDA-1 może też służyć jako autonomiczny wzmacniacz oraz przetwornik pod zewnętrzny wzmacniacz (słuchawkowy lub głośnikowy). Ciekawie współpracuje on z innymi źródłami, można stworzyć bardziej naturalne połączenia. Góra dalej jest jasna, a brzmienie trochę chudsze w średnicy, ale nie jest już tak cyfrowo, co tyczy się także słuchawek.
Jasne, chłodniejsze i cyfrowe brzmienie to sprawka wbudowanego w UDA-1 przetwornika. Zewnętrzne wzmacniacze stają się jaśniejsze, czystsze, ale też chude w basie, chłodne i lekko wycofane w średnicy – to dobra charakterystyka pod ciepłe i ciemniejsze wzmacniacze, stąd UDA-1 lepiej radzi sobie jako wzmacniacz niż przetwornik, w tej pierwszej roli jest bardziej uniwersalny.
Podsumowanie
Jak ma się UDA-1 do audiofilskich Bursonów, Heglów, Asusów i innych testowanych wcześniej combo? To nie ten poziom, a wszystko za sprawą tego, że UDA-1 nie stawia na mocne tony średnie, lecz skrojony jest w stylu brzmienia „konsumenckiego”. Nie chodzi tutaj więc o wierność, detale rozdzielczość i precyzję sceny, a efektowne, przejrzyste, świeże, nowoczesne i rozrywkowe brzmienie. Dla melomana ceniącego sobie wygodę i jakość dźwięku będzie jak znalazł, audiofil może być nie usatysfakcjonowany. Warto też wspomnieć, że combo Sony to jednak sporo tańszy sprzęt niż te wymienione wcześniej.
UDA-1 to też raczej nie wybór dla słuchawkowca, no chyba że z oddzielnym przetwornikiem. Jako integra pod głośniki sprawdzi się za to bardzo dobrze, ale lepiej pod te cieplejsze, ciemniejsze, mocniejsze w średnicy. Wtedy zaserwuje im powiew świeżości, w innym przypadku może być za zimny, zbyt ostry.
dla Sony UDA-1
Zalety:
+ wykonanie i design
+ zgrabne wymiary
+ sporo możliwości
+ wygodny i mały pilot
+ bardzo dobre brzmienie na głośnikach, czyste, jasne, głębokie i szerokie w scenie
+ niezły wzmacniacz słuchawkowy, niewydajny, ale czysty, przejrzysty, na planie V z niezłą separacją i głębią
Wady (właściwie jedynie subiektywne brzmieniowo i użytkowo):
– mało mocy wzmacniacza słuchawkowego,
– braki w szerokości sceny, równowadze, holografii w trybie DAC/AMP dla słuchawek
– przeciętne wyjście liniowe, jasne i sztuczne
Sprzęt dostarczył:
SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL
Z racji uwielbienia dźwięku zakupiłem wzmacniacz Mjolnir firmy Schiit. Jeżeli chodzi o wrażenia to jestem zadowolony. Miałem już kilka wzmacniaczy „sławnych” firm i niestety nie dawały dobrego dźwięku.