Aquila to nowa integra słuchawkowa marki DAART. Urządzenie bazuje na konstrukcji modelu Yulong DA9, ale jest wyraźnie tańsze. Całość działa w oparciu o przetwornik AKM4497, odbiornik USB XMOS U8 oraz wzmacniacz zbalansowany o mocy 1,5 W.

Sprzęt DAART, czyli nowej marki Yulonga, gościł już na łamach naszego portalu. Miałem okazję przetestować model Canary, czyli przystępny cenowo DAC/AMP, który reprezentował świetny stosunek jakości do ceny. Tytułowa Aquila to już dużo wyższa półka – sprzęt kosztuje około 800 dolarów amerykańskich i oferuje wiele możliwości znanych z Yulonga DA9, wycenianego na około 1300 dolarów. Przetwornik w obu urządzeniach jest ten sam, funkcjonalność również, ale zmianie uległ układ wzmacniacza, który generuje o połowę mniej mocy.

REKLAMA
fiio

Wyposażenie

Aquila jest zapakowana w skromne, ale mocne opakowanie, po brzegi wypełnione foremką z pianki. Wyposażenie jest podstawowe, zawiera: kabel zasilający o długości 1,8 m oraz 1,4-metrowy kabel USB (typu A-typu B), a także instrukcja obsługi. Oba przewody są solidne, a w instrukcji zawarto dosyć szczegółowe opisy konstrukcji oraz możliwości sprzętu.

Konstrukcja

DAART Aquila jest bardziej minimalistyczna i uniwersalna wizualnie od Yulonga DA9 ze złotym frontem. Dominuje matowy i jednolity kolor, a Aquila dostępna jest w trzech wersjach kolorystycznych – czarnej, srebrnej oraz czerwonej. Moim zdaniem wszystkie prezentują się świetnie.

Wykonanie również nie zawodzi – układ jest zamknięty w masywnej i grubej obudowie z anodowanego aluminium. Przedni panel ma 5 mm grubości i posiada estetycznie pościnane krawędzie oraz zaokrąglone rogi. Obudowa jest natomiast jednoczęściowa – cały układ został wsunięty w aluminiową formę z krawędziami o grubości około 4 mm, która lekko odstaje w tylnej części, tworząc wgłębienie na interfejs złącz. Spasowanie elementów jest wzorowe, a i obróbka bez zarzutu.

Z lewej strony frontu widać spory wyświetlacz zamocowany we wgłębieniu, nad którym jest logo marki oraz oznaczenie modelu. Ekran wyświetla czcionki w kolorze białym, jest jasny i czytelny. Na środek panelu trafiło wyjście słuchawkowe 6,3 mm, pozłocone i wcięte w obudowę, a obok niego jest wyjście zbalansowane 4-pin XLR. Maksymalnie z prawej strony znalazło się żłobione pokrętło wielofunkcyjne, także aluminiowe.

Z tyłu od złącz jest aż ciasno. Panel można podzielić na trzy części – wyjścia analogowe z lewej strony, wejścia cyfrowe na środku oraz zasilanie z prawej. Maksymalnie po lewej jest para wyjść RCA, a obok złącza 3-pin XLR. W centrum umieszczono w pionie złącze koaksjalne (RCA) oraz optyczne, obok których są porty 3-pin AES/EBU oraz USB typu B. Z prawej strony znajduje się gniazdo zasilające IEC wraz z bezpiecznikiem, włącznikiem i przełącznikiem zasilania (110/230 V). Wszystkie złącza są zamocowane solidnie i wyraźnie oznaczone, a w górnej części dostrzec można także niewielkie otwory wentylujące.

Urządzenie stoi na czterech wysokich nóżkach, przykręconych za pomocą wkrętów i wyklejonych łącznie dwudziestoma silikonowymi podkładkami. Producent określa je mianem „tygrysiego pazura”, chociaż bardziej pasowałaby chyba określenie „łapa”, gdyż wzór złożony z pięciu podkładek rzeczywiście przypomina trochę poduszki na łapie zwierząt kotowatych.

Ergonomia i użytkowanie

Aquila to już większy sprzęt stacjonarny, ale jego wymiary są nadal dosyć kompaktowe, biorąc pod uwagę możliwości. Urządzenie ma 24,8 cm długości na 21 cm szerokości przy 6 cm wysokości i waży 3,5 kg. Całość stoi stabilnie i nawet nie drgnie podczas wpinania czy wypinania złącz. Użytkowanie nie sprawia większych problemów, chociaż do niektórych aspektów można się przyczepić.

Okablowanie jest odpowiedniej długości, by wygodnie rozstawić sprzęt nawet na większym biurku. Włącznik łatwo zlokalizować, mimo że znajduje się z tyłu, a cały panel tylny jest wpuszczony w obudowę. Jeśli chcemy korzystać z interfejsu USB, konieczne jest pobranie sterowników ze strony internetowej producenta. Niestety ich instalacja nie jest bezproblemowa – sterowniki nie mają podpisu cyfrowego, więc wymagane jest uruchomienie komputera z wyłączonym wymuszaniem podpisów sterowników. Na szczęście to jednorazowa operacja, która nie stanowi wyzwania, ale może lekko zirytować.

Wyświetlacz posiada prosty i czytelny interfejs, a obsługa odbywa się za pomocą pokrętła, połączonego z przyciskiem. Jego obrót jest skokowy, ale regulacja bezoporowa. Daje się wyczuć lekki luz, ale operowanie pokrętłem i tak należy uznać za wysoce satysfakcjonujące – poszczególne skoki są wyraźne, a pokrętło głośno terkocze. Nie zawodzi także klik wciskanego pokrętła, który jest odpowiednio twardy i sprężysty.

Klikając pokrętłem wybiera się poszczególne funkcje na wyświetlaczu. Pierwsze wciśnięcie zaznacza wybór interfejsu, czyli pierwszą linijkę od góry oznaczoną jako INPUT, a zmian dokonujemy kręcąc pokrętłem. Do wyboru są: USB, COAX, AES i OPT. Dwa wciśnięcia przenoszą do wyboru filtra cyfrowego (Sharp, Slow, Super Slow), a trzy pozwolą na wybór trybu dźwięku (1, 2, 3). Pierwszy tryb ma być najbardziej zrównoważony, drugi łagodniejszy i dedykowany do muzyki klasycznej, a trzeci ciemniejszy z mocniejszymi wokalami, stworzony z myślą o jazzie. Cztery kliknięcia przeniosą do wyboru funkcji w dolnej linijce ekranu, czyli: wzmacniacza słuchawkowego (Head Amp), przedwzmacniacza (Pre Amp) oraz przetwornika (Pure dac).

Obsługę łatwo opanować, ale… potrafi zirytować. Każdą zmianę należy potwierdzić kliknięciem, po czym konfiguracja wyłącza się. Jeśli zatem chcemy poeksperymentować z filtrami lub trybami dźwięku, to trzeba się sporo „naklikać”, każdorazowo „przeklikując” się do pożądanej opcji. Zdarzają się też pomyłki, ponieważ pokrętło jest czułe i przy próbie potwierdzenia wyboru chętnie przeskakuje do kolejnej opcji.

Nie do końca podoba mi się też, że większość ekranu zajmuje informacja o próbkowaniu odtwarzanej muzyki – wolałbym tam raczej zobaczyć wyraźny wskaźnik regulacji głośności, który jest natomiast mały i znajduje się w prawym dolnym rogu. Trzeba też wziąć pod uwagę, że wyświetlacza nie można wyłączyć ani wyregulować intensywności podświetlenia, które gwarantuje czytelność za dnia, ale po zmroku może oślepiać.

Funkcjonalność robi wrażenie, ale nie jest bezkompromisowa. Złącz jest mnóstwo, więc Aquila może działać z komputerem, sprzętem RTV, przyjąć sygnał cyfrowy koaksjalny lub optyczny z zewnętrznego konwertera, zasilić symetryczne lub niesymetryczne słuchawki, a także aktywne głośniki 2.0 przez gniazda RCA lub monitory studyjne za pomocą złącz XLR. Niestety do dyspozycji są tylko wyjścia analogowe lub wejścia cyfrowe – Aquila nie może zatem służyć jako zewnętrzny wzmacniacz. Zabrakło też pilota, więc sprzęt lepiej sprawuje się jako biurkowe all-in-one niż „kanapowiec”.

Podczas intensywnego użytkowania urządzenie nagrzewa się tylko nieznacznie.

Specyfikacja

  • przetwornik: Asahi Kasei AK4497
  • odbiornik cyfrowy SPDIF: Saviaudio SA8803
  • wzmacniacz zbalansowany: Texas Instruments TPA6120A2 (wyjście <4,7 Ω)
    wzmacniacze operacyjne: OPA1611 (LPF) i OPA1688 (bufor)
  • regulacja głośności: Texas Instruments PGA2311
    obsługa przez USB: DoP64, DoP128, natywne DSD64, 128, 256 i PCM 16-32 bit/32-384 kHz
  • obsługa przez SPDIF: DoP64, DoP128, PCM 24bit/384 kHz
    SNR: -130 dB
  • dynamika: 125 dB
  • THD+N: 0,0003% (DAC)
  • THD+N: 0,001% (AMP)
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-30 kHz (+/-0,15 dB)
    przesłuchy międzykanałowe: <120 dB
  • napięcie z wyjścia symetrycznego: 4,2 V
  • moc wzmacniacza niesymetrycznego: 100 mW @ 600 Ω, 180 mW @ 300 Ω, 350 mW @ 150 Ω, 1 W @ 32 Ω
  • moc wzmacniacza symetrycznego: 200 mW @ 600 Ω, 360 mW @ 300 Ω, 700 mW @ 150 Ω, 1,5 W @ 32 Ω
  • pobór mocy: <30 W
  • wymiary: 248 x 310 x 60 mm
  • masa: 3,5 kg

Brzmienie

  • Słuchawki: Audeze LCD-2 (Double Helix Fusion Complement4), MrSpeakers Ether 1.1 (Forza AudioWorks HPC Mk2, DUM XLR), Final Sonorus III, AKG K612 Pro, AKG K551, Focal Spirit Professional, Campfire Audio Andromeda, Polaris i Comet, Etymotic ER-4PT, Oriveti New Primacy, FiiO F9 Pro, Simgot EN700 Pro, iBasso IT01
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Conductor Virtuoso (Sabre ESS9018), Burson Play (V6 Vivid i Classic), AIM SC808, ODAC i O2, Leckerton UHA-760, Astell&Kern AK XB10, FiiO BTR1
  • DAP: Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 i DX150, FiiO X5 III, OnePlus 5
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Teoretycznie brzmienie Aquilii można dostosować za pomocą filtrów i trybów dźwięku, ale w praktyce nie ma to większego znaczenia. Filtry cyfrowe wpływają bardziej na odbiór dźwięku niż na samo brzmienie, które wydaje się być łagodniejsze z filtrami slow i super slow, a z filtrem sharp trochę twardsze i mniej przystępne w wyższej średnicy. Częściej korzystałem z dwóch pierwszych, które na dłuższą metę były przyjemniejsze w odbiorze. Mimo że producent przedstawia poszczególne tryby dźwięku niczym wbudowany EQ, to okazuje się, że to również tylko lekki lifting brzmienia, a nie ewidentna korekta. Zmiany pomiędzy ustawieniami 1,2 i 3 są naprawdę minimalne – pierwszy tryb jest płaski, drugi nieznacznie podkreśla bas, a trzeci delikatnie przybliża tony średnie. Jako że wpływ na brzmienie jest znikomy, to na potrzeby odsłuchów wybrałem tryb pierwszy.

Yulong DAART Aquila jako słuchawkowy DAC/AMP
Brzmienie DAART Aquila spodobało mi się od pierwszych chwil, a tym samym zaskoczyło – opisywane kombo oferuje nietypową mieszankę wiernego i analitycznego dźwięku z naturalnym i muzykalnym. Sygnatura jest analityczna i techniczna, ale nie jest ostra lub zimna. Brzmienie rysowane jest mocną kreską, muzyka podawana jest w sposób precyzyjny i konturowy, ale tym samym naturalny i nasycony. Nie jest to typowe, bezduszne granie „tranzystorowe” – urządzenie brzmi liniowo, ale pozostaje przyjemne w odbiorze, nie brzmi laboratoryjnie i zupełnie sucho. Przekaz jest bardzo bezpośredni, ale nie agresywny. Rozdzielczość jest znakomita, a nie mam zarzutów także odnośnie dynamiki oraz przestrzeni. Słychać jednak pewną surowość – nie jest to dźwięk dla osób szukających wyjątkowo barwnego przekazu, ewidentnej koloryzacji czy wzmacniania poszczególnych pasm. Aquilę docenią fani technicznego charakteru, którzy unikają wygładzania, rozmiękczania i łagodzenia przekazu.

Bas jest liniowy. Właściwie w tym miejscu mógłbym skończyć opis niskich tonów, bo ich ilość i jakość będzie zależna od samych słuchawek. Aquila nie podbija dołu, nie wzmaga subbasu, nie przybliża midbasu, a brzmi płasko. Bas jest punktowy, precyzyjny i kontrastowo różnicowany pod względem faktury. Urządzenie nie dopełni chudych słuchawek, ale też nie powinno uszczuplić tych basowych. Mocno różnicowane są także nagrania – gdy trzeba, to basu jest sporo i uzyskuje on subbasowy lub midbasowy charakter, a w innym przypadku staje się punktowy i szkicowy. To studyjne granie, ale nadal angażujące – potrafi być ciepłe i wciągające, będąc jednocześnie wyjątkowo szczegółowym i wzorowo kontrolowanym. Można precyzyjnie śledzić poczynania muzyków, naturalny kontrabas, wibrujące syntezatory, mocną basówkę, jak i niski fortepian, ale przekaz wciąż pozostaje muzykalny.

Średnica skonsternowała mnie kilkukrotnie. Miałem problemy z jej określeniem, gdyż jest jednocześnie surowa i techniczna, a potrafi być też naturalna i ciepła. To wszystko sprawka mocnego konturu, dźwięku rysowanego twardą i szkicową kreską, ale nadal wiernego tonalnie. Pasmo to jest bliskie, ale nie gra w sposób krystaliczny, wyostrzony czy rozjaśniony – nie słychać ochłodzenia. W efekcie Aquila brzmi trochę gęściej i łagodniej od np. Bursona Conductor Virtuoso. Nie jest to granie w „stylu Sabre”, często odbierane jako bardziej bezduszne i neutralno-jasne, a właśnie bardziej naturalne i trochę mocniej nasycone, w granicach technicznego przekazu w „stylu AKM”. Ponownie zachwyca ogólna szczegółowość i precyzja, a także różnicowanie jakości nagrań – muzyka podawana jest w sposób kontrastowy, wyjątkowo bezpośredni. Z odpowiednimi słuchawkami barwność średnicy nierzadko powodowała u mnie „opad szczęki” – z fascynacją śledziłem dęciaki w orkiestrze Wyntona Marsalisa, sekcję rytmiczną i klawisze u Chicka Corei, czy też niski wokal Patricii Barber. Przyznaję, że z Aquilą częściej sięgałem po muzykę opartą na żywych instrumentach niż elektronikę – średnica aż się o to prosi.

Góra również łączy przeciwieństwa – wysokich tonów nie brakuje, ale nie ma jeszcze wyostrzenia czy iskrzenia. Tym samym nie uświadczyłem też przyciemnienia, zmiękczenia czy rozmycia, jest za to precyzja, kontrola i spokój. Podobnie jak z basem, Aquila brzmi w wysokich zakresach liniowo – raczej nie utnie góry słuchawek, ale też nie uspokoi tych grających zbyt ostro. Góra pasma odpowiednio doświetla brzmienie, ale jeszcze nie ochładza przekazu, dzięki czemu muzyka brzmi bardziej naturalnie, ma w sobie więcej duszy i życia. Proporcje są moim zdaniem optymalne – uniknięto ostrości, ale tym samym dystansu, woalu czy mgiełki, więc dźwięk jest prezentowany jak na dłoni.

Scena jest z rodzaju tych otwartych, nieograniczonych i dużych, ale przekaz pozostaje bezpośredni. Aquila nie rysuje sceny w kształcie kuli, nie zamyka przekazu w jakichś wyznaczonych granicach. Instrumenty prezentowane są raczej swobodnie – pierwszy plan pozostaje blisko, a dalsze nie oddalają się mocno, nie giną gdzieś w tle ani nie rozbrzmiewają jak w hangarze. Jednocześnie wydaje się jakby w tle była próżnia, zupełna pustka, tak jakby dźwięki były zawieszone gdzieś w przestrzeni. Proporcje są optymalne – Aquila brzmi zarówno szeroko, wysoko, jak i głęboko. Efekt będzie zależny od możliwości słuchawek, a także sposobu podłączenia – wyjście zbalansowane zapewnia względem wyjścia 6,3 mm mocniejszą separację kanałów i szerszy przekaz wyciągnięty z obszaru głowy.

Yulong DAART Aquila jako przedwzmacniacz/przetwornik
Wyjście liniowe kontynuuje charakter brzmienia wyjścia słuchawkowego. Uzyskałem świetne efekty po podłączeniu Aquili do Bursona Conductor Virtuoso, który pełnił w tej konfiguracji rolę wzmacniacza. Brzmienie było również precyzyjne i zarysowane, ale trochę pełniejsze w basie. Za sprawą Bursona słychać było więcej gładkości, ale w stopniu optymalnym, bez utraty zarysowania i detalu. Conductor w duecie z Aquilą zabrzmiał lepiej niż solo.

Natrafiłem na przykrą niespodziankę we współpracy Aquilii z monitorami Fostex PM0.5d, które zabrzmiały zdecydowanie lepiej z Bursona Virtuoso czy też Bursona Play. W połączeniu z wyjściami XLR DAART-a, brzmienie Fostexów było niezwykle zbite, surowe, suche i bezbarwne, co zaprzecza charakterowi Aquili. W przypadku mniejszych Fostexów PM0.3d brzmienie było już w porządku, więc możliwe, że to tylko jednostkowy przypadek.

Yulong DAART Aquila i słuchawki
Na pierwszy front poszły słuchawki planarne – MrSpeakers Ether 1.1 oraz Audeze LCD-2. Korzystałem zarówno z okablowania symetrycznego, jak i niesymetrycznego. Dla słuchawek MrSpeakersa były to Forza AudioWorks HPC MK2 (6,3 mm) oraz DUM XLR. W przypadku Audeze korzystałem ze standardowego okablowania (6,3 mm) oraz Double Helixa Fusion Complement4 z XLR, także z adapterem 6,3 mm. Każdorazowo brzmienie z wyjścia zbalansowanego stawiałem wyżej za sprawą większej mocy i mocniejszej separacji kanałów. Efekty były rewelacyjne w przypadku obu modeli. Ethery zabrzmiały niezwykle precyzyjnie, żywo i proporcjonalnie w scenie. Audeze zyskały na szerokości sceny, a brzmiały w sposób zwarty, naturalnie w średnicy i klarownie w sopranie. Rozdzielczość dźwięku była znakomita w obu przypadkach.

Następne były nagłowne “dynamiki”. Finale Sonorus III to trudne słuchawki ze względu na niską impedancję wynoszącą 16 Ω. Dało się słyszeć minimalny szum, ale tylko w ciszy. Brzmienie było również znakomite – te słuchawki czarują średnicą, a Aquila pozwoliła rozwinąć im skrzydła. W efekcie brzmienie było naturalne, zarysowane i kontrolowane, a rozdzielczość wysoka. AKG K612 Pro to przeciwieństwo Sonorusów pod względem technicznym – mają wysoką impedancję i niską skuteczność. Aquila napędziła je poprawnie, a słuchawki zabrzmiały liniowo, klarownie i jasno w średnicy, a także przestrzennie, tak jak na nie przystało. Wolę jednak K612 Pro w konfiguracjach o mocniejszym dociążeniu dołu, kiedy stają się bardziej muzykalne.

Poprawnie zgrały się także Focale Professional, AKG K551, 1MORE H1707 czy Master&Dynamic MH30 – wszystkie brzmiały zgodnie ze swoim charakterem. Aquila nie jest jednak idealnym kompanem niskoomowych dynamików o wysokiej skuteczności lub tym bardziej dokanałówek – daje się wychwycić pewne zakłócenia.

Yulong DAART Aquila vs inne DAC/AMP
Przyznaję, że porównania z Bursonem Conductor Virtuoso popsuły mi humor. Bardziej podoba mi się to, co słyszę z Aquili – szczególnie z Etherami 1.1, niskoomowymi i dosyć skutecznymi planarami, które wolały bardziej zwarty i precyzyjny przekaz DAART-a od gładszego i mniej średnicowego Bursona.

Burson zabrzmiał w sposób bardziej krystaliczny, nie tak bliski w średnicy, ale tym samym bardziej obły i wygładzony. Brzmienie Bursona było miękkie, pełniejsze w basie, ale zarazem nie tak bliskie w średnicy, a bardziej neutralne i laboratoryjnie. Aquila zabrzmiała naturalnie i konturowo, precyzyjnie i wyraziście, bliżej w średnicy, barwniejszej i mocniej nasyconej. Brzmienie Aquili było tym samym bardziej techniczne, punktowe i szkicowe, a zarazem angażujące. Jakimś sposobem Aquila mocniej różnicowała faktury instrumentów, wyciągała więcej detali i była przy tym bardziej muzykalna od Virtuoso – brawo!

Burson Play rysuje brzmienie mocniejszą kreską niż Burson Conductor Virtuoso, ale nadal brzmiał bardziej muzykalnie i gładko od Aquili. Skupiłem się na konfiguracjach Playa z OPAMPami V6 Vivid i V6 Classic. Ta pierwsza stawiała bliżej skrajne pasma, a dalej średnicę – dla porównania Aquila zaprezentowała bardziej średnicowe brzmienie o punktowym basie i spokojniejszej górze, a także z większą przestrzenią. W przypadku wzmacniaczy V6 Classic, Play brzmi już bliżej naturalności, czym przypomina Aquilę, ale nie jest jeszcze aż tak przestrzenny i konturowy. W ogólnym rozrachunku Play wypadł bardziej muzykalnie, mocniej dociążał brzmienie, ale nie był jeszcze tak precyzyjny i rozdzielczy, jak sprzęt DAART-a. Aquila zaoferowała bardziej liniowy oraz techniczny charakter i również ogólnie bardziej przypadła mi do gustu niż Burson Play.

Podsumowanie

Zwracam ostatnio dużą uwagę na konturowość dźwięku i różnicowanie faktury. Wybieram takie brzmienie względem gładkiego, miękkiego i podkoloryzowanego, a aktualnie wolę także bliskie tony średnie i mocną kreskę zamiast wyjątkowo klarownego i wzorowo neutralnego dźwięku w stylu Sabre. Cieszy mnie zatem fakt, że brzmienie tego typu robi się coraz bardziej popularne – niedawno doceniłem za to Astell&Kerna AK70 MKII, a także FiiO Q5 z modułem AM3B. Yulong DAART Aquila również wpisuje się w ten trend – także brzmi technicznie i precyzyjnie, ale tym samym naturalnie i muzykalnie. Jest to sygnatura mocno szkicowa i surowa, ale jednocześnie odpowiednio nasycona i żywa. Wszystko to wydaje się być ze sobą sprzeczne, ale Aquila umożliwia jednocześnie relaks, jak i rozłożenie muzyki na drobne elementy.

Znajdzie się jednak kilka wad. Zabrakło pilota, jak i funkcji wzmacniacza. Nie podoba mi się też interfejs wyświetlacza – wolałbym widzieć czytelny poziom głośności niż wielki wskaźnik próbkowania, a obsługa mogłaby być wygodniejsza. Szkoda też, że tryby dźwięku nie mają trochę większego wpływu na brzmienie. To jednak detale, najważniejsze jest brzmienie i ono nie zawodzi.

Moim zdaniem Aquila jest zdecydowanie warta zakupu, jeśli:
1. używasz słuchawek z okablowaniem zbalansowanym;
2. oczekujesz naturalnego, ale zarazem technicznego dźwięku;
3. nie interesuje cię podbijanie basu lub wzmaganie sopranu, a preferujesz bliską i niewygładzoną średnicę;
4. nie potrzebujesz kilku watów mocy.

Dla Yulong DAART Aquila

Zalety:
+ solidne wykonanie
+ nieskomplikowane i uniwersalne wzornictwo
+ proste sterowanie i czytelny wyświetlacz
+ wygodne i precyzyjne pokrętło
+ filtry i tryby umożliwiają pewien lifting brzmienia
+ wyjścia symetryczne i niesymetryczne wzmacniacza słuchawkowego oraz przedwzmacniacza/przetwornika
+ zróżnicowane złącza wejściowe
+ techniczne i precyzyjne brzmienie, ale jednocześnie naturalne, o pięknej barwie środka, mnogości szczegółów i wysokiej rozdzielczości
+ duża scena dźwiękowa

Wady:
– brak pilota
– brak wejść analogowych
– tryby mają znikomy wpływ na brzmienie
– interfejs wyświetlacza i układ elementów mogłyby być lepsze
– wymagana synergia (Aquila nie kompensuje braków słuchawek)

Sprzęt dostarczył:logo

 

REKLAMA
hifiman

4 KOMENTARZE

  1. Cześć Maciek!

    Tak na wstępie to od razu napiszę że jestem Twoim cichym fanem już od dobrych kilku lat. Zawsze się sprawdzało bardzo dokładnie to co słyszałem w sprzętach o których u ciebie czytałem. No wystarczy.

    Czy mógłbyś mi jakoś porównać Yulong D200 (a najlepiej D200 +A28 w combo) do tego nowego tworu Yulonga? Jak się można łatwo domyślić posiadam to combo sam.

    Dalej opisywałeś też Aune S16. To też jest AK. Dla mnie podstawowa różnica pomiędzy D200 a S16 to budowanie sceny. W S16 jest wyraźnie kreowania holografia a D200 ma większe plany i ogólnie szerzej gra ale za to nie ma takiego szybkiego przelotu przez muzę.

    Jak się to ma w tej implementacji AK? Bo nie wspomniałeś ani raz tutaj o holowniczym przekazie.

    No i tak na konied czy widzisz sens zmiany z D200 na ten przetwornik /wzmak?

    Pozdrawiam serdecznie
    Piotrek

    • Przepraszam, że odpisuję tak późno – mam ostatnio urwanie głowy 🙂 Dziękuję za pozytywny feedback.

      Muszę przyznać, że celowo ominąłem porównania z S16 czy też D200, ponieważ testowałem oba urządzenia już bardzo dawno. Natomiast A28 niestety nie znam. D200 zapamiętałem jako brzmiącego ciepło, bardziej gładko i łagodnie od DAART-a Aquila. Nowość brzmi według mnie bardziej technicznie, surowo i neutralnie – nadal naturalnie, ale z większym naciskiem na analizę. S16 pamiętam jako brzmiącego neutralnie, ale również gładko i muzykalnie. Według mnie w obu porównaniach DAART Aquila jest bardziej techniczny, rozdzielczy, bezpośredni i zarysowany w dźwięku. Możliwe, że S16 i D200 oferują brzmienie bardziej dociążone, mniej liniowe od Aquila. Sens wymiana sprzętu będzie w dużej mierze zależny od preferencji, szukanego efektu i zgrania ze sprzętem. Moim zdaniem tytułowy DAART to sprzęt lepszy, ale zaznaczam, że nie mam już bezpośredniego odniesienia i nie ponoszę odpowiedzialności za niecelną rekomendację 😉 Stąd trudno też odnieść mi holografię Aquila do S16 i D200, chociaż nie mam zastrzeżeń odnośnie budowania przestrzeni w Aquili. Scena wydaje się być bezkresna, źródła pozorne duże i kształtne, pozycjonowane bezpośrednio i precyzyjnie. Moim zdaniem granie jest już trójwymiarowe.

      • Dzięki za odpowiedź. Eh jak to zwykle bywa w świecie audio – zamiast wmacniacza czy nowego daca kupiłem, ale LCD-2. Okazja się trafiła, nie mogłem przepuścić. Sprzęt będzie musiał poczekać znowu na kolejny raz.

        Niemniej chciałbym zaoferować się z A28, jeśli chciałbyś do recenzji to nie ma sprawy. Nie ma co pisać, kontakt jest.

        Pozdrawiam!

Skomentuj Kosq83 Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj