Markę Goclever kojarzy chyba każdy polski konsument poszukujący elektroniki. Produkty tej firmy znajdziemy niemal w każdej gałęzi urządzeń (nawigacje samochodowe, roboty kuchenne czy smartfony), a wszystko to dostępne w przystępnych cenach. Nie inaczej jest z kategorią audio, gdzie marka również jest obecna. Jak spisuje się wyceniany na 99 zł bezprzewodowy głośnik Sound Club Rugged Pocket?

Jako że urządzenie należy do serii Rugged, to jego domyślnym przeznaczeniem jest użytkowanie poza domem, gdzie zwiększona odporność na warunki atmosferyczne i fizyczne uszkodzenia może okazać się nieodzowna. Tylko czy przy tak niskim budżecie faktycznie udało się stworzyć coś, co przetrwa wakacyjne wypady na plażę czy ognisko oraz zapewni odpowiednią jakość dźwięku?

Wyposażenie


Goclever Sound Club Rugged Pocket otrzymujemy zapakowany w nieduży karton z zawieszką. To sztywna i solidna konstrukcja, dobrze zabezpieczająca zawartość, natomiast jego malowanie mocno kojarzy się z kamuflażem PenCott GreenZone i ma jasno wskazywać wytrzymały sprzęt, który zniesie niejedno. Jest w tym trochę przesady, ale na pewno przyciąga oko.

REKLAMA
final

W środku kartonu jest głośnik oraz akcesoria, czyli:

  • kabel USB do ładowania,
  • karabińczyk umożliwiający przypięcie Pocketa do paska czy plecaka,
  • broszurka z obrazkową instrukcją.

Nie jest to specjalnie bogaty zestaw, ale jak na dość budżetowe rozwiązanie – wystarczający. Cieszy zwłaszcza obecność karabińczyka, gdyż dzięki temu znacznie łatwiej można transportować głośnik gdzieś na spacerze wśród łąk. Co prawda nie sprawia on wrażenia nadzwyczaj odpornego, ale dopóki nie będziemy go specjalnie obciążać, to powinien posłużyć długo.

Wykonanie i obsługa


Pod względem estetyki Sound Club Rugged Pocket mocno wpisuje się w urządzenia i narzędzia mające kojarzyć się z wytrzymałością. Nieco surowe połączenie tworzywa sztucznego ABS ze sztywnym silikonem, zabarwionych na klasyczną „roboczą” czerń oraz żółć, dobrze oddaje sens opisywanego głośnika. Specyficznego uroku dodają też nie do końca gładkie krawędzie oraz okrągłe wypustki niemal na całym obwodzie obudowy. Front i plecy chroni czarna siatka o dość drobnych oczkach, na której umieszczono nieduże okrągłe wgłębienia, co wzmacnia chwyt.

Tak skonstruowana bryła o wymiarach 17 x 8,4 x 5,4 cm i wadze 268 gramów zdecydowanie daje poczucie wytrzymałości. Elementy są dobrze spasowane, nie ma luzów, krzywo sklejonych powierzchni, a po zaciśnięciu na urządzeniu dłoni nic nie trzeszczy.

Na górnej ściance, wśród wypustek, w dwóch rzędach ułożono panel sterowania. Na górnym znajdziemy: mikrofon, diodę pokazującą stan sparowania, wskaźnik naładowania baterii (trzy po kolei gasnące diody). Dolny panel zawiera zaś włącznik (odpowiada również za wybór trybu pracy), przyciski do zmiany głośności oraz utworów, klawisz play/pauza oraz słuchawkę do odbioru połączeń i wybierania ostatniego numeru.

Na lewym boku mamy wspomniany wcześniej karabińczyk, natomiast na prawym, za gumową zaślepką, umieszczono cztery gniazda:

  • wejście microUSB do ładowania,
  • gniazdo na karty pamięci,
  • wejście liniowe 3,5mm,
  • tradycyjny port USB do podpięcia pendrive’a.

Co ciekawe, przy wejściu liniowym jest napis „Reset”. Czy to tylko pomyłka, czy też resetując głośnik mamy coś wpychać do tego gniazda? Obrazkowa instrukcja nic na ten temat nie mówi.

Najważniejsze jednak, że Goclever bez kłopotów obsługuje każdą z udostępnionych form połączenia. Co istotne, przełącza się między nimi szybko, więc nie musimy się zastanawiać, czy faktycznie zmieniliśmy tryb, a jeśli tak, to na jaki – krótka chwila i następuje zmiana. W przypadku kart pamięci i przenośnych dysków nośnik musi być sformatowany w formacie FAT32 (czyli standardowo), a obsługiwane formaty muzyczne są ograniczone do plików MP3. Ani WAV, ani FLAC nie zostały przez głośnik wykryte, co akurat nie powinno dziwić, gdyż nie o realizm przekazu się w jego przypadku rozchodzi. Głośnik bez problemu poradził sobie z kartą o pojemności 64GB po brzegi zapełnioną muzyką. To jednak wartość absurdalna, gdyż tego typu nośnik pomieści tysiące utworów, które musielibyśmy zmieniać przeklikując każdy z osobna. Dobrym pomysłem będzie wykorzystanie zatem jakieś starej i już niepotrzebnej karty o małej pojemności, która w zupełności wystarczy, aby odtworzyć na działce czy na plaży ulubione przeboje.

Część osób na pewno ucieszy jedna rzadko spotykana funkcja, a mianowicie obecność radia FM. Można dzięki temu zaoszczędzić baterię w telefonie, jednocześnie nie tracąc kontaktu z muzyką. Fale radiowe wewnętrzna antena Goclevera zbiera sprawnie, a zakłócenia pojawiają się dopiero w zamkniętych pomieszczeniach lub gdy znajdujemy się daleko od nadajników, np. w głębokim lesie.

Ostatnią ciekawą cechą, która nie jest zbyt popularna w tak budżetowych rozwiązaniach, jest mikrofon, który umożliwia odbywanie bezprzewodowych rozmów telefonicznych. Jeśli więc komuś nie przeszkadza, że naszą rozmowę usłyszą wszyscy w okolicy i wysoka jakość mikrofonu nie jest wymagana, może być to przydatny dodatek.

Sama obsługa głośnika wymaga już trochę wprawy i przyzwyczajenia, co wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze, przyciski sterujące na wypustkach po prostu toną wśród podobnie wyglądających elementów obudowy i zwłaszcza przy słabszym oświetleniu ciężko wyczuć, gdzie właściwie mamy kliknąć. A skoro jesteśmy przy klikaniu, to wychodzi tu druga mało ergonomiczna cecha Goclevera – przyciski są sztywne i choć po poprawnym ich użyciu czuć pod palcem przeskok oraz słychać stosowne kliknięcie, to już w gwarze na plaży naprawdę ciężko coś zauważyć. Jest to o tyle kłopotliwe, że część guzików ma podwójne funkcje, więc bez dobrego wyczucia możemy np. zmienić utwór, a nie głośność.

Przy pierwszym włączeniu zdziwił mnie też poziom głośności komunikatów systemowych – zdecydowanie odradzam uruchamianie tego głośnika w domu w środku nocy, gdyż domownicy nas znienawidzą. Funkcjonalność ta za to świetnie się to sprawdza w naturalnym środowisku głośnika: plaża, grill itp. to miejsca, gdzie z reguły panuje hałas i ciche odgłosy po prostu umykają niezauważone.

Producent deklaruje czterogodzinne odtwarzanie muzyki, natomiast w testach urządzenie działało przez 4,5 godziny przy niezbyt głośnym odsłuchu i niemal godzinę krócej w „warunkach plażowych”. Rezultaty są więc dość zbieżne ze specyfikacją.

Połączenie Bluetooth wypada pozytywnie pod względem stabilności i łatwości parowania ze źródłami, a obsługiwany standard Bluetooth 4.1 według specyfikacji zapewnia 10-metrowy zasięg, o ile pomiędzy użytkownikiem a głośnikiem nie ma przeszkód. Gdy po drodze pojawią się jakieś elementy, szczególnie metalowe, zasięg szybko spada do około 3-5 metrów.

Pocket jest też reklamowany jako głośnik spełniający normy IPX6, czyli jest zabezpieczony przeciw wilgoci oraz kurzowi. Oczka w siatce zabezpieczającej przetwornik są jednak na tyle duże, że drobne ziarenka piasku mogą dostać się do środka. Na szczęście to tylko pojedyncze elementy, które nie mają wpływu na pracę głośnika.

Brzmienie


Kupując nieduży głośnik Bluetooth powinniśmy się od razu pogodzić z faktem, że nie zaoferuje on audiofilskich uniesień. To nie kwestia ceny, lecz zwykłej fizyki – dwa malutkie i szerokopasmowe przetworniki o mocy 5W po prostu nie są w stanie zagrać pełnym zakresem.

Jak w każdej tego typu konstrukcji, słychać wyraźne ubytki na skrajach, czyli trzeba się pogodzić z bardzo ubogim basem, który w swoim średnim zakresie jest już ledwo dostrzegalny, a także z mocno zubożonymi sopranami, którym brakuje rozciągnięcia oraz długości wybrzmiewania poszczególnych dźwięków, co mocno zlewa ze sobą poszczególne tony.

O ile tego typu charakterystyka grania stanowi normę, to Goclever ciekawie wybrnął z takich ograniczeń, sprytnie dostrajając barwę dźwięku Pocketa. Jest ona wyraźnie ocieplona, ale jeszcze nie mdła czy przesłodzona. Daje to poczucie większego nasycenia dołu niż jest w rzeczywistości i jednocześnie pozwala zachować rozsądną dynamikę. Poszczególne dźwięki zostają wygładzone, co z kolei poprawia odbiór wyższej średnicy, zmniejszając ilość sybilantów, jakie potrafią mocno dać się we znaki w konkurencyjnych głośnikach. Niestety dwie membrany generujące muzykę nie są w stanie wygenerować odpowiedniego efektu stereo, przez co całość wydaje się spłaszczona i pozbawiona głębi.

Warto wspomnieć o jeszcze jednym elemencie brzmienia – opisywany głośnik gra naprawdę donośnie. W domu ilość decybeli jest więcej niż wystarczająca, a i na zewnątrz nie trzeba się martwić, że skala się skończy. Sterowanie wzmocnieniem odbywa się przez aplikację odtwarzającą muzykę, czyli czasami można mieć problem z właściwym ustawieniem skali. W systemie Android jest ona 30-stopniowa, a zewnętrzne aplikacje oferują nawet 100-120 stopni, więc w takim przypadku na pewno łatwo dostosujemy głośność do własnych wymagań.

Testując Goclever Sound Club Rugged Pocket postawiłem obok niego dwa inne głośniki, które nabyłem w podobnej cenie tj. Xiaomi Mi Bluetooth Speaker Basic 2 oraz Anker SoundCore 2. Oba są pozbawione radia FM, oba bez wejścia na kartę pamięci i oba bez portu USB, więc pod względem dostępnych złącz od razu wypadają bardziej ubogo.

Gdy porównamy Goclevera do Xiaomi, od razu zauważymy, że ten drugi to sprzęt do domu czy biura. Gdy go gdzieś rzucimy, to się zaraz porysuje, a po zalaniu najpewniej się popsuje, bo nie spełnia standardów związanych z oddziaływaniem niekorzystnych warunków zewnętrznych. Dźwiękowo to natomiast całkiem inna filozofia niż Sound Club – głośnik Mi ma wyraźnie chudsze brzmienie, bardziej skupione na wyższej średnicy, tworząc fałszywe wrażenie wysokiej szczegółowości, ale w dłuższym okresie po prostu bywa męczący.

Anker jest bliższy Pocketowi. Również chroni przed warunkami zewnętrznymi, ale jednak w niższym stopniu, spełniając standard IPX5, czyli mniejszą odporność na wilgoć. Dźwiękowo jest również ocieplony, ale stoi już półkę wyżej, dając wyraźniejszy bas oraz tony wysokie, wyższą dynamikę i efekt przestrzenny. Minusem może być cena, która bez promocji jednak jest dwa razy wyższa niż Goclevera, a brak dostępności SoundCore’ów na polskim rynku dodatkowo utrudnia sytuację.

Podsumowanie

Goclever Sound Club Rugged Pocket to budżetowy głośnik bezprzewodowy o zwiększonej odporności. Nie zachwyci brzmieniem, ale przetrwa tam, gdzie wiele innych tego typu urządzeń odmówi posłuszeństwa. Jest łatwy w transporcie, posiada wiele możliwości ustawienia źródła dźwięku i może działać jako zestaw głośnomówiący. Jak na taką konstrukcję, funkcji jest zatem sporo. Gdy zatem szkoda nam pieniędzy na coś z wyższej półki, a urządzenie ma przygrywać podczas pracy na działce, w garażu czy na plaży, to na pewno warto się nad zakupem bohatera niniejszego testu zastanowić.

Zalety:
+ wysoka odporność na niekorzystne warunki zewnętrzne,
+ duża ilość wejść,
+ obsługa radia FM,
+ funkcja połączeń głośnomówiących,
+ ciekawa estetyka,
+ niska cena.

Wady:
– wyraźne ubytki ilościowe i jakościowe na basie i tonach wysokich,
– słaby efekt stereo,
– mało czytelny panel sterowania,
– obsługa wymaga pewnego przyzwyczajenia.

Sprzęt dostarczył:

logo

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj