Brzmienie



Odsłuchów Brainwavz HM9 dokonałem na kilku zestawach, stacjonarnych i przenośnych, między innymi:

  • O2 i ODAC (brzmienie neutralne, swobodne i rozdzielcze),
  • NuForce Icon DAC (bliskie neutralności, przejrzyste, dociążone i dynamiczne),
  • ODAC i FiiO E12 (brzmienie ciepłe, o wręcz analogowej barwie),
  • FiiO X3 (ciepłe i delikatnie przyciemnione),
  • Sansa Clip+ (bliskie neutralności, bezpośrednie i skonkretyzowane),
  • Samsunga R1 (brzmienie jasne i przestrzenne o drugoplanowym basie).

Wszelkimi kablami połączeniowymi były produkty Forza AudioWorks z serii Copper, a materiałem testowym – utwory wielu gatunków muzycznych w formatach stratnych i bezstratnych.

hm9

Słuchawki brzmią tak… jak wyglądają. Są rozrywkowe, basowe, lekko przyciemnione nastawione na rozrywkę i przyjemność z odsłuchów, ale raczej gatunków nowoczesnych i rockowych.

Niskie tony są masywne, ciężkie i „tłuste” – charakter to zdecydowany “efekt WOW”, mocno podkoloryzowane brzmienie, gdzie bas (i to ten najniższy) stanowi jedno z głównych dań. Niskie tony są jednak nieźle kontrolowane, nie zalewają innych pasm, nie buczą, radzą sobie nawet z szybkimi partiami, choć czasami mogą się delikatnie zgubić, przeciągnąć. Ma on niezłe zejście, ale faworyzuje właśnie te najniższe rejestry, jest uparty wszystkim instrumentom nadaje ujednoliconego charakteru – mało szczegółowego, napompowanego i podkoloryzowanego.

Niskiej średnicy jest sporo, ale pozostaje ona drugorzędna w stosunku do basu. Nadaje brzmieniu ciepłej sygnatury, dobrze współpracuje z basem – potrafi przyjemnie zabrudzić przekaz i, paradoksalnie, nadać brzmieniu czegoś naturalnego, lekko analogowego. Słychać to też w męskich wokalach, które są lekko przykryte basem, ale kształtne i pełne, podczas gdy te damskie pozostają trochę za płytkie, masywniejsze i cieplejsze niż powinny, choć wciąż dobrze słyszalne.

Soprany są złagodzone i wycofane, lepiej współpracują z ostrzejszymi samplami niż instrumentami perkusyjnymi. Nadają barwie dźwięku przyciemnienia, gdyż akcent jest przesunięty na bas i niższą średnicę, ale za przyciemnieniem stoi jeszcze „czarne tło”, które generują słuchawki – efekt nie jest tak silny jak w HM5, ale dźwięk również wydaje się wyłaniać gdzieś z próżni.

Scena faworyzuje głębię aniżeli szerokość – jest w porządku, nie wybitnie przestrzenna i bliska, skupiona przy uszach i pomiędzy głową, lekko za nią. Stereofonia jest dobra i całkiem efektowna, instrumenty nieźle odseparowane – przestrzeń pomiędzy nimi nie jest jednak mocno napowietrzona. Brzmienie jest raczej całościowe o rozrywkowej sygnaturze – nieszczegółowe, ale dynamiczne, kolorowe i angażujące. The Prodigy, Aphex Twin, Juno Reactor, ale również Meshuggah lub Tool brzmiały masywnie i rozrywkowo.

Właściwie nie ma co porównywać HM9 do HM5 – to zupełnie inne słuchawki. Piątki brzmią monitorowo, całkiem wiernie i szczegółowo, a czasami wręcz surowo, podczas gdy dziewiątki to propozycja dla fanów basu i efektownego brzmienia. Są one jednak wrażliwe na specyfikę źródła – najlepiej radzą sobie na tych neutralnych i jasnych, ale to już kwestia preferencji i synergii, bo również dobrze radziły sobie na FiiO X3, który dodał im przestrzeni, oddalił brzmienie, ale delikatnie zabrudził i przyciemnił. Clip+ w połączeniu z HM9 wypadł przeciętnie – bas stracił na efektowności, brzmienie stało się ospałe.

Testowane Brainwavzy zyskują przy lepszym źródle – połączenie z FiiO E12 było bardzo ciekawe i chyba najbardziej korzystne: średnica się zrównoważyła, brzmienie rozjaśniło, a bas został trochę poskromiony, zdyscyplinowany, stał się zbity i szybki – „punchy”, jak to określają za granicą.

HM9 to nie jest poziom Sennheiserów Momentum, które są zdecydowanie bardziej uniwersalne i zrównoważone. To słuchawki z efektem WOW, bardzo dobre – zdecydowanie ciekawsze niż NuForce HP800 lub Focal Spirit One, mogące konkurować z ofertą Phiatona lub Philipsami z serii Fidelio.

REKLAMA
final

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj