Marka Dunu już dobrze osiadła na polskim rynku słuchawkowym, oferując swoje konstrukcje dokanałowe w różnych przedziałach cenowych i o różnych konfiguracjach przetworników. Tym razem w nasze ręce, dzięki firmie AudioHeaven, trafił jeden z ich ostatnich modeli, a mianowicie Dunu DK-2001. To “średniopółkowiec” wyceniony na 1199 złotych, oparty na czterech przetwornikach na stronę: jednym dynamicznym z membraną berylową oraz trzema armaturowymi firmy Knowles, gdzie jeden odpowiada za tony średnie, a dwa za wysokie.

Czy jednak na coraz bardziej zatłoczonym rynku DK-2001 są w stanie zaoferować odpowiednią jakość, by skutecznie wybić się na tle konkurencji? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Wyposażenie

Dunu DK-2001 otrzymujemy w dość dużym kartonie, na którego froncie umieszczono grafikę prezentującą słuchawki, ich nazwę oraz ogólną informację o przetwornikach. Z tyłu natomiast mamy już bogatszą specyfikację techniczną. Po zdjęciu wierzchniej nasuwki ukazuje się czarne pudełko z szufladką, po wysunięciu której widzimy wpasowane w piankę kopułki oraz odczepiany przewód. Gdy wyciągniemy szufladkę, pojawi się przed nami reszta wyposażenia, na które składają się:

REKLAMA
fiio

  • skórzane etui ochronne,
  • cztery pary nakładek silikonowych typu „Balanced” w rozmiarach S, M (x2) oraz L,
  • trzy pary nakładek silikonowych typu „Transparent” w rozmiarach S, M oraz L,
  • trzy pary nakładek silikonowych typu „Vocal” w rozmiarach S, M oraz L,
  • para pianek Comply T400 w rozmiarze M,
  • narzędzie do czyszczenia słuchawek,
  • adapter DUNU DC-16 z jacka 3,5 na 6,3 mm,
  • karta gwarancyjna i certyfikat.

Nakładki różnią się zarówno twardością, jak i kolorem (Balanced są w kolorze słuchawek, Transparent białe, a Vocal biało-czerwone), przy czym pod względem ergonomii „zbalansowane” wypadają mocno przeciętnie ze względu na ich dużą sztywność, więc nie każdy wygodnie ułoży je w uchu. Dwa pozostałe zestawy użytkowo już są znacznie bardziej uniwersalne.

Dość niecodziennie rozwiązano sprawę etui. Niebieski kolor (producent określa go jako Cerulean Blue) oraz wytłoczone logo firmy prezentują się całkiem ciekawie, ale nie tak dobrze jak brąz z niemal bliźniaczego etui dodawanego do Dunu Titan 6. Podobnie ma się sprawa z jego środkiem – w “Tytanach” jest wełniany kożuszek, podczas gdy tutaj mamy twardszy zamsz. Co prawda jest również wewnętrzna mała kieszonka na zapasowe nakładki, ale jest ona tak napięta, że ciężko tam cokolwiek włożyć, więc ostatecznie można ją uznać za mało przydatną.

Niemniej jednak całościowo Dunu robi to co zawsze, czyli dostarcza wyposażenie na najwyższym poziomie w swoim przedziale cenowym.

Wykonanie

Kopułki Dunu DK-2001 wykonane są z trzech metali: stali nierdzewnej, aluminium oraz magnezu. Co prawda taka kombinacja materiałów nieco zwiększa masę w porównaniu do konstrukcji z tworzyw sztucznych, ale wrażenie solidności jest bardzo silne. Matowe wykończenie w połączeniu z idealnym spasowaniem poszczególnych elementów oferuje wygląd niepozostawiający wątpliwości, że mamy do czynienia z produktem z wyższej półki. Egzemplarz, który trafił w nasze ręce jest w klasycznym czarnym kolorze, ale jeśli ktoś chciałby się wyróżnić, to producent oferuje również wersję pomarańczową.

Choć słuchawki są przeznaczone do noszenia ich z kablem za uchem, to nie są to typowe „łezki” – z owalnej komory przetwornika wyprowadzono gniazda na złącza MMCX.

Obudowy mają ciekawe przetłoczenia, nadające im nieco futurystycznego wyglądu, dodatkowo podkreślonego przez wypukłą siateczkę chroniącą otwór wentylacyjny, która została otoczona srebrnym pierścieniem. Poza tym, jedynymi zdobieniami są napisy z oznaczeniem modelu na obwodzie zewnętrznej części kopułek oraz oznaczenia literowe kanałów od strony ucha.

Kabel jaki otrzymujemy w zestawie, to skręcana w warkocz czterożyłowa konstrukcja z posrebrzanej miedzi Litza (Typ 1). Jest on zabezpieczony przyjemną w dotyku i elastyczną izolacją w ciemniejszym metalicznym kolorze. Złącza MMCX zostały zamknięte w zakrzywionych obudowach z twardej gumy, na których widać nieduże literowe oznaczenia stron. Wychodzący stąd przewód został ukształtowany w formę zauszników za pomocą 9-centymetrowych odcinków przezroczystych silikonowych rurek. Przy metalowym rozgałęźniku mamy sprawnie działający slider do ściągania kabla w kierunku kopułek, natomiast pomiędzy splitterem, a złączem jack jest opaska rzepowa pozwalająca na uporządkowanie całości przy chowaniu słuchawek do etui, a także na przypięcie całości do ubrania, by ograniczyć swobodę przewodu, a tym samym dodatkowo zmniejszyć i tak nieduży efekt mikrofonowy.

Najciekawiej wypada tu jednak sam wtyk jack, gdyż jest on odpinany. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie musimy wymieniać kabla, jeśli chcemy podpiąć słuchawki do odtwarzacza z wyjściem zbalansowanym. Dokupujemy końcówkę w potrzebnym standardzie, wypinamy starą, wpinamy nową i problem rozwiązany. Zaczep jest solidny i praktycznie nie ma szans by go przypadkiem rozpiąć, więc powinien służyć przez długi czas.

Pod względem ergonomii, prócz wcześniej wspomnianych ewentualnych problemów z dopasowaniem najtwardszych nakładek, Dunu DK-2001 wypadają nadzwyczaj dobrze, zwłaszcza jak na konstrukcję wyposażoną w cztery przetworniki na stronę. Nie jest to może wygoda na poziomie modelu Falcon-C, ale nieduża i dobrze wyprofilowana obudowa oraz wyprowadzone pod kątem tulejki przyjemnie wpasowują się w ucho i zachowują stabilność nawet przy bardziej intensywnym ruchu.

Wygłuszenie dźwięków otoczenia jest natomiast dość przeciętne i na ruchliwej ulicy szum miasta wyraźnie do nas dociera, co może wymuszać podbijanie głośności muzyki. Dobrze sprawdza się to zaś na ścieżkach, gdzie można spotkać rowerzystów, dzwoniących za naszymi plecami.

Brzmienie

Źródła wykorzystane podczas testów: AudioQuest DragonFly Red, iBasso DX150 (z modułami AMP7 i AMP8), iBasso DX160, Radsone EarStudio ES100, Samsung Galaxy S10e, Shozy Alien+, Shozy Alien Gold, xDuoo X3 II, xDuoo XD05 Plus.

Bas w Dunu DK-2001 jest zauważalnie podkreślony, szczególnie w jego środkowej części, jednak nie jest to podbicie na poziomie słuchawek dla bassheada. Poszczególne dźwięki są masywne, o nieco dłuższym wybrzmiewaniu, ale w razie potrzeby również bardzo szybkie, dzięki czemu mamy tu obecne punktowe uderzenie. Nie jest może ono przekazane z chirurgiczną precyzją rodem z monitorów odsłuchowych, ale posiada w sobie dużą siłę oraz naturalny charakter, często spotykane w konstrukcjach z przetwornikiem dynamicznym z membraną berylową. Zdecydowanie może cieszyć zróżnicowanie dołu – nigdy nie jest on monotonny, z łatwością przeskakuje pomiędzy różnymi wysokościami i tempem poszczególnych linii melodycznych, dobrze oddając złożoność muzyki. Instrumenty nie zlewają się ze sobą i łatwo można wyłapać zmiany na każdym z osobna. Zapewnia to również wysoką uniwersalność w doborze różnych gatunków, gdyż niezależnie od tego, czy będziemy mieli do czynienia z szybkim komputerowym bitem, czy z melancholijną wiolonczelą, takie strojenie basu w połączeniu z dużą szybkością i zwartością daje wrażenie niemal namacalności poszczególnych dźwięków, wciągając słuchacza w muzykę. Czasem będzie to zachęta do szybkiego ruchu, a innym razem odprężające pulsowanie, ale niezmiennie dół znajdzie się dokładnie tam gdzie powinien, obecny, ale nie nachalny.

Tony średnie zaczynają się z wyraźnie ciepłą nutą płynącą od strony basu, co nadaje tej części pasma większej masy. Można również dostrzec delikatne przyciemnienie, ale wpisuje się ono dobrze w bardziej rozrywkowy charakter słuchawek i w żaden sposób nie ogranicza czytelności poszczególnych dźwięków. Poza tym, zanika ono w momencie gdy pałeczkę przejmuje przetwornik armaturowy Knowlesa. Ponownie, jak w przypadku niższych tonów, mamy tu poczucie nieco dłużej wybrzmiewających nut, więc mamy wrażenie ich dużego nasycenia. Poszczególne instrumenty grają bogatym, wysoce dynamicznym dźwiękiem, który oferuje zarazem dużą swobodę, jak i odpowiednią ilość intymności. Przy takim strojeniu, Dunu DK-2001 radzą sobie świetnie niemal z każdą muzyką, ciesząc słuchacza żywym i niemęczącym brzmieniem. Czy to imprezowe beaty, metal czy klasyka, wszystko daje wiele radości z odsłuchu. Jedną skazę wskazałbym jednak na utworach fortepianowych: jako że instrument ten operuje na całej długości średnicy, często jednocześnie na jej dole oraz górze, to wspomniane przyciemnienie niesione przez przetwornik dynamiczny trochę kontrastuje z czystszą armaturą, przez co w trakcie bardziej krytycznych odsłuchów momentami brakuje odrobiny spójności.

Wokale są naturalne, z nutą ciepła i delikatnie odsunięte od słuchacza, często postawione lekko przed nami, co daje wrażenie uczestniczenia w kameralnym koncercie. Dzięki temu czujemy się połączeni z głosem wykonawcy, a jednocześnie nie “siedzi” on nam przy samym uchu, co nie zawsze jest pożądane. Bardzo istotną kwestią jest tu delikatne przejście na wyższej średnicy, dzięki któremu nawet na słabszych nagraniach nie jesteśmy atakowani przez nadmiar sybilantów, choć na mocne wygładzanie słabych wokali nie ma co liczyć. Co ważne, tak zestrojony dźwięk nie faworyzuje żadnego typu wokali – zarówno wysoko wchodzące delikatne głosy żeńskie, jak i ciężki niski growl brzmią równie przekonywająco.

Tony wysokie zaczynają się łagodnie, ale dzięki zwartemu charakterowi pozostają wyraziste i w pełni obecne. Podobnie jak na niższych częstotliwościach, również tutaj Dunu DK-2001 nie mają problemu z przekazem kilku warstw naraz, więc jednocześnie pojawiające się skrzypce i flet są dobrze odseparowane i naturalne. Soprany pną się wysoko w górę, choć nigdy nie stają się ofensywne. Jedynie gdzieś w okolicy 8 kHz są one nieco mocniej zaakcentowane, jednak na tyle, by dodać muzyce blasku, a nie by ją wyostrzać. Pod względem barwy ciągle możemy dostrzec delikatnie ciemniejszą nutę, jednak dzięki wysokiej dynamice nigdy nie mamy wrażenia, że coś jest zduszone, za to dobrze komponuje się to z niższymi składowymi brzmienia.

Scena prezentowana przez Dunu jest jedną z ciekawszych w tym budżecie. Swobodna, dobrze prowadzona zarówno na boki, jak i w głąb. Często ma się wrażenie, że muzyka dochodzi z poziomu oczu, ale i tu potrafi nas zaskoczyć, przesuwając się nieco w górę lub w dół. Poszczególne plany są od siebie dobrze odseparowane, ale jednocześnie spójne, więc nie ma się poczucia ich wzajemnego oderwania. Gdy dodamy do tego świetny efekt stereo, otrzymujemy bardzo dobrą holografię, pozwalającą na precyzyjne lokalizowanie źródeł pozornych.

Szczegółowość stoi na wysokim poziomie, mimo że samo strojenie ma raczej rozrywkowy charakter. Jednak wysoka dynamika i precyzja pozwalają trzymać na powierzchni muzyki bardzo dużo szczegółów, dzięki czemu nie trzeba się wsłuchiwać, by je dostrzec, a jednocześnie nie narzucają się one. Przy odsłuchu krytycznym można natomiast wyłuskać wiele drobnych mikrodetali z tła, jak choćby dźwięki na widowni. Ze względu na strojenie słuchawek, nie jest to jednak idealny model do monitoringu – górę bierze jednak przyjemność odsłuchów i trochę za łatwo można się oderwać od wsłuchiwania w detale.

Ostatnim elementem związanym z brzmieniem opisywanych słuchawek jest dobór nakładek. Producent daje do wyboru trzy zestawy, mające wpływać w różny sposób na dźwięk. Różnice są jak najbardziej zauważalne, ale nie zmieniają one całkowicie strojenia, a lekko wychylają je w którąś stronę. Najtwardsze „Balanced” dają efekt największego wycofania średnicy, przez co mocniej wypadają skraje pasma, natomiast najbardziej miękkie „Vocal” rozjaśniają brzmienie na wyższej średnicy i ją przybliżają, zgodnie ze swoją nazwą bardziej akcentując wokale. Opis brzmienia dotyczy zaś nakładek „Transparent”, jako tych pośrednich, na których najłatwiej wychwycić charakter samych słuchawek.

Pod względem doboru źródła warto patrzeć na dwa parametry: moc i barwę odtwarzacza. Ta pierwsza jest istotna do poprawnego wysterowania słuchawek, które w żaden sposób nie są tak wymagające jak siostrzane Falcon-C, ale na telefonie trochę brakuje kontroli, przez co poszczególne dźwięki wybrzmiewają nieco zbyt długo i słuchawki nie potrafią do końca pokazać swojej klasy. Natomiast już nawet Radsone EarStudio ES100, szczególnie na wyjściu zbalansowanym, potrafi sobie poradzić z DK-2001. Barwa jest zaś o tyle istotna, że nie chcemy raczej dodawać za dużo ciepła, żeby nie tracić dynamiki. Z tego względu iBasso DX160 będzie lepszym towarzyszem niż DX150. Z testowego zestawu najlepiej natomiast wypadło połączenie z xDuoo XD05 Plus, świetnie pasujące brzmieniowo do słuchawek – były moc oraz barwa wręcz idealnie równoważąca strojenie Dunu. Za przetwornikiem xDuoo uplasowało się wspomniane iBasso DX160 oraz AudioQuest DragonFly Red. Oba oferują żywe granie, z odrobiną dodatkowego blasku, który w tym przypadku sprawdza się dobrze. Red daje dźwięk bardziej namacalny, iBasso bogatszy w szczegóły i z mocniej rozbudowaną przestrzenią, więc pozostaje kwestia preferencji. Pół kroku za nimi ustawiły się odtwarzacze Shozy. Alien+ spełniałby wszystkie przesłanki, gdyby nie trochę za dużo luzu na dole, jaki zostawiał słuchawkom, natomiast Alien Gold za bardzo szumi, by sprawdzić się przy cichszych odsłuchach. DX150 na obu użytych wzmacniaczach, czyli AMP7 oraz AMP8, daje trochę za dużo ciepła, więc mimo dużej detaliczności i sporej sceny, czasami brzmienie może być w tej kombinacji zbyt przytłaczające. Natomiast xDuoo X3 II oraz Radsone ES100, mimo zaskakująco dobrej synergii, odstają trochę poziomem od wyżej wymienionych odtwarzaczy i przetworników, przez co nie potrafią wycisnąć z DK-2001 ostatnich soków.

Gdy spojrzymy na konkurencję, pod względem brzmienia od razu na myśl przychodzą mi Periodic Audio Beryllium. Szczególnie na basie i niższej średnicy oferują one zbliżone strojenie, z tym że całościowo PE mają trochę bardziej zaznaczoną górę (mimo że nie aż tak dobrze rozciągniętą) oraz niższy poziom detaliczności. Ciężko również pominąć różnicę w wyposażeniu oraz wykonaniu, gdzie Dunu stanowi klasę samo dla siebie.

Tak samo jak DK-2001 wycenione iBasso AM05 to granie szybsze, bardziej monitorowe, z mocniej zaznaczoną średnicą i detalem, ale z mniejszą przestrzenią. Ewidentnie oba modele są skierowane do innych odbiorców, a zarazem bardzo dobrze się uzupełniają. Wybór między nimi może być więc albo bardzo prosty, albo… kupimy obie pary.

Nieco droższe Campfire Audio Orion to brzmienie trochę ciemniejsze, ale i równiejsze oraz bardziej szkieletowe, pozbawione masy z Dunu. Przestrzeń jest w nich większa, ale zarazem sprawiająca wrażenie trochę rozciągniętej na siłę. Mimo tego, jeśli zależy nam na detalach, w tej konfrontacji lepiej wypadają DK-2001.

Schodząc trochę z ceny, trafimy na wspominane kilkukrotnie Dunu Falcon-C. Siostrzany model bohaterów niniejszej recenzji należy do jednych z najbardziej wymagających słuchawek dokanałowych. Jeśli jednak zapewnimy im odpowiedni zasób mocy, odwdzięczą się ciekawym, rozrywkowym brzmieniem. Nieco jaśniejszym od DK-2001 i nie aż tak przestrzennym oraz detalicznym, ale za to z szybszym basem i mocniej zaakcentowanymi detalami, a to ze względu na bardziej podkreśloną wyższą średnicę.

Z kolei MEE Audio Pinnacle P1 to brzmienie jaśniejsze i bardziej bezpośrednie, ale również z dobrze rozbudowaną sceną. Przypominają one bardziej mieszankę Falconów-C oraz AM05 niż same DK-2001. MEE również należą do bardziej prądożernych dokanałówek i celują w stronę grania monitorowego niż typowo rozrywkowego.

Podsumowanie

Dunu DK-2001 to bardzo dobrze brzmiące słuchawki dokanałowe o rozrywkowym, a jednocześnie dość wyrównanym i łagodnym charakterze, z dużą ilością detali oraz rozbudowaną sceną. Dodatkowo jest to model świetnie wykonany i wyposażony, co jest zresztą znakiem rozpoznawczym producenta. Cena, choć nie niska, jest w pełni adekwatna do tego co otrzymujemy, pod niektórymi względami zostawiając konkurencję z tyłu.

W tym budżecie ciężko o słuchawki, które prosto z pudełka dadzą nam aż tak wiele, więc z czystym sercem mogę je polecić jako jedną z najciekawszych pozycji w okolicy tysiąca złotych.

Zalety:
+ rozrywkowe, ale zbalansowane brzmienie o niemęczącym charakterze,
+ wysoka detaliczność, która się nie narzuca,
+ świetna holografia i rozbudowana scena,
+ bardzo duża uniwersalność,
+ rewelacyjna jakość wykonania,
+ bogate wyposażenie,
+ wymienny przewód z wymiennymi wtykami,
+ dobra ergonomia.

Wady:
– niewielka różnica w wybrzmiewaniu instrumentów między przetwornikiem dynamicznym a armaturowym,
– twarde nakładki silikonowe z serii „Balanced”,
– etui trochę gorsze niż w niższym modelu Dunu Titan 6,
– wymagają trochę więcej mocy, by pokazać wszystkie swoje atuty.

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj