Wyceniane na 43 dolary dwuprzetwornikowe Narmoo S1 mają się cechować zrównoważonym graniem. Czy to zaiste ciekawa alternatywa dla M-Duo ze stajni MEE?

 

Wyposażenie


REKLAMA
fiio

 

W przypadku NarMoo S1, podobnie jak w recenzji ADV.Sound M4, ciężko jest mówić o opakowaniu. Producent po prostu wsuwa etui ze słuchawkami i akcesoriami w cienki kartonik, który nic nie zabezpiecza (chyba że przed pobrudzeniem). To jednak w końcu najmniej ważna rzecz, a do tego zaoszczędzone miejsce w szafie/szufladzie. W ręce nabywcy, prócz samych słuchawek, trafiają też:

  • duże sztywne etui z wypukłym logiem NarMoo,
  • trzy pary silikonowych nakładek w rozmiarach S, M oraz L,
  • klips do ubrania,
  • instrukcja obsługi.

 

zdjecie

zdjecie

 

Jak widać, jest to zestaw podstawowy i w tej cenie bez problemu znajdziemy lepiej wyposażone dokanałówki. Słowa uznania należą się jednak za etui – jest ono około dwa razy większe od zazwyczaj spotykanych okrągłych pokrowców i zmieści wszystko, co potrzebne, łącznie z mniejszym odtwarzaczem, a przy tym pozostaje dość zgrabne i poręczne.

 

Wykonanie i ergonomia



Kopułki S1 w całości wykonano z aluminium. Przypominają część jakiejś maszyny – przy tulejce jest dużo kątów prostych (znajdują się one pod tipsem, więc na szczęście nie przekłada się to na spadek komfortu), a pośrodku jest metalowy pas z rowkami przywodzącymi na myśl te ze stalowych rączek narzędzi warsztatowych. Dekle zamykające słuchawki wyglądają za to jak śruby, na które naniesiono logo producenta oraz oznaczenie kanałów. Mimo że całość brzmi dziwnie i zapowiada toporną konstrukcję, to jednak wcale nie jest ordynarne, a nawet widać tu pewną elegancję. Z kopułek wychodzą gumowe odgiętki, które skutecznie powinny chronić przewód przed uszkodzeniem.

zdjecie

zdjecie

 

Sam kabel to konstrukcja zbliżona do znanej ze słuchawek Soundmagic czy Brainwavz tj. „linka”, czyli plecionka opięta izolacją. I choć za sprawą owej izolacji sztywność przewodu jest trochę za duża, by komfortowo nosić S1 z kablem za uchem, to mimo tego efekt mikrofonowy jest dość niewielki i w pełni akceptowalny, za to odporność na uszkodzenia wysoka.

zdjecie

Między spliterem i kopułkami znajduje się aluminiowy krążek spełniający rolę slidera ściągającego kabel. Wygląda to ładnie i dobrze się wpasuje w estetykę całości, jednak chodzi trochę za luźno, przez co może sam się obniżać w trakcie ruchu.

Wtyk mini-jack jest naprawdę mini – prosty, niski, wąski i zakończony krótkim odcinkiem zabezpieczającym przewód przed złamaniem. Prezentuje się to ładnie, choć mam pewne obawy co do jego wytrzymałości w dłuższej perspektywie.

Pod względem komfortu S1 wypadają przyzwoicie. Nic nie wadzi w uszy, a kopułki dość wygodnie leżą w kanałach, jednak obudowa jest na tyle szeroka, że część osób może odczuwać dyskomfort przy dłuższych odsłuchach. Dodatkowo, przy aplikacji słuchawek słychać wyraźny efekt driver-flex, czyli kliknięcie membrany przy zmianie ciśnienia. Nie są to również słuchawki na zimne dni – aluminiowa obudowa dość skutecznie przenosi je na skórę, ale ta ostatnia cecha dotyczy wszystkich metalowych słuchawek.

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj