HD 250BT to nowość Sennheisera, czyli niedrogie słuchawki nauszne o konstrukcji zamkniętej, wyposażone w Bluetooth 5.0 z obsługą kodeków aptX i aptX Low Latency. Mają zapewnić świetne brzmienie i długi czas działania.

HD 250BT to najniższy model nagłownych słuchawek Bluetooth w ofercie niemieckiego producenta, który paradoksalnie jest jednocześnie jednym z najciekawszych. HD 250BT, jak sama nazwa sugeruje, to minimalistyczne słuchawki przenośne inspirowane kultowym modelem HD 25. Wiem, że w dzisiejszych czasach słowo „kultowy” jest wyświechtane, ale akurat model HD 25 w pełni zasługuje na to określenie – to przecież ponadczasowe i wysoce rozpoznawalne słuchawki DJ-skie, które doczekały się wielu iteracji. Sam miło wspominam moje HD 25-1 II. Czy zatem HD 250BT są wierne założeniom swojego protoplasty?

REKLAMA
final

Wyposażenie

Słuchawki są zapakowane w estetyczne pudełko i ustabilizowane wewnątrz kartonową foremką – podoba mi się, że ograniczono ilość tworzyw sztucznych. Zredukowano także wyposażenie, bo oprócz samych HD 250BT, otrzymujemy jedynie kabel USB oraz instrukcję obsługi i dokumentację. Przewód do ładowania jest krótki (ok. 50 cm), zabezpiecza go matowa izolacja i zwieńczają smukłe wtyczki z logo producenta.

Konstrukcja

Podobieństwa do pierwowzoru są widoczne, ale producent konstrukcję unowocześnił i… okroił. Pałąk nie przypomina tego podwójnego z modelu HD 25-1 II i pochodnych, a raczej ten z wersji HD 25 Light, który został jednak dodatkowo odchudzony – w modelu HD 250BT w ogóle zrezygnowano z jakiejkolwiek opaski lub wyściółki. Z tego powodu HD 250BT kojarzą się z wiekowym modelem HD 25 BA, tym o impedancji 300 Ω. W efekcie wzornictwo jest retro, a HD 250BT są zdecydowanie mniej nowoczesne od HD 350BT. Jednak dzięki prostocie i stonowanej kolorystyce, słuchawki wyróżniają się z tłumu, co jest kolejnym paradoksem.

Konstrukcja jest wręcz ascetyczna. Dominują surowe tworzywa sztuczne, które są matowoczarne i chropowate. Pałąk jest zupełnie „goły”, nie ma ani opaski, ani gąbki, co jest rzadkością w dzisiejszych czasach. Od zewnętrznej strony pałąka można dojrzeć niewielkie logo Sennheisera, a od wewnętrznej oznaczenia kanałów. Obok nich znajdują się otwory, w które wpuszczono kabel łączący przetworniki. Jest on widoczny, biegnie w szczelinie na krawędzi pałąka, czyli tak samo, jak w starszych modelach.

Muszle przypominają te z pierwowzoru. Są również okrągłe i nieprzekombinowane, ale tym razem rozszerzają się ku środkom, gdzie umieszczono pokrywki ze znaczkami producenta. Muszle wpięto w pałąk za pomocą szyn, które pozwalają słuchawkom na swobodne ruchy na boki oraz w pionie, jak również na regulację rozmiaru. Ta jest stopniowa, bo wewnątrz mocowań są ząbki – na każdą ze stron przypada dwanaście równomiernych skoków. Od strony pałąka można dojrzeć otwory wentylujące komory, a cały interfejs wylądował na krawędzi prawej słuchawki, gdzie są trzy przyciski, dioda, gniazdo USB typu C i mikrofon.

Co ciekawe, pady wyglądają lepiej od tych ze starszych modeli, które wydawały się być ceratowe. Nowe nauszniki wykonano ze sztucznej skóry od zewnętrznej strony i gęstej siatki od wewnętrznej, a także precyzyjnie zszyto. Nauszniki zostały wypełnione sprężystą gąbką, ale niezbyt obficie, a same przetworniki zabezpieczono dodatkowymi siateczkami. Nie ma pod nimi gąbek, więc pod palcami czuć kanciastą zabudowę przetworników dynamicznych o średnicy 32 mm. Szkoda, że na siateczkach przykrywających przetworniki zabrakło też oznaczeń kanałów.

Jakość wykonania jest przeciętna. Tworzywa nadal nie rozczarowują, bo z podobnych materiałów wykonane były HD 25 i inne modele serii, które słyną z trwałości. Konstrukcja jest więc zapewne znacznie solidniejsza od niedrogich słuchawek chińskich producentów, ale brakuje jej finezji – widać pewne skazy czy pozostałości poprodukcyjne, plastiki nie zostały perfekcyjnie wykończone. Z tego powodu HD 250BT wyglądają dość budżetowo.

Ergonomia

Niestety słuchawki są niewygodne, czego można było się spodziewać, ale największym winowajcą wcale nie jest pałąk bez wyściółki. Oczywiście nie jest on idealny i po czasie może wrzynać się w głowę oraz powodować dyskomfort, ale mnie specjalnie nie przeszkadzał. Osoby o bujniejszej fryzurze może nawet w ogóle nie odczują braku opaski lub pianki pod spodem pałąka. Raczej nie będzie też problemów z dobraniem rozmiaru, bo pałąk jest pojemny, a regulacja szeroka – obejmie mniejsze, średnie i większe głowy. Sam rozsuwałem słuchawki mniej więcej na połowę skali.

Niestety przesadzono z naciskiem pałąka i niepotrzebnie oszczędzano na wypełnieniu nauszników, które moim zdaniem nie są wystarczająco miękkie. Spędziłem z wieloma słuchawkami masę czasu, jestem przyzwyczajony do konstrukcji przeróżnego typu, w tym modeli nausznych, a mimo tego HD 250BT boleśnie ugniatały moje małżowiny uszne i szybko je grzały. Musiałem odpowiednio zakładać słuchawki, wyczuć poprawną pozycję muszli, by wysiedzieć w nich dłużej, ale i tak nie było to najprzyjemniejszym doświadczeniem. Z czasem było lepiej, ale daleko modelowi HD 250BT do miana komfortowego. Słuchawki „poszły” więc śladami poprzedników, które także nie rozpieszczały ergonomią.

Konstrukcja ma też jednak mocne strony. Jedną z nich jest niska masa, bo HD 250BT ważą jedynie około 125 g. To jedne z najlżejszych słuchawek mobilnych, jakie znam – wręcz trudno uwierzyć, że w muszlach mieści się elektronika i akumulator. Muszle są naturalnie cięższe od pałąka, ale wyważenie jest nadal optymalne, więc HD 250BT dobrze trzymają się głowy. Ponadto można je także komfortowo zawiesić na szyi (nie duszą) i wygodnie się je transportuje, bo nie zajmują wiele miejsca. Szkoda tylko, że w zestawie nie ma chociaż pokrowca, a same słuchawki nie są składane, ale HD 250BT sprawiają wrażenie pancernych – raczej nic im się nie stanie, gdy wrzucimy je luzem do torby lub plecaka.

Użytkowanie

Słuchawki robią lepsze wrażenie stroną użytkową niż ergonomiczną. Słychać, że konstrukcja jest zamknięta, ponieważ otoczenie jest wyraźnie przytłumione – w trakcie odsłuchów nic mi nie przeszkadzało. Jedynie w ciszy lub w spokojniejszych partiach utworów słyszałem zewnętrzny hałas, ale nie dawał się we znaki, nadal mogłem skupić się na muzyce. Nie, o poziomie tłumienia rodem z wokółusznych modeli wyposażonych w ANC nie ma mowy, ale uważam, że HD 250BT zasługują już na miano mobilnych, bo izolują na tyle, że można z powodzeniem korzystać z nich w przestrzeni miejskiej.

Obsługa także nie rozczarowuje. Środkowy przycisk jest wielofunkcyjny, uruchamia słuchawki, inicjuje parowanie oraz pauzuje i wznawia muzykę. Oprócz tego centralny przycisk stopuje i ponawia muzykę (pojedyncze kliknięcia), włącza następny utwór (podwójne) lub poprzedni (potrójne). Dzięki temu dwa pozostałe przyciski służą jedynie do regulacji głośności, więc dostosowując moc nie zmienimy przypadkowo utworu. Obsługę można opanować w kilka chwil, nie trzeba nawet sięgać do instrukcji. Wszelkie operacje są też sygnalizowane przez diodę na muszli oraz klarowne komunikaty głosowe w języku angielskim.

Możliwości są przyzwoite. Interfejs Bluetooth 5.0 wspiera kodeki aptX, aptX Low Latency oraz AAC, więc nie jesteśmy skazani jedynie na SBC i możemy pooglądać filmy bez opóźnień audio-wideo. Nie ma co liczyć na NFC, obsługę dotykową czy inne gadżety znane z topowych modeli, ale nie zabrakło funkcji multi-point. Dzięki niej słuchawki mogą sparować się z dwoma źródłami jednocześnie, a potem same przełączają się pomiędzy nimi. Nie zabrakło też obsługi rozmów, które są całkiem niezłej jakości – mogłem bez problemu się porozumieć, rozmówcy słyszeli mnie bez zarzutu, ale brakowało mi opcji nasłuchu, czyli nie słyszałem własnego głosu.

Do dyspozycji jest też aplikacja Smart Control, która nie rozpieszcza opcjami, ale zawiera korektor, a właściwie dwa: inteligentny oraz ręczny. Pierwszy bazuje na pojedynczym punkcie, który należy przesuwać palcem w pożądanym kierunku, by przestroić słuchawki – podbić bas, średnicę czy wysokie tony. Ten drugi jest niestety prowizoryczny, bo jedynie trójpasmowy, ale działa. Prawdopodobnie aplikacja umożliwi także aktualizację oprogramowania układowego słuchawek, ale w trakcie testów nie udało mi się tego sprawdzić, bo nowy firmware nie był dostępny.

Rozumiem, że słuchawki są budżetowe, stąd oszczędności są zrozumiałe, ale jednego braku nie mogę wybaczyć. Model HD 250BT jest nadal reklamowany jako DJ-ski lub klubowy, ale dotyczy to jedynie zastosowań melomańskich, bo słuchawki zostały pozbawione gniazda 3,5 mm. Nie podłączymy ich kablem do interfejsów audio, kart dźwiękowych czy DJ-skiej konsoli. Słuchawki mają więc profesjonalne korzenie, ale są już raczej stricte konsumenckie. Oczywiście nie wykluczam możliwości użycia interfejsu Bluetooth do np. domowego miksowania muzyki czy odsłuchów nagranych ścieżek, ale możliwość podłączenia kablem znacznie zwiększyłaby uniwersalność HD 250BT.

Wbudowany akumulator oferuje do 25 godzin odtwarzania muzyki. To jednak wynik podawany przez producenta dla transmisji z aktywnym kodekiem SBC. A jak sprawa ma się w przypadku kodeka aptX? W teście baterii z FiiO M15 uzyskałem 23 godziny odtwarzania muzyki bez oszczędzania na głośności (ok. 75% skali), co jest bardzo dobrym wynikiem.

Specyfikacja

  • interfejs: Bluetooth 5.0 z SBC, AAC, aptX i aptX LL
  • konstrukcja: nauszna, zamknięta
  • przetworniki: dynamiczne 32 mm
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-22 kHz
  • skuteczność: 110 dB
  • THD: <0,3%
  • mikrofony: dookólny elektretowy, pasmo 100 Hz-10 kHz
  • funkcje: obsługa rozmów, aplikacja na smartfona, obsługa dwóch urządzeń jednocześnie
  • czas działania: do 25 godz. (z kodekiem SBC)
  • czas ładowania: ok. 3 godz.
  • masa: 125 g

Brzmienie

  • Słuchawki: Bose Noise Cancelling 700, AKG N700NC M2, Sony WH-H900N, Jays x-Five
  • DAP: FiiO M15 i M11 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), Cayin N3Pro, Google Pixel 4a 5G

Nie tylko widać podobieństwa do słuchawek linii HD 25, ale także słychać – HD 250BT również brzmią efektownie, bo mają podkreślone skrajne pasma, ale z zachowaniem neutralnego i dość zrównoważonego charakteru średnicy. Daje się też wychwycić pewien monitorowo-studyjny charakterek, również typowy dla modeli z oryginalnej serii. Nie ma mowy o wiernym czy zupełnie liniowym dźwięku, ale brzmienie jest bezpośrednie i dość szczegółowe, a przy tym w miarę uniwersalne. Nie należy jednak liczyć na identyczną jakość dźwięku, jak w HD 25-1 II czy innych modelach przewodowych – rozdzielczość jest niższa, brzmienie bardziej cyfrowe. Niektórym może brakować też mocy – moim zdaniem słuchawki są wystarczająco głośne, ale momentami zbliżałem się do maksimum skali.

Bas jest podkreślony, ale nie zalewa pozostałych pasm i jest ciągle dobrze kontrolowany – nie dudni i nie rozmywa się. Jeśli oczekujemy ekstremalnie mocnego basu, to tutaj go nie znajdziemy, ale słuchawki i tak nie brzmią anemicznie, generują sporo dołu, jak na kompaktową konstrukcję nauszną. Bas jest efektowny, potrafi nieźle uderzyć średnim zakresem, zawibrować subbasem, jak i zabrzmieć lżej w spokojniejszych gatunkach muzycznych. Zejście jest niezłe, jak na tak małe słuchawki – HD 250BT potrafią zamruczeć, pulsować czy uderzać bardziej punktowo. Słychać też niezłe zróżnicowanie basu, ale prym nadal wiedzie muzykalność, a nie analityczność.

Pasmo średnie jest krok z tyłu, ale nie jest ani ciepłe, ani zimne. Średnica jest jednak nadal dość czytelna, wokale może nie są pierwszoplanowe, ale nie znikają zupełnie w tle. To sprawka obecnej wyższej średnicy i pewnego rozjaśnienia dźwięku – brzmienie jest bezpośrednie, muzyka nie zamula i nie jest zupełnie mdła czy wygładzona. Nie powiedziałbym jednak, że dźwięk jest krystalicznie czysty, bo bywa lekko piaszczysty, nie jest tak wyrazisty i precyzyjny, jak w przewodowych HD 25 i im podobnych. Nie mam też wątpliwości, że słuchawki rozwijają skrzydła w efektownych utworach elektronicznych, radzą sobie też z rockiem, ale raczej nie zachwycą fanów jazzu, klasyki, czy nawet metalu – ten ostatni bywa jazgotliwy.

Góra jest podkreślona, także w stylu oryginałów. Obecne jest charakterystyczne wyostrzenie dźwięku, pewne ochłodzenie i mocne zarysowanie talerzy perkusyjnych czy sampli. Dźwięk jest tym razem bardziej cyfrowy, co jest jednak typowe dla słuchawek Bluetooth, ale mniej podatny na sybilizację – HD 250BT są łagodniejsze od starszych modeli, więc lepiej współpracują z gorzej zrealizowaną muzyką. Moje wspominane HD 25-1 II potrafiły czasami lekko „ukłuć” wysokimi tonami, a w przypadku HD 250BT sybilizacja nie występowała. Uważam, że nie przedobrzono z wysokimi rejestrami, ale mocno wrażliwi na podkreśloną górę pasma, melomani preferujący ciemniejsze brzmienie, mogą już narzekać.

Nauszna konstrukcja rzadko idzie w parze z dużą przestrzenią. HD 250BT jednak satysfakcjonują sceną dźwiękową, która jest przyzwoicie szeroka, w miarę głęboka i tym razem nie jest płaska jak naleśnik, a ten ostatni aspekt to zmora wielu słuchawek Bluetooth. Pod tym względem HD 250BT także przypominają starsze modele, które również brzmiały raczej kameralnie niż koncertowo – separacja kanałów jest dobra, ale pierwszy plan jest stosunkowo blisko. W efekcie część dźwięków wybrzmiewa z obszaru głowy, stąd nie można oczekiwać sceny w stylu słuchawek wokółusznych. Separacja dźwięków jest za to dobra, nic się ze sobą nie zlewa.

Sennheiser HD 250BT vs inne słuchawki
HD 250BT brzmią bardzo dobrze w kontekście ceny, ale należy dostosować swoje oczekiwania – nie jest to jeszcze poziom Bose NC 700, AKG NC700 M2 czy Sony WH-H900N. Sennheisery mają najwięcej wspólnego z tym środkowym modelem, bo AKG NC700 M2 również brzmią neutralnie, klarownie, ale swobodniej schodzą w subbas i brzmią całościowo czyściej. Podobnie jest z modelami od Bose czy Sony, które także okazują się być mniej piaszczyste w paśmie średnim i sopranie. Mimo tego, zważywszy na duże różnice cenowe, HD 250BT i tak się bronią.

A jak HD 250BT wypadają na tle bezpośrednich konkurentów? Dla przykładu JBL Tune 700BT (i podobne modele JBL-a) brzmią gładko, miękko i ciepło – przy nich HD 250BT są bardziej neutralnie, techniczne i szczegółowe, a do tego grają mniej cyfrowo. Z kolei niższe modele linii JBL Tune, np. Tune 500 czy Tune 600 brzmią jaśniej, także bardziej sztucznie i gładko, nie tak szczegółowo i technicznie, jak HD 250BT. Doceniam modele JBL-a, producent oferuje dzisiaj znacznie lepszy poziom niż niegdyś, ale gdybym miał wybierać jedynie na podstawie jakości dźwięku, postawiłbym na Sennheisery.

Podobnie sprawa ma się w przypadku konfrontacji z innymi Sennheiserami, czyli np. wyższym modelem HD 350BT – cieplejszym, ciemniejszym, miększym w brzmieniu i mniej technicznym. Moim zdaniem HD 250BT brzmią lepiej od 350-tek, mniej szczegółowych, bardziej efektownych i napompowanych w basie. Nie ma tutaj wątpliwości, że HD 250BT są wzorowane na monitorowych, DJ-skich słuchawkach – brzmią lepiej jakościowo i bardziej analitycznie. HD 350BT oraz wyższe HD 450BT to już modele strojone typowo konsumencko, nastawione na efektowność i przystępność. Mnie brzmienie HD 250BT podoba się bardziej, ale HD 350BT czy HD 450BT zostawiają niższy model w tyle pod względem ergonomii, mimo że też nie są idealnie komfortowe.

HD 250BT robią też lepsze wrażenie od designerskich słuchawek Fresh ‘N Rebel Clam, które także nie są tak szczegółowe, brzmią dużo bardziej rozrywkowo i sztucznie. Słychać, że HD 250BT zostały zestrojone ambitniej, ale ciągle dają przyjemność ze słuchania muzyki. Z kolei nieznacznie droższe Edifier W830BT nie są tak klarowne i precyzyjne w przekazie poszczególnych pasm, brzmią cieplej i bardziej rozrywkowo, a także mniej analitycznie. Edifiery to jednak jedne z lepszych słuchawek w tym przedziale cenowym, a do tego są wygodniejsze od HD 250BT, bo cechują się konstrukcją wokółuszną, a nie nauszną. Z drugiej strony Sennheisery są bardziej kompaktowe i wyraźnie lżejsze od W830BT, co może mieć znaczenie na co dzień.

Postanowiłem porównać HD 250BT także do tańszego, słabszego, ale również ciekawego modelu Jays x-Five. Sennheisery są lepsze, mają pełniejszy bas z głębszym zejściem, są bardziej szczegółowe i przestrzenne, ale Jays również brzmią podobnie neutralnie, są także klarowne i w miarę zrównoważone, jak na swój przedział cenowy. Takie porównanie może wydawać się bez sensu, bo HD 250BT to jednak wyższa półka cenowa, ale jeśli spojrzymy na oba modele całościowo, to okaże się, że tanie Jays x-Five są składane, jeszcze mniejsze i paradoksalnie wygodniejsze od HD 250BT – mają opaskę na pałąku i miększe pady. Cóż, szkoda, że Sennheiser tak oszczędzał.

Podsumowanie

Sennheiser HD 250BT nie są słuchawkami idealnymi. Mocno ascetyczna konstrukcja i problemy ergonomiczne nie napawają optymizmem. Moim zdaniem słuchawki powinny mieć dodatkowe gniazdo 3,5 mm oraz brzmieć trochę czyściej w paśmie średnim i wysokich tonach. Mnie mocy nie brakowało, ale przydałby się pewien zapas, bo w kawałkach o wysokiej dynamice zbliżałem się maksimum skali głośności.

Z drugiej strony słuchawki są lekkie, trwałe, minimalistyczne i nieźle tłumią pasywnie. Obsługa jest wygodna, ładowanie odbywa się za pomocą nowoczesnego USB typu C, a akumulator jest żywotny – zarówno z kodekiem SBC, jak i aptX. Ponadto do dyspozycji jest aplikacja na smartfony z korektorem, może niezbyt rozbudowanym, ale funkcjonalnym. Podoba mi się także stabilnie działający interfejs Bluetooth 5.0, doceniam obsługę dodatkowych kodeków audio i brak opóźnień. Brzmienie również przypadło mi do gustu – przypomina starsze modele serii HD 25, dzięki czemu HD 250BT brzmią lepiej od wielu bezpośrednich konkurentów.

Model HD 250BT można kupić za 279 zł. To tanio, jak na Sennheisera, ale nadal stosunkowo drogo – w tej cenie komfort i wykonanie rozczarowują. Słuchawki i tak mogą się podobać, jeśli szukamy brzmienia tego typu i jesteśmy świadomi wad konstrukcyjnych. Mnie ostatecznie się spodobały, jednak z powodu problematycznej ergonomii i innych braków nie mogę przyznać im rekomendacji. Mimo tego uważam, że HD 250BT i tak są warte zainteresowania.

Zalety:
+ trwałe tworzywa
+ wygodna obsługa
+ dobra izolacja
+ długi czas działania
+ Bluetooth 5.0 z AAC, aptX i aptX LL
+ USB typu C
+ aplikacja na smartfona
+ obsługa dwóch urządzeń jednocześnie
+ charakterystyczne, efektowne, ale zarazem dość analityczne brzmienie
+ niezła scena dźwiękowa (jak na słuchawki nauszne)

Wady:
– przeciętne wykończenie tworzyw
– kiepska ergonomia
– brak gniazda 3,5 mm
– lekko cyfrowy dźwięk

Sprzęt dostarczył:

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
hifiman

2 KOMENTARZE

  1. Sądzi Pan że słuchawki nadawały by się do sportu ? Używałem z kablem hd25 i dawało radę . Jednak kabel na treningu to trochę problem

  2. Sennheiser zawsze robił sluchawki szpetnie wyglądające,ale świetnie grające.Pamietam swoje pierwsze Sennheisery które w latach 90tyh dostałem o ojca były szpetne z wyglądu,a grały fantastycznie.Za taką cenę warto kupić bohatera tego artykułu.

Skomentuj Marcin Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj