SONICAST to nowa na polskim rynku koreańska marka, która zajmuje się sprzętem audio. Z naszego punktu widzenia najważniejszą gałęzią wśród ich produktów są słuchawki, a dokładniej cała linia słuchawek dokanałowych Dirac. Dzięki firmie Audioheaven dotarły do nas dwa modele przewodowe: Dirac MK2, mające zadowolić wielbicieli rozrywki, oraz Dirac+ MK2, przeznaczone dla fanów brzmienia zrównoważonego. W obu przypadkach mamy do czynienia z konstrukcjami opartymi na pojedynczym przetworniku dynamicznym SF (skrót od Superior Fidelity), wycenionymi na równe 199 złotych.

O ile dobrze, gdy na rynku pojawia się konkurencja, to czy jest ona w stanie nawiązać walkę z dokanałówkami, które już zdążyły się zadomowić na naszym rynku? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Wyposażenie


Słuchawki dostajemy w niemal identycznych pudełkach. To małe białe kartoniki, na których froncie znajdziemy grafikę przedstawiającą Diraki (wersja bez plusa ma dodatkowo pokazany pilot na kablu) oraz wskazanie modelu, które znajdziemy również na bokach opakowania. Tył jest z kolei niemal w całości pokryty napisami w języku koreańskim, więc jedyne czytelne dla Europejczyka fragmenty to podstawowe dane techniczne i rodzaj zastosowanego mini-jacka (wersja z plusem – zwykły, bez plusa – z dodatkowym pinem na mikrofon).

REKLAMA
final

W środku zaś umieszczono instrukcję obsługi oraz dwa foliowe woreczki: w jednym znajdziemy słuchawki, natomiast w drugim schowano całe wyposażenie, składające się jedynie z trzech par silikonowych nakładek w rozmiarach S, M i L. To zestaw bardzo skąpy, gdyż w tej cenie dodatkowe nakładki czy etui ochronne stanowią jednak standard, a dostarczona instrukcja jest po koreańsku, więc też niewiele można się z niej dowiedzieć bez znajomości tego, u nas dość egzotycznego, języka.

Na plus jednak muszę wymienić dostarczone silikony. O ile jednak pierwszy kontakt z nimi nie wzbudził we mnie entuzjazmu, gdyż w dłoniach wydawały się dość przeciętnej jakości, tak po ich założeniu okazały się nadzwyczaj wygodne i stabilnie spoczywały w moich uszach, pozbawiając mnie ochoty na jakąkolwiek ich wymianę.

Wykonanie


Nieduże kopułki są wykonane z aluminium i zostały pokryte lekko matową czernią, co nadaje im pewnej elegancji. Od tej kolorystyki lekko odbiega element kończący, który wieńczy tulejka, gdyż czerń jest tam połyskliwa, co jednak nie psuje estetyki słuchawek. Jedyną ozdobą jest dyskretne logo SF, więc śmiało można określić Diraki mianem ascetycznych. Oszczędny wygląd jest jednak połączony z bardzo dobrą jakością wykonania – wszystkie części są dokładnie spasowane, bez żadnych nierówności czy resztek kleju, z przyjemnie zaoblonymi krawędziami, które obejmują również wyprowadzenia odgiętek, co jest drobnym szczegółem, ale jednocześnie sprawia bardzo dobre wrażenie jeśli chodzi o dbałość o szczegóły, a jednocześnie zapewnia bardzo wysoki komfort w trakcie użytkowania.

Na wewnętrznej stronie wspomnianych odgiętek znajdziemy oznaczenia kanałów, a dodatkowo przy lewej słuchawce małą wypustkę na zewnątrz, dzięki czemu można zidentyfikować kanały bez przyglądania się na wyprowadzenia kabla.

Przewody prowadzące do rozgałęźnika są chronione gumowaną powłoką i można je regulować za pomocą suwaka, który stabilnie utrzymuje je pod brodą. Właśnie w tym fragmencie znajdziemy jeden z dwóch elementów, które wizualnie odróżniają Dirac MK2 od wersji z plusem: na odcinku odchodzącym od prawej słuchawki „zwykłych” MK2 jest jednoprzyciskowy pilot z mikrofonem. Tu należy pochwalić przycisk za wyraźny klik, ułatwiający kontrolę nad mediami, a mikrofon za skuteczne zbieranie głosu i niezbyt dużą wrażliwość na wiatr, dzięki czemu rozmówca wyraźnie nas słyszy nawet w gorszych warunkach.

Poniżej rozgałęźnika przewód jest zabezpieczony nylonową linką, co z jednej strony zapewnia mu dłuższą żywotność, a z drugiej trochę bardziej go usztywnia, więc ma mniejsze tendencje do plątania się. Niestety, nie udało się uniknąć zauważalnego efektu mikrofonowego, czyli ocierania się kabla o ubranie, co będzie słyszalne w słuchawkach szczególnie przy cichszych fragmentach muzyki.

Całość kończy prosty pozłacany wtyk mini-jack o wąskiej i elastycznej obudowie (Dirac+ MK2 trójpinowy wtyk, a Dirac MK2 poczwórny), więc nie będzie problemów z wpięciem do odtwarzacza lub telefonu nawet gdy ten ma założone grubsze etui. Co prawda taka konstrukcja jest bardziej narażona na uszkodzenia niż poprowadzona pod kątem, ale odgiętka jest na tyle duża, że powinna sobie poradzić z większością naprężeń.

Pod względem tłumienia dźwięków otoczenia wiele zależy od wykorzystanych nakładek, jednak niezbyt duża średnica kopułek w połączeniu z odpowiednio dobranymi tipsami ułatwia nieco głębszą aplikację Sonicastów w uchu, a to potrafi zapewnić dobre pasywne odcięcie od hałasu. Dzięki temu nie czuć potrzeby nadmiernego podnoszenia głośności, w celu zagłuszenia zewnętrznych odgłosów, nawet korzystając ze środków komunikacji miejskiej.

Brzmienie


Źródła wykorzystane podczas testów: iBasso DX150 (AMP7), Radsone EarStudio ES100, Samsung Galaxy S10e, Shanling M0, Shozy Alien+, xDuoo X3 II.

Bas w Sonicastach Dirac+ MK2 jest szybki i sprężysty, ale nie wybija się ponad pozostałe pasma. Cechuje go duża równowaga na przestrzeni całych niskich tonów, dzięki czemu otrzymujemy dźwięk zróżnicowany i bogaty, o bardzo dobrym zejściu. Jest to jednak brzmienie nieco ocieplone, z zadowalającym czasem wybrzmiewania, więc nie musimy się obawiać, że będzie sucho i przesadnie analitycznie. Jednocześnie dołu nie ma nadzwyczaj dużo, więc gdy szukamy czegoś bardziej rozrywkowego, ciekawszym rozwiązaniem będzie wersja bez plusa, która odchodzi od równowagi i w tym obszarze jest mocniej zaakcentowana. Dzieje się to w sposób ciekawy, bowiem zamiast typowo skupiać się na sub- lub midbasie, Sonicast wzmocnił najniższe tony, przez co wibracje w muzyce są bardziej odczuwalne. Następnie stopniowo opadają one do okolic 80Hz, by nie zdusić dynamiki i po chwili, na przełomie basu i średnicy, znów znajdziemy małe podbicie dodające ciepła i masy. Choć nie są to demony niskiego grania i dla bassheada dołu bez EQ ciągle będzie za mało, to taki zabieg trochę oszukuje nasz mózg, sprawiając, że odczuwamy niskie dźwięki trochę mocniej, niż słuchawki je serwują, co jest obnażane, gdy jakiś utwór operuje tylko na ich określonych fragmentach.

Tony średnie, podobnie jak te niskie, mają w sobie wyraźnie ocieploną nutę, nadającą przekazowi naturalności. W Plusach średnica jest równiejsza i bliższa, o dużej intymności, a przy tym nie jest napastliwa i oferuje dużą głębię. Bardzo dobrze pod względem długości i barwy wybrzmiewania poszczególnych dźwięków wypadają instrumenty naturalne, jednak ze względu na ich ocieplenie, szczególnie w niższych partiach tej części pasma, nieco umykają nam drobne przejścia na strunach gitary czy harfy, przesuwając słuchawki bardziej w stronę muzykalności. Wyżej średnicę nieco rozjaśnia małe podbicie w okolicach 4 kHz, dodające brzmieniu większej przejrzystości i poprawiające odbiór detali.

Zwykłe MK2 prezentują tony średnie w nieco zbliżony sposób, ale mocniej zaznaczone ich wyższe partie oraz lekkie cofnięcie od słuchacza sprawiają, że całość dźwięku wydaje się bardziej energetyczna i napowietrzona, ale odbywa się to kosztem mniejszej naturalności. Z tego względu model ten bardziej nadaje się do słuchania muzyki żywiołowej, często opartej na syntetycznych brzmieniach, zostawiając delikatne gatunki dla Plusów.

Nieco zaskakują wokale, gdyż o ile Dirac+ MK2 przekazują je w sposób zdecydowanie bardziej naturalny i zrównoważony, tak właśnie na nich należy unikać słabej jakości nagrań, gdyż ich bliższa prezentacja bardziej naraża nas na nieprzyjemne sybilanty, jakie mogą pokazać się w wyżej prowadzonych głosach. Lekkie ocieplenie Sonicastów wcale przed nimi nie ratuje, a to ze względu na wspomniany akcent na wyższej średnicy. Jeśli jednak zadbamy o materiał o odpowiedniej jakości, słuchawki odwdzięczą się nam bliskim, intymnym śpiewem, pełnym emocji i odpowiednio wypełnionym. Pod tym względem zwykłe MK2 wypadają trochę gorzej, odsuwając nas od wokalistów, a przez to tracąc nieco uroku bardziej zrównoważonego modelu. Na szczęście również w nich średnica została poprowadzona na tyle gładko, by nie wprowadzać niepotrzebnych artefaktów do wokali, więc nie uświadczymy nadmiaru nosowego pogłosu, ani nie zaatakują nas niepotrzebne sybilanty. Po prostu magii będzie tu trochę mniej.

Tony wysokie są zauważalnie łagodniej poprowadzone na Diracach+ MK2, choć wcale nie znaczy to, że zostały one wycofane. Po prostu są równiejsze, mniej podbijają przejście ze średnicy oraz nie akcentują tak pasma powyżej 14 kHz. W związku z tym wydają się spokojniejsze, mniej dynamiczne i bez tej iskry, jaką posiada wersja bez plusa. Początkowo może sprawiać to wrażenie strojenia dość nudnego, ale na szczęście teoria rozmija się z praktyką i otrzymujemy naturalne soprany o dość gładkim przebiegu oraz odpowiedniej głębi, która pozwala docenić wybrzmiewanie i barwę instrumentów operujących w tym zakresie. Zwykłe MK2 w tym aspekcie pokazują więcej werwy i efektownego grania – muzyka na nich jest bardziej rozświetlona i dobitna, ale ponownie odbywa się to kosztem naturalności, gdyż czuć, że słuchawki narzucają więcej swojego charakteru, a mimo pewnego wyostrzenia góry ilość detali wcale nie jest większa. Oczywiście pierwsze wrażenie wskazuje na coś innego, ale Diraki+ MK2 pozwalają wyłapać więcej smaczków w tym zakresie, gdyż całość jest bardziej spójna.

Scena w obu modelach jest kreowana w nieco odmienny sposób. „Plusy”, ze względu na bliższą średnicę, również w sposób bardziej intymny kreują przestrzeń. Całość muzyki jest mocniej nasycona dźwiękami, z mocnym pierwszym planem od którego płynnie odchodzą kolejne warstwy, budując zaskakująco przekonywające poczucie zarówno szerokości, jak i głębi, przez co czujemy się zatopieni pośrodku sceny.

Z kolei zwykłe MK2 idą w stronę grania efektownego, oddalając od nas pierwszy plan, dzięki czemu możemy mieć wrażenie, że scena jest bardziej napowietrzona i swobodna. Zmniejsza to jednak namacalność kolejnych warstw, przez co przestrzeń całościowo wydaje się bardziej skompresowana i nie tak dobrze poukładana jak w siostrzanym modelu.

Detaliczność w obu Sonicastach stoi na podobnym poziomie – jest bogato w szczegóły, a jednocześnie są one wkomponowane w muzykę, dzięki czemu nie mamy wrażenia, że jesteśmy atakowani suchą analizą. Przy pierwszym kontakcie Dirac MK2 mogą dawać poczucie mocniejszego akcentu na detale, ale dość szybko się ono rozmywa przy bezpośrednim porównaniu i wynika tylko z większego podbicia na wyższych częstotliwościach, które wszystkie smaczki wypycha bliżej słuchacza. Plusy, ze swoją równiejszą charakterystyką, mniej je akcentują, ale są one obecne cały czas i nie ma się poczucia, że coś nam ucieka.

Niewątpliwą zaletą Sonicastów jest ich łatwość w znajdywaniu synergii ze źródłem dźwięku. Słuchawki starają się utrzymywać swoją charakterystykę brzmienia niezależnie od podłączonego odtwarzacza, dobrze grają nawet z telefonu, a przy tym skalują swoje brzmienie wraz ze wzrostem mocy. O ile nie wybrzydzają odnośnie do towarzystwa, tak ze względu na nieco różne granie obu modeli, to mają trochę inne preferencje przy parowaniu.

Dirac+ MK2 najlepiej wypadły przy mocnych i zrównoważonych odtwarzaczach, a więc iBasso DX150 oraz Shozy Alien+, których naturalne brzmienie i wysoka dynamika dobrze dopełniały się z charakterystyką tych dokanałówek, dzięki czemu otrzymujemy granie zrównoważone, ale i bogate. Na iBasso było ono trochę jaśniejsze oraz bardziej napowietrzone, podczas gdy Shozy dodawał muzykalności i intymności.

Z kolei Dirac MK2 najciekawiej zgrał się z Samsungiem Galaxy S10e oraz Shanlingiem M0. Na obu tych źródłach słuchawki zaoferowały dźwięk wesoły i żywiołowy, z dobrze nakreślonym basem i wyrazistą górą, co z reguły jest pożądanym strojeniem podczas ruchu, a do tego takie połączenia są odpowiednie. Na Samsungu słuchawki były trochę jaśniejsze, a dźwięk był bliżej słuchacza, podczas gdy Shanling dodawał nieco ciepła i efektowności.

Radsone ES100 oraz xDuoo X3 II to z kolei dwa najbardziej uniwersalne rozwiązania podczas testów – oba modele grały na nich porównywalnie dobrze i ciężko było wskazać zwycięzcę, wszystko zależało od muzyki oraz preferencji na dany dzień: czy wolimy coś równiejszego w przekazie, czy może szukamy rozrywki. Radsone w porównaniu z xDuoo dodawał trochę ciepła, z kolei ten drugi pozwalał uzyskać nieco wyższą dynamikę, ale same dokanałówki na obu urządzeniach czuły się równie dobrze.

Gdy szukałem konkurentów dla Sonicastów, w pierwszej kolejności pomyślałem o słuchawkach Final E2000CS, których recenzja pojawiła się jakiś czas temu na naszych łamach. Jeśli komuś na Finalach brakowało nutki ciepła i dopełnienia na basie, to Dirac MK2 są świetnym wyborem. Trochę inaczej wygląda to z Plusami, gdyż tu już nie ma tak zaznaczonych skrajów pasma, a całość jest bardziej naturalna.

Gdy szukamy czegoś weselszego, jeszcze mocniej akcentującego bas i soprany, warto spojrzeć na DUNU Titan-1es oraz Shozy V33. Oba modele są jaśniejsze od słuchawek Sonicasta, bardziej efektowne i bezpośrednie. Musimy jednak poświęcić nasycenie średnicy oraz związaną z tym mniejszą naturalnością wokali.

Z kolei w poszukiwaniu wyższej detaliczności i monitorowego grania, główną opcją w tym budżecie będą Tin Audio T2. Oferują one brzmienie znacznie jaśniejsze niż którykolwiek model Sonicasta, mocno akcentujące wyższą średnicę oraz soprany, gdzie muzykalność Diraców MK2 czy naturalność Plusów jest wręcz przeciwieństwem pewnej surowości T2.

Podsumowanie


Sonicast Dirac MK2 oraz Dirac+ MK2 to bardzo udane słuchawki dokanałowe w swoim przedziale cenowym. Pierwsze z nich oferują większą efektowność brzmienia, drugie są równiejsze, ale oba modele sprawnie łączą ze sobą lekko ocieplone granie z wysoką szczegółowością i podają całość w sposób spójny i przekonywający, nie męcząc nawet przy długich odsłuchach. Biorąc pod uwagę fakt, że najsłabszym elementem opisywanych dokanałówek jest ich wyposażenie, a właściwie jego ubogość, to ciężko obok Diraków przejść obojętnie.

Zalety:
+ spójne brzmienie o lekko ocieplonej barwie, które po prostu nie męczy, a przy tym jest bogate w detale,
+ bardzo dobre rozciągnięcie na skrajach, szczególnie w tym budżecie,
+ naturalność przekazu w Diracach+ MK2,
+ wysoka kultura grania Diraców MK2, mimo podbitych skrajów,
+ dobra ergonomia i pasywne tłumienie dźwięków otoczenia.

Wady:
– nadzwyczaj ubogie, jak na ten przedział cenowy, wyposażenie,
– zauważalny efekt mikrofonowy na kablu,
– proste obudowy wtyków jack.

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj