UTWS1 to adapter Bluetooth, który pozwala przekształcić przewodowe dokanałówki w słuchawki typu True Wireless Stereo. Urządzenie wykorzystuje interfejs Bluetooth 5.0, wspiera technologię Qualcomm TWS+ i kodek aptX. Przetestowałem wersję w wtyczkami MMCX.
Słuchawki w pełni pozbawione przewodów to aktualny hit mobilnego audio. Nareszcie można zapomnieć o irytujących kablach na rzecz dwóch, niezależnych słuchawek, połączonych bezprzewodowo zarówno ze sobą, jak i ze smartfonem. Bardzo lubię słuchawki TWS, ale nawet po najdroższych modelach nie ma co oczekiwać prawdziwie hi-endowego brzmienia rodem z multiarmatur lub słuchawek hybrydowych. Okazuje się, że jest na to sposób – FiiO UTWS1 pozwoli stworzyć swoje własne słuchawki TWS na bazie wybranych dokanałówek z gniazdami MMCX. Jak brzmi i czy warty jest 399 zł?
Wyposażenie
Niewielkie pudełko skrywa usztywniony futerał ozdobiony sześcienną fakturą, wyposażony w solidny zamek i dodatkową kieszonkę w środku. Wewnątrz futerału, oprócz samego adaptera, jest także specjalny przewód USB do ładowania, zakończony dwiema wtyczkami micro USB. Kabel jest podstawowej jakości i mierzy 46 cm.
Konstrukcja
Adapter FiiO UTWS1 jest dwuelementowy, co wymusza sama technologia TWS. Jeden moduł przeznaczono do podłączenia do prawej słuchawki, drugi do lewej. Oba urządzenia są identyczne, minimalnie różnią się jedynie wizualnie ze względu na inne oznaczenia kanałów. Zastosowano matowe tworzywa sztuczne, dyskretne metaliczne ozdoby i metalowe, pozłocone wtyczki MMCX. Dominuje matowa czerń, tworzywa są obłe, przyjemne w dotyku i wzorowo spasowane. Pierwsze wrażenia są więc pozytywne.
Konstrukcja jest bardzo prosta. Moduły z elektroniką są wydłużone i lekko spłaszczone. Przypominają zwykłe piloty z kabli słuchawkowych, ale są bardziej pękate i obłe. Obie strony zostały wyposażone w pojedyncze przyciski z połyskującymi krawędziami, otwory z mikrofonami i logo FiiO w kolorze szarym. Z drugiej strony obudowy, oprócz oznaczeń modelu, można dostrzec jeszcze niewielkie wytłoczenia z literowymi oznaczeniami kanałów. Na samych krańcach nie zabrakło też gniazd micro USB z zaślepkami.
Oba moduły są zagięte w górnej części, gdzie znajdują się typowe zausznice, znane z wielu słuchawek typu OTE (over-the-ear). Mają one matowe, ogumowane izolacje i są fabrycznie odgięte. Znajdują się na nich typowe wtyczki MMCX, odróżnione kolorowymi pierścieniami – czerwonym dla prawego kanału, niebieskim dla lewego. W sprzedaży dostępna jest także wersja z wtyczkami 2-pin 0,78 mm zamiast MMCX.
Jak adapter prezentuje się na co dzień? Jest dość dyskretny, ale efekt końcowy będzie zależał od rozmiaru małżowin usznych użytkownika. Urządzenie kojarzy się lekko z aparatem słuchowym typu BTE (behind-the-ear), ale za sprawą matowoczarnej kolorystyki i zausznej konstrukcji, łatwiej pomylić UTWS1 ze zwykłym zestawem słuchawkowym do rozmów. W moim przypadku urządzenie chowa się za uszami prawie w całości, ale niestety lekko wystaje w dolnej części. Wyglądało to trochę, jakbym nosił… kolczyki, ale jedynie patrząc bezpośrednio od frontu.
Ergonomia i użytkowanie
Korzystanie z adaptera jest banalnie proste. Wystarczy wypiąć przewód ze słuchawek o konstrukcji Over The Ear i wpiąć dwa moduły. Ze względu na kolorowe pierścienie odróżnienie kanałów to pestka, a nie powinno być także kłopotów z kompatybilnością. Nie natrafiłem na żadne problemy z całym przekrojem słuchawek OTE z platformy testowej – wtyczki trzymały się pewnie i były łatwe do wypięcia.
Ergonomia jest dobra. Słuchawki z adapterem UTWS1 zakłada się tak samo, jak ze zwykłym przewodem. Różnica jest taka, że część zausznicy stanowią dodatkowe moduły, które opierają się o tylne części małżowin usznych. Są one przyjemne w dotyku i dość lekkie (ok. 7 g każdy), więc prawie się ich nie czuje. Producent podaje, że zastosowano odcinki pamięciowe, ale w praktyce okazuje się, że to nie prawda. Zausznice są fabrycznie odgięte i nie można zmienić ich kształtu. Są one jednak dość sprężyste i elastyczne, więc przynajmniej częściowo dopasowują się do kształtu uszu. Adapter może wymagać krótkiego przyzwyczajenia, uciskać po wielogodzinnym używaniu, ale w moim przypadku komfort był i tak wysoki.
FiiO UTWS1 od zwykłych słuchawek TWS różni się także sposobem ładowania. Te ostatnie są zawsze wyposażone w etui z bankiem energii, które odpowiada za ładowanie i doładowywanie słuchawek po każdym użyciu. Adapter od FiiO, co logiczne, takie etui nie ma, a oba moduły są ładowanie nienależnie, co nie jest tak wygodne. Chyba jednak nie dałoby się tego zrealizować inaczej – stworzenie uniwersalnego etui ładującego byłoby trudne, ze względu na różny kształt samych słuchawek. W efekcie kabel z dwiema wtyczkami USB to i tak pomysłowe rozwiązanie. Szkoda jednak, że nie zastosowano symetrycznych gniazd USB typu C, co ułatwiłoby proces podłączania.
FiiO chwali się także, że adapter UTWS1 jest pokryty wodoodporną nanopowłoką (standard IPX5), więc powinien zadowolić także aktywnych melomanów – pot nie powinien uszkodzić urządzenia. Trzeba jednak pamiętać o samych słuchawkach, które mogą gorzej znosić dużą wilgotność.
Obsługa, działanie i akumulator
Obsługa jest prosta. Pojedyncze przyciski włączają adapter i rozpoczynają parowanie. UTWS1 wspiera technologię TWS+, czyli smartfona można sparować zarówno z lewą, jak i prawą słuchawką. Obie będą jednocześnie połączone ze smartfonem, co eliminuje problemy z balansem kanałów i rozłączaniem się. Dzięki temu nic nie stoi także na przeszkodzie, by używać tylko jednego elementu i zrobić z UTWS1 monofoniczny zestaw do rozmów telefonicznych.
Po sparowaniu przyciski mają różne funkcje w zależności od ilości kliknięć lub czasu przytrzymania. Lewy przycisk włącza poprzedni utwór (przytrzymanie), ścisza lub odbiera rozmowy (kliknięcie), a prawy zwiększa głośność (kliknięcie), włącza następny utwór (przytrzymanie), pauzuje muzykę (dwukrotne kliknięcie) i również odpowiada za kontrolę rozmów (kliknięcie). Z pozoru wydaje się to skomplikowane, ale w praktyce obsługa jest intuicyjna.
Nie natrafiłem na problemy ze stabilnością działania, co bywa zmorą niektórych słuchawek TWS. Słuchawki z adapterem UTWS1 nie rozłączały się ze sobą w przestrzeni miejskiej, zasięg był bezproblemowy, a szum minimalny, chociaż będzie to zależne od impedancji i skuteczności samych słuchawek – na niektórych szum był łatwy do wychwycenia. Jakość rozmów była satysfakcjonująca, a opóźnienia także nie stanowiły problemu, gdyż nie występuje desynchronizacja obraz-dźwięk.
Czas działania trudno ocenić. Akumulator FiiO UTWS1 jest teoretycznie lepszy od zwykłych, w pełni bezprzewodowych słuchawek. Typowe modele TWS działają zazwyczaj około 4 godziny, a adapter UTWS1 pozwoli słuchać muzyki przez 8 godzin. Słuchawki TWS jednak doładowują się po każdym użyciu za sprawą etui ładującego, więc działają w praktyce łącznie od kilkunastu do dwudziestu godzin. W efekcie UTWS1 oferuje krótszy całkowity czas działania, ale dłuższy jednorazowy. Jeśli 4 godziny typowych słuchawek TWS to dla nas za mało, to UTWS1 wyjdzie na prowadzenie. Gdy jednak liczy się całkowity czas działania, to UTWS1 przegra nawet z tanimi słuchawkami TWS, wymagając częstszego doładowywania.
Specyfikacja
- interfejs: Bluetooth 5.0 z SBC, AAC, aptX (Qualcomm QCC3020)
- zasięg: do 10 metrów
- czas działania: do 8 godzin (czas czuwania do 180 godzin)
- czas ładowania: ok. 1,5 godziny
- funkcje: obsługa rozmów, parowanie TWS+, wodoodporność IPX5
- masa: 6,5 g (pojedynczy moduł)
Brzmienie
- Słuchawki: Campfire Audio Solaris, Polaris i Andromeda, FiiO FA1, FA7 i FH7, Oriveti New Primacy, Brainwavz B400, iBasso IT01, TinHiFi P1, Akoustyx R-120
- DAC/AMP i wzmacniacze: FiiO Q5s (AM3E i AM3B), FiiO BTR5, Radsone EarStudio ES100
- DAP: FiiO M11 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), OnePlus 7 Pro
- Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz, Oriveti Affinity
- Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne
FiiO UTWS1 pozytywnie zaskakuje – nie spodziewałem się takiej jakości brzmienia i tego typu strojenia. Miałem obawy, że UTWS1 zaoferuje brzmienie podobne do adaptera FiiO RC-BT, który również pozwalał przekształcić słuchawki MMCX w słuchawki Bluetooth, ale częściowo przewodowe. RC-BT nie był złym produktem, po prostu zestrojonym raczej rozrywkowo i z podkreślonym basem. UTWS1 oferuje znacznie lepsze, ambitniejsze i zdecydowanie równiejsze brzmienie. Adapter jest klarowny w przekazie, neutralny barwowo, przejrzysty, bezpośredni i czytelny. Rozdzielczość jest na tyle wysoka, że z powodzeniem można połączyć UTWS1 z multiarmaturami lub hybrydami w wyższej półki. Adapter nada się nawet do bardziej analitycznych odsłuchów.
Bas jest dobry jakościowo i jednocześnie kompletny. Subbas nie został ścięty, midbas nie jest napompowany, a wyższy bas jest na swoim miejscu. Pod tym względem UTWS1 mocno przypomina BTR5, który również przekazuje raczej liniowy, dobrze kontrolowany i równy bas, który nie wychodzi przed szereg, ale nadal nie zawodzi głębokością i dynamiką. Według mnie taka prezentacja basu jest optymalna – to od samych słuchawek będzie zależała dawka i charakter dołu. UTWS1 nie podbije niskich tonów i raczej ich nie zetnie. Mnie świetnie słuchało się zarówno brzmień elektronicznych, jak i lekkiego jazzu – takie FiiO FH7 w połączeniu z UTWS1 „dawały radę” w przeróżnych gatunkach, mimo że przechylały się raczej w bardziej analityczną stronę.
Średnica jest z tej samej bajki – nie jest ani wycofana, ani wypchnięta, nie sprawia wrażenie zimnej lub ciepłej, to raczej brzmienie w tranzystorowym wydaniu. Jeśli odbieramy je jako suche, bezduszne i cyfrowe, to UTWS1 raczej nie przypadnie do gustu. Nie ma tutaj zaokrąglania dźwięku, ocieplania i zwiększania nasycenia, adapter nie brzmi „analogowo” w stereotypowym znaczeniu. Ponownie otrzymujemy charakter przypominający FiiO BTR5, czyli równe, neutralne i dość laboratoryjne brzmienie o bardzo klarownym, jasnym i bezpośrednim charakterze. Brzmienie jest zarysowane i wyraziste. Nie ma “zamulenia”, oddalenia, przyciemnienia czy zgaszenia dźwięku, wszystko podawane jest w sposób bliski i czytelny, rozdzielczy i czysty. Moim zdaniem nadal nie brakuje muzykalności – to od słuchawek będzie zależało, czy muzyka będzie „bujać”, czy jednak motywować do rozkładania utworów na czynniki pierwsze, a oba scenariusze są możliwe.
Góra doświetla pasmo średnie, co przekłada się na jasne brzmienie, prezentowane jak na dłoni, a nie gdzieś z oddali lub zza koca. Nie ma wrażenia oderwania wysokich tonów od pozostałych pasm, przekaz jest równy. Co prawda słychać pewną cyfrowość, ale nie jest ona intensywna, a raczej typowa dla brzmienia sprzętu Bluetooth. Góra jest i tak dobrze rozciągnięta, czysta i kontrolowana – uniknięto sykliwości. Przekaz jest jednak dość sterylny, talerze perkusyjne nie są wybitnie naturalne. Starsza muzyka rozbrzmiewa jakby była po lekkim liftingu, znikają ziarnistość i piaszczystość. Brzmienie nie będzie więc wyjątkowo wierne materiałowi, ale to norma w przypadku strojenia za pomocą DSP. Jest więc podobnie, jak w wielu słuchawkach Bluetooth, także tych z wysokiej półki.
Konstrukcja typu TWS sprzyja separacji kanałów, która nie jest jeszcze wybitna, ale stereofonia już robi wrażenie – muzyka jest dość kontrastowo różnicowana pomiędzy kanałami, co przekłada się na scenę w kształcie poziomej elipsoidy. Słychać, że wysokość oraz głębia mają trochę mniejszy priorytet, ale instrumenty są nadal pozycjonowane powyżej i poniżej linii uszu, a także eksponowane zarówno bardziej sprzed twarzy, jak i z okolic ramion. Towarzyszy temu spore napowietrzenie, więc separacja dźwięków jest dobra, a instrumenty są duże. Trzeba jednak pamiętać, że przestrzeń będzie w dużej mierze zależna od samych słuchawek, niemniej UTWS1 pozwoli docenić holografię wieloprzetwornikowych dokanałówek. Scena dźwiękowa nie będzie jeszcze wyjątkowo duża, ale już powinna satysfakcjonować.
FiiO UTWS1 i słuchawki
Dawno już odsłuchy poszczególnych konfiguracji nie dały mi tyle frajdy, co w przypadku testu UTWS1 – przekształcanie przeróżnych dokanałówek z platformy testowej w słuchawki typu True Wireless było świetnym doświadczeniem. Typowo przewodowe i zaawansowane doki stawały się ultramobilnymi słuchawkami, niezwykle komfortowymi w obsłudze. Oczywiście brzmienie nie było aż tak dobre, jak w przewodowych połączeniach z odtwarzaczami lub DAC/AMP-ami, ale i tak nie tęskniłem za kablami.
Zacząłem od odsłuchów UTWS1 z FiiO FH7, powątpiewając w rezultat. Słuchawki nie zabrzmiały tak dobrze, jak z hi-endowych odtwarzaczy, ale poziom był i tak imponujący. Używałem głównie czarnych filtrów z tipsami Spin-Fit i uzyskałem brzmienie charakterystyczne dla tych słuchawek, tj. przestrzenne, szczegółowe i bezpośrednie. Nie brakowało niskiego, szybkiego i pulsującego basu, nie zawodziła ogólna rozdzielczość przekazu. Słuchawki nie nudziły, ale jednocześnie brzmiały analitycznie. Przykładowo takie Sennheisery Momentum True Wireless nie miały szans z UTWS1 wraz z FH7, ale trudno się dziwić, ponieważ koszt opisywanego zestawu to aż 2500 zł, gdy Sennheisery można kupić poniżej 1000 zł.
Następnie postanowiłem zejść na ziemię i połączyłem UTWS1 z FiiO FA1, czyli słuchawkami wycenionymi bardziej adekwatnie do samego adaptera. To komplet za około 900 zł, czyli bezpośrednia konkurencja wspominanych Sennheiserów Momentum True Wireless. Moim zdaniem FA1 z UTWS1 również z nimi wygrywają. Brzmienie było takie, jak przystało na słuchawki FA1 – zrównoważone, liniowe i przestrzenne, wręcz etymotikowe, ale w ciut gładszym i bardziej cyfrowym wydaniu. Nie zawiodło mnie też zgranie z iBasso IT01 (bardziej rozrywkowe) czy Orivetti New Primacy (zrównoważone, ale klarowne i zarazem głębokie w basie). Brainwavz B400 także zabrzmiały zgodnie ze swoim charakterem, czyli gładko, lekko ciepło i płycej w basie, ale z należytą kontrolą i precyzją. Unikałbym jednak typowo jasnych/ostrzejszych słuchawek – Akoustyx R-120 były niestety zbyt chude w basie i za mocne w sopranie.
O dziwo Campfire Audio Solaris były kompatybilne pod względem fizycznym. Słuchawki te mocno odstają z uszu, a mimo tego oba moduły nadal dość komfortowo trzymały się małżowin usznych. Słuchawki zabrzmiały głęboko w basie, klarownie w średnicy i wyraziście w sopranie. Co prawda przestrzeń mogłaby być większa, ale poziom był i tak niezły. Te słuchawki oczywiście potrafią więcej, ale wcale nie było wstydu. Andromedy także zabrzmiały przyzwoicie, ale niestety w przypadku obu modeli Campfire Audio szum dawał się we znaki, o czym trzeba pamiętać wybierając UTWS1 – na wrażliwych słuchawkach sygnał nie będzie idealnie czysty. Nie było niespodzianek z Campfire Audio Polaris pierwszej generacji, które także brzmiały zgodnie ze swoim charakterem, czyli głęboko w basie, masywnie i zarazem czytelnie w górnych rejestrach. Sięgnąłem nawet po Campfire Audio Atlas, które nie są słuchawkami typu OTE. Brzmienie było niezłe (typowo basowe), ale ergonomia fatalna – moduły mocno odstawały na boki, więc do UTWS1 radzę unikać słuchawek o konstrukcji klasycznej. Nie będzie to jednak specjalnym problemem, ponieważ słuchawki z wtyczkami MMCX to zazwyczaj konstrukcje typu Over The Ear.
Wróżyłem, że TinHiFi P1 będą zbyt trudnymi słuchawkami do współpracy z UTWS1 i nie myliłem się. To niezwykle wymagające planarne dokanałówki, które co prawda brzmiały odpowiednio głośno w rozrywkowym repertuarze, ale były zbyt ciche w cichych utworach o wysokiej dynamice – UTWS1 nie napędził i nie wysterował P1. To jednak trudny test, a same słuchawki stanowią ewenement, więc w przypadku większości dokanałówek mocy nie powinno zabraknąć.
FiiO UTWS1 vs inne urządzenia
Nie wiem jaki udział miało FiiO w strojeniu adaptera UTWS1, ponieważ urządzenie jest konstrukcją typu OEM, dostępną także pod innymi markami. Niemniej brzmienie jest aktualnie charakterystyczne dla FiiO, przypomina wspominanego FiiO BTR5, czyli jest neutralne i zrównoważone. FiiO BTR5 potrafi więcej – generuje obszerniejszą scenę dźwiękową, brzmi jeszcze bardziej studyjnie, ale UTWS1 nie odstaje mocno jakościowo, a w porównaniu do BTR5 odwdzięcza się świetną ergonomią.
Tak, jak pisałem wcześniej – FiiO RC-BT oferuje inne brzmienie i niższy poziom. Nie należy obawiać się zatem, że UTWS1 to po prostu RC-BT w wersji TWS. Starszy adapter brzmiał mniej rozdzielczo, mniej przestrzennie i bardziej rozrywkowo. UTWS1 jest ambitniejszy, równiejszy, bardziej rozdzielczy i przestrzenny. Podobnie jest w konfrontacji z BTR3, także mniej zrównoważonym i bardziej efektownym w brzmieniu. UTWS1 to również bardziej neutralne, jaśniejsze i cyfrowe brzmienie od Radsone EarStudio ES100, który brzmi trochę cieplej, bardziej średnicowo i mniej analitycznie. ES100 to w tym przypadku dźwięk bardziej „analogowy”, a UTWS1 „tranzystorowy”.
Podsumowanie
Ostatnio w mobilnym audio dzieje się dużo dobrego, jednak w pewnym momencie wszystko powszednieje. Czasami trudno było mi znaleźć motywację do testów, nawet gdy dotyczyły one naprawdę ciekawych urządzeń. W przypadku UTWS1 takiego problemu nie miałem – sięgałem po adapter z miłą chęcią i z przyjemnością przekształcałem wszystkie kompatybilne dokanałówki w mobilne słuchawki TWS. Bardzo lubię słuchawki tego typu od strony praktycznej, więc adapter UTWS1 zrobił na mnie wrażenie. To także zasługa niezłej ergonomii, przemyślanego sterowania i dobrego dźwięku – UTWS1 nie zawodzi, jak na sprzęt tego typu.
Adapter nie jest jednak idealny, mamy do czynienia z typowym „coś za coś”. UTWS1 nie jest tak wygodny, jak małe słuchawki TWS z etui ładującym. Adapter nie ma także takich możliwości i mocy, jak niezależne adaptery pokroju FiiO BTR5 czy EarStudio ES100. Jednak nawet po podłączeniu podstawowych doków do UTWS1, wygrywa on jakością dźwięku ze zwykłymi słuchawkami TWS i jest jednocześnie wygodniejszy od BTR5 czy ES100, ponieważ pozwala zupełnie zapomnieć o kablach. Mnie to przekonuje.
W efekcie uważam FiiO UTWS1 za bardzo dobry adapter. Jeśli liczy się wysoka jakość dźwięku i praktycznie niezakłócona ergonomia, warto go kupić, a kosztuje 399 zł nie uwzględniając sezonowych promocji. Zaznaczam jednak, że jeśli szukamy mobilnego ideału pod względem użytkowym, to zwykłe słuchawki TWS będą bardziej praktyczne. Gdy jednak liczy się więcej mocy i wsparcie dla przeróżnych słuchawek, także nagłownych, to nic nie pod tym względem nie wygra z FiiO BTR5 czy Radsone EarStudio ES100. Werdykt będzie więc zależny od potrzeb.
Dla FiiO UTWS1
Zalety:
+ futerał w zestawie
+ dobre wykonanie
+ niezłe wzornictwo
+ niezły czas pracy
+ wsparcie dla kodeka audio aptX
+ Bluetooth 5.0 z TWS+
+ wygodna i intuicyjna obsługa
+ dobra ergonomia
+ zrównoważone, dynamiczne, przestrzenne i klarowne brzmienie
Wady:
– jeszcze nie tak praktyczny, jak zwykłe słuchawki TWS…
– … ani nie tak funkcjonalny, jak typowy adapter Bluetooth
– lekko cyfrowe soprany
– brak USB typu C (jest micro USB)
Sprzęt dostarczył:
A to że przez ostatnie 45 minut co chwilę system głosowo informuje, że ma low battery i nie można tego wyłączyć nie jest wadą?
Używam z FH3 i brzmi dobrze w aptX, ale do WH-1000XM3 się nie umywa. Co Pan sądzi na temat tych konfiguracji z Fiio M6 ?