FiiO R9 to flagowe kombo typu all-in-one, które bazuje na modelu R7, ale zwiększa jego możliwości. Tym razem zamiast pojedynczego przetwornika ESS Technology ES9068 zastosowano dwa ES9038PRO i ośmiokanałowy wzmacniacz THX AAA-788+, co pozwoliło ponad dwukrotnie zwiększyć moc, czyli aż do 7300 mW na kanał.

FiiO R7 spodobał mi się konstrukcyjnie i funkcjonalnie, ale nie byłem w pełni zadowolony z jego brzmienia. Rozdzielczość dźwięku w pełni mnie satysfakcjonowała, ale scena dźwiękowa na słuchawkach okazała się być trochę za wąska, jak na moje wymagania. Narzekałem także na brak odbiornika XMOS, bo w trybie DAC-a USB dało się słyszeć opóźnienia, co może nie przeszkadzało w zastosowaniach muzycznych, ale stanowiło problem w gamingowych czy kinomańskich. W rezultacie mimo ogromnych możliwości, FiiO R7 nie zastąpił u mnie FiiO K9 Pro ESS.

REKLAMA
fiio

FiiO R9 ma szansę to zmienić. Nowość została wyposażona w wyżej pozycjonowany przetwornik i to podwójny, co w teorii powinno zwiększyć separację kanałów. Zdublowano także moc, bo R9-tka potrafi wygenerować niebagatelne 7300 mW na kanał, co jest zasługą ośmiokanałowego wzmacniacza THX. We flagowym modelu nie obyło się też bez odbiornika XMOS, większego ekranu i dodatkowych portów. Problem w tym, że cena także wzrosła i to również dwukrotnie – FiiO R9 kosztuje 6000 zł. Czy jakość również została zdublowana? Niekoniecznie, ale R9 to już (niemal) sprzęt kompletny.

Wyposażenie

Zestaw zawiera:

  • kabel USB-A > USB-C (długość 95 cm);
  • kabel zasilający IEC (długość 110 cm);
  • pilot FiiO RM3;
  • ściereczkę;
  • dwie podstawki silikonowe;
  • cztery taśmy samoprzylepne;
  • zaślepkę wyjść słuchawkowych;
  • zaślepkę gniazda XLR 4-pin;
  • sześć zaślepek gniazd RCA;
  • adapter 6,35 mm > 3,5 mm;
  • adapter SD > microSD;
  • zapasowy bezpiecznik;
  • instrukcję obsługi i dokumentację.

Zestaw jest w dużej mierze identyczny, jak w przypadku „siódemki”. Wyższy model został jednak wyposażony w pilot FiiO RM3 w zestawie, na brak którego narzekałem w teście R7-ki. Nowością jest też ściereczka z mikrofibry przeznaczona do czyszczenia optyki, ekranów czy też szkła. Nie znajduje się ona w zestawie przypadkowo…

Konstrukcja

Minimalistyczny i kanciasty FiiO R7 skradł moje serce. Mimo podobieństw konstrukcyjnych, nie mogę napisać tego samego o FiiO R9. Tym razem zdecydowano się upiększyć urządzenie… szklanymi panelami. Znajdują się one z pięciu stron, wliczając ekran na froncie, spód oraz tył – tak, przeszklono nawet przestrzeń wokół złącz. Moim zdaniem to nietrafiona decyzja i to nie tylko w kwestii wizualnej, ale także użytkowej. O tym jednak za chwilę.

 

Ekran urósł, a właściwie został wydłużony. Przekątną zwiększono z niecałych 5 cali do 6 cali, a wraz z nią rozdzielczość z klasycznego HD (1280×720 pikseli) do smartfonowego Full HD+ (2160×1080 pikseli). Przekłada się to na wyższą ostrość oraz większy obszar roboczy w pionie, ale nie za darmo, bo nowy model nie posiada już wydzielonych przycisków dotykowych pod ekranem. Nadal mamy do czynienia z panelem IPS, więc kontrast nie jest perfekcyjny, w przeciwieństwie do wyświetlaczy AMOLED. Niemniej ogólne parametry ekranu satysfakcjonują – wyświetlacz jest jasny, barwy, a biel tylko nieznacznie ochłodzona.

Elementy obok wyświetlacza są bez zmian – umieszczono tam pokrętło głośności/włącznik oraz pokrętło wyboru trybów, a poniżej nich trzy wyjścia słuchawkowe: XLR 4-pin, 4,4 mm oraz 6,35 mm. Tym razem nie tylko gałki zostały podświetlone diodami RGB, a całe urządzenie, bo pomiędzy aluminiową częścią obudowy a szklaną biegnie dyfuzor, który przecina także spód, szczyt i tył. Muszę przyznać, że akurat ten element zrealizowano nieźle – diody są jasne i dość jednolicie rozświetlają szczelinę. Z kolei z prawej strony nie zabrakło charakterystycznej maskownicy pokrytej heksagonalnymi otworami.

Gniazda z tyłu zostały przeorientowane, by zrobić miejsce na nowe porty. Z lewej strony znajdziemy ponownie wyjścia analogowe – czyli parę 3-pinowych XLR-ów i dwie pary złącz RCA. Z kolei w centrum umieszczono wejścia cyfrowe oraz czytnik kart SD (z adapterem do microSD), a także wejście HDMI oraz wyjście HDMI, których u poprzednika nie było. Natomiast prawą stronę zajmują elementy dotyczące zasilania – włącznik, slot z bezpiecznikiem oraz wejście AC i wejście DC z dedykowanym im przełącznikiem. R9-tka przynosi także przełącznik uziemienia (GND/LIFT), którego brakowało u poprzednika.

Jakość wykonania jest bez zastrzeżeń – nie mogę niczego zarzucić spasowaniu elementów i wykończeniu materiałów, co dotyczy zarówno aluminium, jak i powierzchni lustrzanych. Świetnie, że rogi i krawędzie zostały zaokrąglone, więc R9-tka nie kaleczy dłoni. Gniazda także trzymają się perfekcyjnie i są pozbawione luzów.

Ergonomia i użytkowanie

Szklane panele nie przypadły mi do gustu. Jakiekolwiek manipulowanie urządzeniem, przestawianie czy przesuwanie są zdecydowanie utrudnione, bo powierzchnie są śliskie, co uprzykrzało mi testy i zwyczajne korzystanie ze sprzętu. Nie unikniemy także smug, chyba że będziemy korzystać z FiiO R9 w rękawiczkach. W innym przypadku lepiej mieć ściereczkę na podorędziu. Smug i tak trudno się pozbyć, a szczególnie wokół gniazd, więc w mojej ocenie nowe wzornictwo to zdecydowany krok wstecz względem FiiO R7.

Na szczęście FiiO R9 jest niemal kilogram cięższy od modelu R7 (2,27 kg vs 1,28 kg), więc stoi na stabilniej silikonowych podkładkach. Nie musimy więc przytrzymywać urządzenia w trakcie wpinania wtyczek, dostosowywania głośności czy przełączania trybów za pomocą pokręteł. Właściwie R9-tki nie trzeba w ogóle dotykać, bo urządzenie można w pełni obsłużyć pilotem z zestawu. Akcesorium zastępuje także myszkę (sterowanie ruchem), co umożliwia obsługę aplikacji odtwarzających czy strumieniujących muzykę. Poprzednik także zyskał wsparcie dla pilota FiiO RM3, ale trzeba było go dokupić (ok. 90 zł).

Funkcjonalność zdecydowanie wzrosła. Flagowy model oferuje złącza HDMI – wejściowe i wyjściowe. To drugie wspiera technologię ARC, więc FiiO R9 może służyć jako element kina domowego – potrafi przekazywać sygnał HDMI dalej, będąc wpiętym np. pomiędzy odtwarzacz Blu-Ray a telewizor. Udoskonalono także interfejs Bluetooth – FiiO R9 w trybie odbiornika obsługuje teraz nie tylko kodeki SBC, AAC i LDAC, ale także standardy aptX, aptX Adaptive i aptX HD. Wszystko za sprawą dodatkowego modułu Bluetooth (Qualcomm QCC5125).

Problemy z latencją zostały wyeliminowane! Na pokładzie jest nowy odbiornik USB XMOS XU316, więc w trybie DAC-a USB dźwięk nie wymija się z obrazem. Krytykowałem za to poprzednika, który nie nadawał się do zastosowań gamingowych czy kinomańskich, bo nie posiadał dedykowanego odbiornika USB. Wprawdzie kilkoma kliknięciami latencję R7-tki dało się mocno zredukować, ale na dłuższą metę było to uciążliwe, bo operację trzeba było powtarzać po każdym uruchomieniu urządzenia lub komputera. Tym razem nie trzeba się niczym przejmować. Prawie niczym.

FiiO R9 ma kilka problemów. Paradoksalnie pilot jest jednocześnie zbawieniem i przekleństwem, bo powoduje pewne niespodzianki. Akcesorium działa za pomocą interfejsu Bluetooth, więc musi połączyć się z FiiO R9 po jego uruchomieniu. Gdy za szybko włączymy np. tryb DAC-a USB, to pilot albo się nie połączy, albo jego opóźnione połączenie spowoduje zerwanie transmisji z komputerem. Konieczny będzie powrót do trybu Android oraz ponowne uruchomienie DAC-a USB. Zdarzało się to także, gdy FiiO R9 był długo uśpiony – wybudzenie ekranu lub skorzystanie z pilota rozłączało urządzenie z komputerem. Znowu konieczne było ponowne przełączenie trybów. Dwie aktualizacje firmware’u nie naprawiły tego błędu.

Wciąż brakuje też pewnych funkcji. FiiO R9 wciąż nie przyjmuje sygnału analogowego – podwójne złącza RCA i para gniazd XLR 4-pin to wyjścia sygnału. Nie możemy więc pominąć wbudowanych przetworników ESS Technology i wykorzystać kombo w roli niezależnego wzmacniacza słuchawkowego, bo wejścia sygnału są tylko cyfrowe. Mile widziane byłoby też dodatkowe USB-B do współpracy z pecetem. Ponadto kodek aptX Adaptive nadal nie jest dostępny w trybie nadajnika, czyli nie wykorzystamy potencjału słuchawek obsługujących ten kodek. Jest to konsekwencją zastosowania starego układu Qualcomma, który nie wspiera aptX-a Adaptive.

Wydajność i system operacyjny

FiiO R9 bazuje na nieśmiertelnym SoC-u, czyli Snapdragonie 660 z 4 GB RAM-u i 64 GB pamięci wbudowanej. Identyczny układ zastosowano w poprzedniku, jak i szeregu przenośnych odtwarzaczy FiiO. Na wydajność wciąż trudno narzekać – FiiO R9 to jednak sprzęt muzyczny, a w takich zastosowaniach układ nie dostaje zadyszki. Operacje są wykonywane sprawnie, urządzenie działa stabilnie, a aplikacje strumieniujące czy odtwarzające działają żwawo. Obsługa gestami czy ekranowymi przyciskami dotykowymi również nie przysparza kłopotów.

Stary jest nie tylko procesor, ale także system operacyjny. FiiO R9 jest w plecy cztery generacje Androida, bo działa na „dziesiątce”. To niby nic strasznego – archaiczność znowu można usprawiedliwić stricte melomańskimi zastosowaniami. Niestety w praktyce niektóre aplikacje mogą niedługo stracić wsparcie, czyli albo ich producenci, albo Google uniemożliwią ich zainstalowanie. Myślę, że perspektywa utraty dostępu do ulubionych serwisów strumieniujących nie napawa optymizmem. Producent jest jednak tego świadomy, bo FiiO R9 ma zostać z czasem zaktualizowany do… Androida 12. Dobre i to.

Specyfikacja

Ogólna

  • układ: Qualcomm Snapdragon 660
  • RAM: 4 GB
  • pamięć: 64 GB + czytnik kart SD/microSD
  • ekran: 6 cali, IPS, 2160×1080 pikseli
  • przetworniki: 2x ESS Technology ES9038PRO
  • wzmacniacze: 2x THX AAA-788+
  • odbiornik USB: XMOS XU316
  • układ Bluetooth: Qualcomm WCN3980 (nadajnik); Qualcomm QCC5125 (odbiornik)
  • obsługa słuchawek: 8-350 Ω
  • maksymalne próbkowanie: 32 bit/384 kHz (lokalnie); 32 bit/768 kHz (USB); DSD256 (lokalnie); DSD 512 (USB), MQA
  • interfejsy: Wi-Fi 2,4/5 GHz, Bluetooth 5.0/5.1, Ethernet 100 Mb/s, HDMI ARC, koaksjalny, optyczny, RCA, XLR, 6,35 mm oraz 4,4 mm
  • obsługa kodeków: SBC, AAC, aptX, aptX HD, LDAC, LHDC (nadajnik), SBC, AAC, aptX LL, aptX Adaptive, LDAC (odbiornik)
  • wymiary: 160 x 127 x 115 mm
  • masa: 2,27 kg

Wyjście słuchawkowe 6,35 mm

  • moc: 3500 mW + 3500 mW @ 16 Ω; 2100 mW + 2100 mW @ 32 Ω; 245 mW + 245 mW @ 300 Ω
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-80 kHz
  • SNR: ≥126 dB
  • przesłuchy: ≥77 dB
  • impedancja: <0,4 Ω
  • THD+N: <0,00025%

Wyjścia słuchawkowe 4,4 mm + XLR 4-pin

  • moc: 3500 mW + 3500 mW @ 16 Ω; 7300 mW + 7300 mW @ 32 Ω; 1000 mW + 1000 mW @ 300 Ω
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-80 kHz
  • SNR: ≥126 dB
  • przesłuchy: ≥117 dB
  • impedancja: <0,6 Ω
  • THD+N: <0,0002%

Wyjścia liniowe (niesymetryczne)

  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-80 kHz
  • SNR: >125 dB
  • przesłuchy: ≥118 dB
  • THD+N: 0,0003%
  • napięcie: 2,4 V rms

Wyjścia liniowe (symetryczne)

  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-80 kHz
  • SNR: ≥128 dB
  • przesłuchy: ≥124 dB
  • THD+N: 0,00024%
  • napięcie: 4,8 V rms

Brzmienie

Jak brzmi FiiO R9? Tak, jak przystało na podwójne przetworniki ES9038PRO oraz zbalansowany wzmacniacz THX-AAA788+, czyli neutralnie, przestrzennie i dynamicznie. Rozdzielczość jest wysoka, brzmienie swobodne, odseparowane i precyzyjne, a separacja kanałów kontrastowa, co przekłada się na szeroką sceną dźwiękową. Nie mam jakichkolwiek wątpliwości, że nastąpił wyraźny progres względem FiiO R7. Obyło się jednak bez rewolucji, bo R9 to w praktyce wariacja na temat modelu M17. Zacznijmy jednak od początku.

Bas ma liniowy charakter – FiiO R9 nie ogranicza zejścia w subbas, prezentuje masywny midbas i odpowiednio punktowy wyższy bas. Nic się nie wybija, niczego właściwie nie brakuje. Dotyczy to także dynamiki – bas energicznie uderza, jest długo podtrzymywany lub gwałtownie wygasa. Wrażenie robi także fakturowość, bo instrumenty są mocno różnicowane. Podoba mi się również, że dół jest trzymany w ryzach, rysowany twardo i wyraziście. Słuchawki, które potrafią przekazać kompletne i szczegółowe niskie tony rozwijają skrzydła – generują sprężysty, detaliczny i pełny bas. Bez względu na to, czy słuchamy gitary basowej, fortepianu, kontrabasu, syntezatorów czy cyfrowych sampli, brzmienie jest angażujące i niepozbawione informacji czy barw.

Pasmo średnie kontynuuje charakter niskich tonów. Nie ma konfliktu niższego i wyższego podzakresu – FiiO R9 przekazuje zarówno gęstość i ciepło, jak i potrafi zabrzmieć chłodniej i ostrzej. Środek nie jest też ani wycofany, ani wypchnięty. Ostateczny rezultat zależy od realizacji muzyki i kompetencji sprzętu towarzyszącego. Słuchawki wyższej klasy pokazują, co potrafią wraz z R9-tką – wokale brzmią mocno i wyraziście, podobnie jak instrumenty dęte, perkusyjne smyczkowe czy wszelkiej maści gitary. W paśmie średnim barw jest też pod dostatkiem, ale urządzenie potrafi też zabrzmieć syntetycznie i technicznie np. w nowoczesnej elektronice. Raczej nikt nie będzie też narzekał na niewystarczającą rozdzielczość – urządzenie pozwala wsłuchiwać się mikrodetale, ale nie jest skrajnie analityczne. Nie miałem specjalnych problemów, żeby zrelaksować się przy muzyce czy zrobić z niej tło.

Góra jest w stylu ESS Technology – swobodna, rozciągnięta i klarowna. Znowu można mówić o neutralności, a wręcz transparentności, bo nie występuje jakikolwiek roll-off. Wysokie wokale, smyczki, gitary solowe czy przeróżne talerze perkusyjne oraz przeszkadzajki rozbrzmiewają dźwięcznie i w sposób nieograniczony. Znowu wiele zależy od nagrań i słuchawek czy też głośników. Płytko zmasterowane albumy i ostro brzmiące słuchawki nie zostaną złagodzone, bo R9-tka jest niejako bezwzględna w przekazie góry. Nie powiedziałbym jednak, że dźwięk jest wyostrzony czy rozjaśniony – „dziewiątka” nie wzmacnia góry. Niemniej posiadacze jaśniejszych słuchawek lub wrażliwi na sopran powinni sięgnąć po filtry cyfrowe typu „slow”, wyregulować harmoniczne lub nawet wypróbować konwersję „All to DSD”. Do dyspozycji jest też globalny korektor, czyli w mniej synergicznych połączeniach górę można okiełznać na kilka sposobów.

Scena dźwiękowa jest duża i holograficzna. FiiO R9 naprawdę kontrastowo separuje kanały, więc przekaz jest rozciągany na boki, a przestrzeń ma raczej elipsoidalny niż kulisty kształt. Nie brakuje także głębi i wysokości sceny, ale pierwsze skrzypce gra szerokość. Można też liczyć na bliski pierwszy plan, jak i zdystansowane dalsze, więc przekaz jest warstwowy. W rezultacie zbalansowane, otwarte słuchawki popisują się holografią, napowietrzeniem i separacją instrumentów – jest co podziwiać. Multiarmatury czy hybrydy także brzmią trójwymiarowo. Zatem R9-tka usatysfakcjonowała mnie przestrzennie i holograficznie, co nie miało miejsca w przypadku modelu R7.

FiiO R9 – porównania z FiiO R7, M17 i HiFiMAN EF600
Niżej pozycjonowany FiiO R7 przegrywa przede wszystkim stereofonią – kanały nie są tak odseparowane, jego scena dźwiękowa jest wyraźnie węższa. Utwory wydają się mocniej zlewać w centrum, a instrumenty nie są tak rozciągane na boki, jak w droższym modelu, co daje bardziej kameralny efekt. FiiO R9 brzmi więc zdecydowanie swobodniej i z większym rozmachem, w sposób bardziej otwarty i trójwymiarowy. To jednak nie wszystko – FiiO R9 popisuje się też wyższą dynamiką, ma w sobie więcej werwy, co wynika z bardziej gwałtownego ataku i błyskawicznego wygasania. Przy nim FiiO R7 wydaje się brzmieć bardziej ospale i nie angażuje tak bardzo, jak topowy model. Sygnatura dźwiękowa jest z kolei zbliżona, ale R9 ma w sobie więcej barw i generuje głębszy bas. Zatem FiiO R9 jest lepszy, ale raczej nie dwukrotnie, mimo przepaści cenowej (5999 zł vs 3200 zł).

W konfrontacji z FiiO M17 słychać zdecydowanie mniej różnic, ale R9-tka nie jest po prostu stacjonarną „siedemnastką”. Otóż odtwarzacz lekko akcentuje bas, a więc brzmi efektowniej przy płasko-neutralnej R9-tce. Słuchawki zyskiwały więc dociążenia w niskich tonach, brzmiały masywniej i bardziej angażująco z M17-tką. Okazuje się też, że R9 generuje większą scenę w każdej płaszczyźnie, nawet gdy M17 działał w trybie stacjonarnym, czyli z podłączonym zasilaczem. Niemniej trudno narzekać na przestrzeń odtwarzacza, która jest i tak obszerna oraz holograficzna. Jeśli zatem wolimy neutralno-transparentny dźwięk, to FiiO R9 będzie górą. Gdy natomiast preferujemy masywniejszy dźwięk niewielkim kosztem sceny, to dopłata do M17-tki może być tego warta (7400 zł). Tańszą alternatywę stanowi natomiast model M15S, który nieznacznie ustępuje M17-tce, ale wypada korzystniej cenowo (5400 zł).

Paradoksalnie HiFiMAN EF600 brzmi podobnie do R9, ale tym samym inaczej. To także zrównoważone, klarowne i przestrzenne kombo, ale w trochę innym wydaniu. Gdy FiiO R9 zapewnia brzmienie dość technicznie i „tranzystorowe”, to EF600 ma w sobie coś naturalnego i „analogowego”. W dźwięku HiFiMAN-a, opartego na drabince rezystorowej, daje się wychwycić pewne ciepło i gładkość, ale bez straty w rozdzielczości. Uważam, że EF600 jest przystępniejszy w odbiorze od R9, ale oba urządzenia z powodzeniem mnie angażowały. W tej konfrontacji EF600 wygrywa relacją jakości do ceny (4700 zł). Niemniej FiiO R9 wygrywa funkcjonalnością, bo to jednak niezależne i nafaszerowane złączami All-In-One.

FiiO R9 – synergia ze słuchawkami
Nie ma zaskoczenia – zalecenia synergiczne są typowe dla sprzętu z kostkami ESS Technology. Ciemniejsze, basowe, barwniejsze oraz neutralne słuchawki dogadają się z R9-tką bez problemu. Te jaśniejsze już niekoniecznie. Będzie to jednak zależało od wielu czynników – naszej tolerancji na sopran, realizacji muzyki i samego charakteru góry słuchawek, czyli tego jak dany model kasuje kłujące czy sybilizujące częstotliwości. FiiO R9 raczej nie złagodzi słuchawek, o ile nie sięgniemy po wspominane remedia w stylu filtrów cyfrowych, ustawień harmonicznych, konwersji do DSD czy globalnego korektora graficznego.

Niemniej w trakcie testów większość połączeń przypadła mi do gustu. Byłem pod wrażeniem szczególnie zgrania z HiFiMAN-ami HE1000 V3, które zabrzmiały po prostu fenomenalnie! Świetnie wypadły także łagodniejsze Arya Organic. Doceniłem również zgranie z efektownymi FiiO FT5, jak i Meze 109 PRO. Przyjemnie słuchałem także szeregu IEM-ów od Campfire Audio, chociaż tutaj akurat wolałem zgranie z Andromeda Emerald Sea, niż Solaris Stellar Horizon ze względu na płytki bas i mocną górę tych drugich słuchawek. Znakomicie wypadły także basowe FiR Audio E12. Niemniej w przypadku dokanałówek sygnał nie był idealnie czysty nawet na minimalnym wzmocnieniu, co jest jednak bolączką wielu niskoimpedancyjnych i wysokoskutecznych IEM-ów.

Podsumowanie

FiiO R9 podnosi poprzeczkę względem modelu R7. Producent rozbudował podświetlenie RGB, dorzucił złącza HDMI i pilot oraz udoskonalił moduł odbiornika Bluetooth. Rozwiązano także problemy z latencją, które trapiły „siódemkę”. Na pochwałę zasługuje też większy i ostrzejszy ekran w wydłużonych proporcjach. Nastąpił również duży progres w jakości dźwięku – scena stała się szeroka, a kanały mocno odseparowane. Wzrosła również dynamika i oczywiście moc, bo na pokładzie są podwójne przetworniki z wysokiej półki oraz ośmiokanałowy wzmacniacz.

O perfekcji nie ma jeszcze mowy, bo FiiO R9 wciąż nie przyjmuje sygnału analogowego, czyli nie może działać jako niezależny wzmacniacz. Okazuje się też, że pilot powoduje pewne problemy – potrafi zrywać sygnał w połączeniu z komputerem. Ponadto nie można liczyć na obsługę kodeka aptX Adaptive w trybie nadajnika. Z kolei lustrzane boki nie każdemu przypadną do gustu.

FiiO R9 kosztuje 5999 zł. To naprawdę imponujący sprzęt o świetnym brzmieniu, więc jeśli zależy nam na neutralnym strojeniu, ogromnej mocy i zatrzęsieniu funkcji, to urządzenie je zapewni. Gdy natomiast kanały nie muszą być tak kontrastowo odseparowane, FiiO R7 stanowi bardziej opłacalny zakup. Warto też rozważyć zakup odtwarzacza w stylu FiiO M15S, który sprawdzi się zarówno mobilnie, jak i stacjonarnie.

Zalety:
+ solidne wykonanie
+ bogate wyposażenie
+ bezprzewodowy pilot w zestawie
+ ogromna funkcjonalność
+ odbiornik XMOS
+ duży ekran Full HD+
+ wygodna i prosta obsługa
+ multum trybów
+ zaawansowany moduł Bluetooth (odbiornik)
+ potężna moc
+ neutralne, przestrzenne, rozdzielcze i dynamiczne brzmienie

Wady:
– brak wejść analogowych
– brak kodeka aptX Adaptive w trybie nadajnika
– pewne problemy z pilotem
– lustrzane boki

Sprzęt dostarczył:

fiio

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
terra

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj