FiiO K9 bazuje na konstrukcji modelu K9 Pro ESS, posiada ten sam układ wzmacniacza marki THX oraz niemal identyczny interfejs. Wymieniono jednak przetworniki ESS Technology na niżej pozycjonowane, czyli w miejscu ES9038PRO są kostki o oznaczeniu ES9068AS.

FiiO K9 ma wypełnić lukę pomiędzy średniopółkowym K7 BT (1299 zł) a flagowym K9 Pro ESS (3929 zł), ale tak naprawdę zdecydowanie bliżej mu do tego drugiego modelu. Na papierze oba urządzenia różnią się w zasadzie jedynie przetwornikami. Początkowo założyłem, że K9 to po prostu model R7 bez wbudowanego odtwarzacza, bo all-in-one również bazuje na tym samym przetworniku (ESS Technology ES9068AS) oraz wzmacniaczu (THX AAA-788+). Sęk w tym, że nowy K9 ma zbalansowaną nie tylko sekcję wzmacniacza, ale także przetwornika. Zatem wszystko wskazuje na to, że K9 to rzeczywiście lekko uproszczony K9 Pro ESS.

REKLAMA
fiio

Sprawdziłem, jak FiiO K9 ma się do modeli K7 BT oraz K9 Pro ESS, a także porównałem nowe kombo z konkurencyjnym HiFiMAN-em EF400.

Wyposażenie

Zestaw zawiera:

  • kabel USB-A > USB-B (długość 115 cm);
  • kabel zasilający (długość 110 cm);
  • podstawkę;
  • sześć podkładek silikonowych;
  • adapter 6,35 mm;
  • zapasowy bezpiecznik;
  • zaślepkę przełącznika napięcia;
  • zaślepki XLR 4-pin oraz 5x RCA;
  • instrukcję obsługi i dokumentację.

Wyposażenie jest niemal bez zmian w porównaniu do zestawu K9 Pro ESS. Na powyższej liście brakuje jednak anteny Bluetooth, bo w nowym kombo została ona zamontowana fabrycznie i to na stałe. Nie poskąpiono jednak z pozostałych dodatków, czyli np. podstawki, dzięki której możemy ustawić kombo w pionie.

Konstrukcja

Wizualnie FiiO K9 to w 95% model K9 Pro ESS. Zastosowano identyczną, aluminiową obudowę z pościnanymi krawędziami i wyfrezowanymi bokami. Zrezygnowano jednak ze złotych akcentów, co dotyczy zarówno nadruków, jak i pokrętła głośności. To ostatnie jest nadal metalowe, ale już nie połyskuje, bo zostało wyszczotkowane oraz koliście wyżłobione. Szczerze mówiąc spodziewałem się większych oszczędności.

Widać, że K9 to niżej pozycjonowany model, ale w mojej ocenie nowość wygląda… lepiej od K9 Pro ESS. Szare nadruki i czarne pokrętło powodują, że wzornictwo jest paradoksalnie bardziej profesjonalne. Niemniej oba urządzenia są na tyle podobne, że po szczegóły zapraszam do testu dedykowanego modelowi K9 Pro ESS. Niżej skupię się więc na zmianach i najważniejszych aspektach funkcjonalno-użytkowych.

Front jest w zasadzie taki sam. Z lewej są ponownie trzy wyjścia słuchawkowe, czyli XLR 4-pin, duży jack (6,35 mm) oraz Pentaconn (4,4 mm), a z prawej szereg białych diod, dwa suwaki i dwa przyciski. Pokrętło jest nadal podświetlone dookoła, a kolor diod wskazuje zarówno próbkowanie muzyki, jak i aktywny kodek Bluetooth. Podświetlenie jest równie jasne i barwne, co w wyższym modelu.

Tył ponownie naszpikowano gniazdami. Nie obyło się bez wyjść zbalansowanych XLR 3-pin, wejścia 4,4 mm oraz wejść i wyjść RCA. Na miejscu jest także komplet wejść cyfrowych, czyli: USB-B, koaksjalne oraz optyczne Toslink. Co ciekawe antenka została skrócona i nie można jej zdemontować. Nie ma to dużego znaczenia, ale decyzja producenta jest dziwna, bo tańszy i mniejszy K7 BT został wyposażony w tę samą antenkę, co K9 Pro ESS.

Jest jeszcze jedna różnica, którą łatwo przeoczyć – na prawej krawędzi FiiO K9 nie ma już wnęki z dodatkowym wejściem USB-C. Zatem dodatkowe, czwarte wejście cyfrowe zostało zarezerwowane dla modelu z dopiskiem Pro.

Użytkowanie

Szybko okazało się, że FiiO K9 ma inny potencjometr, a przynajmniej w porównaniu do K9 Pro ESS z wczesnych serii, którym dysponuję. Moim zdaniem jest on nieznacznie gorszy, bo wymaga większej siły, co w połączeniu ze śliskim pokrętłem utrudnia precyzyjne dostosowanie głośności. Zauważyłem też, że potencjometr minimalne „odbija”, czyli potrafi się nieznacznie cofnąć. Nic takiego nie ma miejsca w sztuce testowej modelu K9 Pro ESS, ale to w dużej mierze moje czepialstwo.

Świetnie, że zachowano wejście zbalansowane 4,4 mm – obstawiałem, że w tańszym kombo producent z niego zrezygnuje. Okazuje się jednak, że jego funkcjonalność została ograniczona. Otóż K9 potrafi przyjąć sygnał przez wejście 4,4 mm, ale nie pozwala na wyprowadzenie go z wyjść XLR 3-pin, czyli wejście zbalansowane podaje sygnał jedynie do wyjść słuchawkowych. Dla porównania K9 Pro ESS przyjmuje sygnał za pomocą gniazda 4,4 mm i przesyła go dalej po XLR-ach np. na monitory studyjne czy inny wzmacniacz zbalansowany.

Podoba mi się, że na pokrętle K9-tki jest większy wskaźnik w kolorze białym, który widać zdecydowanie lepiej od małej kropki na gałce K9 Pro ESS. To samo dotyczy oznaczeń przełączników i przycisków – te szare we flagowym modelu są niewidoczne na co dzień, czego nie mogę stwierdzić o białych nadrukach na obudowie K9. Do perfekcji zabrakło większych przełączników trybów czy wzmocnienia, ale te w nowym kombo stawiają większy opór i przeskakują precyzyjniej, na co narzekałem w teście K9 Pro ESS. Znowu istnieje jednak możliwość, że producent poprawił to w nowszych partiach wersji „Pro”.

Niestety z podświetleniem RGB są pewne problemy. Można je wyłączyć w aplikacji, ale niestety diody włączają się ponownie po wybudzeniu K9-tki z uśpienia. Dla porównania K9 Pro ESS zapamiętuje wybór użytkownika, czyli w droższym modelu podświetlenie „wraca” jedynie po zupełnym odcięciu zasilania przyciskiem z tyłu. Mam nadzieję, że błąd zostanie naprawiony wraz z kolejną aktualizacją firmware’u.

Szkoda, że producent nie oferuje alternatywnego oprogramowania, bo w przypadku modeli K7 i K7 BT podświetlenie można wyłączyć niejako sprzętowo, wgrywając specjalny firmware dezaktywujący diody. Szybko znużyło mnie ciągłe sięganie po smartfona, żeby wyłączyć podświetlenie w aplikacji FiiO Control, więc chętnie pozbyłbym się światełek definitywnie. Próbowałem nawet zakleić diody, ale nie jest to takie proste, bo za gałką jest duży dyfuzor.

Specyfikacja

Ogólna

  • przetwornik: 2x ES9068AS
  • wzmacniacz: 2x THX AAA-788+
  • odbiornik USB: XMOS XUF208
  • obsługa słuchawek: 16-600 Ω
  • maksymalne próbkowanie: 32 bit/384 kHz i DSD256 (USB); 24 bit/192 kHz (koaksjalne); 24 bit/96 kHz (optyczne)
  • interfejs bezprzewodowy: Bluetooth 5.1 (Qualcomm QCC5124)
  • obsługa kodeków: SBC, AAC, aptX, aptX LL, aptX HD, aptX Adaptive, LDAC (odbiornik)
  • funkcje: trzystopniowe podbicie, konfiguracja w aplikacji, wskaźnik RGB
  • wymiary: 220 x 200 x 72 mm
  • masa: 2,6 kg

Wyjście słuchawkowe 6,35 mm

  • moc: 1 W @ 16 Ω; 1,5 W @ 32 Ω; 200 mW @ 300 Ω
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-50 kHz
  • SNR: >124 dB
  • impedancja: <1 Ω
  • separacja kanałów: >75 dB
  • THD+N: 0,00028% @ 1 kHz

Wyjścia słuchawkowe 4,4 mm + XLR 4-pin

  • moc: 1 W @ 16 Ω; 2 W @ 32 Ω; 780 W @ 300 Ω
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-50 kHz
  • SNR: >119 dB
  • impedancja: <1 Ω
  • separacja kanałów: >114 dB
  • THD+N: 0,00029% @ 1 kHz

Wyjście liniowe (niesymetryczne)

  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-50 kHz
  • SNR: >119 dBa
  • separacja kanałów: >111 dB
  • THD+N: 0,00026% @ 1 kHz
  • napięcie: 2,4 V rms

Wyjście liniowe (symetryczne)

  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-50 kHz
  • SNR: >124 dBa
  • separacja kanałów: >120 dB
  • THD+N: 0,00025% @ 1 kHz
  • napięcie: 4,8 V rms

Brzmienie

FiiO K9 przypomina K9 Pro ESS nie tylko wizualnie czy funkcjonalnie, ale także brzmieniowo, bo nowe kombo jest z pewnością bliżej flagowego modelu niż podstawowego K7 BT. K9-tka wygrywa też z R7, co bardzo mnie cieszy, bo all-in-one FiiO nie usatysfakcjonowało mnie jakością dźwięku. Zanim jednak przejdziemy do porównań, skupmy się na sygnaturze dźwiękowej modelu K9.

Niskie tony są lekko podkreślone, bo K9 brzmi masywnie, gęsto i chętnie schodzi w subbas. Akcent jest jak zwykle w stylu audiofilskim, czyli nie należy się obawiać zalewającego wszystko basu, ekstremalnej jego dawki. Niskie tony są po prostu dociążone, swobodne i sprężyste, budują masywny fundament dźwięku, ale nie wychodzą przed szereg. Bas dynamicznie uderza, szybko wygasa lub jest długo podtrzymywany. Dół pasma sprawia wrażenie gładkiego, ale nie jest jeszcze zmiękczony czy rozmyty – faktury instrumentów są nadal różnicowane. Moim zdaniem niskie tony są muzykalne, ale z odpowiednimi słuchawkami K9 pozwala także na analityczny odsłuch.

Pasmo średnie nie jest ani wycofane, ani wypchnięte. Jego charakter jest neutralny – muzyka nie wydaje się być ocieplona czy ochłodzona, czyli nie ma wątpliwości, że na pokładzie są przetworniki ESS Technology. Jednocześnie nie brakuje barw, ale nie jest to zaskoczeniem, bo nowe kostki amerykańskiego producenta nie brzmią już tak laboratoryjnie, jak niegdyś „Sabre”. Średnica nie odstaje od basu, tzn. jest również gładka i przyjemna w odbiorze, ale nadal satysfakcjonująco zróżnicowana i szczegółowa. Ponownie mamy więc do czynienia z wypadkową muzykalności i analityczności, czyli przy muzyce można się zarówno odprężyć, jak i rozłożyć utwory na czynniki pierwsze, wsłuchując się w perkusję, gitary czy klawisze.

W wysokich tonach nie ma niespodzianek. Przejście z wyższej średnicy w sopran jest płynne, a góra pasma dobrze doświetla muzykę i brzmi w stylu ESS Technology – klarownie, krystalicznie i mocno. K9-tka nie jest z pewnością zgaszona czy przyciemniona w sopranie, nie ma mowy też o jakimkolwiek roll-offie, ale jak na moje ucho brzmienie nie jest ostre. Wysokie wokale, mocne smyczki czy agresywne solówki gitarowe były nadal łatwostrawne. Mnie kombo nie męczyło górą pasma nawet w połączeniu z jaśniejszymi słuchawkami. Pewna synergia jest jednak wskazana, zarówno ze słuchawkami, jak i muzyką.

Scena dźwiękowa jest typowa dla dwuprzetwornikowych kombo ze zbalansowanym wzmacniaczem – K9 nie rozczarowuje szerokością przestrzeni, bo kontrastowo separuje kanały. Pierwszy plan nie jest może wyjątkowo zdystansowany, ale odebrałem już scenę jako elipsoidalną, czyli z priorytetem na szerokość, ale nadal z satysfakcjonującą głębią oraz optymalną wysokością. Nie brakowało mi też napowietrzenia, a separacja instrumentów była bez zarzutu. Z odpowiednimi słuchawkami instrumenty brzmiały kształtnie, były pozycjonowane w różnych punktach i z powodzeniem otaczały słuchacza.

FiiO K9 – porównania z FiiO K9 Pro ESS, K7 BT, R7 i HiFiMAN EF400
K9 Pro ESS brzmi lepiej od K9. Flagowe kombo twardziej zarysowuje dźwięk, jeszcze mocniej różnicuje instrumenty, jest barwniejsze, a także bardziej przestrzenne. Różnice są jednak znacznie mniejsze, niż może się wydawać. W praktyce K9 ma nieznacznie węższą scenę, brzmi trochę gładziej i bardziej neutralnie od K9 Pro ESS. Nadal można liczyć na dużą dynamikę, multum energii w muzyce i zapas mocy. Mimo że wolę bardziej wyrazisty charakter K9 Pro ESS, to byłem w pełni usatysfakcjonowany brzmieniem K9-tki.

FiiO K7 BT ma inny charakter i ustępuje jakościowo nowemu kombo. Niżej pozycjonowany model posiada przetworniki AKM, co słychać – brzmienie K7-ki jest cieplejsze, miększe i bardziej muzykalne. W bezpośrednim porównaniu K9-tka jest bardziej techniczna, przekazuje więcej informacji dźwiękowej, ale nadal sprawia przyjemność z muzyki. Nowy model generuje też większą, bardziej trójwymiarową scenę od K7 czy K7 BT. Lubię zarówno K7 BT, jak i K9, ale gdybym miał zignorować różnicę w cenie, to na moim biurku wylądowałaby „dziewiątka”. Jeśli jednak zależy nam na cieplejszym i miększym dźwięku, mamy łatwe do napędzania słuchawki, to K7 lub K7 BT mogą być wystarczające.

Obawiałem się, że K9 zabrzmi podobnie do R7-ki, ale oba urządzenia mają ze sobą niewiele wspólnego. To w sumie zaskakujące, bo R7-ka ma ten sam układ wzmacniacza i również bazuje na kostce ES9068AS, ale pojedynczej. Moim zdaniem to słychać, bo K9 buduje szerszą scenę dźwiękową, czyli mocniej separuje kanały od R7. W bezpośrednim porównaniu R7-ka brzmi wręcz ciasno, niejako zlewa ze sobą lewy i prawy kanał. Łatwo wychwycić też różnice w charakterze – K9 brzmi gładko i miękko, a do tego soczyściej w basie, zaś R7 jest twardszy w średnicy i ma płytsze niskie tony. Charakter R7-ki może się podobać – gdyby all-in-one brzmiało tak szeroko, jak K9 to również nie kręciłbym nosem. Niemniej ode mnie punkt dla K9-ki i to w szczególności za większą scenę dźwiękową. Warto jednak pamiętać, że R7-ka jest jednak niezależna i znacznie wydajniejsza od K9-ki (3,65 W vs 2 W).

FiiO K9 ma jednak mocnego konkurenta w postaci HiFiMAN-a EF400. W mojej ocenie EF400 jest lepszy, bo brzmi wierniej, równiej i bardziej naturalnie, a do tego przestrzenniej. Przy nim K9-tka sprawia wrażenie podkoloryzowanej, generuje więcej basu i jest gładsza w przekazie, a do tego nie różnicuje instrumentów tak dobrze, jak EF400. Z drugiej strony nowe kombo FiiO jest przyjemniejsze w odbiorze i brzmi efektowniej, co może się podobać. Ponadto K9-tka jest po prostu bardziej praktyczna na co dzień. Dlaczego? Otóż EF400 generuje za dużo mocy, ma problemy z balansem kanałów na początku skali głośności, więc trudno używa się go z mniej wymagającymi słuchawkami lub tym bardziej dokanałówkami. FiiO K9 jest więc bardziej uniwersalny, a ponadto oferuje znacznie wyższą funkcjonalność od EF400, bo przyjmuje sygnał analogowy i posiada funkcję przedwzmacniacza. Wybór jest więc dość trudny.

FiiO K9 – synergia
Sprawa jest oczywista – K9-ka zgrywa się z różnymi słuchawkami, ale najlepiej unikać tych wyjątkowo jasnych czy wręcz ostrych, a więc rekomendacja jest typowa dla sprzętu z przetwornikami ESS Technology. Jeśli już, to lepiej wybrać słuchawki ciemniejsze, ścinające sopran lub po prostu neutralne, które nie powinny stać się ostre, o ile słuchamy dobrze zrealizowanej muzyki. W czasie testów podłączałem do K9 dynamiczne Sivga SV023 czy FiiO FT3, jak i szereg planarów od HiFiMAN-a. Nie brakowało mi mocy i słuchało mi się świetnie.

FiiO K9 ma jeszcze jednego asa w rękawie, czyli brzmi satysfakcjonująco czysto także na dokanałówkach i to także z wyjścia 4,4 mm, za co chwaliłem również FiiO K9 Pro ESS. Wprawdzie na wyjątkowo czułych hybrydach czy armaturach od Campfire Audio można wychwycić lekki szum, ale tylko w ciszy lub przerwach pomiędzy utworami, bo podczas słuchania szum w ogóle nie daje się we znaki. Sygnał modelu K9 jest i tak zdecydowanie czystszy niż z odtwarzaczy muzyki w stylu FiiO M17 czy Astell&Kern Kann Max.

Podsumowanie

FiiO K9 pozytywnie zaskakuje. Nowość jest niezwykle blisko możliwości K9 Pro ESS – to również solidne, w miarę kompaktowe i wysoce funkcjonalne kombo. Urządzenie nadal przyjmuje sygnał cyfrowy na różne sposoby, ma szereg wyjść słuchawkowych, a do tego może działać jako przetwornik, przedwzmacniacz czy niezależny wzmacniacz i to również zbalansowany. Jakość dźwięku wciąż satysfakcjonuje – K9 brzmi neutralnie barwowo, ale oferuje dociążony bas, gładką średnicę i klarowne, ale nie wyżyłowane wysokie tony. Z kolei scena dźwiękowa jest odpowiednio szeroka i poukładana.

Wady to detale. Podświetlenie RGB potrafi zirytować, bo włącza się nie tylko po odcięciu zasilania, ale także uśpieniu urządzenia. Mam nadzieję, że producent to naprawi. Niektórzy mogą narzekać też na brak gniazda USB-C i uproszczoną antenkę Bluetooth, której nie można zdemontować. Nowy potencjometr mógłby być bardziej precyzyjny.

Polska cena FiiO K9 nie jest jeszcze znana, ale za granicą urządzenie jest dostępne za 2500 zł. Jeśli kombo zadebiutuje w cenie poniżej 3000 zł, to zasłuży na rekomendację – sam wahałbym się, czy warto dopłacać do modelu K9 Pro ESS, który kosztuje około 4000 zł. Jeśli korzystamy zarówno ze słuchawek wokółusznych, jak i dokanałowych, zależy nam na wysokiej funkcjonalności, to K9 powinien być strzałem w dziesiątkę. Gdy natomiast najważniejsze jest bardziej zrównoważone i naturalne brzmienie, a do tego potrzebujemy multum mocy, to na prowadzenie może wyjść HiFiMAN EF400.

Rekomendacja dla FiiO K9

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ wysoka ergonomia
+ imponująca funkcjonalność
+ wejście analogowe 4,4 mm
+ zaawansowany interfejs Bluetooth
+ wydajny wzmacniacz zbalansowany
+ czysty sygnał na dokanałówkach
+ neutralne, ale muzykalne brzmienie
+ szeroka scena dźwiękowa

Wady:
– antena zamocowana na stałe
– problematyczne podświetlenie RGB
– potencjometr lekko „odbija”

Sprzęt dostarczył:

fiio

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
fiio

4 KOMENTARZE

  1. W trakcie poszukiwania w sieci pożądanych informacji znalazłam ten artykuł. Wielu osobom wydaje się, że posiadają odpowiednią wiedzę na opisywany temat, ale często tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Czuję, że powinienem wyrazić uznanie za Twoją pracę. Koniecznie będę rekomendował to miejsce i częściej tu zaglądał, by przejrzeć nowe posty.

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj