Spring II to nietypowe słuchawki hybrydowe. Mają konstrukcję dokanałową, wypinany kabel 2-pin i po trzy przetworniki na stronę – dynamiczny, armaturowy i piezoelektryczny, które zostały zamknięte w aluminiowych obudowach.

Rynek azjatyckich słuchawek dokanałowych jest zaskakująco bogaty. Można przebierać w zatrzęsieniu modeli, mniej lub bardziej zaawansowanych, ale zazwyczaj korzystnie wycenionych. Na łamach kropka.audio sprawdzamy co jakiś czas hity z krajów Orientu – ja testowałem niedawno świetne Moondropy Starfield oraz SSR i SSP, a Grzegorz Fabianowicz przemaglował na przykład Shanlingi ME700 czy Dunu DM-480. Bez względu na to czy słuchawki są tanie, czy trochę droższe, relacja jakości do ceny jest często bez zarzutu.

REKLAMA
final

Nie jestem pewien, jak się wymawia nazwę producenta BQEYZ, ale wiem, że model Spring II to również arcyciekawe i zaawansowane dokanałówki z Azji. Oprócz dynamika o średnicy 13 mm, producent zastosował też przetwornik z kotwiczką zrównoważoną oraz piezoelektryczny. Mamy więc do czynienia z trójprzetwornikowymi hybrydami w cenie wynoszącej 169 dolarów amerykańskich, czyli niskiej, jak na taką konfigurację. Co potrafią Spring II i jak mają się do FiiO FH3 czy wspominanych Moondrop Starfield?

Wyposażenie

W zestawie są:

  • trzy pary tipsów silikonowych „Atmosphere” (S, M, L);
  • trzy pary tipsów silikonowych „Reference” (S, M, L);
  • para pianek termoaktywnych (S/M);
  • organizer na nakładki;
  • kabel 2-pin 0,78 mm > 3,5 mm (120 cm);
  • opaska na kabel;
  • przyrząd do czyszczenia;
  • futerał.

Tipsy nie rozczarowują, bo wykonano je z grubego, gładkiego i precyzyjnie wyciętego silikonu, a wszystkie znajdują się na blaszce z wyszczotkowanego aluminium, przypominającą akcesorium ze słuchawek RHA. Wątpliwości budzą natomiast pianki, dostępne tylko w jednym rozmiarze, który jest niestety dość mały.

Humor poprawia spory, solidny i pojemny futerał z kieszonką w środku, który prezentuje się dyskretnie. Kabel także wygląda nieźle, a producent oferuje go w trzech wersjach – z wtyczką niesymetryczną 3,5 mm oraz symetrycznymi 2,5 mm i 4,4 mm. Przetestowałem słuchawki w tej pierwszej wersji, z niezbalansowaną wtyczką.

 

Konstrukcja

Wzornictwo należy do tych efektownych, ale jednocześnie nieprzekombinowanych. Obudowy typu OTE (over the ear) wykonano z aluminium, nadano im kształt listków i wykończono metodą anodowania w kolorze zielonym. Wprawdzie słuchawki są dostępne także w kolorze czarnym, który zazwyczaj preferuję, ale zieleń jest ładna i świetnie pasuje do kształtu oraz wiosennej nazwy słuchawek. Nie mam także zastrzeżeń odnośnie jakości wykonania, bo obudowy wycięto metodą skrawania, precyzyjnie spasowano i obrobiono – widać, że BQEYZ Spring II to produkt z trochę wyższej półki.

Lekko wypukłe pokrywki zostały wyprofilowane na krawędziach oraz ścięte w dolnej części, gdzie nadrukowano niewielkie napisy w kolorze białym – na lewej słuchawce jest oznaczenie modelu, a na prawej logo producenta. Co ciekawe oba elementy są do góry nogami. W górnej części nie brakuje typowych gniazd 2-pin 0,78 mm, lekko wpuszczonych w obudowę, a od wewnętrznej strony widać metalowe tulejki w kolorze szampańskiego złota, zabezpieczone również metalowymi sitkami. Obok nich widnieją także oznaczenia kanałów, które znajdują się obok otworów wentylujących.

Kabel z zestawu przypomina rozwiązania z wielu modeli, bo to miedź OCC w przezroczystej izolacji, zwinięta w gruby warkocz. Kabel składa się z czterech wiązek zwiniętych z 224 żyłek i jest wykonany w geometrii Litza, czyli skręcony i odizolowany od siebie. Kabel rozpoczynają pozłocone wtyczki w aluminiowych obudowach, wyposażone w dodatkowe zausznice. Obok sporego, także aluminiowego rozdzielacza jest dodatkowa kulka, czyli suwak z przezroczystego tworzywa sztucznego, zaś na końcu kabla umieszczono prostą, pozłoconą i metalową wtyczkę 3,5 mm.

Ergonomia i użytkowanie

Mimo że słuchawki są niewielkie i w miarę lekkie (po 7 gramów każda), to ergonomia nie jest perfekcyjna. Kształt obudów jest udany, aluminium obłe i przyjemne w dotyku, ale moim zdaniem producent przesadził z długością i szerokością tulejek. W efekcie nieważne czy korzystałem z małych tipsów, czy średnich, słuchawki nieznacznie odstawały z uszu, a zakładając je musiałem dość mocno dociskać obudowy i otwierać usta, by rozprostować kanały słuchowe. Spring II nadal trzymały się pewnie, nie uwierały i mogłem z nich normalnie korzystać, ale obudowy nie chowały wewnątrz małżowin usznych, nie wypełniały ich zakamarków tak dobrze, jak np. FiiO FH3 czy Moondrop Starfield.

Obudowy są dość mocno wentylowane, więc mimo iż tipsy dobrze uszczelniały moje kanały słuchowe, to izolacja była przeciętna. W trakcie słuchania mogłem skupić się na muzyce, ale hałas docierał do moich uszu, słuchawki bez wątpienia nie odcinały od otoczenia. Efekt będzie więc zależny od repertuaru, jego dynamiki, gatunków muzycznych, jak również zewnętrznych warunków. Jeśli będziemy słuchać nowoczesnej elektroniki z podbitym basem i szybkim bitem, to komunikacja miejska czy warkot silników samochodowych raczej nie będą nam przeszkadzać. Gdy jednak sięgniemy po spokojny jazz, to miejski zgiełk już może irytować. Pod tym względem znowu stawiam wyżej zarówno FiiO FH3, jak i Moondrop Starfield.

W praktyce kabel nie rozczarowuje. Zausznice są wstępnie odkształcone, nie mają drucików, więc nie nadamy im dowolnego kształtu, ale te są elastyczne, przyjemne w dotyku, więc nie uciskają małżowin i nie drapią policzków lub styków szczęk. Kabel jest dość ciężki, ale świetnie się układa, bo jest lejący i elastyczny, co jest charakterystyczne dla tego typu splotu. Podoba mi się, że nie zapomniano o suwaku na kablu, który pozwala skrócić odcinki douszne i świetnie trzyma się swojego miejsca. Ponadto sam wtyk wyposażono w wydłużenie, które powinno pozwolić podłączyć go do przeróżnych urządzeń w futerałach.

Specyfikacja

  • przetworniki: dynamiczny 13 mm + piezoelektryczny + armaturowy
  • pasmo przenoszenia: 7 Hz-40 kHz
  • impedancja: 32 Ω
  • czułość: 110 dB
  • kabel: wtyczki 2-pin 0,78 mm > 2,5 mm; 3,5 mm lub 4,4 mm, miedź OCC, 120 cm
  • masa: 7 g (pojedyncza słuchawka); 38 g (słuchawki z kablem)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Solaris i Andromeda, FiiO FD1 i FD5, FH3 i FH7, IMR Acoustics R2 Red, Meze Rai Solo, Moondrop SSR, SSP i Starfield, RHA T20 Wireless, Oriveti New Primacy, Aune E1, TinHiFi P1
  • DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila II, Playmate Everest, FiiO Q3 i Q5s, FiiO BTR5 i BTR3K, EarStudio ES100 i HUD100, Oriolus 1795, Qudelix-5K
  • DAP: Cayin N3Pro, FiiO M15 i M11 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), Google Pixel 4a 5G

BQEYZ Spring II i tipsy
Pianki okazały się być dla mnie za małe, więc skupiłem się na tipsach silikonowych. Nakładki typu „Atmosphere” okazały się oferować trochę łagodniejsze i bardziej muzykalne brzmienie od tych „Reference”, z którymi Spring II brzmiały klarowniej, chudziej i bardziej technicznie. Nazwy są więc adekwatne właściwościom sonicznym tipsów, a te wpływają na brzmienie na tyle intensywnie, że pozwolą dostroić słuchawki do preferencji czy sprzętu towarzyszącego. Mnie do gustu przypadły nakładki muzykalne, czyli „Atmosphere” i to ich dotyczy poniższy opis.

BQEYZ Spring II – brzmienie
Słuchawki brzmią świetnie! Słychać, że zastosowano trzy przetworniki i do tego łatwo je odróżnić, bo zarówno dynamik, armatura, jak i piezoelektryk mają swój ewidentny wkład w brzmienie. Mimo tego nie ma efektu rozerwania dźwięku pomiędzy przetworniki, tworzą one spójną całość, bo słuchawki zostały poprawnie zestrojone. Spring II mają też bardzo konkretny charakter, już po kilku chwilach wiemy z czym mamy do czynienia. Słuchawki są skoncentrowane wokół średnicy, brzmiącej barwnie i naturalnie, w przeciwieństwie do wielu modeli zestrojonych na planie litery V, nastawionych na podbity bas i maksymalną efektowność. Spring II to raczej melomańska uczta dla koneserów, którzy sięgają głównie po repertuar oparty na żywych, a nie elektronicznych instrumentach.

Bas nie jest wzmocniony. Daje się wychwycić miękkość oraz gładkość dynamika, lekką ciepłotę midbasu i jego zaokrąglanie, ale dół należy do tych kontrolowanych – nie wychodzi przed szereg, trzyma się swojego miejsca, nie rozmywa i nie gubi. Jednocześnie słychać sporo swobody, sprężystości oraz detali, bo bas z powodzeniem różnicuje fakturę instrumentów, style gry i przekazuje drobniejsze smaczki. Nie należy jednak oczekiwać potężnego uderzenia – bas jest dynamiczny, ale nastawiony raczej na wierność i naturalność niż efektowność. Tym samym nie można liczyć na oszałamiające zejście w subbas – to średni i wyższy zakres niskich tonów mają najwięcej do powiedzenia. Świetnie słucha się przede wszystkim fortepianu, kontrabasu, wirtuozerskich gitar basowych oraz perkusji. Trochę gorzej wypada nowoczesna elektronika, gdzie może brakować dołu i jego zejścia.

Pasmo średnie gra pierwsze skrzypce. Średnica nie jest mocno wypchnięta czy zupełnie dominująca, ale czaruje barwami, naturalnym nasyceniem. Moim zdaniem niższy podzakres jest trochę mocniejszy, stąd lekkie ciepło, ale wyższa średnica nie została wycięta, muzyka jest odpowiednio zarysowana, klarowna i wyrazista. Daje się wychwycić też przyjemną gładkość, mimo armaturowego nalotu, ale jeszcze nie ma mowy o rozmyciu, zupełnym zmiękczeniu i zlewaniu się konturów – dźwięk jest optymalnie twardy. Obyło się też bez agresji, bo mimo bliskich, szczegółowych i zróżnicowanych instrumentów, te nie brzmią ostro lub sucho, a wręcz relaksują i wciągają. Jeśli lubimy ciepłe gitary klasyczne lub akustyczne, wibrujące i nasycone dęciaki, dźwięczne i rezonujące klawisze, to Spring II powinny sprostać naszym oczekiwaniom. Przyznaję, że odsłuchy były utrudnione, bo często po prostu zamykałem oczy i relaksowałem się przy ulubionych kawałkach jazzowych lub bluesowych, zapomniałem o sprawdzaniu różnych konfiguracji czy robieniu notatek.

Góra pasma to sprawka przetwornika piezoelektrycznego, który nie rozczarowuje. Producentowi udało się zachować umiar, uspokoić często zbyt rozszalałe wysokie tony przetworników tego typu. W przypadku Spring II góry jest nadal pod dostatkiem, ciągle słychać charakter „piezoelektryka”, jakby lekko ziarnisty, ale tym razem podawany bez żyletek i oderwania od pozostałych pasm. Tak, góra Spring II nie jest idealnie czysta, nieskalana i krystaliczna – w talerzach perkusyjnych, gitarach czy smyczkach słychać zabrudzenie lub nawet lekką piaszczystość, ale dodaje to brzmieniu naturalności. Dzięki temu tony wysokie nie brzmią sterylnie, są rozciągnięte, wyraziste, ale nie ma w nich krzty cyfrowości. BQEYZ Spring II stoją więc w opozycji do wielu modeli, typowego konsumenckiego brzmienia.

Scena dźwiękowa jest… kameralna. Prym wiedzie stereofonia, rozciągnięcie przestrzeni na boki. Separacja kanałów jest dobra, efekty stereofoniczne robią wrażenie, a instrumenty są kształtne. Głębia jest także do wychwycenia, podobnie jak wysokość przestrzeni, ale oba aspekty mają dużo mniej do powiedzenia od szerokości sceny. Pierwszy plan jest blisko, nie ma dużej ilości powietrza, więc w efekcie Spring II to raczej kameralny klub jazzowy niż hala koncertowa. Ja nie czułem ciasnoty, niewielka przestrzeń mnie nie irytowała – scena pasuje do intymnego/relaksującego charakteru słuchawek. Fani wyjątkowo rozległej przestrzeni, brzmienia rodem z filharmonii mogą jednak nie być zadowoleni, co trzeba mieć na uwadze.

BQEYZ Spring II vs FiiO FH3, Moondrop Starfield i inne słuchawki
W konfrontacji FiiO FH3 z BQEYZ Spring II słychać więcej różnic niż podobieństw. Gdy Spring II stawiają na średnicę i górę pasma, a bas prezentują punktowo i lekko, to FH3 kładą mocniejszy nacisk na niski i średni bas, a do tego faworyzują niską średnicę. W efekcie FH3 brzmią bardziej basowo, masywniej, cieplej i gęściej, a Spring II cechują się lekkim, przejrzystym, trochę ostrzejszym i bardziej technicznym przekazem. Miałem wrażenie większej przestrzeni w modelu FH3, ale słuchawki wypełniają zakamarki sceny basem, stąd także nie ma efektu dużej przestrzeni.

Myślę, że poziom obu modeli jest zbliżony, bo jedne i drugie słuchawki mają multum zalet i pewne wady – FH3 trochę gorzej kontrolują bas od Spring II, natomiast słuchawki BQEYZ mają roll-off w subbasie względem modelu FiiO. Podobają mi się obie sygnatury, ale werdykt będzie zależał od naszego gustu muzycznego. Jeśli ważna jest łagodność i sprężysty bas – FiiO FH3 są górą. Gdy wolimy klarowność, precyzyjne wysokie tony i mocne średnie, to wygrywają Spring II. Sam wybrałbym FH3 do metalu i elektroniki, a Spring II do jazzu czy klasyki. Generalnie FH3 wydają mi się być trochę bardziej uniwersalne, bo zgrywają się także z lżejszymi gatunkami muzycznymi, ale nie tak dobrze, jak Spring II.

Pomiędzy Spring II a Moondrop Starfield słychać było już więcej podobieństw, mimo że te drugie słuchawki nie są hybrydowe, bo wyposażono je w pojedyncze przetworniki dynamiczne. Oba modele skupiają się wokół średnicy, brzmią naturalnie i angażująco, ale dają się wychwycić różnice konstrukcyjne. Starfield brzmią bardziej gładko, miękko, ciepło i barwnie, więc nie ma wątpliwości, że to dźwięk przetwornika dynamicznego. Zaś w brzmieniu Spring II jest więcej twardości armatury i ta charakterystyczna, piezoelektryczna góra – wyrazista, zarysowana i pierwszoplanowa. Może Moondropy wygrywają trochę większą sceną, ale ogólnie Spring II wychodzą na prowadzenie, ponieważ generują więcej detali, brzmią precyzyjniej i bardziej rozdzielczo. Różnica w cenie jest stosunkowo spora, więc Starfield i tak zasługują na pochwałę. Moondropy mogą nawet spodobać się bardziej, gdy preferujemy spokojne wysokie tony.

Inne ciekawe porównania:

  • FiiO FD5 – wyraźnie jaśniejsze, ostrzejsze, gładsze z mniej bezpośrednią średnicą, chłodniejsze w przekazie i głębsze w basie. Bardziej przestrzenne i efektowne od Spring II, ale mniej naturalne;
  • IMR Acoustics R2 Red – trudne do porównania ze względu na ilość kombinacji, zazwyczaj mniej równe i nie tak przystępne z powodu mocniejszej góry, również z przetworników piezo. Lepszy bas i fakturowość w R2 Red, ale gorzej kontrolowane tony wysokie;
  • Meze Rai Solo – ciemniejsze, bardziej midbasowe, konturowe i łagodniejsze w przekazie, z mocną niską średnicą i większą przestrzenią. Mniej klarowne i szczegółowe od Spring II;
  • Oriveti New Primacy – bardziej V-kujące, gładsze, pełniejsze w basie, ale nie tak równe i naturalne. Większa przestrzeń, mniej barwne i bardziej analityczne brzmienie od Spring II;
  • Simgot EN700 Pro – zbliżone charakterem i poziomem jakościowym, także lekkie, precyzyjne i z naturalną średnicą. Bardziej przestrzenne, pełniejsze w basie, ale nie tak wyraziste w górze i konturowe, jak Spring II.
  • TinHiFi P1 – ostrzejsze, jaśniejsze, przestrzenniejsze, ale mniej barwne i przystępne w przekazie. Mocniej analityczne brzmienie i znacznie bardziej wymagające prądowo od Spring II, ze względu na wysokoomowe przetworniki planarne.

BQEYZ Spring II i synergia
Słuchawki są bardzo czułe na charakter sprzętu. Mają pewne wymagania, ale nie są wyjątkowo wybiórcze, więc nie sprawiają specjalnych problemów synergicznych. Moim zdaniem lepiej unikać sprzętu grającego ostro/chłodno/chudo. Źródła neutralne, ciepłe bądź basowe stanowią najlepszy wybór. Spring II zgrywają się także ze sprzętem V-kującym, wtedy brzmią trochę bardziej nowocześnie i efektownie. Jednak uważam, że średnica to bardzo ważny aspekt brzmienia Springów II, stąd lepsze były połączenia, które jej nie oddalały.

W efekcie wolałem zgranie z Qudeliksem-5K niż FiiO BTR5, bo ten pierwszy oferował właśnie bliższe pasmo średnie, a drugi akcentował skrajne zakresy. Świetnie zgrał się także Oriolus 1795, który zapewnił muzykalne, barwne brzmienie, ale z pięknie kontrolowaną i nadal bezpośrednią górą. Dobrze wypadły także tańsze modele adapterów, czyli FiiO BTR3K (blisko w średnicy, precyzyjnie, ciut masywniej w basie), jak i EarStudio ES100 (ciepło i wyraziście w średnicy, muzykalnie i łagodnie). Spring II pokazywały jak na dłoni różnice pomiędzy adapterami.

Z innymi urządzeniami nie było niespodzianek – FiiO Q5s brzmiał bliżej w średnicy i bardziej naturalnie od V-kującego i klarowniejszego FiiO Q3, ale obie sygnatury spodobały się Springom II. Masywniejszy FiiO M15 zaoferował łagodniejsze i głębsze brzmienie od M11 Pro, z którym BQEYZ zabrzmiały bardziej analitycznie, ale obie wersje brzmienia były niezłe. Cayin N3Pro zgrywał się ze słuchawkami w konfiguracjach lampowych oraz tranzystorowych, ale w mojej ocenie najlepiej wypadł „analogowy” tryb Triode, który pozwolił słuchawkom rozwinąć skrzydła w średnicy i nie wyostrzył góry.

Podsumowanie

BQEYZ Spring II nie są słuchawkami pozbawionymi wad. Dość długie i szerokie tulejki lekko pogarszają ergonomię, izolacja od otoczenia nie jest perfekcyjna, basu mogłoby być trochę więcej, szczególnie tego najniższego, a chciałoby się też większej sceny. W efekcie Spring II brzmią najlepiej z żywymi instrumentami, a mniej nadają się do elektroniki, rapu czy metalu.

Zalet jest jednak multum. Słuchawki są solidnie wykonane, ergonomia w gruncie rzeczy nie jest zła, a izolacja nadal wystarcza do w miarę komfortowego słuchania. Ponadto kabel nie powoduje zastrzeżeń, a same słuchawki wizualnie wpadają w oko. W zestawie jest sporo tipsów i dodatków, w tym praktyczny futerał. Brzmienie nie rozczarowuje – słychać, że to sprawka trzech różnych przetworników, ale te zostały bardzo dobrze ze sobą zestrojone. Producentowi należą się brawa za zestrojenie piezoelektryka, bo tony wysokie są bardzo dobrze kontrolowane i rozciągnięte, a przy tym naturalne i szczegółowe. Chyba nie słyszałem lepiej zestrojonego przetwornika tego typu.

Cena wynosząca 169 dolarów amerykańskich przekłada się na 650-700 zł bez uwzględniania dodatkowych kosztów. BQEYZ Spring II stanowią więc mocnego konkurenta FiiO FH3, słuchawek bardziej basowych i łagodnych. Podobają mi się oba modele, uważam że zarówno BQEYZ Spring II, jak i FiiO FH3 warto kupić. Te pierwsze polecam fanom klarowniejszego dźwięku, naturalnej średnicy i repertuaru bazującego głównie na żywych instrumentach. Te drugie to natomiast strzał w dziesiątkę do metalu, elektroniki czy rocka.

Dla BQEYZ Spring II

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ ciekawe wzornictwo
+ przyzwoita ergonomia
+ wygodny i wypinany kabel
+ różne nakładki w zestawie
+ podatność na synergię (bez wybiórczości)
+ świetne, naturalne, klarowne, techniczno-muzykalne brzmienie

Wady:
– pianki w małym rozmiarze
– ścięty subbas
– przeciętnych rozmiarów scena dźwiękowa
– drobne problemy ergonomiczne

Sprzęt dostarczył:

bqeyz

 

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj