Echo to nowy, a zarazem podstawowy wzmacniacz lampowy w ofercie rodzimej marki Feliks Audio. Urządzenie wycenione na 1399 zł jest wykonane ręcznie, cechuje się konstrukcją OTL, obsługuje słuchawki do 600 Ω i ma zadowolić nawet wymagających melomanów.
Sprzęt marki Feliks Audio gości na łamach naszego portalu po raz pierwszy, ale producent nie jest nowicjuszem. To rodzinna firma z siedzibą w Lublińcu, która istnieje na rynku od dziesięciu lat, ale jej początki sięgają lat siedemdziesiątych. Wzmacniacze lampowe Feliks Audio doceniono na całym świecie, a charakteryzują się one neutralną, ale jednocześnie naturalną i przyjemną w odbiorze sygnaturą dźwiękową. Z przyjemnością wziąłem na warsztat przystępny cenowo model Echo wyposażony w parę lamp mocy typu 6N6P i parę sterujących 6N1P, który może działać także jako przedwzmacniacz.
Wyposażenie
Wzmacniacz jest dostarczany w dużym pudełku, wzorowo zabezpieczony piankowymi nakładkami. W zestawie są:
- kabel zasilający;
- dwie lampy 6N6P;
- dwie lampy 6N1P;
- ulotka z podziękowaniem;
- karta gwarancyjna.
Kabel zasilający w standardzie IEC jest dobrej jakości i mierzy 141 cm bez uwzględniania wtyczek. Lampy rosyjskiej produkcji zapakowane są w oddzielne i ponumerowane pudełka, co ułatwia ich montaż zgodnie z instrukcją obsługi.
Konstrukcja
Feliks Audio Echo bazuje na obudowie znanej z modelu Espressivo Mark II. Nie jest to wzmacniacz mały, ale w wśród urządzeń lampowych stanowi raczej dość kompaktowe rozwiązanie. Aluminiowa obudowa ma kolor matowej czerni o dosyć płytkim odcieniu, a boki pokrywają drewniane panele z orzecha o ładnej fakturze słojów. Zestawienie materiałów i barw prezentuje się świetnie, a nie sposób narzekać także na wykonanie. Konstrukcja jest masywna, poszczególne elementy są wzorowo spasowane, a także profesjonalnie obrobione. Obudowa została skręcona za pomocą wielu wkrętów w kolorze czarnym, które jednak nie psują ostatecznego efektu wizualnego.
Przedni panel składa się z dwóch elementów – dużego pokrętła regulacji głośności oraz wyjścia słuchawkowego 6,3 mm z prawej strony. Gałkę zdobi kropkowana skala w kolorze białym, a panel dwa nadruki – logo marki z prawej strony oraz nazwa modelu z lewej. Wszystkie nadruki są naniesione precyzyjnie.
Pokrywa wzmacniacza zawiera cztery podstawki pod lampy, które są ceramiczne i posiadają pozłocone złącza. Przednia para podstawek jest przeznaczona do lamp sterujących 6N1P, a tylna do lamp mocy 6N6P. Pomiędzy nimi widać otwory wentylujące, czyli trzy grupy o strukturze plastra miodu. W tylnej części odstaje transformator toroidalny ozdobiony metalowym znaczkiem z logo polskiej marki.
Tylny panel zajmują gniazda, czyli złącze zasilające oraz dwie pary pozłoconych gniazd RCA. Włącznik trafił na prawą stronę, a obok niego jest bezpiecznik. Gniazda RCA umiejscowiono na środku i zostały one odróżnione kolorami oraz wyraźnymi nadrukami. Pierwsza para odpowiada za wejście sygnału, a druga za funkcję przedwzmacniacza.
Panele po obu stronach są grube, wyglądają na lite drewno, które zostało pościnane na krawędziach i gładko wykończone. Konstrukcja stoi na wysokich, trapezoidalnych podkładkach z grubej gumy, a spód jest w środkowej części wentylowany podłużnymi otworami.
Ergonomia i obsługa
Korzystanie ze wzmacniacza jest właściwie bezproblemowe. W razie wątpliwości warto sięgnąć po instrukcję, a trzeba pamiętać także o zachowaniu ostrożności.
Echo to nadal spory wzmacniacz, jak na biurkowy sprzęt. Obudowa ma prawie 22 cm szerokości na 26,5 cm długości, a jej wysokość wynosi 11,5 cm (bez lamp). Konstrukcja waży około 3,5 kg, a nóżki stawiają wysoki opór, więc urządzenie nie przesuwa się na biurku podczas wpinania lub wypinania wtyków. To ważne dla bezpieczeństwa, a także dla strony estetycznej – matowa powłoka obudowy jest podatna na zbieranie smug, które trudno usunąć, więc im mniej dotykania obudowy, tym lepiej. Z pomocą przychodzą drewniane panele, które okazują się być przydatne przy przenoszeniu wzmacniacza.
Montaż lamp jest łatwy. Pudełka z lampami są ponumerowane, a w instrukcji jest rysunek opisujący ich instalację zgodnie z ruchem wskazówek zegara, w kolejności od 1 do 4. Wtedy pozostaje już tylko podłączyć wzmacniacz do zasilania oraz przetwornika, włączyć i po 15 minutach wziąć się za odsłuchy. Producent zaleca wygrzanie urządzenia przez 30-50 godzin, co odbywa się w trakcie normalnej eksploatacji. Trzeba pamiętać, by zachować ostrożność, szczególnie jeśli w domu są dzieci lub zwierzęta. Obudowa rozgrzewa się do temperatury 45-50⁰C, więc należy zachować odpowiednie odstępy i zapewnić dobrą wentylację. Lampy nie są zabudowane, a w trakcie testów nagrzewały się nawet do 120⁰C. Jeśli chcemy je wymieniać, to należy dać im trochę czasu na ochłodzenie się, a także pamiętać o rozładowaniu kondensatorów przed demontażem lamp.
Metalowe gniazdo słuchawkowe wzorowo trzyma wtyk, który nie ma luzów i nie wypnie się przez przypadek. Nie mam zastrzeżeń także odnośnie bezskokowej regulacji głośności – pokrętło okręca się precyzyjnie, gładko i z wyraźnym oporem.
Na przednim panelu nie ma diody sygnalizującej działanie, ale w sumie jest ona zbędna, w końcu lampy pięknie się żarzą, co cieszy oczy. Nie jest to jednak dobrze widoczne za dnia, więc żeby upewnić się, że wzmacniacz został wyłączony, trzeba zajrzeć na tył urządzenia, gdzie znajduje się podświetlony włącznik.
Specyfikacja
- impedancja wejściowa: 100 kΩ
- pasmo przenoszenia: 15 Hz-45 kHz (+/- 3 dB)
- moc wyjściowa: 350 mW
- poziom wzmocnienia: 20 dB
- THD: 0,4% (300 Ω, 20 mW)
- optymalna impedancja słuchawek: 100-600 Ω
- zasilanie: 120 V/230 V
- wymiary: 265 x 220 x 115 mm
- masa: 3,5 kg
Brzmienie
- Słuchawki: Audeze LCD-2 (Double Helix Fusion Complement4), MrSpeakers Ether 1.1 (DUM, Forza AudioWorks HPC Mk2), Final Sonorus III, Sony h.ear on 2 (WH-H900N), 1MORE H1707, AKG K612 Pro, Focal Spirit Professional, Master&Dynamic MH30, Etymotic ER-4PT (4S).
- DAC/AMP i wzmacniacze: Burson Audio Conductor Virtuoso (Sabre ES9018), Yulong DAART Aquila, FiiO Q5 (AM3B), Leckerton UHA-760
- DAP: Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200, iBasso DX150, FiiO X5 III, FiiO M7
- Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Klotz
- Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne
Właściwie prawie cały opis urządzenia mieści się w słowach: „wzmacniacz lampowy”. Echo nie jest „stereotypowym lampowcem” – to wzmacniacz dosyć wierny źródłu. Słychać, że dewiza producenta znajduje potwierdzenie w praktyce – Feliks Audio Echo stawia na równowagę, ale podaje brzmienie w muzykalnej i jednocześnie naturalnej formie. Lekko nasyca i wygładza dźwięk oraz ociepla barwę, ale tylko nieznacznie. Ostateczny efekt będzie zatem w dużej mierze zależny od sygnatury dźwiękowej podłączonego przetwornika i słuchawek.
Bas jest liniowy. Niskich tonów nie ubędzie, ale też nie przybędzie względem źródła dźwięku. To nie sprzęt dla osób szukających mocnego podbicia basu, dodania masy i dociążenia muzyce. Ucieszą się preferujący bardziej transparentne urządzenia – Echo nie ingeruje w ilość dołu, ale robi to, co ma robić, czyli kontroluje bas bez strat w dynamice. Bas będzie jedynie lekko zaokrąglony, gładszy i przyjemniejszy w odbiorze, ponieważ nasyci się, ale bez strat w rozdzielczości. W porównaniach ze wzmacniaczami tranzystorowymi wbudowanymi w przetworniki z platformy testowej, okazywało się, że w dźwięku Echo było więcej naturalności i gładkości, a mniej twardości. Nie uświadczyłem też uwypuklenia w średnim lub wyższym basie, a tym samym ścięcia w subbasie.
Spodobał mi się charakter bliskiej średnicy z nutką ciepła. Echo trzyma brzmienie w ryzach, twardo zarysowuje kontur, ale jednocześnie przekazuje muzykę w sposób gładki i miękki. Zazwyczaj stoi to ze sobą w sprzeczności, ale tak właśnie odbieram charakter środka Echo. Wzmacniacz po prostu kontroluje brzmienie, nie rozmywa przekazu, nie zlewa wszystkiego w całość, ale każdy dźwięk podaje w sposób miękki, nasycony i odpowiednio odseparowany. Nie jest to oczywiście wyjątkowo konturowe, technicznie i analityczne brzmienie „bez duszy”, jak często określane są konstrukcje tranzystorowe. Barwa jest przyjemniejsza w odbiorze, odpowiednio nasycona i naturalna, jak przystało na „lampę”. Echo może nie spodobać się osobom szukającym wyjątkowej wierności, agresywnego zarysowania wyższej średnicy i przybliżania detali. Wzmacniacz docenią za to melomani preferujący muzykalne i nasycone brzmienie z zachowaniem rozdzielczości źródła i bez zupełnego kasowania wyższego zakresu środka. Lubię techniczne granie, ale Echo mi nie podpadł – z przyjemnością wsłuchiwałem się w dęciaki w orkiestrze Wyntona Marsalisa, słuchałem ciepłego, ale zachrypniętego głosu Toma Waitsa, jak i głębokiego wokalu Patricii Barber. Charakter wzmacniacza świetnie współgra z żywymi instrumentami, ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby sięgnąć też po elektronikę. Może jej najnowsze odmiany nie były tak „syntetyczne” i „cyfrowe”, jak zazwyczaj, ale nadal dobrze słuchało mi się muzyki goa, drum and bass lub trip hopu.
Z górą pasma jest podobnie jak z dołem. Względem źródła nie zmienia się ilość wysokich tonów – Echo nie będzie ani rozjaśniaczem, ani „ściemniaczem”. Wzmacniacz doda gładkości, lekko zaobli kontur i odejmie brzmieniu cyfrowości, ale przekaz wysokich tonów nadal się nie “rozjedzie” – Echo zachowuje odpowiednią kontrolę pasma. Brzmienie pozostanie dobrze doświetlone, a wzmacniacz nie wytnie ewidentnej sybilizacji nagrań. Ze wszystkimi słuchawkami z platformy testowej osiągałem bardzo dobre rezultaty – rozciągniętą, zarysowaną i precyzyjną górę, czyli klarowne wokale, nieścięte dęciaki, swobodne smyczki, mocne gitary solowe i selektywne talerze perkusyjne, ale bez kłucia, żyletek i szorstkości.
Scena dźwiękowa nie zaskakuje – jest optymalna. Raczej nie zyskamy przestrzeni, ale też jej nie stracimy. Nie zawiodła mnie stereofonia – separacja kanałów była bardzo dobra. Nie słyszałem też problemów w głębi i wysokości sceny, chociaż da się zauważyć, że szerokość ma trochę więcej do powiedzenia. Instrumenty były odpowiednio kształtne i odseparowane, a dystanse pomiędzy nimi napowietrzone. Echo rysuje pierwszy plan blisko – nie dystansuje muzyki, podaje brzmienie bezpośrednio. Nie ma jeszcze natarczywości i ciasnoty, ale słuchacz jest stawiany w muzyce, a nie gdzieś obok – pełni rolę uczestnika, a nie obserwatora, przez co niektóre instrumenty trafiają w obszar głowy.
Feliks Audio Echo i źródła
Wzmacniacz nie jest wymagający odnośnie sygnatury źródła – zgra się z różnymi sprzętami. Nie wymaga też przetworników o wyjątkowo wysokiej jakości, ale podłączenie go do drogich DAC-ów nie będzie zbrodnią. Podczas testów skupiłem się na czterech źródłach, a były to: Burson Conductor Virtuoso z Sabre ES9018, Yulong DAART Aquila z Akashi Kasei AKM 4497, FiiO Q5 z podwójnym AKM4490EN oraz karta dźwiękowa AIM SC808 z Wolfsonem WM8741.
Burson współpracował z Echo znakomicie. Australijskie kombo w roli przetwornika oferuje neutralny, przestrzenny i rozdzielczy dźwięk o mocnym napowietrzeniu i wysokiej precyzji. Echo dodał kapkę ciepła, lekko wygładził i nasycił dźwięk, przez co brzmienie przetwornika Sabre stało się mniej laboratoryjne, a bardziej naturalne. Nadal zachwycały rozdzielczość i scena, nie było też problemów z kontrolą pasm. Względem wzmacniacza wbudowanego w Bursona Conductora Virtuoso, Feliks Audio Echo bardziej trzymał dźwięk w ryzach, mocniej zarysowywał kontur. Burson brzmiał bardziej naturalnie i przestrzennie, ale w sposób mniej zdyscyplinowany.
Testowany niedawno DAART Aquila produkcji Yulonga oferuje z wyjścia liniowego techniczny, precyzyjny i zarysowany dźwięk o bliskiej średnicy. Według mnie rezultaty były trochę gorsze od Bursona podłączonego do Echo, a to ze względu na „sztywniejszy” i bardziej techniczny przekaz Aquili, ale dało się wychwycić pewne złagodzenie i unaturalnienie dźwięku, przez co efekty były i tak dobre. Z Aquilą dźwięk był bardziej techniczny i twardszy, co może szczególnie przypasować podkoloryzowanym słuchawkom. W porównaniu ze wzmacniaczem wbudowanym w Aquilę, Echo zaoferował dźwięk łagodniejszy, spokojniejszy w wyższej średnicy i górze. Wzmacniacz Aquili brzmiał twardo, mocno laboratoryjnie i czasami szorstko. Za każdym razem konfigurację z Echo odbierałem jako bardziej muzykalną i przyjemniejszą w odbiorze.
FiiO Q5 również mnie nie zawiódł. W duecie z Echo zaoferował precyzyjne, ale nadal muzykalne brzmienie – był blisko charakteru Aquili, ale w bardziej rozrywkowej formie. Wrażenie robiła separacja kanałów, wysoka rozdzielczość, bardzo dobra dynamika i znakomita średnica – konturowa, ale naturalna i żywa. Taki zestaw wcale nie odstawał od droższych „klocków” ze stacjonarnymi przetwornikami.
Nieśmiertelna dźwiękówka, czyli AIM SC808, również nie zawiodła w kooperacji z Echo. Bliżej jej było do charakteru Bursona, ponieważ brzmienie było trochę gładsze w średnicy od przetworników z kostkami Akashi Kasei z platformy testowej, chociaż mocniejsze w górze pasma, przez co dźwięk był bardziej neutralny i krystaliczny, ale z zachowaniem dozy muzykalności i dawki ciepła. Scena dźwiękowa nie była tak duża, jak ze stacjonarnymi przetwornikami – słychać było ciut słabszą separację kanałów, ale nadal nie było mowy o ciasnocie.
Feliks Audio Echo i słuchawki
Pozytywnie zaskoczyła mnie ogólna czystość sygnału. Producent zaleca stosowanie wysokoomowych słuchawek, ale z powodzeniem podłączałem słuchawki niskoomowe, także dynamiczne i skuteczne – w zdecydowanej większości przypadków nie było słychać bzyczenia, szumu, brumienia lub innych zakłóceń. W efekcie z powodzeniem można używać zarówno wymagających dynamików, stacjonarnych planarów, jak i skutecznych słuchawek dynamicznych, także tych mobilnych. W żadnym przypadku nie zabrakło mocy, a pokrętło zazwyczaj nie przekraczało 1/3 skali. Tylko w przypadku mobilnych dynamików słychać było standardowe problemy z balansem na samym początku skali, ale i tak nie dawały się one we znaki. Słuchawki dokanałowe również sprawdziłem, mimo że lepiej z nich nie korzystać. W przypadku niskoomowych armatur o wysokiej skuteczności nie ma co liczyć na czysty sygnał, ale już wysokoomowe ewenementy pokroju Etymoticów ER4-4S można z powodzeniem podłączyć.
Na pierwszy ogień poszły planary. MrSpeakers Ether 1.1 zgrały się świetnie, ale korzystałem głównie z okablowania DUM, czyli standardowego dla tych słuchawek. Oferuje ono twardszy i bardziej konturowy dźwięk niż gładszy i miększy przewód Forza AudioWorks HPC Mk2. W końcu Echo sam lekko wygładza i nasyca dźwięk, więc przewód Forzy niepotrzebnie wzmacniał ów efekt. Brzmienie, jak na Ethery, było nadal punktowe, techniczne i przestrzenne, za to dało się wychwycić więcej ciepła w paśmie średnim, ale bez wycięcia wyższego zakresu średnicy – dęciaki były nadal zadziorne, podobnie jak gitary. Następnie sięgnąłem po Audeze LCD-2, które dały chyba jeszcze więcej frajdy. Zabrzmiały piękną średnicą, bliską, zarysowaną, ale także naturalną. Jak zwykle robiły wrażenie głębokim basem, a nie brakowało im też góry. W przypadku Audeze korzystałem jednak głównie z kabla Double Helix Fusion Comeplement4, który dodaje brzmieniu krystaliczności, mocno zarysowując górę.
Następnie sięgnąłem po dynamiki. Dosyć wymagające, 120-omowe AKG K612 Pro zostały napędzone jak należy i zabrzmiały bardzo dobrze: blisko w średnicy, klarownie w górze i płasko w basie, a także bardzo przestrzennie i w wysokiej rozdzielczości, tak jak na nie przystało. Świetnie radziły sobie z lżejszą muzyką, ale nie przybyło im basu do bardziej rozrywkowych gatunków. O dziwo z trudnymi, 16-omowymi Final Audio Sonorus III dało się słyszeć tylko minimalne zakłócenia, a i to tylko w ciszy. Słuchawki brzmiały również świetnie – nadal czarowały pierwszoplanową średnicą, nasyconym średnim basem, ogólnie zarysowanym, naturalnym i rozdzielczym dźwiękiem. Z pozostałymi słuchawkami również nie było problemów. Doceniłem rozrywkowe i nowoczesne 1MORE H1707, cieplejsze i ciemniejsze Master&Dynamic MH30, a świetnie współpracowały także Sony h.ear on 2 (WH-H900N) w trybie aktywnym, które zabrzmiały w sposób zrównoważony, muzykalny, klarowny i kontrolowany.
Podsumowanie
Polski producent spełnił obietnice. Feliks Audio Echo to rzeczywiście zrównoważony wzmacniacz o naturalnym charakterze, który brzmi w sposób muzykalny. Nie ingeruje specjalnie w sygnaturę źródła, ale dodaje brzmieniu lampowej dobroci – lekkiej gładkości i nutki ciepła, ale w optymalnych dawkach. Obyło się bez zamulenia dźwięku, zmiękczania przekazu, wyostrzenia lub też ścinania pasm. Urządzenie nadal cechuje się znakomitą kontrolą, wysoką rozdzielczością i precyzją. Do tego świetnie współpracuje z różnymi źródłami oraz słuchawkami. Nie natrafiłem też na specjalne problemy użytkowe – wady to właściwie detale.
Jeśli szukamy wzmacniacza o zrównoważonym, kontrolowanym, ale jednocześnie nienatarczywym charakterze, to moim zdaniem Echo stanowi świetny wybór. To urządzenie, które można polecić nie tylko fanom konstrukcji lampowych. Jestem przekonany, że wzmacniacz doceni niejeden zwolennik konstrukcji tranzystorowych – mnie zdecydowanie przypadł do gustu. W większości konfiguracji uzyskałem to, co lubię, czyli precyzję i rozdzielczość, ale z dozą muzykalności, uzyskaną jeszcze bez mocnej modulacji sygnału. Brzmienie było odpowiednio techniczne i kontrolowane, ale jednocześnie przyjemne w odbiorze.
Feliks Audio Echo kosztuje 1399 zł – uważam, że jest warty zakupu. Pięknie współgrał z droższymi przetwornikami, jak i słuchawkami z wyższej półki, ale także z urządzeniami bardziej przystępnymi cenowo. Nie ciął sygnału, nie kastrował pasm ani nie ograniczał rozdzielczości. Nie jest to tym samym sprzęt wymagający – nawet z mobilnym przetwornikiem lub dobrą kartą dźwiękową można liczyć na świetne brzmienie.
Dla Feliks Audio Echo
Zalety:
+ wzorowe wykonanie
+ klasyczne wzornictwo
+ funkcja przedwzmacniacza
+ czysty sygnał
+ współpraca z przeróżnymi przetwornikami i słuchawkami
+ dużo mocy
+ zrównoważone brzmienie o odpowiednio zarysowanym i precyzyjnym charakterze, ale z dawką muzykalności, bez negatywnego wpływu na rozdzielczość
+ szeroka scena dźwiękowa z odseparowanymi kanałami i dobrą głębią
Wady:
– przydałaby się mała dioda zasilania na froncie
– scena dźwiękowa mogłaby być wyższa
Sprzęt dostarczył:
Drogi Macieju!
Dzięki za kolejną recenzję. Niemniej jednak proszę szybko poprawić i przenieść brak diody do zalet a nie wad 🙂 Po co komu dioda skoro lampy świecą – a te diody wiadomo świecą ale po oczach zawsze. Ok, pisałeś że w dzień nie widać… A do plusów – rodzima konstrukcja. No a tak bardziej serio to ciekawe jak się ma do Darkvoice 336 SE – cenowo bardzo podobnie. Z recenzji wydaje mi się też że podobnie. Drugą ciekawą sprawą są same żarówki – czy też pan Feliks pakuje tam coś, co pasowało by od razu wymienić na coś drogiego (żeby nie zawyżać ceny początkowej), bo we wspomnianym Darkvoice już przy niedrogich zamiennikach lamp są o wiele lepsze rezultaty – dźwięk się odkluszcza, dostaje kopa w rozdzielczości bez strat na barwie.
Dioda na froncie rzeczywiście bywa przekleństwem. Musiałaby być odpowiednio delikatna, żeby nie robić za nocną lampkę 🙂 Próbowałem zidentyfikować lampy, ale nie mam w tym temacie dużego doświadczenia i wolałem nie ryzykować z błędnymi interpretacjami – nie tak łatwo dojść do właściwych wniosków po enigmatycznych, radzieckich logotypach, zważywszy na zagmatwane historie tych marek 🙂 Stąd pytanie o producenta lamp należy kierować bezpośrednio do Feliks Audio.
Po swoich doświadczeniach z Echo, który, tu nie jest sprzętem typu hi-end, uważam, że lampy, które dostarczane są z tym wzmacniaczem spokojnie dają radę. Nie znajdowałem w odsłuchach czegoś, co wyżej nazwano „odkluszczaniem”. Po 100 godzinach grania z ciekawości wymieniłem stockowe lampy mocy (6N6P) na znalezione na Allegro wyprodukowane w Nowosybirsku w lipcu 1969 r. lampy NOS. Istotnej różnicy nie dostrzegłem, ale też zaznaczę, że grałem na nich może ze 20 godzin. Sama wymiana lamp nie jest zbyt droga. Swoje zakupiłem za 129 zł za parę, ale są też dobrane pary za niecałe 50 zł.
Z ciekawością przeczytałem tę recenzję. Jej autor zdaje się, że pominął jeden aspekt ocenianego przez siebie wzmacniacza. Mianowicie może być on wykorzystywany jako przedwzmacniacz. Przez parę tygodni był u mnie w ten sposób spięty z Yaqin MC-100B, który ma możliwość grania również jako końcówka mocy. Dodam, że z zadowalającym efektem. W nawiązaniu do wypowiedzi przedmówcy dodam, że nie jest dobrym pomysłem wprowadzania diody na przedni panel. Świetnie to widać właśnie na przykładzie Yaqin – niebieska dioda potrafi naprawdę mocno i zupełnie niepotrzebnie rozświetlić pomieszczenie.
O funkcji przedwzmacniacza wspomniałem, ale skupiłem się na testach wzmacniacza słuchawkowego. Przedwzmacniacz sprawdzałem, rezultaty również mnie satysfakcjonowały – sprzęt robi, co ma robić. Odnośnie diody, to prawda – efekt może być często odwrotny od zamierzonego. Kwestia diody to i tak detal, a nie ewidentna wada 🙂