FiiO M3 Pro to następca M3K i jednocześnie konkurent M5. Odtwarzacz jest wyposażony w duży, dotykowy ekran IPS, posiada przetwornik ESS Sabre ES9218P i akumulator mający zapewnić 15 godzin słuchania muzyki. Jak brzmi i czy warto go wybrać?
Doceniłem model M3K, który był poręczny, brzmiał technicznie z bliską średnicą i nie przerażał ceną w momencie premiery. Nie był to jednak odtwarzacz dla każdego, ponieważ mógł nie przypaść do gustu melomanom preferującym muzykalny, łagodniejszy dźwięk. Producent zdecydował się odświeżyć swój podstawowy odtwarzacz i podnieść poprzeczkę – dotykowy panel sterowania z M3K zastąpiono większym ekranem z interfejsem dotykowym oraz zrezygnowano z kostki AKM AK4376A na rzecz ESS Sabre ES9218P, znanej także z topowego adaptera Bluetooth FiiO BTR5. M3 Pro cechuje się też nowoczesną, szklano-aluminiową obudową i ma trzykrotnie więcej mocy od M3K.
Nowy odtwarzacz budzi jednak sporo wątpliwości, ponieważ jest znacznie droższy od poprzednika – kosztuje aż 499 zł. Dla porównania M3K można kupić już za 300 zł, a M5 to koszt około 450 zł. Czy nie lepiej więc wybrać albo starszego M3K, albo kompaktowego M5? Aktualnie mocną alternatywą dla odtwarzaczy są też adaptery Bluetooth, a w tej cenie można mieć znakomitego FiiO BTR5, arcyciekawego Qudelixa-5K, a taniej świetne modele EarStudio ES100 i FiiO BTR3K. Wszystkie pozwalają wykorzystać smartfona w roli centrum dowodzenia i wyposażone są także w interfejsy zbalansowane. Czy zatem adapter Bluetooth nie jest lepszym wyborem od M3 Pro? Odpowiedzi poniżej.
Wyposażenie
Odtwarzacz jest zapakowany w niewielkie pudełko i ustabilizowany wewnątrz piankową foremką. Szkoda, że opakowanie jest ponownie plastikowe, na co już kilkukrotnie narzekałem. Uważam, że tworzywa są zbędne, a producent powinien postawić na bardziej ekologiczne materiały.
Nie można też liczyć na bogate wyposażenie, w zestawie znajdziemy jedynie kabel USB typu C (95 cm) oraz instrukcję obsługi i dokumentację. Dla porównania model M3K był wyposażony także w silikonowe etui, a model M5 posiada w zestawie plastikowe etui z klipsem oraz dodatkowe folie na ekran.
Konstrukcja
M3 Pro skonstruowano z dwóch tafli szkła, zabezpieczonych foliami, a także z aluminiowego szkieletu. To w dużej mierze po prostu płaska i wydłużona tabliczka, która jest dość kanciasta i pozbawiona ozdób. Dla porównania poprzednik był prawie w całości aluminiowy i obły, więc nowość jest bardziej nowoczesna i minimalistyczna, a tym samym przypomina adaptery Bluetooth produkcji FiiO. Mnie odtwarzacz przypadł do gustu, a nie mam zastrzeżeń także odnośnie jakości wykonania, zespolenia elementów i ich wykończenia – jakość jest wzorowa.
Front zajmuje nietypowy, bo długi ekran dotykowy w proporcjach 21:9. Ramki górna oraz boczne są dość wąskie, ale już pod ekranem jest większy odstęp, który jednak nie psuje efektu. Sam ekran jest wykonany w technologii IPS, ma przekątną 3,46 cala i rozdzielczość 800×340 pikseli. Wyświetlacz jest przyzwoicie jasny, ma wzorowe kąty widzenia, nasycone barwy, dość wysoki kontrast i całkiem niezłą biel, która jest tylko minimalnie ochłodzona. Ostrość jest też dobra, zagęszczenie pikseli wynosi 251 ppi, zatem czcionki oraz grafiki są gładkie i przyjemne dla oka.
Dłuższe boki są nieznacznie wypukłe, a krótsze ścięto – są płaskie. Prawa oraz górna krawędź pozostały puste, na lewej jest rząd czterech przycisków oraz czytnik kart microSD, a na dolnej złącze USB typu C, wyjście 3,5 mm i mikrofon. Cieszy mnie, że producent jest wierny najnowszemu standardowi USB, obraziłbym się, gdyby zastosowano przestarzałe micro USB. Wszystkie elementy zostały też precyzyjnie oznaczone odpowiednimi wytłoczeniami w obudowie.
Szklany tył, podobnie jak front, również zabezpieczono folią. Można tam dostrzec dyskretne logo FiiO, które znajduje się w górnej części, a także złoty znaczek standardu Hi-Res Audio oraz dodatkowe oznaczenia w dolnej części, które jednak nie psują efektu wizualnego.
Ergonomia i obsługa
Odtwarzacz nie podpada ergonomią. M3 Pro jest dość lekki (70 g) i płaski (10,4 mm). Bardzo dobrze leży w dłoni i umożliwia pełną obsługę jednorącz – bez problemu sięgałem kciukiem do górnej krawędzi ekranu. Paradoksalnie M3 Pro jest bardziej poręczny od mniejszego M5, który ma kształt grubej kostki, więc trochę trudniej nim operować w większych dłoniach. W bezpośrednim porównaniu M3 Pro przypomina niewielki i smukły pilot, który lepiej leży w dłoni. Szkło i aluminium prezentują się świetnie, ale niestety konstrukcja jest przez to śliska oraz podatna na smugi i szybko pokrywa się odciskami palców.
Obsługa jest wygodna, ale do ideału trochę zabrakło. W pełni dotykowy ekran to bez wątpienia plus, znacznie lepsze rozwiązanie niż dotykowy panel w starszym M3K. Z odtwarzacza korzysta się dużo bardziej intuicyjnie, bo praktycznie każdy jest już zaznajomiony z dotykowymi ekranami i nawigacją gestami. Nie podoba mi się za to lokalizacja przycisków, czyli włącznika, klawiszy regulacji głośności i przycisku odtwarzania pomiędzy nimi. Aż się prosi, by przyciski dało się obsłużyć kciukiem prawej dłoni, co umożliwiłoby pełną obsługę jednorącz. Producent stwierdził jednak, że odtwarzacz lepiej trzymać w lewej dłoni, a ekran obsługiwać palcami prawej dłoni.
Oprogramowanie i funkcje
System operacyjny jest autorski, bazuje na Linuksie i przypomina oprogramowanie z innych, nieandroidowych odtwarzaczy FiiO. System łatwo docenić, jest prosty i intuicyjny w obsłudze. Nic złego nie można powiedzieć także o szybkości i stabilności działania. Nie natrafiłem na błędy lub zawieszenia się, a odtwarzacz sprawnie wykonywał komendy. FiiO idzie też z duchem czasu – postawiono na nawigację gestami zamiast wirtualnych przycisków. Dotknięcia potwierdzają wybór, przesunięcia od lewej krawędzi cofają, a od dolnej krawędzi pozwalają wrócić do ekranu głównego. Całość można opanować w kilka chwil.
Główny ekran wyświetla osiem ikon w dwóch kolumnach. Znajdziemy tam bibliotekę muzyki, odtwarzacz, przeglądarkę plików, dyktafon, skrót do ustawień, kalkulator, galerię i… czytnik ebooków. Producenta chyba trochę poniosło, rozumiem kalkulator czy dyktafon, ale ekran jest moim zdaniem trochę za mały na komfortową lekturę książek. Do tego obsługiwany jest jedynie format .txt, raczej rzadko stosowany, ponieważ dominują formaty MOBI czy EPUB, co tylko potwierdza, że funkcja czytnika jest zbędna.
Górna belka systemowa wyświetla godzinę, stan odtwarzania, regulację głośności oraz poziom akumulatora. Można ją rozwinąć, by uzyskać dostęp do podręcznej kontroli muzyki czy też możliwości „zalajkowania” utworu, czyli dodania go do ulubionych. Na belce zmieściły się także suwak regulacji podświetlenia oraz skróty do kalkulatora, dyktafonu i wspominanego czytnika ebooków. Szkoda, że zabrakło tutaj skrótu do ustawień, ale jest do nich dostęp z poziomu ekranu głównego.
W ustawieniach dostosujemy odtwarzanie, włączymy gapless, wskażemy maksymalny poziom głośności lub skorzystamy z korektora dźwięku, który jednak oferuje tylko gotowe ustawienia i nie umożliwia utworzenia ręcznego EQ. Nie zabrakło za to ustawień jasności ekranu, oszczędzania energii, możliwości wyboru trybu USB (pamięć lub USB DAC), ustawień dyktafonu oraz przełącznika, pozwalającego zmienić funkcję gniazda 3,5 mm z wyjścia słuchawkowego na wyjście liniowe.
Niestety zabrakło interfejsu Bluetooth, który w 2020 roku powinien być już standardem. Dla porównania starszy FiiO M5 go posiada, a do tego po sparowaniu ze smartfonem działa także w trybie adaptera Bluetooth. Co prawda średnio radzi sobie w tej funkcji, ale za to pozwala na korzystanie ze słuchawek bezprzewodowych, czego M3 Pro nie potrafi. Nie doświadczymy też wyjścia 2,5 mm, którego nie ma wprawdzie także M5, za to posiada je o 150 zł tańszy adapter FiiO BTR3K, wyposażony w podwójny DAC. Dobrze natomiast, że M3 Pro może działać jako DAC USB z komputerem, ale to marne pocieszenie. Nie udało mi się połączyć odtwarzacza ze smartfonem za pomocą kabla, więc ze Spotify czy Tidala można korzystać jedynie po podłączeniu do komputera.
Niestety, zastosowanie większego ekranu i wydajniejszego wzmacniacza negatywnie odbija się na akumulatorze. Poprzednik działał do 24 godzin, a nowość oferuje do 15 godzin odtwarzania muzyki. Z naciskiem na przedrostek „do”, ponieważ to wyniki dla niewymagających słuchawek i z wyłączonym ekranem. W praktyce można liczyć na około 12-13 godzin grania z nadal dość łatwymi w napędzeniu dokanałówkami, stroniąc od używania ekranu. Akumulator da się uzupełnić w około 2 godziny z ładowarki 5 V/2 A, a M3 Pro wytrzyma też nawet 35 dni w trybie uśpienia.
Specyfikacja
Ogólna
- układ: Ingenic EX1000E (1 GHz), 64 MB RAM
- system operacyjny: Linux
- wyświetlacz dotykowy: IPS 3,46 cala, 800×340 pikseli, interfejs dotykowy
- obsługa formatów: AAC, MP3, WMA, OGG, APE, Apple Loseless, AIFF, FLAC, WAV, WMA LOSELESS, max 32 bit/384 kHz, DSD128
- przetwornik ze wzmacniaczem: ESS Sabre ES9218P
- interfejs bezprzewodowy: brak
- pamięć wbudowana: brak
- czytnik kart pamięci micro SD: do 2 TB (teoretycznie)
- obsługa słuchawek: 16-100 Ω
- funkcje: DAC USB, EQ, regulacja balansu, dyktafon, czytnik ebooków, kalkulator
- akumulator: 1000 mAh (czas pracy do 15 godzin przez 3,5 mm)
- wymiary: 95,8 x 45,4 x 10,4 mm
- masa: 70 g
Wyjście słuchawkowe 3,5 mm
- moc: 92 mW @ 16 Ω, 75 mW @ 32 Ω, 8 mW @ 300 Ω
- pasmo przenoszenia: 20 Hz-90 kHz
- SNR: >117 dB
impedancja: <0,3 Ω - separacja kanałów: >78 dB
- THD+N: 0,001% @ 1 kHz
Brzmienie
- Słuchawki: Campfire Audio Solaris, Atlas i Andromeda, FiiO FA9, FA1, FD1 i FH7, IMR Acoustics R2 Red, Meze Rai Solo, RHA T20 Wireless, Oriveti New Primacy, Brainwavz B400, Aune E1, iBasso IT01, Simgot EN700 PRO, TinHiFi P1
- DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila, Burson Playmate Everest, FiiO Q5s (AM3E), FiiO BTR5 i BTR3K, EarStudio ES100 i HUD100, Oriolus BD20+BA20 i 1795, Qudelix-5K
- DAP: FiiO M15 i M11 Pro, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX220 (AMP1 MKII) i DX200 (AMP1), OnePlus 7 Pro
- Okablowanie: Forza AudioWorks Copper Series, Oriveti Affinity, FiiO LC-C, LC-D i LC-RE
Odtwarzacz został przetestowany z najnowszym, na czas testów, oprogramowaniem w wersji 1.0.9.
FiiO M3 Pro brzmi inaczej od M3K, a tym samym odmiennie od modelu M5. Jest od nich równiejszy i bardziej neutralny, brzmi mniej średnicowo od M3K i mniej efektownie od M5. Producent postawił na neutralne, klarowne i równe brzmienie, więc bliżej M3 Pro do adapterów Bluetooth, np. modelu BTR5. To niedziwne, wszak na pokładzie jest ten sam przetwornik, co w BTR5, jedynie pojedynczy. Zanim jednak przejdziemy do porównań, zacznijmy od opisu dźwięku samego M3 Pro, który nie rozczarowuje jakością brzmienia – ma niezłą dynamikę, wysoką rozdzielczość i wyciąga sporo detali. Nowy odtwarzacz brzmi dość optymalnie, więc powinien zadowolić różne gusta.
Bas nie jest podbity, ale nie został również wycięty. Sprawia wrażenie zrównoważonego i neutralnego. Nie wybija się ani średni bas, ani wyższy, a subbas także jest obecny. Zejście może nie jest wybitnie głębokie, ale w gatunkach elektronicznych nie brakowało mi głębi basu. Bas nie jest też zlaną masą, przy użyciu odpowiednich słuchawek słychać dobre zróżnicowanie faktury instrumentów. Kontrabasy czy basówki nie stają się dudniącą, jednolitą papką, słychać sporo detali, a dźwięk jest zarysowany i kontrolowany. Dynamika nie jest może wybitna, ale bas potrafi już dość energicznie uderzyć i szybko wygasnąć, więc muzyka nie nudzi. Z satysfakcją słuchałem gatunków opartych na żywych instrumentach, jak również brzmień elektronicznych. Nie brakowało mi werwy, a M3 Pro pozwalał także się zrelaksować.
Średnica jest neutralna. Ani ciepła, ani zimna; ani wyostrzona, ani przesadnie złagodzona. Pod tym względem od razu słychać różnicę w porównaniu do M3K, który wypychał pasmo średnie, brzmiał dość surowo, twardo i technicznie. M3 Pro stawia tony średnie trochę dalej, brzmi czysto, klarownie i krystalicznie. Słychać też więcej barw, dźwięk jest bardziej nasycony, chociaż to nadal raczej tranzystorowe, bardziej analityczne niż typowo rozrywkowe brzmienie. Nie ma wątpliwości, że na pokładzie jest kostka marki ESS Technology, dźwięk to typowe Sabre. Ucieszą się więc fani bezpośredniego, wyrazistego dźwięku, którzy lubią szczegóły i krystaliczny przekaz. Osoby preferujące barwy, nasycenie i maksymalną muzykalność mogą za to odebrać M3 Pro jako odtwarzacz nadal przesadnie analityczny. Moim zdaniem dźwięk jest gdzieś pomiędzy, bo wciąż słychać przyjemną gładkość, muzyka ciągle sprawia frajdę, a detale nie przytłaczają.
Wysokie tony to również typowe Sabre. Może jeszcze nie w hi-endowym wydaniu, ale M3 Pro nie można odmówić rozciągnięcia wysokich tonów, klarowności, bezpośredniości – odtwarzacz brzmi wyraziście, bez przyciemnienia, zamulenia czy zgaszenia dźwięku. Do muzyki nie ma dystansu, jest bliska i intymna. Mimo dobrej kontroli, braku roll-offa w najwyższym zakresie, słychać też pewną cyfrowość – dźwięk talerzy perkusyjnych nie jest idealnie naturalny, blachy brzmią trochę zbyt sterylnie, bardzo krystalicznie i czysto. Robi to wrażenie, ale z drugiej strony nagrania tracą na charakterze, np. starsze płyty brzmią trochę zbyt nowocześnie, nazbyt czysto. Brakowało mi w starym jazzie czy klasycznym rocku szumu, piaszczystości czy ziarnistości, dźwięk był trochę za bardzo laboratoryjny, jakby kliniczny. Z drugiej strony świetnie współgrało to z nową elektroniką, która korzysta na takim bardziej syntetycznym dźwięku.
O ile tonalnie M3 Pro przypomina BTR5 czy nawet M11 Pro, to pod względem przestrzeni słychać kompromisy – przekaz nie jest aż tak szeroki, jak w zbalansowanych urządzeniach FiiO. To znaczy słychać stereo, głębia jest niezła, a dobre wrażenie robi też wysokość przestrzeni, ale separacja kanałów nie jest kontrastowa. Sporo instrumentów trafia w obszar głowy, a holografia to nic wybitnego – źródła pozorne brzmią raczej płasko, a nie trójwymiarowo. Nadal nie ma mowy o ciasnocie, a do tego nie ma najmniejszych problemów z separacją dźwięków i napowietrzeniem sceny, ale nie jest to jeszcze format dźwięku godny wyższej półki cenowej. Słuchawki hybrydowe lub multi-armaturowe brzmiały z M3 Pro mniej przestrzennie niż zwykle.
FiiO M3 Pro vs M3K, FiiO M5, BTR3K, EarStudio ES100, FiiO BTR5
Różnica w porównaniu do M3K powinna być już w miarę oczywista. Moim zdaniem M3 Pro oferuje wyższy poziom pod względem rozdzielczości dźwięku, dynamiki, przestrzeni, a także tonalności. Wiem i nie dziwię się, że M3K nie wszystkim przypadł do gustu, bo oferował mocno analityczne, zarysowane i twarde brzmienie z naciskiem na pasmo średnie, ale potrafił zabrzmieć jednocześnie bardzo sucho i bezbarwnie. W przypadku M3 Pro dźwięk jest bardziej zrównoważony, mniej bezwzględny, przyjemniejszy w odbiorze, a do tego barwniejszy – słychać nasycenie instrumentów i wokali, mimo raczej neutralnego charakteru. Moim zdaniem M3 Pro to zdecydowany krok naprzód, ale i cena znacznie wzrosła.
Pozornie FiiO M5 brzmi podobnie, różnice nie są ewidentne przy pierwszym odsłuchu, ale okazuje się, że M5-tka oferuje bardziej rozrywkowy i muzykalny dźwięk. W brzmieniu M5 słychać podkreślone niskie oraz wysokie tony i nieznacznie mocniej oddaloną średnicę względem M3 Pro. Da się też wychwycić, że M5 brzmi bardziej barwnie, mocniej nasyca dźwięk, jest cieplejszy w przekazie basu i średnicy. Przy nim M3 Pro to bardziej neutralny, liniowy i jakby studyjny dźwięk, nastawiony na detal, wierność i neutralność. Aspekt przestrzenny jest w obu przypadkach podobny, ale przez bardziej płaski charakter, to M3 Pro wydaje się brzmieć przestrzenniej, szerzej w scenie, bo bliższy bas w M5 zdaje się mocniej zapełniać pustą przestrzeń. Trudno wyłonić faworyta – M5 sprawiał mi więcej przyjemności z muzyki, brzmiał bardziej relaksująco i zarazem efektownie, bo podawał więcej basu. M3 Pro brzmi natomiast lepiej technicznie, jest wierniejszym odtwarzaczem, zestrojonym ambitniej i kierującym dźwięk na bardziej analityczne tory, ale nadal potrafiącym zabrzmieć muzykalnie.
Sprawa komplikuje się w przypadku adapterów Bluetooth. FiiO BTR3K jest gdzieś pomiędzy M3 Pro a M5. Również brzmi równo, szczegółowo i neutralnie, ale ma w sobie więcej barw i trochę pełniejszy bas od M3 Pro. M3 Pro znów wydaje się brzmieć trochę przestrzenniej, ale tym razem nie ma dużej różnicy. W efekcie BTR3K brzmi na podobnym poziomie, a przy tym potrafi być bardziej muzykalny i mniej cyfrowy w sopranie. Nie można też zapomnieć o dodatkowym wyjściu zbalansowanym w BTR3K, które potęguje różnicę na jego korzyść – scena jest szersza, a separacja kanałów mocniejsza niż w M3 Pro. Byłem pod większym wrażeniem dźwięku BTR3K z wyjścia 2,5 mm, niż z M3 Pro, a BTR3K jest jednak sporo tańszy (350 zł). Podobnie sprawa ma się z EarStudio ES100, który brzmi bardziej naturalnie, cieplej i bliżej w średnicy. Jest mniej techniczny od M3 Pro, a bardziej analogowy i angażujący. ES100 jest także tańszy od M3 Pro i to o całe 140 zł.
FiiO BTR5 zostawia w tyle M3 Pro. Słychać, że oba urządzenia mają te same przetworniki, ale BTR5 brzmi pełniej i głębiej w basie, generuje większe i bardziej trójwymiarowe źródła pozorne, ma wyższą dynamikę, większą scenę z mocniejszą separacją kanałów (szczególnie przez wyjście 2,5 mm). BTR5 brzmi też bardziej naturalnie w sopranie od M3 Pro, nie słychać takiej sztuczności, mimo że BTR5 nie jest jeszcze aż tak naturalny, jak drogi Oriolus 1795. Moim zdaniem BTR5 zdecydowanie wygrywa z M3 Pro, oferuje wyższy poziom, brzmi świetnie technicznie i do tego muzykalniej, a jest jedynie o 50 zł droższy. Uważam, że warto dopłacić do BTR5.
Nowym graczem jest Qudelix 5K, który również stanowi bezpośredniego konkurenta cenowego M3 Pro. To także adapter Bluetooth, który oparto na chipie Sabre ES9218P, ale wewnątrz niego są dwie takie kostki, więc nie brakuje też wyjścia zbalansowanego 2,5 mm. Qudelix także rozstawia M3 Pro po kątach. Mimo podobnego charakteru, stanowi jakościowego konkurenta raczej BTR5, niż M3 Pro. Qudelix brzmi pełniej w basie, bardziej naturalnie, barwnie i przestrzennie, a kosztuje dokładnie tyle, co M3 Pro.
FiiO M3 Pro i synergia
FiiO M3 Pro nie wymaga specjalnej synergii. Polecam jedynie nie łączyć go z bardzo jasnymi i mocno technicznymi słuchawkami, bo można przedobrzyć. Neutralne lub basowe czy też ciemne słuchawki powinny zgrać się idealnie.
Dobrze słuchało mi się np. Aune E1, HiFiMAN-ów RE600S V2, FiiO FA1 czy nowych, dynamicznych FiiO FD1. Odtwarzacz świetnie zgrał się z muzykalnymi Meze Rai Solo i dobrze współpracował z klarownymi oraz przestrzennymi Simgotami EN700 Pro. Co innego np. TinHiFi P1, bo to planarne i dość jasne dokanałówki, które stały się już troszkę za ostre, traciły kontrolę w wysokich tonach. Nadal nie było źle, ale nie było to optymalne zgranie. Podobnie było w przypadku Jade Audio EA3, które także mają pewne wyostrzenie w górze i wyższej średnicy, stąd trzeba zwrócić pewną uwagę na synergię, uważać na jaśniejsze/ostrzejsze połączenia.
Hi-endowe dokanałówki pokroju FiiO FH7, FA9, Campfire Audio Andromeda czy Solaris zabrzmiały przyzwoicie, ale nie pokazały pełni swoich możliwości, co jest zrozumiałe. Podłączyłem je jednak po to, żeby przekonać się, że brzmią one lepiej z adapterów Bluetooth, niż z M3 Pro czy też M5. Co ciekawe Andromedy szumiały tylko nieznacznie, mniej niż z wieloma odtwarzaczami z wysokiej półki cenowej. Czystość sygnału M3 Pro jest więc satysfakcjonująca.
FiiO M3 Pro jako DAC/AMP USB
FiiO M3 Pro odmawiał współpracy w przypadku połączeń przez USB typu C, nie działał w tym trybie ani z komputerami z systemem Windows 10, ani smartfonami z Androidem. Szkoda, ponieważ w ten sposób można byłoby wykorzystać odtwarzacz do strumieniowania muzyki np. ze smartfona.
Nie było problemu, gdy podłączyłem odtwarzacz kablem USB typu A-USB typu C, a nie wychwyciłem też różnic w brzmieniu w stosunku do dźwięku w funkcji odtwarzacza. Opóźnienia audio-wideo nie dawały się we znaki. Były co najwyżej minimalne, więc oglądanie YouTube’a lub Netflixa także wchodzi w grę.
Podsumowanie
FiiO M3 Pro ma wiele zalet. Urządzenie jest świetnie wykonane i poręczne, oferuje dość wygodną obsługę i posiada duży ekran z interfejsem dotykowym, który nie rozczarowuje parametrami – jest jasny, barwny i kontrastowy. Nie brakuje USB typu C, wyjścia słuchawkowego i liniowego w jednym, dyktafonu i różnych dodatkowych funkcji. Podoba mi się także projekt systemu operacyjnego, który jest lekki, intuicyjny i zapewnia spore możliwości. Brzmienie jest również dobre – bardziej zrównoważone i przestrzenne od poprzednika, a tym samym z większą dozą muzykalności, mimo neutralnego charakteru.
Braków jest jednak sporo. Nie ma co liczyć na łączność Wi-Fi, co jest zrozumiałe, ale trudno mi wybaczyć nieobecność interfejsu Bluetooth, szczególnie, że trochę tańszy M5 go posiada. Może nie narzekałbym, gdyby producent w zamian zaoferował wyjście 2,5 mm, ale jego też nie uświadczymy. Czas działania jest słabszy od M3K, a moim zdaniem obsługa byłaby wygodniejsza, gdyby przyciski znajdowały się z prawej, a nie lewej strony. Uważam też, że funkcje takie jak kalkulator i czytnik ebooków są zbędne. Brzmienie ogólnie nie rozczarowuje, ale w sopranie słychać sztuczność, a przestrzenne słuchawki jeszcze nie rozwijają skrzydeł.
FiiO M3 Pro kosztuje 499 zł. To dobry odtwarzacz, bardziej neutralna i zrównoważona alternatywa dla mniejszego M5. Jeśli jednak spojrzymy krytycznym okiem, to okaże się, że M5 z interfejsem Bluetooth jest bardziej opłacalny, a korzystniej wypada też BTR5, który brzmi lepiej i posiada wyjście 2,5 mm. To samo tyczy się Qudelixa 5K, a podobnie jest w przypadku modeli ES100 i BTR3K, które są tańsze. Moim zdaniem adaptery Bluetooth są ogólnie lepszym wyborem od M3 Pro, sam wolałbym używać np. BTR3K. W efekcie M3 Pro polecić można tylko osobom, którym nie zależy na interfejsie Bluetooth i chcą one odciąć się od smartfona, by skupić tylko na muzyce. Jednak nawet wtedy lepiej poczekać aż M3 Pro stanieje.
Zalety:
+ wzorowa jakość wykonania
+ świetne wzornictwo
+ poręczne wymiary i możliwość obsługi jednorącz
+ intuicyjny system operacyjny
+ bardzo dobry ekran z interfejsem dotykowym
+ USB typu C i funkcja DAC-a USB
+ sporo mocy
+ zrównoważone, neutralne i dość muzykalne brzmienie w wysokiej rozdzielczości
Wady:
– czas działania mógłby być lepszy
– brak interfejsu Bluetooth
– brak wyjścia 2,5 mm
– lekka sztuczność dźwięku i pewne braki w przestrzeni
Sprzęt dostarczył: