Canary II to odświeżona wersja udanego DAC/AMP-a od marki DAART. Tym razem producent zastosował przetwornik ESS Sabre ES9038Q2M, odbiornik XMOS XU208 oraz dyskretny wzmacniacz klasy A, który powinien napędzić nawet wymagające słuchawki.
Dobrze wspominam test poprzednika, czyli świetnie brzmiącego, biurkowego DAC/AMP-a od submarki Yulonga. Nowość nie zrywa z założeniami protoplasty – to nadal kompaktowy przetwornik ze wzmacniaczem słuchawkowym zamknięty w nowoczesnej obudowie. Wizualnie oba urządzenia są do siebie bardzo podobne, ponieważ najwięcej zmian zaszło wewnątrz – producent zastosował przetwornik ESS Sabre ES9038Q2M, czyli mobilno-stacjonarną kostkę bazującą na modelu ES9038PRO, oraz doceniony odbiornik XMOS XU208. Co w tym specjalnego? Podobną konfigurację oferuje np. Burson Playmate Everest, który jest trzykrotnie droższy od DAART-a Canary II. Sprawdziłem, co potrafi nowy „kanarek”, wyceniony na 250 dolarów amerykańskich.
Wyposażenie
Urządzenie jest zapakowane w solidne pudełko, wypełnione wewnątrz formą z pianki. W zestawie otrzymujemy zasilacz podstawowej jakości z kablem o długości 178 cm, kabel USB typu B (142 cm), a także instrukcję obsługi. Wyposażenie jest zatem identyczne, jak u poprzednika.
Konstrukcja
Spodobał mi się fikuśny DAART Canary pierwszej generacji, który cechował się nietuzinkowym wzornictwem. Do gustu nie przypadł mi jedynie kolor sztuki testowej, która była malinowa, co lekko kolidowało ze złotymi wstawkami. Nie ma wątpliwości, że Canary II to jego kontynuacja – kształt jest zbliżony, ale tym razem bardziej kanciasty. Boki są mocno ścięte i proste zamiast pofalowanych, a na pokrywie znajduje się ostry grzbiet zamiast obłej wypukłości. Według mnie lifting jest korzystny – nowy Canary jest bardziej minimalistyczny i uniwersalny, szczególnie w testowanej wersji czarnej. Ponownie do wyboru są także kolor malinowy oraz srebrny, ale uważam, że to właśnie matowa czerń najlepiej prezentuje się ze złotymi akcentami.
Obudowa to ponownie grube aluminium z oddzielnym panelem przednim oraz tylnym. Ten pierwszy lekko odstaje poza obręb obudowy, ale ma zaoblone krawędzie, a ten drugi wpuszczono w obudowę. Śruby można dostrzec jedynie z tyłu, więc nic nie szpeci frontu. Jakość wykonania nie budzi zastrzeżeń – spasowanie konstrukcji, zastosowane materiały oraz ich wykończenie nie psują humoru. Powiedziałbym nawet, że obudowa Canary II robi lepsze wrażenie niż surowo wykończona obudowa Bursona Playmate Everest. Niestety dostrzegłem, że pokrętło Canary II nie porusza się tak równo, jak w modelu poprzednim – jest lekko przekrzywione. To jednak detal, a podobne sytuacje zdarzają się w znacznie droższych urządzeniach. Poza tym możliwe, że dotyczy to jedynie egzemplarza testowego.
Interfejs oraz jego rozplanowanie są również identyczne. Na froncie mamy taką samą wstawkę, pozłoconą 18-karatowym złotem z samoodskakującym przełącznikiem oraz pięcioma pomarańczowymi diodami, opisanymi czarnymi czcionkami. Na środku jest wyżłobione pokrętło o średnich wymiarach, które jednak wyraźnie odstaje, a z prawej strony nie zabrakło pozłoconego gniazda 6,3 mm, wpuszczonego głęboko w obudowę. Zarówno pokrętło, jak i wyjście słuchawkowe zostały opisane białymi nadrukami, a w takim samym kolorze jest także logo producenta i modelu, które jednak nie psują efektu.
Na spodzie znajdują się jedynie wysokie, silikonowe nóżki naklejone przez producenta, a boki pozostały puste. Cały interfejs wylądował z tyłu i tutaj również nie widać zmian. Tylny panel składa się z:
- wejść liniowych RCA;
- wyjść liniowych RCA (przedwzmacniacz);
- wejścia koaksjalnego (RCA);
- wejścia optycznego (Toslink);
- wejścia USB typu B;
- włącznika;
- gniazda zasilania (DC 12 V).
Poszczególne elementy zostały wyraźnie oznaczone oraz dość sensownie rozplanowane.
Ergonomia i użytkowanie
Różnice ograniczają się do niuansów wizualnych, więc Canary II sprawdza się w praktyce tak samo, jak poprzednik. Urządzenie równie stabilnie stoi na blacie biurka, jest odpowiednio ciężkie i cechuje się takimi samymi wymiarami. Canary II nie zajmuje dużo miejsca i powinien zmieścić się na każdym biurku obok laptopa lub monitora.
W przypadku poprzednika narzekałem na wypukłą obudowę, która utrudniała stawianie na nim innych wzmacniaczy lub przetworników. W przypadku Canary II jest podobnie, chociaż grzbiet wydaje się być bardziej delikatny, co powinno ułatwić ustawianie urządzeń na sobie, o ile mają one odpowiednio wysokie nóżki. Smartfona lepiej jednak położyć obok, bo może się zsunąć. Dlaczego to ważne? Canary II wspiera połączenie USB OTG, więc można go podłączyć także do urządzenia mobilnego.
Pokrętło bardzo mi się podoba, mimo że, jak wspominałem, w sztuce testowej jest lekko przekrzywione. Regulacja ma tylko minimalne luzy, jest analogowa z wyczuwalnymi krańcami skali, a do tego obraca się bezstopniowo, gładko i z odpowiednim oporem. Dzięki temu, że pokrętło mocno odstaje, łatwo do niego sięgnąć i manipulować. Problemem może być jedynie brak jakiejkolwiek skali i niezbyt widoczny wskaźnik w postaci jedynie delikatnego wcięcia w rancie pokrętła.
Podobnie jest z włącznikiem, schowanym na tylnym panelu. To niewielki przełącznik, który jednak łatwo wyczuć i zapamiętać jego pozycję – znajduje się pomiędzy kablem zasilającym a wejściem USB. Przełącznik działa bez zarzutu, wyraźnie przeskakuje i odpowiednio odstaje, więc uruchamianie urządzenia nie irytuje. Oczywiście włącznik na froncie byłby wygodniejszy, ale mógłby popsuć wzornictwo. Satysfakcjonuje także przełącznik źródeł na froncie, który świetnie, sprężyście odskakuje. Sama zmiana źródła wymaga zapamiętania kolejności – czarne czcionki nie zawsze są widoczne, można je odczytać pod odpowiednim kątem. Ostatnia, piąta dioda to natomiast wskaźnik odtwarzania muzyki w formacie DSD, również pomarańczowy.
Łatwo docenić rozbudowany interfejs. Canary II przyjmie sygnał analogowy, więc z powodzeniem posłuży jako niezależny wzmacniacz. Nie ma problemu także z wyprowadzeniem sygnału analogowego na głośniki lub inny wzmacniacz, gdyż Canary II może służyć jako przedwzmacniacz z regulacją mocy. Urządzenie nie posiada przełącznika wyjścia, więc wpięcie słuchawek automatycznie odcina sygnał wyjść RCA. Do dyspozycji są też trzy wejścia cyfrowe, więc w grę wchodzi nie tylko użytek z komputerem, ale także z innym sprzętem RTV czy konsolą. W efekcie interfejs Canary II jest lepszy niż Bursona Playmate Everest, który nie ma tyle wejść cyfrowych i nie może służyć jako wzmacniacz, gdyż nie posiada wejścia liniowego. Burson obsługuje za to mikrofon i ma dodatkowe gniazdo USB C na froncie, przydatne w przypadku podłączania smartfona.
Specyfikacja
- przetwornik: ESS Sabre ES9038Q2M
- odbiornik: XMOS XU208
- wzmacniacz: dyskretny klasy A
- obsługa: 32 bit/768 kHz PCM, DSD512 (USB)
- wsparcie: Android, iOS, Mac OS X, Windows, Linux
- obsługa słuchawek: 16-600 Ω
- pasmo przenoszenia: 20 Hz-30 kHz
- THD: <0,0004%
- SNR: -128 dB
- dynamika: 120 dB
- przesłuchy międzykanałowe: -120 dB
- moc: 100 mW @ 600 Ω; 200 mW @ 300 Ω, 400 mW @ 150 Ω, 1000 mW @ 32 Ω
- wymiary: 185 x 130 x 4,8 mm
- masa: 655 g
Brzmienie
- Słuchawki: Audeze LCD-2 Closed Back i LCD-2 (Double Helix Fusion Complement4), Dan Clark Audio Ether 1.1 (Forza AudioWorks HPC Mk2 i DUM), Sennheiser HD 6xx, AKG K612 Pro, Focal Spirit Professional, 1MORE H1707, Campfire Audio Solaris i Andromeda, FiiO FA7 i FH7, IMR Acoustics R2 Red
- DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila, DAART Canary, Burson Playmate Everest, FiiO Q5s (AM3E i AM3B)
- DAP: Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), FiiO M15, FiiO M11 Pro, OnePlus 7 Pro
- Okablowanie: Forza AudioWorks Copper Series, Oriveti Affinity, FiiO LC-C i LC-D
- Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne
Canary II nie tylko wygląda podobnie do poprzednika, ale i podobnie brzmi. Dźwięk jest charakterystyczny dla sprzętu opartego na kości ESS Technology. Można się zatem spodziewać neutralnego, zrównoważonego, klarownego i bezpośredniego grania. Tak też opisałem poprzednika, ale następca przenosi brzmienie na wyższy poziom, kierując je na bardziej transparentne tory, o czym za moment. Mamy więc do czynienia z raczej analitycznie brzmiącym sprzętem, liniowym w charakterze, który jednak ciągle pozostaje przyjemny w odbiorze, więc w grę wchodzą także muzykalne zastosowania. Wszystko będzie zależało od doboru słuchawek – Canary II buduje pewien neutralny fundament, stara się nie ingerować w brzmienie, znikać z toru. Ogólny poziom robi wrażenie w kontekście ceny – brzmienie stoi na wysokim poziomie.
Bas jest zrównoważony, wręcz liniowy. Nie wybija się żaden podzakres – subbas nie jest ścięty, nie wychwyciłem górek lub dołków. Według mnie niskie tony nie są ani podbite, ani ograniczone. Nie należy się spodziewać, że Canary II doda słuchawkom basu, ale też nie odchudzi niskich tonów. Dół cechuje się odpowiednią kontrolą, jest zarysowany, precyzyjny i zróżnicowany pod względem faktury. Słychać sporo detali, ale bas nie jest skrajnie analityczny, tzn. nie jest wyjątkowo suchy i konturowy, nie brzmi ekstremalnie technicznie – nadal słychać barwy, nasycenie, jak i gładkość, pewną miękkość. Nie ma jednak mowy o rozmyciu brzmienia – nie należy obawiać się, że dźwięk będzie mdły czy zlany. Brzmienie nie jest po prostu totalnie szkicowe, pokazuje się także od bardziej muzykalnej strony. Sprzyja temu dobra dynamika, bowiem Canary II potrafi przekazać zarówno energiczny atak, długie wybrzmiewanie lub szybkie wygasanie niskich rejestrów.
Dół płynnie przechodzi w neutralną średnicę, typową dla brzmienia w stylu Sabre. Pasmo to nie jest więc ani wypchnięte, ani wycofane – ma klarowny, krystaliczny i bezpośredni charakter. Nie ma wrażenia mgiełki, woalu czy przyciemnienia – muzyka jest prezentowana jak na dłoni. Uniknięto przy tym agresji – dźwięk nie jest ostry czy narzucający się, więc mimo że nie słyszymy dystansu do muzyki, to jest ona łagodna, a odbiór przyjemny. To zasługa gładkiego przekazu – tony średnie nie są skrajnie techniczne, maksymalnie twarde lub totalnie konturowe. Brzmienie jest nadal odpowiednio zarysowane, ale nie zostało wyostrzone, więc jest podawane w sposób przystępny. To efekt niewybijającej się, ale nadal obecnej wyższej średnicy. Zazwyczaj lubię jeszcze twardsze, bardziej laboratoryjne brzmienie, ale Canary II mi nie podpada, bo trzyma dźwięk w ryzach, ciągle ma na tyle twardo zakreślony kontur, że średnica nie sprawia wrażenia rozmytej lub mdłej. Podoba mi się także, że gdy trzeba brzmienie jest nasycone. Jeśli dysponujemy słuchawkami ciepłymi i barwnymi, to tak właśnie zabrzmią. Zdarza się, że w urządzeniach opartych na kościach ESS Technology dźwięk bywa usilnie neutralny, przez co często jest pozbawiony kolorów i nasycenia. Canary II taki nie jest – oferuje zrównoważony, ale nadal barwny środek.
W górze pasma nie ma niespodzianek. Wysokim rejestrom można przypisać te same cechy, co niskim lub średnim tonom. Jest zatem klarownie, wyraziście, ale ciągle gładko i nie ostro. Brzmienie góry jest również liniowe, a tym samym dobrze rozciągnięte – w przekazie wysokich tonów słychać sporo swobody. Można wyłapać multum detali, a słuchawki o mocnej i rozbudowanej górze nie są ograniczane. Nie słychać jednak chłodu, piaszczystości, ziarnistości lub szeleszczenia – wysokie tony są czyste, precyzyjne i odpowiednio kontrolowane. Mimo klarownego, wręcz krystalicznego przekazu, muzyka nie jest ostra lub chłodna. Ponownie wszystko będzie zależało od słuchawek, którym Canary II daje wolną rękę.
Scena dźwiękowa jest typowa, czyli raczej stereofoniczna. Przestrzeń jest przede wszystkim szeroka, rozciągnięta pomiędzy dość kontrastowo odseparowanymi kanałami. Separacja kanałów nie jest jeszcze flagowa, ale już satysfakcjonuje, jak na konstrukcję bez wyjść symetrycznych. Głębia oraz wysokość sceny mają trochę mniej do powiedzenia, ale mają podobny priorytet – sporo dzieje się zarówno w płaszczyźnie przód-tył, jak i góra-dół. Instrumentom towarzyszy sensowna dawka powietrza, więc dźwięki są też odpowiednio odseparowane, a tło jest satysfakcjonująco czarne, przynajmniej w przypadku słuchawek nagłownych. Ogólne wymiary sceny są jednak średnie, a nie można jeszcze liczyć na wybitną holografię, mimo dość kształtnych i sporych instrumentów. To jeszcze nie poziom hi-endowych urządzeń, które brzmią przestrzenniej i bardziej trójwymiarowo.
DAART Canary II vs DAART Canary vs Burson Playmate Everest vs FiiO K5 Pro
Nie ma potężnego skoku jakościowego względem poprzednika, nie ma raczej mowy o jego deklasacji. Jednocześnie trudno, aby tak było, gdy Canary II bazuje na podobnym wzmacniaczu i nowszej kostce tego samego producenta, a tym samym rozwija zrównoważony i neutralny charakter. Nie mam jednak wątpliwości, że Canary II to lepsze kombo – słychać pełniejsze skraje pasma, jeszcze bardziej liniowy przekaz dołu ze swobodniejszym zejściem w subbas, jak i mocniej rozciągniętą górę. W bezpośrednim porównaniu pierwszy Canary wydaje się mieć wręcz minimalne roll-offy w basie i górze pasma. Z tego powodu w brzmieniu Canary midbas oraz niższy sopran wydają się mieć ciut więcej do powiedzenia, podczas gdy Canary II jest w tym aspekcie bezwzględnie płaski. Z tego powodu brzmienie Canary II wydaje się być bardziej otwarte, swobodniejsze w najniższych i najwyższych rejonach. Gdy dodamy do tego trochę większą, a przede wszystkim szerszą scenę dźwiękową i więcej powietrza, faworytem jest Canary II.
Bardzo interesowało mnie także porównanie z Bursonem Playmate. Rozpocząłem od konfiguracji Everest, czyli z mieszanką wzmacniaczy operacyjnych Vivid oraz Classic przy wyłączonej opcji DE-EMPHASIS, czyli bez ścinania góry pasma. Okazało się, że Canary II to brzmienie bardziej płaskie i jaśniejsze oraz neutralne. Co ciekawe, Burson Playmate Everest zabrzmiał trochę cieplej, mocniej wypełniał średni bas, niską średnicę, przez co góra, mimo iż również klarowna, wydawała się być łagodniejsza. Scena Bursona jest większa, bardziej holograficzna, a głębszy bas sprawia wrażenie kształtniejszego i zajmuje w scenie większy obszar zamiast punktu. Dla porównania źródła pozorne w Canary II są bardziej punktowe – nie zajmują w scenie takiej przestrzeni, jak w Bursonie. Sięgnąłem także po konfigurację Vivid oraz Classic – niespodzianek nie było. Burson Playmate Vivid to bardziej zaznaczone skraje pasma i mniej średnicy, a Classic to mocniejsza średnica i spokojniejsze skraje pasma od Canary II. W ogólnym rozrachunku stawiam wyżej Bursona – to sprzęt o wyższej rozdzielczości i lepszej holografii, któremu jakością bliżej do hi-endowych „klocków”. Urządzenie jest jednak znacznie droższe od propozycji DAART-a, więc moim zdaniem Canary II wychodzi z tej potyczki obronną ręką.
Po porównaniach z Bursonem Everest przyszedł czas na konfrontację z innym kombo DAART-a z platformy testowej, czyli Aquilą. Oba urządzenia są niby liniowe i zrównoważone, ale to Canary II jest bardziej muzykalny, co jest ewidentne. Aquila brzmi zdecydowanie bardziej konturowo, twardo, w sposób mocniej zarysowany i techniczny, wręcz laboratoryjny. Oferuje bliższe tony średnie, prezentowane w sposób mocny, surowy i wyrazisty. Canary II brzmi tutaj zdecydowanie gładziej i łagodniej, przystępniej i muzykalniej, a tym samym barwniej. Aquila jest bardziej bezwzględna, pozbywa się gładkości, miękkości, a czasem także i barw na rzecz laboratoryjnego grania. Canary II może bardziej przypaść do gustu ze względu na muzykalny charakter, ale Aquila wygrywa jakościowo i to zdecydowanie – brzmi bardziej przestrzennie (nawet przez wyjście niesymetryczne), wyciąga drobniejsze detale, mocniej separuje kanały i obficiej napowietrza scenę. Słychać, że planary z platformy testowej dostawały skrzydeł z Aquilą, natomiast lekko dusiły się z Canary II.
Zejdźmy zatem na ziemię i zestawmy Canary II z FiiO K5 Pro, który jest właściwie bezpośrednim konkurentem DAART-a. Moim zdaniem Canary II wychodzi na prowadzenie i nie mam co do tego wątpliwości. FiiO K5 Pro nie jest zły, ale w wysokich tonach można wychwycić cyfrowość, której w Canary II brak. Do tego scena w sprzęcie DAART-a jest większa za sprawą mocniejszej separacji kanałów, więc Canary II brzmi w sposób bardziej otwarty i swobodny. Okazuje się, że brzmienie K5 Pro jest trochę mocniej zarysowane i konturowe w basie, twardsze, ale także lekko odsunięte w średnicy względem konkurenta marki DAART. Canary II brzmi w bezpośrednim porównaniu równiej i bliżej w paśmie średnim, a tym samym bardziej gładko i barwnie. Dodatkowo Canary II lepiej przekazuje nasycenie dźwięku i barwy instrumentów, podczas gdy K5 Pro wydaje się być jakby matowy i suchy. Według mnie Canary II to wyższy poziom ogólny, bardziej zbalansowane i precyzyjne brzmienie, godne wyższej półki cenowej. Zakładam, że to sprawka lepszego układu wzmacniacza w Canary II, bo wzmacniacz wbudowany w K5 Pro ogranicza możliwości zastosowanej kostki AKM.
DAART Canary II i słuchawki
Canary II powinien zgrać się z przeróżnymi słuchawkami: neutralnymi, naturalnymi, basowymi, ciepłymi czy ciemnymi. Unikałbym jedynie ostrzejszych, chudszych i chłodniejszych słuchawek. Jeśli chcemy uzyskać taki efekt, to nic nie stoi na przeszkodzie – wyostrzone modele zabrzmią zgodnie ze swoim charakterem. Po prostu Canary II nie kompensuje słuchawek, nie złagodzi góry, czy przesadzonej wyższej średnicy, mimo że sam ma dość gładki charakter.
Dla przykładu AKG K612 Pro brzmiały tak, jak brzmią, tj. neutralnie/jasno, przestrzennie, płasko i dość płytko w basie. Jeśli na tym nam zależy, to takie połączenie ocenimy jako udane. Mnie natomiast bardziej do gustu przypadło zgranie z Sennheiserami HD 6XX, które brzmią cieplej, w sposób bardziej nasycony i pełny. Dokładnie takie były z Canary II, słuchało mi się ich z czystą przyjemnością. Mógłbym korzystać z takiego połączenia na co dzień, zestaw był świetny pod względem ogólnego brzmienia i opłacalności.
Sprawdziłem też planary, czyli Audeze LCD-2, Audeze LCD-2 Closed Back oraz Dan Clark Audio Ether 1.1. Tak, jak wspomniałem, słuchawki planarne nie pokazały pełni możliwości pod względem przestrzeni, rozdzielczości, dynamiki, ale i tak brzmiały dobrze. Na koniec sięgnąłem też po doki, żeby sprawdzić czystość sygnału. Niestety wrażliwe na szum Andromedy od Campfire Audio szumiały w stopniu znacznym, a mocy było za dużo – na początku skali regulacji głośności były problemy z balansem kanałów. Andromedy są jednak pod tym względem wyjątkowo wymagające, więc sprawdziłem też bardziej łaskawe FiiO FH7, z którymi było już znacznie lepiej. Co prawda nadal można było wychwycić szum, ale nie uprzykrzał on odsłuchów. Mimo tego polecam łączyć Canary II raczej ze stacjonarnymi, nagłownymi słuchawkami niż dokami.
DAART Canary II jako przedwzmacniacz i wzmacniacz
Pozwolę sobie na skrótowy opis, bo sprawa jest prosta. Zarówno w funkcji przedwzmacniacza, jak i wzmacniacza otrzymujemy neutralne brzmienie, co w sumie nie jest zaskoczeniem. Canary II może więc stanowić źródło zrównoważonego sygnału dla innych wzmacniaczy lub aktywnych głośników, a także działać jako neutralny wzmacniacz w przypadku podłączania do innych przetworników. Uzyskałem bardzo dobre efekty eksperymentując z różnymi źródłami (Burson Virtuso, Aquila, FiiO Q5s czy FiiO M15), jak i zasilając inne urządzenia sygnałem z Canary II (np. Bursona Virtuoso oraz głośniki aktywne Edifier R2000DB).
Podsumowanie
DAART Canary II to udany następca ciekawego, biurkowego DAC/AMP-a. Wykonanie jest równie dobre, ale wzornictwo zostało odświeżone, moim zdaniem na korzyść, dzięki bardziej kanciastym kształtom. Możliwości są nadal duże ze względu na rozbudowany interfejs i wydajny wzmacniacz. Nie brakuje wygodnego przełącznika, satysfakcjonującego pokrętła oraz rozbudowanego interfejsu – urządzenie może służyć jako DAC/AMP, przedwzmacniacz oraz wzmacniacz, a do tego przyjmie sygnał z różnych wyjść cyfrowych. Brzmienie nie zawodzi – jest neutralne, stereofoniczne, precyzyjne i bezpośrednie. To moim zdaniem transparentnie brzmiący sprzęt.
Niestety obudowa jest ponownie wybrzuszona, co może stanowić problem, gdy chcemy ustawiać kilka urządzeń na sobie. Sygnał nie jest jeszcze perfekcyjnie czysty, przynajmniej w przypadku czułych słuchawek dokanałowych, a wymagające słuchawki planarne na Canary II nie rozwijają w pełni skrzydeł. W sztuce testowej pokrętło jest niestety trochę przekrzywione, co jest jedynie wadą wizualną, ale nie miało miejsca w poprzedniku.
DAART Canary II kosztuje 250 dolarów amerykańskich. Uważam, że jest warty zakupu, nawet po doliczeniu dodatkowych opłat importowych. W zamian otrzymujemy liniowo brzmiący sprzęt z bardzo dobrym przetwornikiem, świetnym wzmacniaczem, oferujący konkretny, neutralny fundament dla wielu słuchawek czy głośników, a także innych wzmacniaczy i przetworników.
Dla DAART Canary II
Zalety:
+ atrakcyjne wzornictwo
+ solidna obudowa
+ wygodna obsługa
+ kompaktowe wymiary
+ rozbudowany interfejs
+ wysoka funkcjonalność (DAC/AMP, przedwzmacniacz oraz wzmacniacz)
+ sporo mocy
+ czysty sygnał ze słuchawkami nagłownymi
+ neutralne, liniowe brzmienie o transparentnym charakterze, analityczne, ale nadal gładkie i przyjemne w odbiorze
+ satysfakcjonująco szeroka scena dźwiękowa
Wady:
– wybrzuszona obudowa ma swoje wady
– słyszalny szum na czułych dokanałówkach
– lekko przekrzywione pokrętło (może dotyczyć tylko testowanego egzemplarza)
– drobne braki w przestrzeni