Moondrop Sparks to słuchawki TWS wyposażone w przetworniki dynamiczne 6 mm oraz Bluetooth 5.2 z obsługą kodeków aptX i aptX Adaptive, które nie kosztują fortuny, a mają zapewnić naturalne i przestrzenne brzmienie.

Produkty Moondropa jeszcze mnie nie zawiodły. Duże wrażenie zrobiły na mnie świetne i niedrogie Starfield, które mogą spokojnie konkurować z dokanałówkami z wyższej półki cenowej. Ciepłe, bliskie w średnicy brzmienie momentalnie mnie zaczarowało, a pozostałe aspekty również wypadły dobrze. Nie inaczej było z modelami SSP i SSR, jeszcze tańszymi, ale również wysoce opłacalnymi. Oba modele doceniłem za wzornictwo, ergonomię i dźwięk – bardziej rozrywkowy w przypadku SSP i zrównoważony w SSR.

REKLAMA
hifiman

Tytułowe Sparks to już zupełnie inna konstrukcja, bo producent postanowił spróbować sił w kategorii słuchawek bezprzewodowych, a dokładniej True Wireless Stereo. Lubię konstrukcje tego typu i używam ich na co dzień, ale raczej ze względu na komfort niż brzmienie. Nie zrozumcie mnie źle, na rynku jest dużo dobrze brzmiących TWS-ów, ale zazwyczaj nie można oczekiwać cudów – prym wiedzie efektowne, basowe strojenie. Jak w tym aspekcie wypadają Sparks od Moondropa? Czy to rzeczywiście TWS-y dla wymagających?

Wyposażenie

Zestaw zawiera:

  • trzy pary tipsów silikonowych (szarych – S, M, L);
  • trzy pary tipsów silikonowych (stożkowych – S, M, L);
  • trzy party tipsów silikonowych (spodkowych – S, M, L);
  • parę pianek termoaktywnych;
  • etui ładujące;
  • kabel USB typu A > USB typu C (12 cm);
  • instrukcję obsługi i dokumentację.

Pierwsze wrażenie jest pozytywne – wyposażenie jest bogate, a akcesoria nie rozczarowują jakością. Dla przykładu kabelek do ładowania, mimo iż krótki, został opleciony i wzmocniony żyłką. Nakładek jest pod dostatkiem, a obecność w zestawie sprzedażowym pianek w przypadku słuchawek TWS jest również rzadkością. Szkoda tylko, że są one dostępne tylko w jednym rozmiarze i to dość małym.

Producent oferuje także opcjonalne akcesorium w postaci futerału na etui. Został on wykonany ze sztucznej skóry, usztywniony i wyposażony w magnetyczną pokrywę zamocowaną na elastycznej taśmie. Niespecjalnie lubię takie rozwiązania, uważam że dodatkowy futerał jest zbędny, bo tylko zwiększa wymiary i masę etui. Jednak przypadku modelu Sparks takie akcesorium może mieć sens ze względu na specyficzny wygląd samych słuchawek.

 

Konstrukcja

Wzornictwo jest kontrowersyjne – nie ukrywam, że Sparks nie przypadły mi do gustu wizualnie. Nie ma mowy o dyskretnym czy uniwersalnym designie, bo przezroczystości i nachalne ozdoby powodują, że słuchawki rzucają się w oczy. Nawet czarna wersja kolorystyczna słuchawek została pokryta złotymi wzorami, ale może lepsze to niż kwiatki lub gwiazdki w wariantach różowym i fioletowym. Z drugiej strony zadowoleni będą fani nieszablonowych rozwiązań, którzy szukają kolorowych słuchawek nieprzypominających AirPodsów czy Galaxy Buds. Sparks zdecydowanie wyróżniają się z tłumu.

Obudowy słuchawek zostały wykonane z matowych tworzyw sztucznych, dodatkowo ogumowanych. W przypadku różowej wersji kolor jest jednolity i pastelowy, a wspominane ozdoby zostały wypalone laserowo w pokrywkach. W słuchawki wbudowano także diody, które w trakcie ładowania mają podświetlać półprzezroczyste grafiki, ale efekt jest przeciętny – diody są umieszczone za daleko, a ich światło za słabe, by pokryć „kwiatki”. Od wewnętrznej strony nie zabrakło potrójnych styków do ładowania, wypustek z mikrofonami oraz tulejek. Te ostatnie są długie, szerokie i zabezpieczone metalowymi sitkami.

Etui ładujące skonstruowano z półprzezroczystych tworzyw sztucznych, lekko szorstkich w dotyku i zaoblonych. Efekt jest ciekawy, bo przez obudowy można dostrzec akumulator, płytkę z elektroniką, magnesy oraz moduł NFC, umieszczony z tyłu obudowy. Tuż poniżej niego umieszczono gniazdo USB-C, które znajduje się blisko podstawy. Wewnątrz etui znajdziemy klasyczne foremki na słuchawki z potrójnymi stykami typu pogo-pin oraz trzy diody w kolorze białym, które siłą rzeczy widać zarówno od góry, jak i boku. Jeśli jednak nie jesteśmy fanami półprzezroczystego etui, to wspominany futerał przyjdzie z pomocą.

Wykonanie jest bardzo dobre, co tyczy się zarówno słuchawek, jak i etui. Materiały nie podpadają wykończeniem, a poszczególne elementy wzorowo spasowano. Etui wprawdzie delikatnie ugina się pod naciskiem w centralnej części, ale nie skrzypi. Na pochwałę zasługuje także jego pokrywa, która przylega idealnie dzięki mocnym magnesom oraz zawiasowi pozbawionemu jakichkolwiek luzów.

Ergonomia i użytkowanie

Nie narzekałem na ergonomię Starfieldów czy modeli SSP i SSR, ale w przypadku Sparksów nie jest tak kolorowo. Tragedii nie ma, bo słuchawki nadal pewnie trzymają się uszu, dobrze uszczelniają kanały słuchowe i nie uciskają, ale moim zdaniem przesadzono z długością i średnicą tulejek. Słuchawki nie wypełniają małżowin, lekko sterczą poza nimi, co nie będzie problemem jeśli posiadamy większe małżowiny uszne. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że słuchawki nie będą wygodne dla osób z mniejszymi uszami, u których Sparks będą mocno odstawać i mogą uciskać kanały lub w ogóle się nie trzymać.

Tłumienie pasywne jest skuteczne – słuchawki w znacznym stopniu wyciszają otoczenie. Nadal lekko słychać zewnętrzny hałas, ale właściwie tylko, gdy nie odtwarzamy muzyki. W trakcie odsłuchu już nic nie daje się we znaki, można się w pełni skupić na muzyce, jak i korzystać ze słuchawek w przestrzeni miejskiej. Sparks nie oferują jednak ANC, więc nie wyeliminują niskich częstotliwości, warkotu silników czy dudnienia remontów. Uważam jednak, że Sparks izolują mocniej od wielu słuchawek TWS, które bazują głównie na ANC, ale słabo tłumią pasywnie.

Obsługa bazuje na panelach dotykowych, które są responsywne i dobrze interpretują gesty, co potwierdzają sygnały dźwiękowe. Natomiast projekt obsługi nie jest najlepszy, bo oparto go na pojedynczych, dwukrotnych i trzykrotnych dotknięciach paneli, ale dobrze, że niektóre komendy zostały rozłożone pomiędzy słuchawkami – dla przykładu lewa słuchawka włącza poprzedni utwór, a prawa następny. Za pomocą słuchawek można też wywołać asystenta głosowego, kontrolować rozmowy (niezłej jakości), ale niestety panele nie umożliwiają regulacji głośności. W tym celu należy sięgać po smartfona.

Czas pracy jest bardzo dobry – słuchawki osiągają 7-8 godzin odtwarzania jednorazowo, a etui zapewnia zapas energii jeszcze na około 48 godzin. To moim zdaniem w pełni satysfakcjonujące osiągi, bo na rynku dominują modele wytrzymujące 4-5 godzin odtwarzania. Z drugiej strony dostępne są też TWS-y oferujące nawet 9-11 godzin działania (np. Creative Outlier Air Sports czy Samsung Galaxy Buds+), ale osobiście wolę krótszy jednorazowy czas pracy, ale dłuższy łączny.

Aplikacja na smartfona

Producent oferuje także aplikację na smartfona, czego się nie spodziewałem. Wprawdzie Moondrop Link nie powala interfejsem, tłumaczeniem na angielski i funkcjonalnością, ale aplikacja pozwala w pewnym stopniu spersonalizować słuchawki, a także zaktualizować oprogramowanie układowe. Niestety Moondrop Link nie zawsze działa poprawnie – co jakiś czas musiałem połączyć się ze słuchawkami ponownie, by uruchomić konfigurację.

 

Do dyspozycji są dwie opcje, czyli możliwość przekonfigurowania paneli dotykowych oraz „korektor dźwięku”. W pierwszym przypadku do dyspozycji jest lista komend, którym można przypisać gesty i w ten sposób zmienić np. sposób sterowania muzyką czy kontrolowania rozmów. Natomiast „korektor” oferuje jedynie predefiniowane ustawienia o dość enigmatycznych nazwach, które jednak rzeczywiście wpływają na brzmienie, pozwalają przestroić słuchawki. Niestety nie utworzymy swojego EQ, w aplikacji brakuje typowego korektora graficznego.

Specyfikacja

  • przetworniki: dynamiczne 6 mm (pokryte berylem)
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz
  • interfejs: Bluetooth 5.2 z kodekami AAC, aptX i aptX Adaptive (Qualcomm QCC3040)
  • zasięg: 10 m
  • funkcje: obsługa dotykowa, obsługa asystentów głosowych, NFC, aplikacja na smartfona
    czas działania: do 8 godziny jednorazowo + 48 godzin z etui
  • masa: 6,9 g (jedna słuchawka); 57,7 g (etui)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Ara, Dorado 2020, Solaris 2020, Vega 2020, FiiO FA9, FD3, FD5, FH3, FH5s, FH7, Meze Rai Solo, Moondrop Starfield, BQEYZ Spring II, TinHiFi P1, Sennheiser IE300, HiFiMAN TWS800, Jays t-Seven, Samsung Galaxy Buds 2
  • DAC/AMP i wzmacniacze: DAART Aquila II, Playmate Everest, FiiO Q5s, FiiO BTR5 i BTR3K, EarStudio ES100, Oriolus 1795, Qudelix-5K
  • DAP: Cayin N3Pro, FiiO M15 i M11 Plus LTD, Astell&Kern AK70 MKII, iBasso DX200 (AMP1), Google Pixel 4a 5G, Sony Xperia 1 III

Słuchawki zostały przetestowane z oprogramowaniem układowym w wersji 1.1.9. a za źródło dźwięku posłużył mi Google Pixel 4a 5G, czyli dokonałem odsłuchów z aktywnym kodekiem aptX. Korzystałem głównie z EQ typu „Balanced” oraz czarnych tipsów o stożkowym kształcie. Pomiędzy tipsami nie ma jednak dużych różnic sonicznych, bo wykonano je z podobnego silikonu, a otwory wylotowe mają zbliżoną średnicę.

Moondrop Sparks – brzmienie
Spodziewałem się trochę innego dźwięku, bo mimo obietnic producenta, Moondrop Sparks nie są idealnie neutralne czy też wyjątkowo zrównoważone. Słychać sporo ciepła, lekkie podbicie w basie i wygładzoną średnicę oraz spokojną górę. Nie są to słuchawki, które mocno odbiegają od typowego, muzykalnego strojenia znanego z wielu modeli słuchawek TWS. Jednak jakość dźwięku jest wyższa niż zazwyczaj – Sparks mogą spokojnie konkurować z droższymi TWS-ami i zostawiają w tyle wielu bezpośrednich konkurentów. Słychać, że dynamika jest wysoka, słuchawki brzmią energicznie, wzorowo kontrolują poszczególne pasma i generują sporą przestrzeń. Dźwięk jest też mniej sztuczny w górze, cyfrowy nalot w sopranie nie jest problemem.

Bas jest podkreślony w średnim zakresie, obfitym, masywnym, ciepłym i zwartym. Zejście w subbas nie jest wybitnie głębokie, ale najniższy zakres nie jest zupełnie ścięty – Sparks nadal dobrze wibrują i pulsują w elektronice. Bas także nie dudni, nie zalewa pozostałych pasm i nie maskuje zupełnie detali, chociaż nie mam wątpliwości, że priorytet ma muzykalność – słuchawki nie brzmią analitycznie, czasami ujednolicają faktury instrumentów i nie wyciągają najdrobniejszych detali. W mojej ocenie ilość basu jest optymalna – dźwięk jest rozrywkowy, ale nadal w miarę uniwersalny, więc oprócz popu, rapu, rocka czy elektroniki można posłuchać także jazzu. Warto jednak wypróbować EQ „Studio”, które trochę bardziej równoważy dźwięk i powoduje, że niskie tony stają się bardziej zbite i punktowe.

Pasmo średnie jest ciepłe, bo dominuje jego niższy zakres. Wyższa średnica została uspokojona i zrównoważona, więc dźwięk jest gładki, ale w tym pozytywnym znaczeniu. Nie ma wrażenia zupełnego rozmycia dźwięku, totalnej miękkości, bo brzmienie nadal pozostaje precyzyjne, dość twardo zarysowane i wyraziste. Tym Sparks wyróżniają się na tle wielu modeli, brzmiących dość mdło w średnicy, zazwyczaj także bardziej oddalonej. TWS-y od Moondropa są dzięki temu naturalniejsze w przekazie, barwniejsze i mniej cyfrowe, co sprzyja żywym instrumentom i wokalom. Szczegółowość jest znowu drugoplanowa, ale pewne smaczki można wychwycić, bo nie ma efektu zamglenia dźwięku, muzyka jest nadal bezpośrednia i bliska.

Wysokie tony są obecne, ale strojenie jest konsekwentne – góra nie jest wyjątkowo rozciągnięta czy tym bardziej ostra. Potęguje to ciepłotę, gładkość i łagodność dźwięku, ale jeszcze nie powoduje jego zamulenia. W sumie chciałbym, aby góra była trochę mocniejsza, lekko ostrzejsza, bo Sparks paradoksalnie do swojej nazwy nie mają w górze tej „iskry”. Z drugiej strony dzięki temu muzyka nie męczy na dłuższą metę, jest przyjemna w odbiorze, a słuchawki współpracują także z cięższymi brzmieniami, które nie stają się jazgotliwe. Niestety tryby dźwięku z aplikacji niespecjalnie wpływają na ilość wysokich tonów, góry przybywało jedynie na ustawieniu „No bass”, co rzeczywiście uzyskano ścięciem dolnego zakresu. Niestety wysokie stają się wtedy bardziej skompresowane i cyfrowe, stąd lepiej aktywować tryb „Studio”, szczególnie gdy słuchamy muzyki opartej na żywych instrumentach.

Scena dźwiękowa robi dobre wrażenie, bo jest szeroka, głęboka i wysoka. Przestrzeń nie jest może gigantyczna, ale Sparks nie brzmią płasko. Pozycjonują instrumenty także w pionie, co nie jest standardem, bo wiele modeli rozmieszcza dźwięki głównie na linii uszu. Niezła jest także separacja kanałów, ale to niejako standard dla TWS-ów, bo mamy jednak do czynienia z dwoma niezależnymi słuchawkami. Nie mam także powodów do narzekania na separację instrumentów, a scena jest napowietrzona. Sygnał jest też satysfakcjonująco czysty, szum nie daje się we znaki, a mocy ani razu mi nie zabrakło – nawet nie zbliżałem się do 100% głośności.

Moondrop Sparks – porównania
Moim zdaniem Sparks mogą bez problemu konkurować z droższymi modelami pokroju Samsung Galaxy Buds 2, Buds Pro czy Sennheiser Momentum True Wireless 2. Uważam, że brzmią równiej od tych pierwszych i mniej V-kują, mają bliższą średnicę i więcej barw od drugich i brzmią mniej mdło oraz pełnej w basie od tych trzecich. Uważam jednak, że Buds Pro są bardziej neutralne i klarowniejsze od Sparksów, dzięki czemu brzmią bardziej technicznie. Różnica w cenie jest jednak spora, wszystkie wymienione modele są droższe, więc Sparks wypadają korzystnie. Trzeba jednak pamiętać, że brzmienie to nie wszystko – Moondropy są większe, mniej wygodne, nie mają ANC, a do tego ich etui zajmuje sporo miejsca w kieszeni.

W mojej ocenie Sparks brzmią też lepiej od Jays t-Seven, które nie są tak przestrzenne, sprawiają wrażenie bardziej skompresowanych i mniej naturalnych, a do tego są wyraźnie droższe. Podobnie jest w przypadku Creative Outlier Air Sports i Air Sports V2, modeli tańszych, które są również muzykalne i ciepłe, ale tym samym bardziej cyfrowe i mniej swobodne w brzmieniu. Jest w coś dźwięku Sparks przywodzącego na myśl pełnowymiarowe słuchawki mobilne, co jest najpewniej zasługą obszerniejszej, bardziej trójwymiarowej sceny dźwiękowej.

Ciekawie wypadło także porównanie z drogimi HiFiMAN TWS800, które brzmią twardziej w średnicy i klarowniej, ale za to ścinają bas. Sparks głębiej schodzą, mają masywniejszy średni zakres dołu i przy tym brzmią cieplej, barwniej i bardziej gładko. Moim zdaniem TWS 800 wygrywają stroną techniczną, brzmią też oryginalniej i ambitniej, ale fani rozrywkowej muzyki postawią zapewne znak wyższości przy Sparks. Do jazzu rzeczywiście wybrałbym TWS 800, ale już rapu, rocka czy elektroniki słucha się lepiej na muzykalnych i mniej rozdzielczych Sparks. Ponadto TWS800 są jeszcze większe i mocniej wystają z uszu od słuchawek Moondropa.

Moondrop Sparks konkurują także z Anker Soundcore Liberty Air 2 Pro, które są wprawdzie wyposażone w długie antenki, ale zakłada się je głębiej, więc mniej odstają z uszu i są paradoksalnie wygodniejsze od Sparksów. Moim zdaniem Sparks wygrywają dźwiękiem – brzmią bardziej naturalnie, bliżej w średnicy i cieplej, bo Liberty Air 2 Pro to mocno V-kujące słuchawki o wybuchowym basie. Jeśli jednak wolimy efektowniejszy dźwięk, to Ankery mogą okazać się ciekawsze – głębiej schodzą w subbas, są bardziej nowoczesne w przekazie. Ponadto Liberty Air 2 Pro oferują też skuteczne ANC oraz dużo bardziej rozbudowaną aplikację z ręcznym korektorem dźwięku oraz wieloma innymi opcjami.

Podsumowanie

Moondrop Sparks rozczarowały mnie pod pewnym względami. Uważam, że wzornictwo jest przekombinowane, etui jest za duże, podobnie jak same słuchawki, które mają zbyt szerokie i trochę za długie tulejki. Nie miałem większych problemów z ergonomią, ale jestem przekonany, że Sparks nie będą pasowały dla każdego. Szkoda też, że panele dotykowe nie umożliwiają regulacji głośności.

Jednocześnie Sparks zasługują na pochwałę za wyposażenie oraz jakość wykonania. Panele dotykowe nie podpadają responsywnością, słuchawki dobrze tłumią i działają stabilnie, a wbudowane akumulatory są wydajne. Aplikacja jest w gruncie rzeczy udana, bo pozwala spersonalizować obsługę oraz zmienić strojenie. Bluetooth 5.2 z kodekami AAC, aptX i aptX Adaptive to kolejny atut Sparksów, a brzmienie nie rozczarowuje – jest muzykalne, ale barwne, kontrolowane i przestrzenne.

Moondrop Sparks kosztują około 450 zł. Relacja jakości do ceny jest bardzo dobra, brzmienie jest na wysokim poziomie, więc słuchawki stanowią ciekawą alternatywę dla popularnych modeli Samsunga, Jabry czy Creative. Mnie słuchało się ich z przyjemnością, ale przez specyficzne wzornictwo i problematyczną ergonomię nie mogę przyznać im znaczka rekomendacji. Mimo tego i tak warto się nimi zainteresować.

Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ niezła izolacja
+ wygodna obsługa
+ aplikacja na smartfona
+ kilka trybów dźwięku
+ długi czas pracy
+ muzykalne brzmienie wysokiej jakości
+ spora scena dźwiękowa

Wady:
– specyficzne wzornictwo
– problemy z ergonomią
– brak regulacji głośności
– duże etui

Słuchawki można kupić w oficjalnym sklepie producenta.

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj