Arya Organic to nowa wersja otwartych słuchawek planarnych HiFiMAN-a. W porównaniu do modelu Arya Stealth Magnets przeprojektowano muszle i obniżono impedancję przetworników z 32 omów do 16 omów.

Arya Organic frapują nazwą, bo nie jest jasne, czy „organiczność” słuchawek dotyczy nowego wzornictwa, czy jednak innego strojenia. Właściwie o słuchawkach nie wiadomo nic konkretnego, bo opisy marketingowe są standardowe – dotyczą „niewidzialnych” magnesów oraz nanometrowych membran, czyli technologii zastosowanych w zdecydowanej większości słuchawek azjatyckiej marki. Jedynie specyfikacja modelu Arya Organic zdradza, że zmodyfikowano przetworniki, które są tym razem nie 16-omowe, a 32-omowe.

REKLAMA
final

Musiałem więc sprawdzić, jak brzmią Arya Organic (6999 zł) i co dokładnie zmieniło się względem Arya Stealth Magnets (5499 zł). Postanowiłem porównać nowe słuchawki także z modelem HE1000 V3 (HE1000 V2 Stealth Magnet), którego cena została radykalnie obniżona (12000 zł > 8999 zł). Pytania nasuwają się same: Czy warto dopłacać do wariantu Organic? Czy jednak lepiej skusić się od razu na HE1000 V3?

Wyposażenie

Zestaw zawiera jedynie kabel 2x 3,5 mm > 6,35 mm (długość ok. 150 cm) oraz piankowy stojak na słuchawki. Przewód pozostał bez zmian w porównaniu do tego z Arya Stealth Magnets, czyli jest to miedź OCC zabezpieczona oplotem i zakończona dużym jackiem. Początkowo myślałem, że nowością jest stojak, ale producent w międzyczasie zaktualizował starszy wariant słuchawek, czyli przepakował je w ekologiczny karton z foremką, którą można przekształcić w statyw.

Szczerze mówiąc akcesoria rozczarowują, bo do innych nowości producent dodaje już bardziej praktyczny futerał zamiast budżetowego, choć pomysłowego stojaka. Z kolei wspomniane HE1000 V3 są wyposażone także w dwa kable – jeden z wtykiem 6,35 mm, drugi zwieńczony czteropinowym XLR-em. Wprawdzie nowym kablom brakuje oplotu, ale za to są one bardziej elastyczne i dwukrotnie dłuższe.

Konstrukcja

Na pierwszy rzut oka Arya Organic różnią się jedynie kolorystyką, ale tak naprawdę w nowym modelu zastosowano metalowe muszle z HE1000 V3 zamiast plastikowych z Arya Stealth Magnets. Ponownie ozdobiono je okleiną na krawędziach, ale tym razem jej odcień jest znacznie ciemniejszy, co świetnie współgra z czarnymi muszlami. Moim zdaniem efekt jest rewelacyjny, bo Arya Organic przyciągają wzrok, ale są jednocześnie uniwersalnie oraz subtelne. Nie mogę tego stwierdzić o srebrno-jasnobrązowych HE1000 V3.

Maskownice nowego modelu są takie same, jak te zastosowane w modelach Arya Stealth Magnets oraz HE1000 V3, bo to znane grille typu „Window Shade”. Jednak tym razem ich krawędzie zostały zaoblone tak, jak w modelu HE1000 V3. Dla porównania krawędzie maskownic w poprzednich Aryach są kanciaste i ostre, więc wpijają się w palce lub wręcz nacinają naskórek. To niby detal, ale nowe słuchawki przyjemniej zdejmuje się ze statywu i zakłada na głowę.

Nie zauważyłem za to zmian w nausznikach, które są ponownie kątowe i hybrydowe, bo ponownie wykonano je ze sztucznej skóry (na zewnątrz), tkaniny (na rancie) oraz perforowanego materiału skóropodobnego (wewnątrz). Z kolei przetworniki znowu zabezpieczano jedynie cienkimi siateczkami. Pałąk jest także standardowy, bo identyczny, jak w Aryach, czyli z podwieszona opaską i dziewięciostopniową regulacją rozmiaru. Na swoich miejscach są także zaawansowane widełki.

Względem Arya Stealth Magnets nastąpił progres w jakości wykonania. Konstrukcja nowego modelu jest niemal w całości metalowa, bo tym razem plastikowe są jedynie spinki opaski pałąka, czyli niewielkie suwaki z logo producenta. Nie zauważyłem też problemów z wykończeniem elementów czy spasowaniem słuchawek. Niemniej do HE1000 V3 jeszcze trochę brakuje, bo droższy model posiada skórzaną i perforowaną opaskę, która prezentuje się znacznie lepiej od tej skóropodobnej.

Ergonomia i użytkowanie

Ergonomia jest ponownie wzorowa, a tym samym zbliżona zarówno do modelu Arya, jak i HE1000 V3. Słuchawki nie należą do najlżejszych (443 g), ale masa została równo rozdystrybuowana, a opaska jest szeroka i elastyczna, więc Arya Organic nie powodują dyskomfortu nawet podczas długich odsłuchów. Okazuje się też, że w praktyce budżetowa opaska jest równie wygodna, co ta z HE1000 V3. Po szczegóły zapraszam więc do testów dedykowanych pozostałym, wymienionym słuchawkom HiFiMAN-a.

Kabel mógłby być lepszy. Sprawia on wrażenie solidniejszego od tego z HE1000 V3 czy innych nowości HiFiMAN-a, bo jednak zabezpieczono go oplotem. Niestety z tego powodu przewód jest dość sztywny, nie układa się tak dobrze, jak nowe kable z gładkimi izolacjami. Wątpliwości budzi też długość przewodu, która wynosi około 150 cm. Jest ona optymalna do odsłuchów z urządzeń przenośnych czy komputerowych kombo, ale może nie wystarczyć do odsłuchów z fotela. Dla porównania kable z HE1000 V3 są niemal dwukrotnie dłuższe.

Specyfikacja

  • przetworniki: magnetoelektryczne, planarne
  • pasmo przenoszenia: 8 Hz-65 kHz
  • czułość: 94 dB
  • impedancja: 16 Ω
  • kabel: 2x 3,5 mm > 6,35 mm, ok. 150 cm, miedź OCC
  • masa: 443 g

Brzmienie

Brzmienie Arya Organic jest na tyle podobne do Arya Stealth Magnets, że postanowiłem od razu opisać je w kontekście poprzednika. Łatwiej też oddać charakter nowej iteracji słuchawek bazując na poprzedniej. Nie znaczy to jednak, że strojenie jest identyczne, bo łatwo wychwycić zmiany. Są one więcej niż kosmetyczne, ale to nadal lifting, więc nie ma mowy o rewolucji. Chcę też zaznaczyć, że jestem fanem poprzednich Arya Stealth Magnets – słuchawki zrobiły na mnie ogromne wrażenie swoim technicznym, niezwykle szybkim i rozdzielczym brzmieniem.

W nowych Arya Organic również się zakochałem. Tym razem jednak strojenie jest łagodniejsze, bo przybyło średniego i sprężystego basu, a wraz z nim ciepła. Słychać też cieplejszą i gładszą średnicę oraz kapkę łagodniejszą górę pasma. Nadal nie ma jednak mowy i zamuleniu, zgaszeniu czy przyciemnieniu słuchawek. Przeciwnie – Arya Organic są wciąż bliskie równowagi, ale po prostu mniej techniczne, a bardziej muzykalne. Przekaz jest ogólnie barwniejszy, bardziej nasycony, nie tak natarczywy i spokojniejszy. W efekcie organiczne Arye są mniej wymagające odnośnie synergii ze sprzętem czy realizacji muzyki.

W bezpośrednim porównaniu Arya Stealth Magnets brzmią twardziej, trochę ostrzej, bardziej neutralnie i jakby studyjnie. Uważam poprzednika za słuchawki dość bezwzględne, wypychające szczegóły i trochę narzucające się brzmieniem. Mnie Arya Stealth Magnets także angażują, ale to Arya Organic są przystępniejsze w odbiorze. Muszę przyznać, że wolę nową iterację słuchawek, mimo że poprzednik wygrywa stroną techniczną. Nie wszyscy się ze mną zgodzą – jeśli lubimy mocną górę i neutralno-transparentny charakter, to Stealth Magnets mogą okazać się lepsze.

Nowy model ma jednak asa w rękawie – to scena dźwiękowa. Tym razem przestrzeń jest bardziej stereofoniczna, mocniej rozciągnięta wszerz, co zawdzięcza się bardziej kontrastowej separacji kanałów. Zatem Organic brzmią mocniej na boki, generują większą scenę i podają muzykę jakby z dystansu. Z kolei Stealth Magnets stawiają przede wszystkim na głębię, czyli generują węższą scenę, ale kształtem bliższą kuli, a nie elipsoidy. Podobają mi się oba sposoby prezentacji, ale w aspekcie przestrzennym to Arya Stealth Magnets są bardziej kontrowersyjne. Zaryzykuję stwierdzenie, że scena dźwiękowa wariantu Organic znajdzie więcej zwolenników.

HiFiMAN Arya Organic – porównania z HE1000 V3, Ananda Stealth i innymi słuchawkami
A jak Arya Organic mają się do HE1000 V3? Nowe Arye są bliżej ich poziomu, niż starsze, bo słychać podobieństwa w scenie dźwiękowej. Niemniej HE1000 V3 brzmią jeszcze szerzej i z trochę większego dystansu. To nie wszystko, bo Arya Organic brzmią cieplej, mają trochę więcej średniego basu i tym samym stawiają bliżej niższą średnicę od „tysiaków”. HE1000 V3 w bezpośrednim porównaniu jakby odsuwają pasmo średnie i są bliższe neutralności barwowej. Nadal słychać, że HE1000 V3 są pozycjonowane wyżej, ale różnica nie jest duża. Sam byłbym w pełni usatysfakcjonowany brzmieniem modelu Organic, a to jednak model tańszy o 2000 zł.

Sięgnąłem jeszcze po Ananda Stealth Magnet, czyli również muzykalne słuchawki, które jednak nie dorównują do poziomu Arya Organic. Słychać, że brzmienie Ananda Stealth Magnet jest gładsze i miększe, że „organiczne” planary wygrywają rozdzielczością oraz holografią, bo brzmią twardziej, mocniej różnicują faktury instrumentów i generują większe źródła pozorne. Z drugiej strony Anandy łagodniej prezentują górę pasma, więc mogą okazać się lepsze dla osób wrażliwych na sopran. To też słuchawki o ponad połowę tańsze od Arya Organic, bo Ananda Stealth Magnet są aktualnie dostępne za 3290 zł. Jeśli cena nie grałaby roli, wybrałbym Arya Organic. Gdyby ważna była każda złotówka, usatysfakcjonowałyby mnie Ananda Stealth Magnet. Warto też wiedzieć, że zadebiutowały już Ananda Nano, które zostały zestrojone inaczej. Szczegóły wkrótce w dedykowanym te(k)ście.

Porównywałem słuchawki także z Meze 109 Pro. Szybko okazało się, że Arya brzmią od nich trochę cieplej i barwniej, bo stawiają bliżej średnicę oraz lepiej różnicują faktury instrumentów, co może jednak w dużej mierze wynikać z różnicy w przetwornikach, bo Meze 109 Pro to słuchawki z „dynamikami”, które zazwyczaj odbieram jako gładsze, mniej konturowe i nie tak twarde w przekazie, jak planarne. Przewaga Arya Organic nie jest duża, niemniej jeśli zależy nam na jak największej ilości mikrodetali, to nowe HiFiMAN-y mogą być górą. Z kolei przestrzeń jest zbliżona w obu modelach, bo jedne i drugie słuchawki brzmią stereofonicznie. Znowu gdybym miał zignorować różnicę w cenie, wybrałbym Arya Organic. W innym przypadku nie byłbym już taki pewny, bo Meze 109 Pro są niemal 3000 zł tańsze.

HiFiMAN Arya Organic – synergia
Słuchawki nie są wymagające synergicznie, a z pewnością mniej od poprzednika. Góra jest jednak spokojniejsza, basu trochę więcej, a pasmo średnie bliższe i cieplejsze, więc Organic mogą nie dogadać się tylko z mocno jasnymi/chłodnymi źródłami. W trakcie testów podłączałem słuchawki do mniej lub bardziej muzykalnych odtwarzaczy i źródeł stacjonarnych i praktycznie zawsze byłem zadowolony. Nie potrzeba też „elektrowni”, chociaż starsze Arya Stealth Magnets także nie należą do słuchawek trudnych w wysterowaniu.

Arya Organic słuchało mi się świetnie zarówno z FiiO K9 Pro ESS, jak i HiFiMAN-ów EF400 i EF600. Odtwarzacze również nie rozczarowywały – myślę tutaj o Astell&Kern Kann Max, FiiO M15S czy M17. Słuchawki reagują na charakter źródła i skalują ze sprzętem, więc należy im zapewnić sprzęt odpowiedniej klasy. Niemniej nie będziemy zmuszeni do żonglowania sprzętem, eksperymentowania z kablami i selekcji muzyki, żeby cieszyć się dźwiękiem.

Podsumowanie

Arya Organic nie przynoszą rewolucji, ale w mojej ocenie zmiany są korzystne. Muszle z modelu HE1000 V3 są metalowe, precyzyjniej wykończone i prezentują się ładniej od tych plastikowych z Arya Stealth Magnets. Ergonomia jest właściwie bez zmian, czyli można liczyć na wysoki komfort i szeroki zakres regulacji rozmiaru. Do gustu przypadło mi także nowe brzmienie, które jest podobne, ale trochę łagodniejsze, cieplejsze i bardziej stereofoniczne.

Szkoda, że w zestawie nie ma kabla zbalansowanego. Wolę też przewody z nowszych słuchawek HiFiMAN-a, które są dłuższe i bardziej elastyczne. Przydałby się również futerał zamiast prowizorycznego stojaka, który jest dodawany do innych nowości producenta.

Arya Organic kosztują 6999 zł. Na cenę można spojrzeć dwojako – z jednej strony Arya Stealth Magnets są zdecydowanie bardziej opłacalne (5499 zł), a z drugiej strony wersja Organic może podważyć sens zakupu modelu HE1000 V3 (8999 zł). Mnie słuchawki zdecydowanie przekonały, słuchało mi się na nich muzyki z przyjemnością i wybrałbym właśnie je. Niemniej warto wstrzymać się z zakupem, bo HiFiMAN ostatnio gwałtownie przecenia słuchawki tuż po premierze. Nie zdziwię się, jeśli Arya Organic pójdą śladem HE1000 V3.

Zalety:
+ piękne wzornictwo
+ solidne wykonanie
+ wysoka ergonomia
+ szeroka regulacja rozmiaru
+ pojemne nauszniki
+ solidny kabel
+ wysoka synergiczność
+ muzykalne brzmienie wysokiej klasy
+ szeroka i holograficzna scena dźwiękowa

Wady:
– brak kabla zbalansowanego w zestawie
– brak futerału
– sztywny i nieznacznie za krótki kabel

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
hifiman

3 KOMENTARZE

    • Test Ananda Nano powinien ukazać się w przyszłym tygodniu, a zaraz po nich opublikuję swoje wrażenia na temat Sundara Silver 🙂 Audivina – tutaj nie jestem w stanie podać konkretów, trochę to jeszcze potrwa.

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj