HiFiMAN Ananda Nano przynoszą odświeżone wzornictwo i nowe przetworniki o niższej impedancji, które według producenta mają zapewnić znacznie wyższą jakość dźwięku. Sprawdziłem czy to prawda, porównując Ananda Nano z modelem Ananda Stealth Magnet.
Nie spodziewałem się premiery nowej wersji modelu Ananda, bo wariant Stealth Magnet zadebiutował na początku 2023 roku. Poprzednik przypadł mi do gustu, bo Ananda Stealth Magnet okazały się brzmieć muzykalnie, czyli dość łagodnie, gładko i z nutą ciepła, co było miłą odmianą od jasno i technicznie strojonych Edition XS oraz Arya V3. Uważam, że słuchawki zasłużyły na rekomendację, a z czasem ich opłacalność wzrosła, bo starsza wersja Ananda jest aktualnie dostępna za około 3000 zł, czyli 800 zł taniej, niż w momencie premiery.
Nie uważam, aby nowa iteracja słuchawek była potrzebna, ale Ananda Nano i tak przykuły moją uwagę, bo nowa wersja ma zapewnić progres jakościowy przy zachowaniu zbliżonej ceny. Na pierwszy rzut oka nie widać większych zmian za wyjątkiem kolorystyki, ale specyfikacja zdradza, że mamy do czynienia z innymi przetwornikami – impedancja została obniżona z 27 omów do 14 omów, skuteczność ze 103 dB do 94 dB, a pasmo przenoszenia nieznacznie poszerzono w dolnym zakresie. Jak zmiana przetworników wpłynęła na brzmienie?
Wyposażenie
Zestaw zawiera:
- kabel 2x 3,5 mm > 3,5 mm (długość ok. 300 cm);
- adapter 6,35 mm;
- futerał.
Wyposażenie zostało zmodyfikowane, bo w porównaniu do Ananda Stealth Magnet nowe słuchawki są dostarczane z dwukrotnie dłuższym przewodem oraz futerałem zamiast statywu. Uważam, że zmiany są korzystne, bo kabel starszego wariantu był trochę za krótki do zastosowań stacjonarnych (ok. 150 cm). Futerał z uchwytem i elastyczną opaską wewnątrz także robi lepsze wrażenie od pseudo-stojaka z pianki, ale chętnie wymieniłbym go na kabel zbalansowany.
Konstrukcja, jakość wykonania i ergonomia
Tym razem producent postawił na dominujący kolor srebrny z czarnymi akcentami. Słuchawki nadal wyglądają estetycznie i stosunkowo prosto, ale nie wszyscy będą zadowoleni. Sam preferuję ciemniejsze barwy, więc uważam, że starszy wariant wygląda lepiej. Niemniej wzornictwo to kwestia drugoplanowa, więc postanowiłem skupić się na zmianach konstrukcyjno-ergonomicznych. Szybko okazało się, że… nie zmieniło się absolutnie nic! Zatem po szczegóły odsyłam do testu Ananda Stealth Magnets.
Producent nie wykorzystał więc okazji, żeby udoskonalić konstrukcję. Muszle są wciąż plastikowe, a maskownice oraz widełki pałąka aluminiowe. Te ostatnie nadal nie poruszają się na boki, w przeciwieństwie do słuchawek serii Arya i innych, wyżej pozycjonowanych modeli. Opaska jest ponownie skóropodobna, a stalowy pałąk nadal cechuje się mocnym naciskiem, więc konieczne może być jego lekkie odgięcie. Na swoich miejscach są też gniazda 3,5 mm, a zastosowano także identyczne, kątowe i hybrydowe nauszniki, znane z większości słuchawek HiFiMAN-a. Nie poprawiono również spasowania plastikowych elementów…
Nowe słuchawki są jednak trochę lżejsze, bo ważą 20 gramów mniej od Ananda Stealth Magnet (ok. 420 g vs 440 g). W praktyce nie czułem różnicy – Ananda Nano także nie męczyły mojego karku w trakcie wielogodzinnych testów. Ergonomia jest znowu całkiem niezła, bo opaska równo przylega do głowy i nie uciska jej czubka, a pady są pojemne i optymalnie głębokie, więc z powodzeniem mieszczą małżowiny uszne. Niemniej do poziomu wyższych modeli nadal trochę brakuje – dla przykładu Arya Organic lepiej dostosowują się do użytkownika i mniej uciskają.
Specyfikacja
- konstrukcja: otwarta, wokółuszna
- przetworniki: planarne
- pasmo przenoszenia: 5 Hz-55 kHz
- czułość: 94 dB
- impedancja: 14 Ω
- kabel: 2x 3,5 mm > 3,5 mm + adapter 6,35 mm (ok. 300 cm)
- masa: 420 g
Brzmienie HiFiMAN Ananda Nano
Postanowiłem rozpocząć od razu od porównania brzmienia, czyli opisać Ananda Nano w bezpośrednim odniesieniu do Ananda Stealth Magnet. Myślę, że zmiany soniczne korelują z wizualnymi, bo nie tylko obudowy słuchawek są jaśniejsze, ale także brzmienie. Nadal słychać pewne podobieństwa, ale różnic jest więcej, bo Ananda Nano brzmią mocniej w skrajach pasma, są chłodniejsze i bardziej techniczne od Ananda Stealth Magnet. Starszy wariant słuchawek ma w sobie więcej ciepła, gładkości i generuje łagodniejsze wysokie tony.
Ananda Nano generują głębszy, trochę masywniejszy i szybszy bas od poprzednika, ale należy pamiętać, że wciąż mowa o otwartych, audiofilskich słuchawkach, które oscylują wokół równowagi – na konsumenckie standardy basu jest mało. Efektowność potęguje neutralna, ale lekko cofnięta średnica w porównaniu do tej cieplejszej i bliższej z Ananda Stealth Magnet. Wysokie tony nowego wariantu mocniej doświetlają brzmienie, są bardziej rozciągnięte i wyraziste, co nadaje modelowi Ananda Nano bardziej klarownego i szczegółowego charakteru. Lekkie odsunięcie pasma średniego powoduje też wrażenie powiększenia sceny dźwiękowej, ale tak naprawdę nie słychać większych zmian w przestrzeni czy holografii.
Czy zatem nastąpił progres w jakości dźwięku? Tak. Ananda Nano brzmią twardziej, bardziej precyzyjnie i konturowo. Przy nich Ananda Stealth Magnet wydają się być lekko zmiękczone, nieznacznie wygładzone, jakby minimalnie rozmyte. Odebrałem też nowy wariant słuchawek jako bardziej dynamiczny, szybszy w przekazie. W trakcie porównań miałem wrażenie, że Ananda Stealth Magnet to słuchawki spokojniejsze, wybrzmiewające nieznacznie dłużej. Zatem Ananda Nano oferują wyższy poziom dźwięku. Nie musi to jednak znaczyć, że są one obiektywnie lepsze, bo werdykt będzie zależał od preferencji.
Sam bez wahania wybrałbym… Ananda Stealth Magnet. Właśnie za łagodniejsze, spokojniejsze i mniej wyostrzone brzmienie. Nowe Ananda Nano z tym zrywają na rzecz wywindowanej rozdzielczości, klarowności i podkreślonej góry pasma. HiFiMAN z tego słynie, ale czy naprawdę potrzebne były kolejne, neutralno-jasne słuchawki? Nie chcę zostać źle zrozumiany, Ananda Nano nie są jeszcze „żyletkami” i reprezentują świetny poziom, ale zatraciły czar poprzednika.
HiFiMAN Ananda Nano – porównania z innymi słuchawkami
Ananda Nano mają mnóstwo wspólnego z pozostałymi słuchawkami HiFiMAN-a. Słychać jednak różnice jakościowe, bo zbliżone Edition XS generują trochę mniejszą scenę i mają nieznacznie niższą rozdzielczość, a Arya Stealth Magnets są jeszcze bardziej techniczne i bliższe w średnicy. Mam w ogóle wrażenie, że Ananda Nano to takie Edition XS na sterydach, więc fani Edition XS powinni być zadowoleni. Z kolei preferujący strojenie starszych Ananda Stealth Magnet czy też brzmienie w stylu Sundara 2020 mogą narzekać na wzmocnione wysokie tony. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy.
Co ciekawe w przypadku najnowszych Arya Organic producent poszedł w drugą stronę, bo to słuchawki łagodniejsze i bardziej muzykalne od Arya Stealth Magnets. Zatem Arya Organic to raczej rozwinięcie Ananda Stealth Magnet niż wersji Nano, bo prezentacja nowych Arya jest spokojniejsze, barwniejsza i bliższa w średnicy. Nie uważam więc modelu Nano za tańszą alternatywę dla Arya Organic, ale jeśli lubimy jasne, klarowne i szybkie brzmienie, to nowe Anandy mogą już podważyć sens zakupu Arya Stealth Magnets. Te ostatnie słuchawki brzmią jeszcze bardziej trójwymiarowo i technicznie, ale Ananda Nano depczą im po piętach.
W teście modelu Ananda Stealth Magnet pisałem, że słuchawki mają niewiele wspólnego z Meze 109 PRO, wtedy bezpośrednimi ich konkurentami. W przypadku Ananda Nano jest inaczej, bo nowe planary z Chin są zaskakująco podobne do słuchawek rumuńskiego producenta. Zarówno Ananda Nano, jak i 109 PRO akcentują skrajne pasma, lekko odsuwają średnicę i brzmią przestrzennie. Słychać jednak, że słuchawki Meze bazują na przetwornikach dynamicznych – są trochę miększe i gładsze w przekazie. Muszę przyznać, że w tym przypadku wolę muzykalniejszy przekaz 109 PRO, ale słuchawki Meze są ok. 1000 zł droższe od Ananda Nano.
Sivga SV023 oraz FiiO FT3 to także ciekawe alternatywy dla nowego przedstawiciela serii Ananda. Te pierwsze słuchawki są równiejsze i trochę łagodniejsze, a drugie zostały zestrojone podobnie, ale także w przystępniejszej formie. Wprawdzie Ananda Nano są technicznie lepsze od obu modeli, bo szybsze, bardziej konturowe i bezpośrednie, a także przestrzenniejsze ze względu na mocniejszą separację kanałów. Niemniej werdykt znowu zależy od potrzeb. Jeśli zależy nam na muzykalności, to droższe Ananda Nano wcale nie muszą być górą. Sam byłbym w pełni zadowolony z Sivga SV023, które swoją drogą posiadają zbalansowany kabel w zestawie (4,4 mm), podobnie jak FiiO FT3 (4,4 mm + XLR 4-pin).
HiFiMAN Ananda Nano – synergia
Nie należy obawiać się niskiej impedancji (14 omów), bo zredukowano skuteczność przetworników (94 dB). W rezultacie Ananda Nano są podobnie łatwe do napędzenia, jak Ananda Stealth Magnet (27 omów i 103 dB). Bez problemu wysterujemy je z DAP-a, jak i będziemy mogli spokojnie operować pokrętłem w wydajnym, stacjonarnym wzmacniaczu. Szum także nie da się we znaki.
Co innego synergia, bo słuchawki są trochę bardziej wymagające od Ananda Stealth Magnet. Uważam, że starszy wariant oferuje brzmienie bliższe równowagi, z bardziej bezpośrednią średnicą i spokojniejszym sopranem, więc Ananda z dopiskiem Stealth Magnet są mniej problematyczne, zgrywają się także z jaśniejszymi źródłami. W przypadku Ananda Nano nie jest to takie oczywiste – należy unikać wyostrzonych źródeł, a zamiast tych neutralnych lepiej sprawdzą się ciemniejsze/łagodniejsze/cieplejsze sprzęty.
Dla przykładu Ananda Stealth Magnet zgrały się lepiej z HiFiMAN-ami EF400 i EF600 od Ananda Nano, które brzmiały z nimi trochę za ostro. FiiO M17 czy Astell&Kern Kann Max także nie uspokoiły sopranu słuchawek, więc łagodniejszy FiiO Q7 wypadł korzystniej. Lepszą synergię zaoferował także starszy odtwarzacz FiiO M15 ze względu na przetworniki ze stajni Asahi Kasei Microdevices. Niestety na rynku zdominowanym przez układy ESS Technology znalezienie idealnej synergii dla Ananda Nano może być wyzwaniem.
Podsumowanie
Ananda Nano przynoszą niewielkie zmiany kosmetyczne i spore soniczne. Nowa kolorystyka może się podobać, podobnie jak klarowniejsze, bardziej technicznie i dynamiczne brzmienie. Wraz z odświeżonym modelem otrzymujemy też dwukrotnie dłuższy kabel oraz przyzwoity futerał zamiast ascetycznego stojaka. W pozostałych aspektach nie stwierdziłem zmian, czyli jakość wykonania jest nadal jedynie dobra, a ergonomia satysfakcjonująca.
Część wad nie została wyeliminowana, czyli muszle nadal nie poruszają się na boki i wciąż widać braki w jakości wykonania – np. nieperfekcyjne spasowanie elementów pałąka. Tym razem konieczna jest także synergia, ze względu na podkreślone wysokie tony. Szkoda, że kabel zbalansowany jest nadal zarezerwowany dla najdroższych słuchawek HiFiMAN-a.
HiFiMAN Ananda Nano kosztują niecałe 3000 zł, czyli mniej więcej tyle samo, co Ananda Stealth Magnet. Jeśli wolimy bardziej neutralne barwowo, klarowne i zarysowane brzmienie, to będziemy zadowoleni z nowych słuchawek. Jeśli jednak preferujemy spokojniejszy, trochę cieplejszy i barwniejszy dźwięk, to Ananda Stealth Magnet będą lepszym wyborem. Sam postawiłbym na poprzednika, bo uważam, że Ananda z dopiskiem Stealth Magnet to słuchawki przyjemniejsze w odbiorze. Nie ukrywam jednak, że jestem zmęczony analitycznym strojeniem i zaakcentowaną górą, więc nie każdy się ze mną zgodzi.
Zalety:
+ eleganckie wzornictwo
+ długi kabel i futerał w zestawie
+ pałąk z podwieszoną opaską
+ głębokie nauszniki
+ gniazda 3,5 mm
+ elastyczny kabel
+ łatwe w napędzeniu
+ neutralne, precyzyjne i klarowne brzmienie
+ szeroka scena dźwiękowa z dobrą holografią
Wady:
– braki w jakości wykonania
– muszle nie poruszają się na boki
– wymagają synergii
Sprzęt dostarczył:
To jak z porównaniem w końcu do Arya Stealth/Organic i Ananda Nano/Stealth ? Bo chce kupic ktoreś, mam hd800 ale dla mnie jest zbyt jasny, brakuje mi tekstury w dźwiękach, choćby dt990 ma ją, ale za mala scena mnie odrzuca. Jakie z nich są prawie tak jasne i genialne jak hd800 w obrazowaniu i scenie i jednocześnie dodają do niej barwe/kolory
Do RK : ZMF Eikon