Zamknięte słuchawki planarne o studyjnym brzmieniu i potężnej scenie dźwiękowej – to model Audivina według HiFiMAN-a. Słuchawki zostały wyposażone w przetworniki o impedancji 20 omów i skuteczności 97 dB, które schowano w drewnianych muszlach.

HiFiMAN Audivina bez wątpienia zwracają uwagę. Mowa o wokółusznych słuchawkach z przetwornikami planarnymi, które dla odmiany cechują się zamkniętą konstrukcją. Mimo tego, producent obiecuje „koncertową” scenę dźwiękową, wymiarami dorównującą słuchawkom otwartym. Ponadto podobieństwa wizualne sugerują, że Audivina bazują na HE1000 V3, a przynajmniej chciałbym, żeby tak było, bo te ostatnie słuchawki zrobiły na mnie duże wrażenie. Zamknięty wariant HE1000 V3 byłby wysoce pożądany, zapewne nie tylko przeze mnie.

REKLAMA
fiio

Mój zapał został jednak szybko ostudzony. Po pierwsze specyfikacja Audivina nie pokrywa się z tą modelu HE1000 V3 – przetworniki mają niższą impedancję, wyższą skuteczność oraz inne pasmo przenoszenia. Po drugie zamknięte słuchawki są trudniejsze w poprawnym zestrojeniu od otwartych, z czym HiFiMAN ma pewne problemy – dynamiczne HE-R9 oraz planarne Sundara Closed-Back spotkały się z mieszanym odbiorem. Po trzecie Audivina kosztują aż 12000 zł, czyli są aktualnie znacznie droższe od HE1000 V3 (8000 zł) czy Arya Organic (6500 zł). Audivina muszą więc brzmieć naprawdę wybitnie, by usprawiedliwić taki wydatek…

Wyposażenie

Zestaw zawiera:

  • futerał;
  • kabel 3,5 mm (długość ok. 150 cm);
  • kabel 6,35 mm (długość ok. 300 cm);
  • kabel XLR 4-pin (długość ok. 300 cm).

Wyposażenie jest bogatsze, niż w przypadku innych, hi-endowych planarów HiFiMAN-a, ale zestaw budzi pewne wątpliwości. Futerał to niezły dodatek, ale akcesorium nie różni się niczym od tego dodawanego do podstawowych modeli HiFIMAN-a. Z kolei kable są długie i elastyczne, ale pozbawione oplotu, bo to również standardowe przewody.

Nie przekonuje mnie też dobór samych kabli. Myślę, że producent mógł sobie darować przewód z wtyczką 6,35 mm na rzecz adaptera, a zamiast kabla z dużym jackiem zaoferować wariant z wtykiem 4,4 mm. Wszak gniazdo Pentaconn jest już szeroko wykorzystywane w urządzeniach mobilnych, jak i coraz bardziej popularne w tych stacjonarnych.

Konstrukcja i jakość wykonania

Na pierwszy rzut oka Audivina to w dużej mierze zamknięte HE1000 V3. Zaawansowany pałąk, ruchome widełki czy perforowana opaska są rzeczywiście znane z „tysiaków”. Podobna jest także kolorystyka, a w obu słuchawkach wykorzystano drewno. Tym razem producent zastosował jednak inne, bo brązowe nauszniki zamiast czarnych. Z kolei przez siateczki zabezpieczające przetworniki można dostrzec, że przetworniki są w dużej mierze zakryte, co nie ma miejsca w otwartych modelach.

Łatwo to wszystko przegapić, bo wzrok przyciągają jaskrawopomarańczowe muszle z widocznymi słojami. Zostały one zalakierowane i ozdobione niewielkimi, lustrzanymi logo. Ponadto muszle są duże, mocno odstają od samych słuchawek, więc w bezpośrednim porównaniu otwarte planary producenta są znacznie smuklejsze. Zmierzam do tego, że wzornictwo jest specyficzne i nie skradło mojego serca. Uważam, że Audivina zyskałyby na bardziej stonowanej kolorystyce, np. w stylu modelu Arya Organic.

Pałąk, widełki w kształcie procy czy uniwersalne gniazda 3,5 mm widzieliśmy już wielokrotnie. Nauszniki także nie są nowe, bo to typowe „hybrydy”, czyli pady są skórzane od zewnątrz, siateczkowe na rantach i perforowane od wewnętrznej części. Bez zmian jest także ich gąbkowe, sztywne i sprężyste wypełnienie. Zauważyłem jednak, że tym razem nauszniki zostały zamocowane na rzepy, więc w razie potrzeby łatwo je wypiąć do czyszczenia.

Jakość wykonania jest typowa dla hi-endowych słuchawek HiFiMAN-a. W przeciwieństwie do tańszych modeli, nie występują problemy z wykończeniem elementów czy spasowaniem konstrukcji. Z drugiej strony nie widać specjalnej przepaści względem tańszych słuchawek marki, ale producent już zdążył do tego przyzwyczaić.

Ergonomia i użytkowanie

Audivina oferują równie wysoką ergonomię, co HE1000 V3. Słuchawki są tylko nieznacznie cięższe (470 gramów vs 458 gramów) i mają ten sam pałąk oraz nauszniki, więc wzorowo dostosowują się do kształtu twarzy i z łatwością obejmują małżowiny uszne. Nie będziemy mieli także problemu z dobraniem rozmiaru, bo do dyspozycji mamy dziewięć skoków na każdą ze stron. Mam czaszkę średniego rozmiaru, a musiałem rozsuwać pałąk na pozycję czwartą, więc Audivina powinny pasować także na mniejsze i większe głowy.

Zauważyłem jednak pewne różnice, które wynikają z kształtu i rozmiaru modelu Audivina – muszle mocniej odstają, więc dystrybucja masy jest inna. Podczas poruszania głową czuć, że słuchawki swoje ważą i nie należą do najmniejszych. Nie sprawiało to jednak specjalnego problemu, bo ciężar nie dawał mi się we znaki podczas wielogodzinnych odsłuchów – nie narzekałem ani na uwieranie czubka głowy, ani na ból karku. Szkoda jednak, że nauszniki nie są trochę miększe, bo nie osiadają na twarzy, więc słuchawki mogą lekko uciskać styk szczęk.

No dobrze, a co z tłumieniem? Otóż izolacja akustyczna jest… słaba. Słuchawki tylko nieznacznie przytłumiają otoczenie w porównaniu do modeli otwartych, więc także wymagają optymalnych warunków do komfortowego słuchania. Ponadto dźwięk z łatwością wycieka na zewnątrz, a same muszle to puste komory, które wyraźnie rezonują. Momentami miałem wrażenie, że niektóre częstotliwości z zewnątrz były wręcz wzmacniane – np. szum ulicy lub tykanie zegara…

Specyfikacja

  • konstrukcja: zamknięta, wokółuszna
  • przetworniki: planarne
  • pasmo przenoszenia: 5 Hz-55 kHz
  • czułość: 97 dB
  • impedancja: 20 Ω
  • kable: 2x 3,5 mm > 3,5 mm/6,35 mm/XLR 4-pin (ok. 300 cm)
  • masa: 470 g

Brzmienie

HiFiMAN Audivina brzmią specyficznie. Nie ma mowy o zrównoważonym, czy naturalnym strojeniu, bo słychać, że sygnatura dźwiękowa jest pofalowana. Bas jest zaakcentowany, niska średnica odsunięta, okolice 1 kHz wypchnięte, a wyższa średnica oraz sopran wzmocnione. Wiele będzie zależało więc od synergii oraz realizacji samej muzyki. Co ciekawe po kilku chwilach z Audivina mózg się przestawia – z czasem słuchawki zaczynały mnie angażować i zapominałem o wadach. Wystarczyło jednak sięgnąć po Arya Organic czy HE1000 V3, by wrócić do punktu wyjścia. Audivina można jednak „wyprostować”, ale o tym za chwilę.

Niskie tony są podbite, ale na standardy audiofilskie, czyli nie ma mowy o basie zalewającym pozostałe pasma. Audivina reprodukują głęboki subbas, jak i nie mają problemów z przekazem średniego podzakresu, a dolne rejestry są kontrolowane, zarysowane i zróżnicowane. Nie narzekałem także na dynamikę basu, ponieważ atak okazał się być mocny i szybki. Bas mógłby być jednak dłużej podtrzymywany – miałem wrażenie, że zbyt gwałtownie wygasa. Nie uświadczymy tutaj więc „ściany dźwięku”, mimo że basu jest stosunkowo sporo. Przydałoby się też lepsze podparcie w wyższym basie/niskiej średnicy, bo niskie tony wydają się być jakby puste, brakuje im gęstości. Niemniej całkiem przyjemnie słuchało się różnej maści elektroniki czy rapu – zarówno cyfrowe sample, jak i syntezatory rozbrzmiewały szczegółowo, sprężyście i soczyście.

Pasmo średnie budzi wątpliwości. Słychać rezonans muszli – niższy zakres jest oddalony, a centrum wypchnięte. W rezultacie wokale wydają się być chude i zdystansowane, a werbel jest dziwnie uwypuklony. Daje się też wychwycić akcent w wyższej średnicy, który powoduje ochłodzenie barwy i wyostrzenie dźwięku. Mamy więc do czynienia z pasmem, które jest krystaliczne i mocno zarysowane, ale tym samym niezbyt bezpośrednie. Szkoda, bo średnica jest precyzyjna i twarda, nie sprawia wrażenia rozmytej czy wygładzonej, więc gdyby była równa, to nie brakowałoby detali czy rozdzielczości. Znowu wiele zależy od kontekstu – Audivina nie satysfakcjonowały mnie w rocku, jazzie czy bluesie, ale nowoczesnej elektroniki słuchało mi się świetnie. Mam niestety złe wieści dla graczy-audiofilów czy kinomanów – dialogi są oddalone, detale dają się przytłoczyć, a wszelkie elektryczne czy szklane efekty brzmią nieprzyjemnie.

Góra pasma jest również podkreślona, ale specyficznie. O dziwo nie narzekałem na sybilizację, ale i tak odebrałem słuchawki jako za jasne, co może świadczyć o pofalowanej wyższej średnicy i wzmocnieniu sopranu. Zresztą oba pasma wydają się być od siebie oderwane, miałem wrażenie, że średnica nie przechodzi płynnie w sopran. Góra jest też szybka, tnąca i chłodna, a więc mało naturalna, a raczej syntetyczna. Znowu współgra to z elektroniką, a niezbyt zgrywa się z talerzami perkusyjnymi, smyczkami czy gitarami solowymi. Tak, jak wspomniałem – mózg zaskakująco szybko adaptuje się do takiego strojenia, a wiele zależy też od preferencji. Jeśli lubimy efektowne i jasne brzmienie, to Audivina mogą się podobać. Natomiast fani wiernego, naturalnego czy transparentnego brzmienia nie mają tutaj raczej czego szukać.

Scena dźwiękowa to gwóźdź programu. Pierwszy plan jest blisko, ale dalsze znacznie oddalone, bo prezentacja jest warstwowa i stereofoniczna. Słuchawki brzmią więc elipsoidalnie, mocno na boki, co jest skutkiem kontrastowej separacji kanałów, a już szczególnie w połączeniach zbalansowanych. Przeróżne pogłosy czy echa wydają się dobiegać z daleka. Głębia oraz wysokość przestrzeni także nie rozczarowują, bo instrumenty są eksponowane w trójwymiarze. Nie brakuje też powietrza, więc instrumenty są od siebie mocno odseparowane. Holografia także nie zawodzi, o czym świadczą kształtne instrumenty, a w szczególności „duży” bas. Zatem scena jest zaskakująco otwarta, jak na słuchawki zamknięte – Audivina mogą śmiało konkurować z modelami otwartymi. Nie mam jednak wątpliwości, że efekt koncertowej sceny to częściowo zasługa odsuniętej niższej średnicy. Deklaracje producenta świadczą o tym, że scena była priorytetowa, więc może z tego wynika kontrowersyjne strojenie?

HiFiMAN Audivina – porównania z HE1000 V3, Arya Organic i innymi słuchawkami
Nie dysponuję bezpośrednim odpowiednikiem Audivina, więc w pierwszej kolejności sięgnąłem po inne, zamknięte słuchawki HiFiMAN-a. Sundara Closed-Back okazały się brzmieć równiej i bardziej naturalnie, mimo że same także lekko uwypuklają średnicę. Brzmienie nie było jednak tak przestrzenne i klarowne, jak w Audivina, ale oba modele dzieli przepaść cenowa. Niemniej to zamknięte Sundary są bliższe tonalnej równowagi. Z kolei dynamiczne HE-R9 okazały się brzmieć ciemniej i zdecydowanie bardziej basowo, ale i tak były przystępniejsze w odbiorze od ostrzejszych Audivina.

Od pierwszych chwil z Audivina było jasne, że podobieństwa do HE1000 V3 są co najwyżej wizualne. Otwarte planary HiFiMAN-a brzmią zdecydowanie równiej, generują mniej basu, nie uwypuklają okolic 1 kHz i mogą pochwalić się zdecydowanie równiejszym przebiegiem wyższej średnicy/sopranu. Scena dźwiękowa jest podobnych rozmiarów w obu modelach, ale w przypadku HE1000 V3 to naturalna konsekwencja otwartej konstrukcji, a nie trików ze strojeniem. Nie mam żadnych wątpliwości, że HE1000 V3 to słuchawki lepsze technicznie, zestrojone poprawniej i bardziej uniwersalne, a do tego aktualnie znacznie tańsze (12000 zł vs 8000 zł).

Podobnie sprawa ma się z Arya Organic, słuchawkami cieplejszymi i łagodniejszymi w górze pasma zarówno od Audivina, jak i HE1000 V3. Niemniej Arya Organic są zdecydowanie bliższe naturalnej równowagi, a przy tym przystępniejsze w odbiorze. Nie zgodzą się ze mną „basogłowi”, bo w niskich rejestrach Audivina wypadają lepiej od obu otwartych modeli. Zarówno HE1000 V3, jak i Arya Organic oferują płytszy, mniej subbasowy dół o łagodniejszym ataku. W rezultacie Audivina brzmią zdecydowanie efektowniej w elektronice czy rapie, ale już HE1000 V3 czy Arya Organic wygrywają w jazzie, klasyce, bluesie lub rocku.

HiFiMAN Audivina – synergia i korekcja EQ
Znalezienie idealnej synergii jest trudne lub wręcz niemożliwe, jeśli przez „synergię” rozumiemy takie źródło, które skompensuje braki słuchawek, wyrówna górki i doliny w paśmie przenoszenia. Niemniej słuchawki reagują na sprzęt i powinny być łączone ze źródłami o cieplejszej barwie i kontrolowanej górze pasma. Najlepsze efekty uzyskałem z FiiO M15 (AKM), bo odtwarzacze bazujące na rozwiązaniach ESS Technology okazały się być zbyt „gorące” w sopranie dla Audivina. Podobnie sprawa miała się ze stacjonarnymi sprzętami – słuchawki brzmiały kapkę za jasno nawet z HiFiMAN-em EF600, również w tym łagodniejszym/analogowym trybie NOS. Mocą nie trzeba się natomiast przejmować – Audivina łatwo napędzić.

Do najlepszych rezultatów konieczna może być… korekta dźwięku, jakkolwiek absurdalnie to brzmi w kontekście słuchawek za 12000 zł. Okazuje się, że słuchawki są podatne na EQ – wystarczy lekko uszczuplić okolice 1 kHz, by zdecydowanie poprawić brzmienie, wyeliminować uwypuklenie werbla i ten lekko kartonowy rezonans. Jeśli do tego przybliżymy niższe średnie i opanujemy wyższe, to Audivina zyskają ciepła i zaczną prezentować wokale bliżej. Nie ukrywam, że po zastosowaniu korektora słuchało mi się Audivina z przyjemnością – zachwycałem się rozdzielczością, dynamiką i holografią. Zatem wystarczyło parę przesunięć suwaków, by Audivina zaczęły brzmieć tak, jak powinny słuchawki tej klasy.

Co ciekawe korekta brzmienia za pomocą EQ rzeczywiście negatywnie wpływa na postrzeganą scenę dźwiękową, bo przybliżenie średnicy redukuje dystans do pierwszego planu – wokali, gitar czy instrumentów dętych. Być może pofalowane strojenie było więc zamierzone, skoro scena dźwiękowa była dla producenta najważniejsza. Niemniej różnica nie jest duża, więc sam bez wahania zgodziłbym się na nieznacznie mniejszą przestrzeń na rzecz równiejszej sygnatury dźwiękowej. Możliwe jednak, że odsunięta niska średnica wcale nie była zamierzona, że słuchawki nie zostały poprawnie zestrojone akustycznie, a pofalowana sygnatura to skutek niepożądanych rezonansów.

Podsumowanie

HiFiMAN Audivina mogłyby być fantastycznymi słuchawkami. Niestety są one wielkie i nieuniwersalne wizualnie, a do tego słabo izolują, co trudno usprawiedliwić, zważywszy na to, że mowa o słuchawkach zamkniętych. Czy nie z tego powodu wybiera się konstrukcje tego typu? Trudno wytłumaczyć także niespójne strojenie z ewidentnymi problemami w średnicy, gdy mowa o tak drogich słuchawkach.

Do plusów mogę zaliczyć jednak sensowne wyposażenie, kable zbalansowane w zestawie, solidne wykonanie i wysoką ergonomię. Potężna scena to także atut tego modelu, a dokładnie to obiecywał producent. Mimo problemów z tonalnością, dźwięk jest rozdzielczy, precyzyjny i dynamiczny. Można też zdziałać cuda za pomocą korektora dźwięku – wystarczy kilka kliknięć, by wyeliminować problemy ze strojeniem.

HiFiMAN Audivina kosztują 12000 zł. Uważam, że są zdecydowanie za drogie w stosunku do tego, co oferują. Modele HE1000 V3 czy Arya Organic zostawiają je daleko w tyle, a ze względu na słabą izolację akustyczną Audivina nie mają specjalnej przewagi funkcjonalnej. Chyba, że nie boimy się EQ i zależy nam na głębszym subbasie, bo w tym aspekcie otwarte modele radzą sobie gorzej. Warto też mieć na uwadze, że ostatnio HiFiMAN szybko przecenia nowości, ale cena musiałaby spaść drastycznie, by usprawiedliwić słabe tłumienie i konieczność ręcznej korekty dźwięku.

Zalety:
+ dobre wyposażenie
+ solidne wykonanie
+ wysoka ergonomia
+ elastyczne kable
+ łatwość w napędzeniu
+ wysoka dynamika, zarysowane i klarowne brzmienie
+ obszerna scena dźwiękowa

Wady:
– pofalowana sygnatura (wymagają EQ)
– mało uniwersalne brzmienie
– niesynergiczność
– słaba izolacja akustyczna

Sprzęt dostarczył:

SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
fiio

4 KOMENTARZE

    • Tak, recenzja Luan pojawi się w grudniu. Już teraz jednak można napisać, że to bardzo dobre słuchawki (podobnie jak FiiO FT5, które też aktualnie testujemy).

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj