Sennheiser IE 600 to trzeci i zarazem środkowy reprezentant odświeżonej linii słuchawek dokanałowych. Znów zastosowano pojedyncze przetworniki dynamiczne, ale tym razem zostały one zamknięte w dwukomorowych obudowach z amorficznego metalu.

Przetestowałem już dwa modele serii, czyli podstawowy IE 300 i topowy IE 900. Ten pierwszy został przystępnie wyceniony, jak na niemieckiego producenta, bo kosztuje 1369 zł. W zamian otrzymujemy ciekawe wzornictwo, wzorową ergonomię oraz ciepłe brzmienie. Natomiast topowy model zachwyca przestrzennym i klarownym dźwiękiem z niesamowitymi niskimi tonami, ale wymaga dużego wydatku, ponieważ kosztuje aż 5999 zł.

Wszystko wskazuje na to, że tytułowe IE 600 to brakujące ogniwo i zarazem złoty środek. Słuchawki kosztują 3600 zł, a więc są sporo droższe od podstawowego modelu i zarazem znacznie tańsze od flagowego. Znów zastosowano 7-milimetrowe przetworniki dynamiczne ze specjalnymi komorami, ale w tym przypadku podwójnymi, a nie potrójnymi. Mimo tego IE 600 zapowiadają się na mocną alternatywę dla IE 900. Czy rzeczywiście mają z nimi szansę?

REKLAMA
fiio

Wyposażenie

W zestawie są:

  • trzy pary tipsów silikonowych (S, M, L);
  • trzy pary pianek termoaktywnych (S, M, L);
  • kabel MMCX > 3,5 mm (długość 125 cm);
  • kabel MMCX > 4,4 mm (długość 125 cm);
  • klips do ubrania;
  • organizer na tipsy;
  • futerał;
  • przyrząd do czyszczenia;
  • instrukcja obsługi.

Wyposażenie środkowych słuchawek jest podobne do tego z modelu IE 900, ale zamiast trzech kabli otrzymujemy dwa, bo tym razem zabrakło przewodu z wtyczką 2,5 mm. Nie narzekam, bo standard 4,4 mm jest aktualnie najpopularniejszy, a w razie potrzeby można zastosować redukcję. Jednak to nie jedyna różnica, bo producent poskąpił ściereczki i zrezygnował z plakietki z numerem seryjnym na futerale.

Konstrukcja

Sennheiser IE 600 zaskakują. Nie chodzi o sam kształt, bo jest on typowy dla serii IE, a o zastosowany materiał – obudowy wykonano nie z tworzywa sztucznego czy z aluminium, lecz z metalu amorficznego. Muszę przyznać, że rezultat zrobił na mnie duże wrażenie – słuchawki wyglądają niczym odlane z mosiądzu. Materiał jest sztywny i przyjemny w dotyku, a do tego cechuje się nietypową fakturą. Moim zdaniem sztandarowe IE 900 prezentują się skromniej, bo zostały wyfrezowane z aluminium, więc są zdecydowanie mniej „egzotyczne” od IE 600.

Do produkcji słuchawek wykorzystano stop cyrkonu marki Heraeus Amloy Technologies, a dokładniej AMLOY ZR01. Obudowy uzyskano metodą druku 3D – zostały one spieczone laserowo ze sproszkowanego metalu amorficznego, co pozwoliło uzyskać po pierwsze wysoce odporną, bo nieregularną strukturę, a po drugie efektowne, chropowate wykończenie. Użyty materiał jest niezwykle trwały i odporny na ekstremalne warunki, więc jest stosowany także w medycynie i kosmonautyce. Z metali amorficznych HMT wykonuje się na przykład głowice wiertnicze w łazikach marsjańskich!

Obudowy IE 600 nie są jednak zupełnie jednolite, bo same tulejki są już plastikowe. Na ich krańcach nie zabrakło charakterystycznych przegród, które znajdziemy także na samych tipsach, zarówno tych silikonowych, jak i piankowych. Z kolei kable są już dobrze znane z pozostałych modeli – zabezpieczono je półprzezroczystymi izolacjami wzmocnionymi para-aramidem i wyposażono w giętkie zausznice z wtyczkami MMCX. Natomiast gniazda w słuchawkach znów odróżniono kolorami – czerń oznacza lewy kanał, a czerwień prawy.

Ergonomia i użytkowanie

Sennheiser IE 600 nie różnią się kształtem czy wymiarami od pozostałych modeli serii, więc czytelnicy zaznajomieni z dedykowanymi im testami nie znajdą poniżej nowych informacji – IE 600 mają te same zalety oraz identyczne wady. Moja opinia jest znów mocno spolaryzowana, bo niektóre decyzje niemieckiego producenta zasługują na pochwałę, a inne na naganę.

Słuchawki są niewielkie, więc w moim przypadku w całości chowają się wewnątrz małżowin usznych, nie odstają z nich oraz perfekcyjnie się trzymają. Obudowy w ogóle nie uciskają i nie drażnią skóry, a więc nie powodują żadnego dyskomfortu. Warto zauważyć, że IE 600 są znacznie cięższe od IE 900, bo jedna słuchawka waży 6 g w porównaniu do 3,6 g we flagowcu. Jednak w praktyce nie ma to znaczenia – z IE 600 korzysta się równie wygodnie, co z lżejszych IE 900.

Izolacja akustyczna jest lepsza niż zazwyczaj. Sennheiser IE 600 skutecznie tłumią otoczenie i to bez względu na zastosowane tipsy – mogłem w pełni skupić się na muzyce i nie rozpraszały mnie dźwięki z zewnątrz. Nadal nie ma jednak mowy o perfekcyjnej izolacji rodem ze słuchawek Etymotic, bo w cichszych partiach utworów zewnętrzny hałas może dotrzeć do naszych bębenków. Jednak tłumienie jest na tyle skuteczne, że pozwala korzystać ze słuchawek w różnych warunkach, a nie tylko w przestrzeni domowej czy na spacerze w cichej okolicy.

Co jest zatem nie tak? Niestety znów zawodzi okablowanie. Pozornie wszystko jest w porządku – przewody nieźle się układają, a zausznice z drucikami można swobodnie dogiąć, więc trzymają się one perfekcyjnie małżowin usznych. Niestety humor psuje efekt mikrofonowy, bo dość wyraźnie słychać szorowanie kabla, jego stukot czy drganie. Nie jest to może wyjątkowo uporczywe, ale nie powinno mieć miejsca, bo słuchawki typu OTE zazwyczaj nie są aż tak podatne na mikrofonowanie.

Większym problemem są nieuniwersalne wtyczki MMCX, a raczej zbyt głębokie gniazda w słuchawkach. Otóż producent znów zastosował dodatkowe kołnierze wokół gniazd, które uniemożliwiają użycie innych kabli MMCX. Wprawdzie na rynku dostępne są już zamienniki z dostosowanymi wtyczkami, ale i tak decyzja Sennheisera jest trudna do wybaczenia, bo dokonano fragmentacji standardu MMCX i odebrano użytkownikom możliwość swobodnej wymiany okablowania.

Specyfikacja

  • przetworniki: dynamiczne 7 mm
  • pasmo przenoszenia: 4 Hz-46,5 kHz
  • impedancja: 18 Ω
  • THD+N: <0,06%
  • czułość: 118 dB
  • kable: MMCX > 3,5 i MMCX > 4,4 mm, miedź OFC, 125 cm
  • masa: 6 g (pojedyncza słuchawka); 30,3 g (obie słuchawki z kablem i tipsami)

Brzmienie

  • Słuchawki: Campfire Audio Ara, Dorado 2020 i Solaris 2020, FiiO FA7s, FA9, FD5, FD7, FH5s, FH7 i FH9, IKKO Gems OH1s, Meze Rai Solo
  • Źródła: FiiO M17, M11 Plus ESS, Astell&Kern AK70 MKII, Cayin N3Pro, FiiO BTR5 2021, Qudelix-5K, Cayin RU-6

Sennheiser IE 600 – tipsy
Sytuacja jest analogiczna do pozostałych modeli serii – silikonowe końcówki wzmacniają bas i sopran, a pianki lekko je łagodzą. Jednak różnica nie jest ekstremalna, ponieważ pianki z zestawu są gęste, mało porowate i powleczone, więc nie ścinają mocno dołu czy góry pasma. Niemniej tipsy i tak można wykorzystać do lekkiego przestrojenia słuchawek – pianki przydadzą się wtedy, gdy uznamy, że skrajne pasma są zbyt mocne.

Sennheiser IE 600 – brzmienie
Sennheiser IE 600 nie rozczarowują i nie zaskakują, bo założenia są podobne do IE 300 czy IE 900. Bas jest znów podkreślony, a góra zaakcentowana, więc prym wiedzie muzykalność. Słychać też, że pod względem jakości dźwięku IE 600 są pomiędzy pozostałymi modelami, ale zdecydowanie bliżej im do flagowych IE 900. Jednak porównania zostawmy na później, a w pierwszej kolejności rozłóżmy brzmienie IE 600 na czynniki pierwsze.

Bas ponownie gra ważną rolę. Niskich tonów jest sporo, ale nie zalewają one dźwięku. Dół robi duże wrażenie – jest sprężysty, wibrujący i masywny, bo słuchawki z łatwością wyciągają subbas, jak i potrafią wygenerować gęsty średni bas. W razie potrzeby niskie tony mogą zabrzmieć też punktowo w wyższym zakresie, dzięki czemu przekonująco brzmią nie tylko cyfrowe sample czy syntezatory, ale także gitara basowa, kontrabas czy fortepian. Ogólna kontrola basu jest bez zarzutu, a nie zawodzi także dynamika – niskie tony popisują się atakiem, są długo podtrzymywane lub momentalnie wygaszane, w zależności od repertuaru. Co ciekawe bas jest także zróżnicowany pod względem faktury, czyli brzmienie nie jest zlaną, bezkształtną masą. Ponownie trudno uwierzyć, że wewnątrz słuchawek są przetworniki o średnicy zaledwie 7 mm.

Średnica nie gra pierwszych skrzypiec, ale też nie daje się zupełnie zdominować przez bas i górę. Brzmienie określiłbym raczej jako U-kształtne niż V-kształtne, bo zarówno niższy i cieplejszy zakres średnicy, jak i wyższy i chłodniejszy są na swoich miejscach, co przekłada się na neutralność tonalną. Sennheiser IE 600 potrafią więc przekazać zarówno ciepło, jak i chłód, zabrzmieć bardziej naturalnie, jak i syntetycznie. Wokale nie giną w tle, żywe instrumenty są w miarę blisko, a detali jest pod dostatkiem, bo rozdzielczość jest wysoka, a brzmienie nie jest wygładzone czy rozmyte. Moim zdaniem kontur jest odpowiednio twardy i zarysowany. Sennheiser IE 600 raczej nie przypadną do gustu fanom idealnie zrównoważonej reprodukcji dźwięku, szukającym jak najwierniejszego brzmienia czy pierwszoplanowej średnicy. Z kolei szukający w muzyce emocji powinni być zadowoleni. Mnie słuchało się dobrze zarówno nowoczesnej elektroniki, jak i rocka czy jazzu – potrafiłem przymknąć oko na to, że środek nie jest pierwszoplanowy.

Góra jest typowa dla tej serii słuchawek. To bez wątpienia mocne, zaznaczone i rozciągnięte pasmo, które doświetla pozostałe zakresy. W wysokich tonach słychać charakterystyczną „iskrę”, krystaliczność, a może nawet lekką metaliczność. Przekaz talerzy perkusyjnych czy smyczków nie jest idealnie naturalny, ale bez wątpienia robi wrażenie, bo IE 600 to raczej słuchawki mające brzmieć emocjonalnie, a nie wiernie. Nie ma mowy o nudzie, bo wzmocniona góra powoduje, że wszystko jest prezentowane jak na dłoni. Nie powiedziałbym, że słuchawki są ostre, żyletkowe czy wręcz jaskrawe – mnie IE 600 nie męczyły nawet przez chwilę. Jednak ważna jest już synergia i odpowiednio zrealizowana muzyka, bo w niesprzyjających warunkach góra może lekko zaszeleścić, a nawet trochę zasybilizować. Utwory o słabszym masteringu mogą więc wypaść z listy odtwarzania.

Scena dźwiękowa jest optymalna – nie miałem wrażenia ciasnoty, ale nie powiedziałbym, że przestrzeń jest bezkresna. Imponuje przede wszystkim separacja kanałów, a więc scena jest głównie szeroka. Na drugim miejscu jest według mnie głębia, ale wysokość przestrzeni nie ustępuje jej mocno. Zatem scena dźwiękowa jest trójwymiarowa, ale raczej w elipsoidalnym, a nie kulistym wydaniu. Nie rozczarowuje także holografia, bo instrumenty są eksponowane w różnych punktach, mają kształt i zajmują w przestrzeni obszary, a nie punkty. Ponadto separacja instrumentów jest kontrastowa, powietrza nie brakuje i łatwo uzyskać efekt „czarnego tła”. Miałem często wrażenie, że dźwięki są zawieszone w próżni, co tylko potęgowało krystaliczny przekaz Sennheiserów IE 600.

Sennheiser IE 600 – porównania z innymi słuchawkami
Sennheisery IE 600 przenoszą brzmienie tańszych IE 300 na znacznie wyższy poziom – dźwięk jest klarowniejszy, przestrzenniejszy i bardziej szczegółowy. Bas jest głębszy i masywniejszy, a do tego lepiej zróżnicowany, podobnie jak pozostałe instrumenty. Oprócz tego scena dźwiękowa IE 600 jest większa i bardziej trójwymiarowa. Dlatego IE 600 należy porównywać raczej z modelem IE 900, z którym nowe słuchawki… przegrywają. Bas IE 900 jest efektowniejszy – szybszy, masywniejszy i jeszcze bardziej energiczny. Flagowy model generuje też większą i swobodniejszą przestrzeń, a więc lepiej imituje słuchawki wokółuszne.

Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że IE 900 wymagają dopłaty aż 2400 zł, to sprawa nie jest już taka oczywista. IE 600 również potrafią zaczarować basem, nie brakuje im werwy, a scena dźwiękowa i tak satysfakcjonuje. Ponadto IE 900 generują więcej basu, co nie każdemu przypadnie do gustu. Wprawdzie IE 600 nadal nie należą do słuchawek idealnie zrównoważonych, ale brzmią trochę subtelniej w niskich tonach. Zatem IE 600 może jeszcze nie dorównują do IE 900, ale uważam, że wygrywają z nimi relacją jakości do ceny. Gdybym sam miał wybierać, kupiłbym IE 600.

Nie należy jednak zapominać, że model IE 600 ma wielu konkurentów, w tym także wieloprzetwornikowe hybrydy. Mowa o FiiO FH9, które generują większą scenę, brzmią bliżej w paśmie średnim i również wyraziście, ale jednocześnie spokojniej w sopranie. Co ciekawe IE 600 wygrywają subbasem, bo FH9 stawiają większy nacisk na średni bas, który potrafi być jednak masywniejszy i szybszy. Z drugiej strony FH9 są gigantyczne przy IE 600, mocniej odstają z uszu i zdecydowanie gorzej tłumią, bo są półotwarte. Osobiście, stricte subiektywnie wybrałbym FH9 ze względu na przystępniejszy sopran, możliwość przestrajania filtrami, jak i bezproblemową zmianę kabli. Jednak sam fakt, że pojedyncze przetworniki walczą z siedmoprzetwornikowymi hybrydami świadczy o kunszcie niemieckiego producenta.

Sięgnąłem jeszcze po dwa modele z podobnego przedziału cenowego, czyli FiiO FD7 oraz Campfire Audio Vega 2020. Te pierwsze słuchawki okazały się brzmieć cieplej, gładziej w średnicy i bardziej miękko w sopranie. Znów IE 600 wygrywały subbasem, podczas gdy FD7 popisywały się wzmocnionym średnim basem. Natomiast IE 600 akcentowały górę, mocno ją rozciągając, a FD7 lekko ścinały wysokie tony, więc były przyjemniejsze w odbiorze. Łagodniejszy charakter FD7 może się podobać, ale IE 600 zrobiły na mnie większe wrażenie twardszym, mocniej zarysowanym konturem dźwięku. Przy nich FD7 wydały mi się lekko mdłe i mniej zróżnicowane. To jednak kwestia subiektywna – wrażliwi na sopran pewnie woleliby FD7.

Z kolei Campfire Audio Vega 2020, czyli również słuchawki z pojedynczymi dynamikami, mają więcej wspólnego z FD7 niż z IE 600. Znów mamy do czynienia z łagodniejszym, a wręcz lekko zgaszonym sopranem w porównaniu do tego z Sennheiserów. Z tego powodu Vega 2020 są mniej wyraziste i nie tak klarowne, jak IE 600. Okazuje się też, że Vega 2020 generują więcej basu od IE 600, zwłaszcza tego średniego i wyższego, bo subbas jest znów po stronie Sennheiserów. Vega 2020 mają też bliższą średnicę, chociaż ta jest mniej klarowna niż w IE 600, bo słuchawki niemieckiego producenta mają mocniejsze wyższe średnie od tych z USA. Ponadto IE 600 brzmią przestrzenniej, ich scena dźwiękowa jest szersza i intensywniej napowietrzona. Ode mnie punkt dla IE 600, chociaż model Vega 2020 docenią fani spokojniejszej góry.

Sennheiser IE 600 – synergia
Słuchawki mają pewne wymagania i reagują na charakter źródła, więc lepiej nie łączyć ich z odtwarzaczami chudymi, jasnymi lub wręcz ostrymi. Z drugiej strony zdarzają się też przypadki, że brzmienie jest zbyt łagodne, za mało wyraziste lub nawet lekko mdłe. Moim zdaniem słuchawki muszą brzmieć mocnymi skrajami pasma, twardo zarysowywać dźwięk i doświetlać brzmienie górą. Inaczej słychać, że coś jest nie tak – dźwięk jest za mało klarowny, jakby zgaszony. Mimo tego słuchawki zgrały się z większością źródeł, którymi dysponuje, a przy tym nie były podatne na szum.

Dla przykładu IE 600 brzmiały świetnie z FiiO M11 Plus ESS, ale lekko zamuliły się z analogowo brzmiącym Cayinem RU6. W obu przypadkach efekty były dobre, ale z tym drugim źródłem miałem wrażenie, że tracę część walorów słuchawek, że nie wykorzystuję w pełni potencjału słuchawek. Nie należy jednak skreślać z góry pewnych połączeń – dla przykładu Cayin N3Pro zgrał się z IE 600 przez wyjście 3,5 mm oraz 4,4 mm, a także w obu trybach lampowych, czyli zarówno Triode, jak i Ultra-Linear. Spodziewałem się, że słuchawki zabrzmią zbyt łagodnie w trybie Triode, ale nic takiego nie miało miejsca.

Podsumowanie

Sennheiser IE 600 to bardzo dobre dynamiki. Wyglądają świetnie, są solidnie wykonane i wygodne – słuchawki chowają się w uszach, nie uciskają i skutecznie tłumią. Brzmienie przypadło mi do gustu – znów wybijają się skrajne pasma, ale słuchawki pozwolą posłuchać różnych gatunków muzycznych. Jak zwykle wrażenie robi wibrujący i sprężysty bas oraz zdumiewa ilość detali. Wisienką na torcie są rozciągnięte wysokie tony.

Niestety kable z zestawu mają pewne problemy, bo powodują efekt mikrofonowy. Nie można też ich łatwo wymienić, bo producent zmodyfikował gniazda MMCX, więc typowe kable nie pasują, potrzebne są dedykowane. Ponadto średnica mogłaby być ciut bliżej, a trochę łagodniejsza góra również by nie zaszkodziła. Zatem wskazana jest pewna synergia.

Sennheiser IE 600 kosztują 3600 zł, czyli nie są tanie, jak na pojedyncze dynamiki. Niemniej uważam, że IE 600 wygrywają z FiiO FD7 czy Campfire Audio Vega 2020, a tym samym stanowią mocną alternatywę dla droższych IE 900. Nie, to jeszcze nie „ten” poziom, ale tak naprawdę niewiele brakuje. Sam wybrałbym IE 600 zamiast IE 900 zarówno ze względu na lepszą relację cena/jakość, jak i nieznacznie spokojniejszy bas.

Przyznałbym słuchawkom rekomendację, gdyby nie nieszczęsne, nieuniwersalne gniazda MMCX. Mimo tego Sennheiser IE 600 zasługują na zainteresowanie, a to także ciekawa alternatywa dla FiiO FH9. Jeśli lubimy mruczący bas i klarowny sopran oraz preferujemy małe, nieźle izolujące słuchawki, to IE 600 będą górą. Z kolei preferujący łagodniejszą górę, cieplejszy bas i bliższe średnie powinni rozważyć zakup FH9.

Zalety:
+ przyzwoite wyposażenie
+ oryginalne wzornictwo
+ rewelacyjna jakość wykonania
+ trwała konstrukcja
+ wysoka ergonomia
+ skuteczna izolacja akustyczna
+ kabel zbalansowany 4,4 mm w zestawie
+ rozrywkowe, energiczne i klarowne brzmienie;
+ niezła scena dźwiękowa i dobra holografia.

Wady:
– efekt mikrofonowy
– nieuniwersalne gniazda MMCX
– momentami trochę za mocna góra (wskazana synergia)

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj